Następna okazja do organizacji mistrzostw za kilkadziesiąt lat, trudno więc się dziwić narodowej histerii
Trwa końcowe odliczanie przed pierwszym gwizdkiem. Po nim na murawy wybiegną najdrożsi piłkarze świata, a kibice rozpoczną spory, gdzie najgłośniej słychać „Polska, biało-czerwoni”. To znak, że właśnie rozpoczęły się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej i przez najbliższy miesiąc trudno będzie znaleźć miejsce wolne od futbolu.
O fanach piłki nożnej nie zapomniały miasta w naszym regionie. I choć w żadnym z nich nie odbędzie się mecz ani nie zobaczymy treningów reprezentacji któregoś z uczestników, kibice nie powinni narzekać na brak sportowych wrażeń. Muszą tylko pamiętać, aby do uczestnictwa w nich przywdziać chociaż jedną część garderoby w narodowych barwach.
źródło: Echo Katolickie
Przygotowania do wspólnego wspierania biało-czerwonych w Sokołowie Podlaskim zapięte są już na ostatni guzik. 22 czerwca w mieście pojawi się mobilna strefa kibica. - Pomysłodawcą projektu jest firma Prowokator Euro Truck i tylko ona ma wyłączność na organizowanie takich stref. W ciągu mistrzostw odwiedzi 100 miast, które zostały zakwalifikowane do przedsięwzięcia, w tym Sokołów - wyjaśnia Krzysztof Iwański, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji. W strefie ustawionej na miejskim stadionie znajdzie się ekran, na którym będzie wyświetlany mecz, a także określone strefy: marek oficjalnych sponsorów Euro, animacji i konkursów oraz cateringowa. Najważniejszym punktem będzie oczywiście transmisja spotkania. - Ponieważ będzie to już faza ćwierćfinałów, nie wiem, jaki mecz obejrzymy. Mam nadzieję, że zagra Polska, bo wtedy naszą strefę odwiedzi więcej ludzi - mówi K. Iwański. Strefa będzie funkcjonować od 15.00 do 23.00.
Dyrektor OSiR uważa, że takie przedsięwzięcie to świetna promocja miasta. - Dzięki niemu także mniejsze miejscowości, w których nie odbędą się mecze, mają szansę zaznaczyć swoją obecność podczas Euro - tłumaczy K. Iwański i dodaje, że sam pojawi się w strefie. - Po raz pierwszy mamy do czynienia z imprezą takiej rangi, więc brak nam w tej materii doświadczenia. Jestem ciekawy, jak to wszystko się uda - podsumowuje.
Wspólnie kibicować polskiej reprezentacji podczas rozgrywek na Euro będą mieli szanse także siedlczanie. Miejska strefa kibica zostanie zlokalizowana w centrum miasta, a pierwszym meczem transmitowanym na telebimie znajdującym się przy starostwie powiatowym będzie spotkanie Polska - Grecja. Na pl. Sikorskiego pokazane zostaną transmisje wszystkich meczów polskiej jedenastki, a jeśli zajdzie potrzeba - mecz finałowy. Podczas relacji do dyspozycji kibiców przygotowane zostaną ogródki rekreacyjne. W terminarz Euro wpasowały się obchody Dni Siedlec, dlatego ich program nawiązuje do piłkarskich mistrzostw. Zanim mieszkańców miasta opanują emocje związane z występem biało-czerwonych, będą mogli przypatrywać się rozgrywkom sportowym drużyn z siedleckich szkół, a także wraz ze swoimi pociechami wziąć udział w piłkarskim show dla rodzin.
W Białej Podlaskiej i Łukowie czas kibicom piłki nożnej postanowili zorganizować lokalni przedsiębiorcy. Narodowe barwy pojawią się zatem w pubach, klubach i restauracjach. - Miasto prawdopodobnie włączy się w organizację i podpisze umowę z jednym z przedsiębiorców. Chcemy przekazać do takiej strefy gadżety, aby ludzie, którzy tam się zjawią, dostali upominek od miasta - zdradza Sylwia Sawczuk z biura promocji łukowskiego magistratu.
Mistrzostwa w piłce nożnej to także doskonała okazja do zarobku dla wszelkiej maści producentów. Sklepy zalała fala biało-czerwonych gadżetów - od koszulek, przez szaliki i czapki w narodowych barwach, po szklanki z logo turnieju. Mistrzowski zestaw tworzy koszulka reprezentacji plus oficjalna koszulka Euro 2012. Najgłośniejszym gadżetem w wyposażeniu kibica jest z pewnością trąbka, a u prawdziwych fanatyków - wuwuzela, która zrobiła furorę podczas ostatnich Mistrzostw Świata w RPA. W zagrzewaniu do boju świetnie sprawdzą się również klaskaczki, naganiaczki i pompony, dzięki którym zwykły śmiertelnik zyskuje miano fana drużyny. - Ceny koszulek wahają się od 29 zł do 45 zł, szaliki są po 20 zł, a czapki po 19 zł - wylicza ceny kibicowskiego asortymentu Edyta Anusiewicz, przedstawicielka sklepu „Defenders” w Siedlcach, i dodaje: - Uważam, że nie jest to mocno wygórowana cena. Nie chcemy zarobić na Euro, chodzi nam o to, aby jak najwięcej osób miało te produkty.
źródło: photogenica.pl
Niestety zainteresowanie mieszkańców Siedlec kupnem gadżetów jest niewielkie. - Myślę, że czekają na ostatnią chwilę. Miasto nie wygląda jeszcze tak, jak powinno przed tak ważną imprezą. Nie ma flag, nie dzieje się nic, co by mogło przypominać o tym, że za chwilę zaczną się mistrzostwa. Ludzie jeszcze nimi nie żyją - tłumaczy pani Edyta. Nie traci jednak nadziei: - Być może kiedy mecze się rozpoczną, siedlczanie ruszą do sklepu. A im Polacy będą dłużej grali, tym większe będzie zapotrzebowanie na kibicowskie gadżety.
Pani Edyta sama daje dobry przykład - na swoim samochodzie umieściła flagę. - Chcę pokazać, że chociaż w taki sposób trzeba wspierać Polskę - podsumowuje.
Świetne uzupełnienie kibicowskich gadżetów, które mają za zadanie przekazać piłkarzom dobrą energię, to piosenka, a ta, jak wiadomo, jest dobra na wszystko. Swojego nieoficjalnego hymnu na Euro doczekały się Siedlce. Piosenka „Dziś wygramy mecz” zespołu Kryters, której można posłuchać w internecie, znalazła już swoich fanów, a telewizja ITV.pl umieściła ją na swojej playliście. - W ciągu pierwszego dnia po pojawieniu się utworu w sieci, na stronie youtube zanotowano 600 wejść. Myślę, że jak na Siedlce nie jest źle - zauważa Grzegorz Rostkowski, wokalista zespołu i autor piosenki. Impulsem do jej powstania były nie tylko zbliżające się mistrzostwa, ale też serce kibica, które bije w nim od małego, i w końcu nowy sprzęt kolegi. Ale po kolei... G. Rostkowski pamięta, że od dziecka grał w piłkę nożną. - Skończyłem Szkołę Podstawową nr 4, tę samą, co Artur Boruc - chwali się były wuefista i jednocześnie smuci, bo nasz bramkarz nie zagra na Euro.
Piosenka powstała w 20 minut w domu wokalisty, a pierwszymi jej recenzentami byli uczniowie. - Dzieci nie da się oszukać, zawsze powiedzą prawdę. Spodobała im się. Na korytarzu zaczęły śpiewać: „dziś wygramy mecz”, „chcemy gola” - wyjaśnia wokalista zespołu Kryters. Wtedy doszedł do wniosku, że utwór należy nagrać w profesjonalnym studiu. Do zrealizowania teledysku namówił go kolega, który chciał wypróbować nową kamerę. W klipie widać panoramę Siedlec, stadion na błoniach oraz fragmenty meczów Pogoni. Zdjęcia były kręcone także na orlikach przy „Samochodówce” i w Strzale. - Mimo że nie mieszkam w Siedlcach, a w Topórku, to miasto jest mi bliskie. Tutaj chodziłem do szkoły, studiowałem, także moja praca jest związana z Siedlcami. Nie było więc wątpliwości, że wątek siedlecki musi pojawić się w teledysku. Poza tym, z mojego domu słyszę, jak padają bramki na nowym stadionie. Szkoda, że nie mogę bywać na meczach, bo najczęściej wtedy pracuję - tłumaczy i dodaje, że nie miałby nic przeciwko temu, aby piosenka została wykorzystana do promocji miasta. Ma jednak świadomość, że do tekstu przyczepiłaby się niejedna polonistka. - Chodziło mi o piosenkę wpadającą w ucho i na tyle uniwersalną, aby śpiewano ją nie tylko podczas Euro, ale też na innych meczach naszej reprezentacji czy klubu - odpowiada językowym purystom.
źródło: photogenica.pl
Następna okazja do organizacji mistrzostw za kilkadziesiąt lat, trudno więc się dziwić narodowej histerii. Tym bardziej że popularność piłki nożnej, nawet przy braku sukcesów reprezentacji, nie słabnie. - To najbardziej rozpowszechniona i demokratyczna dyscyplina sportu. Każdy się na niej zna. Można zaryzykować stwierdzenie, że blisko 100% mężczyzn przynajmniej raz w życiu grało w piłkę - wyjaśnia Adam Bobryk z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego. Nie dziwi go też chęć wspólnego kibicowania przy telebimach umieszczonych w centrach miast. - Potrzeba nam nie tylko przeżyć, ale również identyfikacji. Lubimy być w grupie. Wspólnie przechodzić chwile radosne i smutne. To także poszukiwanie solidarności z innymi, którzy myślą i zachowują się podobnie jak my. Rodzi to poczucie siły - wyjaśnia socjolog i uzupełnia: - Kibicowanie daje możliwość swobodnego wyrażania emocji, często skrywanych w życiu codziennym. Wykorzystywanie gadżetów jest przejawem potrzeby wspólnotowości. To chęć wyraźnego oznaczenia siebie jako uczestnika przeżyć związanych ze sportem.
Zdaniem A. Bobryka sport jest obecnie największym impulsem do zrywów patriotycznych, poczucia solidarności z innymi, strefą bezpiecznego sporu, w którym łatwo i jasno określa się, kto jest swój, a kto obcy. - Coraz bardziej odczuwamy brak kontaktów z innymi, kibicowanie w grupie zapewniam nam zaś, że wszyscy wokół są nam w pewnym sensie bliscy i równi z nami. Przeżycia sportowe spełniają więc też pewną rolę terapeutyczną. Angażujemy się we wspólnocie i dajemy upust emocjom - podsumowuje.
Najważniejsze, aby kibicom nie zabrakło optymizmu i wiary w naszych piłkarzy. - Dziś wygramy mecz. Każdy kibic jest za swymi, nie zawsze za najlepszymi - zapewnia G. Rostkowski, cytując słowa swojej piosenki i dodaje: - Drużynie trzeba kibicować, kto by w niej nie grał.
Zagrzewać do walki
Michał Malinowski
producent piosenki „Koko Euro Spoko”
Jest Pan producentem piosenki „Koko Euro Spoko”, która zwyciężyła w konkursie na hit zagrzewający naszą reprezentację. Jak powstał utwór?
Z zespołem Jarzębina, który zaśpiewał piosenkę, pracuję od 2004 r. Panie poznałem podczas Festiwalu Polskich Tradycji Mówionych, którego byłem organizatorem. Odbywał on się w ramach unijnego projektu. W tamtym czasie po raz pierwszy Jarzębiny przyjechały do Muzeum Bajek, Pieśni i Opowieści w Czarnowie (gm. Konstancin-Jeziorna). Ich występ bardzo spodobał się zagranicznym gościom. Wtedy utwierdziłem się w przekonaniu, że polska kultura, śpiewy są bardzo dobrze odbierane za granicą i stąd duże zainteresowanie publiczności zachodniej naszą kulturą narodową. Od tamtej pory co jakiś czas kontaktowałem się z paniami.
W ubiegłym roku wymyśliłem konkurs na „piłko-śpiewkę”, czyli przyśpiewkę na Euro. W marcu tego roku zgłosiłem się do zespołu Jarzębina z prośbą, aby stworzył jakiś utwór na ten konkurs. Najpierw panie odmówiły, twierdząc, że nie chcą, bo nie znają się na piłce nożnej. Wiele wysiłku włożyłem w to, aby je namówić. Po trzech dniach okazało się, że śpiewaczki się spotkały i wymyśliły utwór, który jest już wszystkim znany. Przeczytałem tekst, potem przez telefon pani Irena Krawiec, kierownik zespołu, zaśpiewała mi całą piosenkę. Z Arturem Stępińskim, który jest też jest producentem tego hitu, doszliśmy do wniosku, że warto stworzyć współczesny aranż muzyczny, bo panie wymyśliły swój z orkiestrą ludową. Dokonał tego Grzegorz Urban. Potem dowiedzieliśmy się o konkursie Radia Zet i zgłosiliśmy to wykonanie.
Występ zakończył się sukcesem. Panie pokonały propozycje dziewięciu innych kandydatów, w tym Maryli Rodowicz czy zespołu Wilki. Czy spodziewał się Pan tego?
Z jednej strony muszę przyznać, że tak. Ale z drugiej obawiałem się, że nasza propozycja nie wszystkim może się do końca spodobać. Czułem pewien potencjał tego utworu, bo zaangażowałem się w to, ale pojawiły się też pewne obawy. Ale odsłuchując inne utwory, które zaprezentowano w konkursie, nie miałem wątpliwości, że piosenka „Koko Euro Spoko” wyróżniała się ze wszystkich.
Jak Pan reaguje na komentarze, że głosowano na ten utwór dla żartów?
Zależy, z jakiej strony padają te głosy. Jeśli ze strony zwykłych ludzi, to się uśmiecham. Ale kiedy słyszę krytykę z ust Marka Sierockiego, który jest ekspertem w dziedzinie muzyki, to uważam, że ukazuje to jego wielką ignorancję wobec muzyki ludowej. Do tej pory uznawałem go za wielkiego znawcę muzyki, ale widać są obszary, które powinien jeszcze odkryć. Myślę, że ten utwór podoba się ludziom. Te osoby, które na niego głosowały, nie robiły tego dla żartu, tylko z przekonania, że ta piosenka najbardziej do nich dociera. Być może kilka osób sobie zakpiło, ale nie jest tak, jak powiedział pan Sierocki, że ponad połowa głosowała dla żartów. Takie osoby się mylą, ale mam nadzieję, że odkryją piękno kultury ludowej, śpiewu, przyśpiewek, które niestety giną.
„Koko Euro Spoko” zostało zainspirowane inną piosenką ludową...
Tak, ale słowa zostały zmienione. Teraz to „Koko” jest śpiewane jako refren pewnej innej piosenki, którą Jarzębina ma swoim repertuarze. Był to utwór o osobie, za którą chodzą kurczaki i śpiewają „koko koko”. I panie go wykorzystały. Celem konkursu na „piłko-śpiewkę” było przerobienie tradycyjnej, ludowej melodii i dopasowanie do niej odpowiednich słów. Piosenka ma zagrzewać naszych piłkarzy i pokazać, że potrafią dobrze walczyć. Chodziło też o to, żeby utwór był łatwy do zaśpiewania. Piosenka powstała, żeby rozśpiewać stadion, chcę, żeby cieszyła i bawiła. Widzę duży potencjał kultury ludowej oraz śpiewów i będę starał się to nadal propagować.
A jak Pan będzie kibicował naszej reprezentacji?
Siedząc w honorowej loży mojego salonu...
Dziękuję za rozmowę.
NOT. KO
opr. ab/ab