Media a wartości

Coraz częściej na margines medialnego świata spychane są programy promujące tradycyjny model życia rodzinnego i przyjaźni


Magdalena Szewczuk

Media a wartości

Dobra zabawa, kupowanie nowych ciuchów - są w życiu najważniejsze! A przynajmniej takie można odnieść wrażenie, oglądając programy skierowane do młodych lub czytając adresowaną do nich prasę.

Młodość musi się wyszumieć - mawia wielu. Ale czy młodzieńcze lata są tylko po to, aby ciągle się bawić i popełniać nieskończoną ilość błędów?

Niestety, bardzo często zdarza się, że nastolatki układają swój kalendarz według zasady od imprezy do imprezy, a to, co jest pomiędzy, czyli szkoła, życie rodzinne, stanowią niewiele znaczące dodatki, przeszkadzają jedynie w przygotowaniach do kolejnej dyskoteki bądź wyjściu do baru.

W świecie popkultury

Ale chyba nie ma się temu co dziwić, skoro stacje telewizyjne, które są chętnie oglądane przez młodzież, oraz prasa przeznaczona dla tej grupy wiekowej promują imprezowy styl życia - prawie wyłącznie skupiają się na lansowaniu pseudogwiazd popkultury, które tak naprawdę niczego wartościowego sobą nie prezentują. Patrząc na ekran, nie można oprzeć się wrażeniu, że często zaistniały tylko dlatego, że noszą stroje, które więcej odkrywają, niż zakrywają. I lepiej już nie wspominać o przekazie, a raczej jego braku, w tekstach piosenek. Teledyski zwykle wyglądają jakby zostały nakręcone w nocnym klubie, do którego wstęp powinni mieć tylko pełnoletni.

- W telewizji często świat przedstawiany jest wręcz jako dom publiczny - stwierdza dobitnie Rafał Porzeziński, rzecznik prasowy stowarzyszenia „Twoja Sprawa”. I trudno się z nim nie zgodzić, włączając pierwszy z brzegu kanał muzyczny i widząc, w jaki sposób są ubrane czy jak zachowują się osoby występujące w klipie.

Czego uczą media?

Chyba jeszcze gorzej jest z prasą młodzieżową. W wydawałoby się bezpiecznych czasopismach przeznaczonych dla nastoletnich dziewcząt również bije rekordy temat imprez oraz seksu. - W listach do redakcji dominują zagadnienia typu: „czy prezerwatywa zabezpiecza, czy też nie...”. A po co prezerwatywa 14-latkowi czy 14-latce? - pyta R. Porzeziński i zwraca uwagę na kolejne poważne uchybienia. - Współżycie seksualne po ślubie w tych tytułach nie istnieje. Za to są całe instruktaże, jak ma wyglądać „ten pierwszy raz”, żeby było im najlepiej. Są też rady, jak nałożyć prezerwatywę chłopcu - mówi. - Szok! To nie jest tytuł dla studentek, tylko dla nastoletnich dziewcząt, dla gimnazjalistek. Co gorsza, nie ma alternatywy, brakuje adresowanego do dziewcząt tytułu, który zawierałby normalne treści - zauważa.

- Osoby pracujące w redakcjach takich pism z pewnością nie są już nastolatkami. I pokazują dzieciom, że takie zachowania są w porządku, że nie ma w nich nic złego. Odbiorcy tych treści nie potrafią się przed nimi obronić. Jeśli młodzi ludzie nie mogą porozmawiać na ten temat z rodzicami, nie mają w nich oparcia, wtedy szukają informacji u kolegów bądź w mediach. Tyle że tam czystość i dziewictwo są wartościami wyśmianymi - zauważa R. Porzeziński.

Wypaczony obraz

Niestety, coraz częściej na margines medialnego świata spychane są programy promujące tradycyjny model życia rodzinnego i przyjaźni. Większość z nich zdaje się zapominać, że poza sferą cielesności człowiek posiada również duszę. Najpopularniejsze programy rozrywkowe pokazują, co zrobić, aby przyjemnie spędzić czas albo w jaki sposób zdobywać pieniądze na realizację kolejnych zachcianek. Oczywiście zdarzają się również bardzo ciekawe audycje, prezentujące ważne tematy, przygotowane przez ludzi, którzy poza przyklejonym uśmiechem mają do zaoferowania coś jeszcze. Tyle że zwykle są one emitowane albo późnym wieczorem, kiedy uczący się czy pracujący ludzie już śpią, albo wczesnym popołudniem. Zaś w najlepszym czasie antenowym dominuje show, w którym swoje wątpliwe walory prezentują plastikowe gwiazdy, albo są emitowane seriale - i to takie, w których nawet najbardziej zdesperowani fani tasiemców nie potrafią się połapać. Zwłaszcza, że polskie telenowele niewiele różnią się od niekończącej się „Mody na sukces”, skoro nawet prostolinijnemu Rysiowi zdarzył się skok w bok.

Może się to wydawać śmieszne i niedorzeczne, ale chcąc nie chcąc, sięgamy po wzorce promowane przez media. Jeśli ciągle jesteśmy bombardowani informacjami, że taki, a nie inny styl życia to ten właściwy, to nawet nie zorientujemy się, kiedy zaczniemy akceptować jego kolejne elementy. Gdy zewsząd słyszymy, iż coś jest dobre, to wcześniej czy później również dołączymy do grona zwolenników. Media powodują, że we wszystkich zakątkach Polski, a poprzez Internet również świata, zaczynamy akceptować te same wzorce zachowań, zachwycać się podobnymi piosenkami i wierzyć tym samym reklamom... A gdzie jest miejsce na naszą indywidualność i prawo do posiadania własnych ideałów i wartości?

 

Walka o dobry smak

PYTAMY Rafała Porzezińskiego, rzecznika prasowego stowarzyszenia „Twoja Sprawa”

Czym zajmuje się stowarzyszenie „Twoja Sprawa”?

Stowarzyszenie „Twoja Sprawa” powstało jako odpowiedź na zalewający rynek terror złego smaku. Jako stowarzyszenie ochrony konsumentów ma za cel obronę dobrych obyczajów. Co zadecydowało o jego powołaniu? Kilka małżeństw, a także osób samotnych, dobrze wykształconych, prawników doszło do wniosku, że są w stanie wymóc na podmiotach, którym zdaje się, że mogą wszystko, kilka ustępstw. Chcemy regularnie psuć krew tym, którzy psują naszą przestrzeń publiczną. Uznaliśmy, że najlepszą metodą jest uderzenie ich po kieszeni.

Czy są już pierwsze widoczne efekty tej działalności?

Stowarzyszenie rozpoczęło działalność w marcu 2009 r. Na podsumowania jest więc za wcześnie, a my lubimy „biegi długodystansowe”. Nie sądzimy też, aby działania zmierzające do oczyszczenia przestrzeni publicznej zakończyły się kiedykolwiek. Można stawiać sobie cele krótkoterminowe, np. aby spółka skarbu państwa RUCH S.A. w końcu zaprowadziła porządek w swojej sieci i bardziej brała pod uwagę interesy dzieci oraz ich rodziców, nawet gdyby przedstawiciele przemysłu porno poczuć mieli dyskomfort.

Kilka pierwszych miesięcy działań przyniosło jednak bardzo dobre efekty. Przede wszystkim, po raz pierwszy od wielu lat na obsceniczne wystawy kiosków RUCH-u przestano patrzeć jak na problem przeczulonych starszych pań lub prawicowej ekstremy. O akcji „Twoja sprawa - Twój ruch” informowały wszystkie poważne media. Materiały dziennikarskie pochwalały działania konsumentów i zauważały, że sposób dystrybucji pornografii jest niewłaściwy. Sprawą zajęli się Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka, Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania, którzy zgodzili się z negatywną oceną zjawiska.

W niektórych miejscach sprzedaży wprowadzono zmiany, choć są one jeszcze dalekie od ideału.

Uważamy, że podejście Ministra Skarbu Państwa, jak i zarządu RUCH S.A. do tej kwestii jest skandaliczne i zamierzamy nadal się nią intensywnie zajmować. Plany zostawimy na razie w tajemnicy. Zarząd RUCH-u S.A. musi niestety przyjąć do wiadomości, że dopóki nie wprowadzi realnych zmian w sposobie ekspozycji pism pornograficznych, dopóty konsumenci nie dadzą mu spokoju.

Nie odnieśliśmy może superspektakularnych sukcesów, ale na rynku lokalnym znikały plakaty, które epatowały erotyzmem, a były w przestrzeni publicznej rozlepione, np. na przystankach autobusowych. Mieliśmy też kilka doraźnych akcji związanych z obrazą treści religijnych, gdzie zdjęcie z figurką Jezusa była przebierana w fatałaszki. Zadzwoniliśmy do osób, które reklamują się w tytule, z pytaniem, czy są zainteresowani umieszczaniem reklam w sąsiedztwie takiego ataku, nie tyle na wartości religijne, co na człowieczeństwo, bo tam był ośmieszony umęczony człowiek. Wydawca musiał się gęsto tłumaczyć. Myślę, że szybko nie dojdzie do podobnej prowokacji, bo duże firmy dociekały, jak to było możliwe i mówiły, że nie życzą sobie takiego towarzystwa.

Kontakt z pornografią może mieć zły wpływ na rozwój młodzieży i dalsze życie człowieka.

Pamiętajmy, że pornografia pociąga za sobą bardzo poważne skutki. Jest ona szkodliwa także dla osób pozostających w związkach małżeńskich. Może występować tzw. syndrom eskalacji, czyli treści, które wydawały się dla nas emocjonujące, po pewnym czasie się zużywają i sięgamy po coraz mocniejsze, aż do wynaturzenia. Na początku widok kawałka zgrabnego pośladka modelki daje dorastającemu młodzieńcowi zadowolenie, później sięga on po coraz mocniejsze bodźce... To rzeczywistość uzależniająca tak samo, jak hazard, który fascynuje możliwością łatwego zysku. Nie występujemy przeciwko pornografii jako takiej, każdy dorosły sam decyduje o sobie i ponosi konsekwencje tych decyzji, ale miejscem, gdzie nabędzie pornografię powinien być sex-shop, a nie kiosk z gumą do żucia i gazetkami dla dzieci.

Treści erotyczne pojawiają się praktycznie na każdym kroku...

Niestety, również twórcy reklam bardzo często sięgają po proste środki przekazu. W reklamie dezodorantu sugeruje się, że jego użycie spowoduje, iż mężczyzna stanie się atrakcyjny dla partnerki. W tej reklamie pokazany jest akt seksualny. A w kioskach sprzedają się tytuły nastawione na jak największe zyski, żerujące na pierwotnych instynktach: seksie, pożądaniu.

Dziękuję za rozmowę.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama