Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (43/2007)
Po najdłuższej ciszy wyborczej, spowodowanej kompromitującym działaniem państwowej komisji, która miała kłopoty z dostarczeniem kart do głosowania, poznaliśmy wstępne wyniki. Wyraźne - choć kiedy piszę te słowa, nadal nieoficjalne-zwycięstwo PO i porażka PiS, oraz zniknięcie z Sejmu LPR i Samoobrony gruntownie przebudowują scenę polityczną. O rozmiarach przegranej PiS zadecydowała, jak się zdaje, niespotykanie wysoka frekwencja, a więc ci, którzy do tej pory raczej w wyborach nie uczestniczyli. Być może, poza plebiscytem przeciw PiS, przyciągnęły ich obietnice cudu gospodarczego, obniżki podatków i podwyżki płac, a także zapewnienia, czego nie będzie. Jak ktoś zauważył, Tusk w poprzednich wyborach obiecywał wszystko nielicznym, a teraz wszystkim po trochu. I to przyniosło skutek. Wkrótce przekonamy się jednak, ile z tych obietnic i zapewnień zostanie zrealizowanych. Natomiast PiS przegrało, bo raz jeszcze chciało powtórzyć strategię z poprzednich wyborów.
Lgnie jak polityk do Sejmu - głosi jedno z nowych porzekadeł. Cóż, trzeba przyznać, że o ile wcześniej uskarżano się na nijakość naszych kampanii wyborczych, o tyle teraz momentami wręcz iskrzyło. Obok nudnawych debat głównych odbyły się również te uznane przez media za drugoplanowe. Trochę szkoda, bo niektóre z nich były bardziej interesujące, przynajmniej jako widowiska. W obu debatach Tusk nieznacznie wygrał, choć zabrakło w jego wystąpieniach choćby próby nakreślenia wielkich celów czy planu znaczących reform.
Mieliśmy w tej kampanii nadurodzaj wszelakich sondaży - część na wyraźne, polityczne zamówienie -zadziwiająco rozbieżnych, toteż mało wiarygodnych. I była rekordowa liczba wzajemnych pozwów sądowych w trybie wyborczym, bo rozpowszechniano niesprawdzone informacje, aby pozyskać dodatkową, bezpłatną reklamę w mediach i zwrócić uwagę wyborców. W myśl znanej zasady: dobrze czy źle, byleby o nas mówili.
A Kwaśniewski, który jako „twarz LiD" potwierdził, że jest to formacja schyłkowa, nareszcie zapowiedział odejście z polityki. Miejmy nadzieję, że na zawsze. Nam zaś pozostanie po jego ostatnim wyskoku garść dowcipów, o wirusie przywleczonym z Filipin, tłumaczenie skrót LiD jako „Leki i Drinki" oraz nowe słowo: „nafilipiniony".
opr. mg/mg