"... a to echo grało..."

O deklaracji premiera Donalda Tuska złożona w czasie konferencji w budynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, dotycząca jego decyzji odnośnie wyborów prezydenckich


Ks. Jacek Wł. Świątek

„... a to echo grało...”

Teoretycznie każdy Polak, przynajmniej średnio wykształcony, zna „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza chociażby we fragmentach. Teoretycznie, gdyż stan obecnej edukacji, zwłaszcza pod wpływem „zbrykowania” dzieł literackich, raczej nie napawa optymizmem co do stanu czytelnictwa dzieł nie tylko Mickiewicza przez dzisiejszą młodzież.

Jednym z ciekawszych fragmentów dzieła Mickiewiczowskiego jest odegrany przez Wojskiego na rogu myśliwskim sygnał zakończenia łowów. Tocząca się po kniei melodia łączy się z odpowiadającym echem, zaś zasłuchani w jej tony myśliwi nie są w stanie odróżnić już pochodzenia dźwięku: czy jest to jeszcze ton wydobyty z instrumentu, czy też jego odpowiednik, odbity od leśnych drzew. Sytuacja wydaje się cokolwiek symboliczna, także w dzisiejszej polskiej polityce.

Koncert na Giełdzie

Deklaracja premiera Donalda Tuska złożona w czasie konferencji w budynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, dotycząca jego decyzji odnośnie wyborów prezydenckich, mogła dla wielu Polaków stanowić swoiste zaskoczenie. Szef rządu, ogłaszając zamiar rezygnacji ze startu w wyborach prezydenckich, wprawił w zadziwienie niejednego rodaka. Bo po cóż zatem jego wcześniejsze ubieganie się o ten urząd w roku 2005 i nieustanne deprecjonowanie prezydentury Lecha Kaczyńskiego, skoro sam dzisiaj decyduje się na zaniechanie starań o elekcję na to stanowisko? Konfuzja tym większa, że przecież od wielu już miesięcy słyszymy deklarację, iż to właśnie obecność jednego z braci bliźniaków w pałacu na Krakowskim Przedmieściu i możliwość wetowania przez niego ustaw jest największą bolączką rządu w dziele reformowania naszego państwa. Logicznym więc byłoby zajęcie jego miejsca, przynajmniej tylko w celu zabezpieczenia dla rządu zaplecza legislacyjnego. Pytanie więc o motyw działania dzisiejszego premiera Rzeczpospolitej i do tego czasu żelaznego kandydata Platformy Obywatelskiej na urząd Prezydenta RP jest jak najbardziej na miejscu.

Tymczasem w czasie konferencji premier nie dał nawet szans dziennikarzom na zadanie pytania. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ właśnie pytania zadawane podczas konferencji prasowych, także przez dziennikarzy z niezbyt sprzyjających politykowi mediów, są w stanie doprecyzować jego motywacje oraz przedstawić społeczeństwu realne przyczyny takiego stanu rzeczy. A przynajmniej zmusić go do pokrętnych tłumaczeń, jeśli nie chce powiedzieć prawdy. Wywiady dla stacji radiowych i telewizyjnych nie mają tego znaczenia, ponieważ bardzo często są wcześniej zdefiniowane w zakresie zadawanych pytań. Sytuacja po deklaracji szefa rządu jest więc swoistym odwzorowaniem koncertu Wojskiego. Premier Donald Tusk rzucił jeden ton, a obywatele zdani są na słuchanie jego pobrzmiewania w komentarzach pozostałych polityków i dziennikarzy, w których galimatiasie coraz trudniej jest się połapać. Sytuacja ta, zdawałoby się niezbyt komfortowa dla Donalda Tuska, ma jednak ważną zaletę. Otóż zawsze może stwierdzić, że to nie on jest autorem słów jemu przypisywanych.

