Kulturalny rozwód to mit

Co rozwód rodziców oznacza dla psychiki dziecka i jaki wpływ ma na jego osobowość i dorosłe życie?

Trwa kampania społeczna „Rozwód? Przemyśl to!”. Skąd wzięła się ta inicjatywa?

W Polsce cały rośnie liczba rozwodów, co oznacza, że każdego roku mamy do czynienia z coraz większą liczbą dzieci, które przeżywają rozstanie rodziców. Z badań, jakie przeprowadzono na zlecenie naszej fundacji, wynika, że w Polsce świadomość długoterminowych skutków rozwodów jest znikoma. Większość małżeństw, które się rozstają i mają dzieci, nie bierze pod uwagę następstw swoich decyzji. Jednak trudno ich o to winić, skoro nie mają na ten temat wiedzy. Jednocześnie, jak wynika z naszego badania, 81% Polaków jest poważnie zaniepokojonych zjawiskiem rosnącej liczby rozwodów.

Jaki jest cel kampanii?

Po pierwsze, chcemy budować społeczną świadomość, że psychologiczne i emocjonalne konsekwencje rozwodu są dla dzieci bardziej poważne i dalekosiężne niż powszechnie się uważa. Staramy się je uświadamiać i o nich przypominać. Chcemy również zwrócić uwagę opinii publicznej na koszty społeczne i makroekonomiczne rosnącej liczby rozwodów.

Można odnieść wrażenie, że im więcej rozwodów, tym bardziej skala się nakręca. Ludzie widzą, że po rozstaniu nie następuje życiowa katastrofa, i sami się na nie decydują.

Rozwody są dzisiaj zjawiskiem tak powszechnym, że powoli stają się normą. Rodzice mają świadomość, że ich rozstanie to trudny czas dla dzieci i że trzeba im pomóc przez to przejść. Sądzą, że „kulturalny rozwód” pomoże zniwelować ten problem. W naszej kampanii chcemy im powiedzieć, że rozwód to coś więcej niż techniczny problem nieobecności jednego z rodziców, to też coś więcej niż emocjonalna niewygoda i stres przez jakiś czas. Rozwód to zbudowanie w dziecku przeświadczenia o niemożności tworzenia trwałych, stabilnych związków międzyludzkich.

Media też nie są bez winy. Większość przedstawia tę trudną kwestię niczym lekki i bezbolesny zabieg, po prostu „znak czasów”. W prasie kobiecej można znaleźć szereg artykułów o tym, że „porozwodowa depresja” mija bardzo szybko. Wystarczy wieczorne wyjście z koleżanką. Tak łatwo przychodzi uporanie się z rozwodem?

Medialny wizerunek rozwodów to odrębny temat. Zajmiemy się nim szerzej w naszym raporcie, który przygotowujemy na koniec kampanii. Prasa, szczególnie kolorowa, ale też telewizyjne seriale umacniają większość tzw. mitów rozwodowych - „kulturalnego rozwodu” lub „rozwodu z klasą” oraz tzw. „opieki naprzemiennej” - które zostały już dawno obalone, choćby w 25-letnich badaniach amerykańskich prof. Judith Wallerstein, ale też w badaniach polskich prof. Henryka Cudaka.

Można spotkać się z też z opiniami, że jeśli rodzice potrafią rozwieść się kulturalnie, bez prania przysłowiowych brudów, to dzieci zawsze zyskują. Nie tracą rodziców, mają pokój u mamusi i tatusia, nowe siostrzyczki i braciszków. Powstaje tzw. rodzina patchworkowa. A gdzie w tym wszystkim dzieci? Czy one mają coś do powiedzenia?

„Zachowacie wtedy same miłe wspomnienia ze swojego małżeństwa” - takie słowa coraz częściej słyszą rozwodzący się od psychologów. Dodają, że dzieci będą szczęśliwsze, jeśli będą widziały szczęśliwych rodziców w ich nowych związkach. Tymczasem wielu dorosłych byłoby szczerze zdziwionych, jak szczęśliwe było ich rozpadające się małżeństwo w oczach dzieci. Im bardziej „kulturalny rozwód”, tym większy odsetek latorośli obarczających siebie winą za rozpad małżeństwa rodziców. Działa tu prosty mechanizm: skoro nie widać między rodzicami konfliktu, a jednak się rozstają, to dzieci przekonane są o dwóch rzeczach: „gdyby mnie naprawdę kochał/a nigdy by mnie nie zostawił/a” oraz „na pewno jest w tym moja wina”. Gdy dorośli wytłumaczą dzieciom, że to nie ich wina, wiele z nich reaguje żalem mówiąc: „wolałbym żeby to było jednak przeze mnie, bo wtedy miałabym chociaż na to jakiś wpływ”.

Każde dziecko boleśnie przeżywa rozwód rodziców, bez względu na to, w jakim jest wieku. Kiedy dwoje ludzi decyduje się na rozstanie, zmienia się cały ich świat. A co ze światem dziecka?

Warto zacytować tutaj prof. Judith Wallerstein, która w podsumowaniu swoich badań napisała: „Dorosłe dzieci z rozbitych rodzin mówią głośno i wyraźnie, że złość rodziców w momencie rozwodu nie była tym, co najbardziej zaważyło na ich życiu. O ile nie było przemocy, wysokiego poziomu konfliktu, mają tylko zamglone wspomnienia tego teoretycznie krytycznego momentu (...) To wiele lat życia w porozwodowej lub wtórnej rodzinie było znaczące, to poczucie smutku, samotności i złości w czasie dzieciństwa...”. Rozwód bowiem zmienia wszystko. Począwszy od organizacji dnia, miejsca zamieszkania, sposobu spędzania wolnego czasu czy sytuacji finansowej. Rodzice poszukują w tym czasie nowych partnerów bądź wprowadzają swe dzieci z pierwszego małżeństwa w obce środowisko nowej rodziny. Oznacza to, że mimo dobrych chęci nie są w stanie zadbać o potrzeby dzieci, ponieważ na pierwszym planie znajdują się ich własne potrzeby oraz potrzeby nowego związku. Taki stan często ciągnie się latami.

Czy to, że wychowało się w rozbitej rodzinie, ma wpływ na jego przyszłość, relacje w dorosłym życiu?

Oczywiście, statystyki mówią same za siebie. Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców m.in.: wcześniej angażują się w aktywność seksualną, mają więcej partnerów seksualnych, częściej uznają aborcję za rozwiązanie problemu dziecka poczętego z przypadkowym partnerem dziecka, częściej niż nastolatkowie z pełnych rodzin sięgają po alkohol, narkotyki, uzyskują niższe wykształcenie, mniejszy prestiż zawodowy i gorzej zarabiają niż dorośli z rodzin pełnych. Ponadto, dorastając w stabilnej rodzinie porozwodowej osiągają podobne wyniki w nauce jak dzieci z żyjących w ubóstwie rodzin pełnych, częściej doświadczają myśli samobójczych niż dorośli z pełnych rodzin, rzadziej wstępują w związek małżeński i częściej się rozwodzą, a także doświadczają poważniejszych i częstszych problemów psychicznych niż ludzie wychowani w rodzinach pełnych.

Dzisiaj sprawy rozwodowe często zamyka się na pierwszym posiedzeniu. Rzadko proponuje się mediacje, badania psychologiczne. Procedura pojednawcza została wycofana kilka lat temu. Może warto do niej wrócić?

Procedura pojednawcza ma sens, o ile po obu stronach jest wola naprawy relacji. W przeciwnym wypadku zmienia się w kolejną formalność. Żeby tak nie było, małżonkowie powinni mieć istotną motywację do tego, by walczyć o swój związek. Dobro ich dzieci jest czynnikiem silnie motywującym, jeśli rodzice mają świadomość skutków rozwodu dla dzieci. Dlatego jako fundacja przykładamy szczególną wagę do innego rozwiązania, tzn. obowiązkowych szkoleń dla par, którym się nie układa. Takie kursy od kilkunastu lat organizowane są w Norwegii i od niedawna w Wielkiej Brytanii. Ich celem jest pokazanie małżonkom, jakie skutki będzie miała decyzja o rozstaniu dla ich dzieci. Duża część osób, skonfrontowana z tą wiedzą, po prostu decyduje się zadbać o swoje małżeństwo.

W Polsce nie ma ponadto danych o konsekwencjach społecznych i makroekonomicznych rozwodów. Chcemy to zmienić, co jest jednym z postulatów naszej kampanii. Dzisiaj np. nie możemy powiedzieć, jaka część skazanych młodocianych wychowywała się w rozbitej rodzinie. Nie możemy podać, ile osób, które podjęły próbę samobójczą, wychowało się w rodzinie bez ojca. Nie wiemy, na ile rozstanie rodziców zwiększa częstotliwość porzucenia szkoły lub ucieczkę z domu. W innych krajach problem rozwodów jest szczegółowo badany i okazało się, że między rozwodem rodziców a zachowaniami ryzykownymi lub patologicznymi ich dzieci jest bardzo istotna zależność. Generuje to również koszty w skali makroekonomicznej. Skazani za przestępstwa młodociani zwiększają wydatki na utrzymania systemu penitencjarnego. W wielu krajach koszty „rozwodowych strat” są szczegółowo wyliczane. W Norwegii czy w Wielkiej Brytanii zdecydowano, że lepiej wprowadzić mechanizmy profilaktyczne, zapobiegające rozwodom, niż później ponosić koszty wychowania dzieci z rozbitych rodzin. Wielka Brytania oszacowała roczne koszty rozwodów na 100 mld euro. W Polsce nawet nie mamy przybliżonych szacunków, ile nas to kosztuje, bo jak dotąd problem ten nikogo nie interesował.

Jakie rozwiązania można wprowadzić - zdaniem Fundacji Mamy i Taty - aby liczba rozwodów w Polsce była jak najmniejsza?

Mamy w ramach kampanii kilka postulatów. Pierwszy to obowiązkowy przed złożeniem pozwu rozwodowego kurs uświadamiający skutki rozwodu dla dzieci. Trwałe związki są niewątpliwie dobrem społecznym. Obowiązkowe posiedzenia pojednawcze, które kilka lat temu były etapem każdej sprawy, wielokrotnie przynosiły dobre rezultaty w postaci zgodnego odstąpienia stron od zamiaru rozstania się. Dlatego opowiadamy się za obowiązkowym posiedzeniem pojednawczym na co najmniej sześć miesięcy przed orzeczeniem rozwodu.

Przeciętna sprawa trwa obecnie trzy miesiące. Koszty rozwodu w przypadku wydania orzeczenia rozwodowego na pierwszej rozprawie wyniosą tylko 300 zł, co wiąże się z promocją rozwodów. Bez wątpienia łatwość rozwiązania węzła małżeńskiego wpływa na pochopność decyzji o rozstaniu. Nasza fundacja chcałaby, aby w Polsce wprowadzono zakaz rozwodu w pierwszym roku od zawarcia małżeństwa, a także obowiązkowy roczny tzw. okres refleksji, poprzedzający pierwszą rozprawę.

Zdajemy sobie doskonale sprawę, że zdarzają się sytuacje, w których dla dobra rodziny należy w trybie natychmiastowym podjąć interwencję wobec jednego z jej członków. W polskim systemie prawnym są jednak odpowiednie uregulowania, np. instytucja separacji w kodeksie rodzinnym, które pozwalają na wszystko, co potrzebne do zapewnienia bezpieczeństwa i błyskawicznego oddzielenia sprawcy przemocy, ale także małżonka-narkomana czy hazardzisty itp. Niestety, w Polsce brak jednak jednoznacznej woli politycznej dla rzeczywistej ochrony trwałości małżeństwa jako dobra społecznego i inwestycji w przyszłość następnych pokoleń.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 37/2011

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama