Przyjaciele mądrości

Echo katolickie 46(695) 13-19 listopada2008


Jacek Wł. Świątek

Przyjaciele mądrości

Od kilku już lat w ramach debaty o systemie edukacyjnym w Polsce toczy się dyskusja o przywróceniu w szkolnictwie polskim nauczania kilku przedmiotów, które obecne były w dawnej szkole, a zniknęły w ramach swoistej walki z „przeżytkami przeszłości”. Wymienia się wśród nich zwłaszcza filozofię, logikę i łacinę.

Jednak samym przywróceniem tych przedmiotów do systemu edukacyjnego nic właściwie się nie załatwi. Problemem bowiem jest całość systemu jako takiego, a właściwie założenia, na którym jest on ufundowany. Walka o środki finansowe dla oświaty, a zwłaszcza na pensje dla nauczycieli, przesuwa ciągle ten problem na dalszy plan. Oczywiście nie można powiedzieć, że idee są ważne, a zapłata dla nauczających to sprawa drugorzędna. Wynagrodzenie dla osób uczących w szkole jest sprawą zwykłej sprawiedliwości i w tych kategoriach należy postrzegać tę kwestię. Natomiast system kształcenia młodzieży to nie tylko sprawa doraźna - zawiera ona w sobie całą przyszłość naszego narodu. Dlatego warto nad nim zastanawiać się w pierwszej kolejności.

O co chodzi?

Debata na temat systemu edukacyjnego w Polsce jest równie stara jak III Rzeczpospolita. Od początku przecież starano się o naprawienie szkód w szkolnictwie, jakie przyniosły eksperymenty komunistyczne. Nie chodzi przy tym o samo kształcenie młodego pokolenia, bo przyznać trzeba, że wielu nauczycieli różnymi sposobami starało się przekazywać wiedzę uczniom, także tę, która była oficjalnie zakazana w PRL-u. Chodziło raczej o odideologizowanie szkolnictwa oraz o nadanie mu nowych standardów, dzięki którym młody człowiek będzie mógł konkurować na rynku z rówieśnikami zagranicznymi.

Lecz przy tej okazji, zdaje się, wylano dziecko z kąpielą. Edukacja w Polsce po 1989 r. nie zmieniła zasadniczego kierunku kształcenia młodych ludzi, jaki dominował w komunistycznej Polsce, a mianowicie nadal uparcie starano się zdominować szkolnictwo poprzez kształcenie o charakterze technicznym. Słuszny skądinąd postulat podniesienia informatyzacji szkoły polskiej został jednak w rzeczywistości sprowadzony do całkowitej technicyzacji systemu edukacyjnego. Humanistyka coraz bardziej leży w gruzach. Przyczynia się do tego również system oceniania i sprawdzania wyników edukacyjnych, sprowadzony zasadniczo do testów, które może i wyrabiają techniczną zdolność zakreślania właściwych odpowiedzi, ale nie uczą po prostu myślenia, które zastąpione zostaje zwyczajnym sprytem.

Ponadto szkolnictwo oparte na typie technicznym nie jest w stanie przekonać młodego człowieka, że przekazywana mu wiedza to wiedza o świecie rzeczywistym. Wyliczanie pędu, obliczanie pola kwadratu czy matematyczne sprawdzanie wzorów chemicznych zdaje się być bardzo odległe od rzeczywistości, od normalnego życia młodzieży. Szkoła zdaje się być traktowana jako miejsce, w którym należy wykazać się znajomością paru regułek czy dat, niemających większego związku ze światem „prawdziwym”. Stanowi swoisty matrix, w który wchodzi się z konieczności i z którego należy jak najszybciej wyjść. Nawet podejmowane przez nauczycieli rozpaczliwe próby udowadniania młodym, że przekazywana wiedza jest dla nich praktycznie konieczna, nie dają spodziewanych rezultatów. Wiedza stanowi konieczny dodatek do życia, ale ta konieczność nie wynika z wpływu na życie osobiste, ile raczej z uregulowań ustawowych, które pod sankcją karną należy wypełnić. To stanowi o upadku edukacji w Polsce.

Czyż filozofia pomoże?

I tak, i nie. Zasadniczym dla dzisiejszego kształcenia młodych ludzi zdaje się być rozbudzenie ciekawości poznawczej, której owocem jest chęć poznawczej eksploracji rzeczywistości. Ta ciekawość nie jest wynikiem wyłącznie przedstawienia ciągu dotychczasowych odkryć, spoistości matematycznie opracowanych wzorów czy też wbijania na siłę jakichś informacji do mózgu. Poznawcza ciekawość bazuje na naturalnym dla człowieka nastawieniu, które kieruje się nie tyle w stronę książek, ile raczej w stronę rzeczywistości danej nam w pierwszym kontakcie ze światem. Małe dziecko, męcząc swoich rodziców nieustannymi pytaniami: „A co to jest?”, „A dlaczego to jest takie?” czy „A po co to jest?”, otwiera przed nami obraz właściwego dla człowieka nastawienia wobec rzeczywistości. Człowiek nie chce się dowiedzieć, jaki jest układ okresowy pierwiastków - najważniejsze jest dla niego pytanie o sens wszystkiego, co go otacza. To z tej kontemplacyjnej postawy wobec świata rodzi się pasja poznawcza, na której bazować mogą w dalszej kolejności nauki przyrodnicze czy humanistyczne. Zadziwienie światem prowadzi do chęci poznania go - nie tylko po to, aby go wykorzystać, ale przede wszystkim po to, by w nim się odnaleźć. Każde pytanie o świat w gruncie rzeczy posiada podtekst antropologiczny - jest pytaniem człowieka o samego siebie.

W tym kontekście wprowadzenie filozofii do szkół stanowi ogromną szansę zarażenia bakcylem poznawczym nowych pokoleń Polaków. Niestety, może również być spartaczone. Na większości polskich uczelni kształcenie filozoficzne ograniczone zostało do wykładu z historii filozofii, czyli do suchego przekazywania poglądów poszczególnych myślicieli. Ten sam błąd może zostać powielony w szkołach. Będziemy mieli więc do czynienia z kolejną nudą i wbijaniem niepotrzebnej wiedzy do głów. Dlatego ważnym jest określenie, że kształcenie filozoficzne (choć ze swojej natury zawierające liczne odniesienia historyczne) nie może być tylko jednym z wielu przedmiotów historycznych, ale raczej ukazaniem szerszej perspektywy poznawczej. Ale to już rozważania na inną okazję. Filozofia w szkołach ma do zaoferowania jeden podstawowy walor - może uprawomocnić wszelkie kształcenie i rozwój intelektualny młodego człowieka. Stawianie zasadniczych dla rodzaju ludzkiego pytań wzmaga postawę czujności intelektualnej oraz chęć poszukiwania odpowiedzi na ważne dla samego człowieka kwestie. Co więcej, rodzi nie tyle kreacyjne nastawienie do świata, ile raczej zachwyt jego istnieniem. Prowadzi do ludzkiego sposobu istnienia w świecie.

Nie skończyć na tym

Oczywiście, nic nie dzieje się automatycznie. Samo pojawienie się filozofii jako przedmiotu w szkole nie odtworzy od razu w cudowny sposób tego, co niszczone było przez dziesięciolecia. Podobnie będzie, gdy nauczyciele pozostaną w owym procesie kształcenia filozoficznego bierni. Mistrz bowiem jest tym, który sam wcześniej przechodzi drogę, którą mają podążać uczniowie. Ale pojawienie się jej w systemie edukacji stanowi niepowtarzalną szansę, jaką jest umiłowanie mądrości. Bo filozof to ten, który umiłował prawdę.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama