Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (48/2006)
Wybory samorządowe przyniosły kilka zaskakujących wyników. Największą grupę stanowią ci, których wybrano, choć nie byli związani z żadną partią. Może właśnie dlatego na nich głosowano? Wszak większość polityków nie cieszy się nazbyt wielkim autorytetem. Przed wyborami zarówno Kaczyński, jak i Tusk zapowiadali, że będą one plebiscytem poparcia lub sprzeciwu wobec ekipy rządzącej i dla budowy IV Rzeczypospolitej. Na razie mamy remis ze wskazaniem na PO, ale zobaczymy, jak zakończy się „bitwa warszawska". Przed nami druga tura, więc na razie wypada zamilknąć.
Mowa milczenia bywa przypadłością szczególną np. w świecie za kratami. W USA Edward Mazur, więzień federalny i „zamrożony" agent komunistycznego kontrwywiadu PRL - a może i wywiadu amerykańskiego? - walczy o wolność za kaucją i uniknięcie ekstradycji do Polski. Gdyby do niej doszło i Mazur zdecydowałby się mówić, mogłoby dojść do trzęsienia ziemi. Póki co milczy, a rozprawę odroczono. Tymczasem u nas Lew Rywin uzyskał zwolnienie warunkowe, choć nadal zachowuje milczenie. Zwolnienie jest, ponoć, nagrodą za „dobre sprawowanie". Śmiechu warte: przecież nie zająknął się ani słowem o „grupie trzymającej władzę" ani nie ujawnił nazwisk swoich mocodawców. Czyżbyśmy nagradzali więźniów tylko dlatego, że nie pobili żadnego innego osadzonego albo „klawisza"?
Za to do aresztu trafił wreszcie herszt łowców ludzi, którzy zhańbili się procederem stręczenia Polaków do włoskich obozów pracy, czerpiąc z tego tytułu krociowe zyski. Mam nadzieję, że - bez względu na to, czy będzie milczał, czy nie - otrzyma nie tylko surową karę pozbawienia wolności, ale zostanie także pozbawiony obywatelstwa polskiego, czyli skazany na banicję. Bo cóż to za Polak, skoro swoim rodakom zgotował taki podły los? O mało wymownym - bez spożycia sporej ilości nalewki wiśniowej - Hubercie H., czyli bezdomnym, który znieważył prezydenta, nie warto pisać, bo i tak zdążono wykreować go na gwiazdę mediów. Wspominam go jednak, bo na rozprawie w gmachu sądu pojawili się osobnicy z plastrami na ustach. W taki sposób członkowie nikomu bliżej nieznanego Komitetu Obrony Demokracji postanowili bronić wolności słowa. Cóż, po tym co odczytał Wysoki Sąd, cytując uliczny monolog Huberta H., wygląda to na obronę rynsztoka i wyjątkowo plugawego słowa. Nie lepiej milczeć?
opr. mg/mg