Sławna już dziś deklaracja

Przemówienie Donalda Tuska na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie żyje już dzisiaj własnym medialnym życiem, podlewanym dodatkowo wizjami dziennikarskimi i dokonywanymi na ich kanwie przemyśleniami Polaków. Dlatego nikt nie zwraca zbytnio uwagi na słowa wypowiedziane przez premiera. Tymczasem dokładne prześledzenie wygłoszonego przez niego tekstu pozwala dostrzec jeden mankament.

Otóż nigdzie w nim nie pada jasna deklaracja: „nie będę kandydował na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej”. Owszem, są słowa o konieczności obecności w rządzie i w partii, jest mowa o niechęci do brania udziału w kampanii, jest deklaracja wspaniałego planu dla Polski i zamiarach jego realizacji, jest deklaracja, iż Platforma wskaże odpowiedniego kandydata, są osobiste przemyślenia o własnej drodze politycznej i podejmowaniu decyzji, ale nie ma tych kilku jasnych i precyzyjnych słów. Ktoś powie, że jest to czepianie się słówek, bo przecież i tak można tę deklarację wyczytać z kontekstu. Właśnie. Stwierdzenie, że Donald Tusk nie kandyduje wyczytujemy, dziennikarze i obywatele, a nie słyszymy z ust polityka. A to daje możliwość do późniejszych zmian owej decyzji. Bo przecież to nie kandydat to powiedział, ale dziennikarze źle zinterpretowali jego słowa. Wydaje mi się, że decyzja o niestartowaniu w wyborach prezydenckich przez Donalda Tuska jeszcze nie zapadła. Peany, które słane są pod adresem włodarza z Alei Ujazdowskich, to tworzenie wizji propaństwowca, dla którego nie jest ważna własna ambicja, ale dobro państwa. Dobro, w imię którego może on jeszcze zmienić własną deklarację. Deklarację, w której nic nie powiedział. Wydaje się również, że wystąpienie szefa rządu jest swoistym daniem sobie czasu na zorientowanie się w rozwoju sytuacji w Polsce. Toczące się śledztwa przed komisjami sejmowymi, zwłaszcza przed „komisją hazardową”, a także umacnianie się opozycji, o której zamiarach do końca niewiele rządzący wiedzą, mogłyby wyciągnąć na światło dzienne niejeden niezbyt miły dla premiera fakt, co byłoby zagwozdką w czasie kampanii. Lepiej więc poczekać na wyłożenie kart przez oponentów, a potem można pójść w prawo lub w lewo. Ponadto odsunięcie decyzji w czasie jest całkowicie nie na rękę opozycji (zarówno z prawej, jak i z lewej strony), gdyż nie pozwala na skuteczne prowadzenie kampanii. Nie wiedząc przeciw komu wytoczyć działa, raczej strzelać będzie w powietrze, aniżeli celować w konkretnego przeciwnika. Skoro decyzję o kandydacie ma podjąć kongres PO w maju, to rzeczywista kampania zostaje skrócona tylko do miesięcy letnich, w czasie których wyborcy raczej zajmują się grillem niż debatami politycznymi. Pozostają więc z wizją premiera, który w imię interesów państwa rezygnuje z ambicji politycznych, na ołtarzu Ojczyzny kładąc własne marzenia. Czyż więc ten propaństwowiec będzie nieczuły na zew kraju ojczystego, gdy ten wezwie go, nawet wbrew jego chęci, do kandydowania?

Polityczne łowy

Warto w tym miejscu zacytować zakończenie koncertu Wojskiego, bo ono najlepiej pasuje do deklaracji Donalda Tuska. „Wojski obiedwie ręce odjąwszy od rogu rozkrzyżował; róg opadł, na pasie rzemiennym chwiał się. Wojski z obliczem nabrzmiałym, promiennym, z oczyma wzniesionymi, stał jakby natchniony, łowiąc uchem ostatnie znikające tony. A tymczasem zagrzmiało tysiące oklasków, tysiące powinszowań i wiwatnych wrzasków.” Czy czegoś to nie przypomina?

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama