Jak przeciwdziałać przemocy?
W przestrzeni publicznej coraz głośniej mówi się o przemocy wobec kobiet. Przyznają się do niej nawet znane osoby. Czy to znak czasów? A może zmienił się sposób patrzenia na to zjawisko?
W ciągu ostatnich 15 lat, czyli odkąd pracuję, ten problem jest taki sam. Jednak ostatnio o przemocy głośno mówi się w środkach masowego przekazu, podając coraz drastyczniejsze przykłady, a osoby pokrzywdzone nabierają odwagi, przyznając, iż w ich domach też tak się dzieje. Brak akceptacji dla tego zjawiska w mediach sprawia, iż osoby pokrzywdzone czują się bezpieczniejsze i uzyskują wsparcie od różnych instytucji. Doświadczający przemocy muszą dojść do pewnej granicy, w której nie są już w stanie znieść krzywdzenia, i wówczas zaczynają szukać pomocy, m.in. w ośrodkach pomocy pokrzywdzonym przestępstwem. Podpowiadamy, jakie działania profilaktyczne należy wprowadzić, by nie dochodziło do eskalacji zjawiska. Wspólnie szukamy zasobów, w oparciu o które osoba pokrzywdzona może się wesprzeć w sytuacjach trudnych. Jednak kobiety rzadko decydują się na zmiany zmierzające do ukarania sprawcy lub chociażby złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W naszym społeczeństwie wciąż bardzo silnie tkwią stereotypy stanowiące dla osób pokrzywdzonych uzasadnienie przyczyn, dla których muszą godzić się na złe traktowanie.
Jak one brzmią?
Najczęściej, że dla dobra dzieci, które powinny mieć pełną rodzinę, trzeba znosić agresję. Tymczasem warto uświadomić sobie, że wychowanie w domu, gdzie jeden rodzic krzywdzi drugiego rodzica, sprawia, że dzieci też są krzywdzone. Poza tym przedstawiany jest im negatywny model funkcjonowania rodziny. Dzieci wychowywane w takich rodzinach mogą w przyszłości zachowywać się podobnie jak sprawcy, choć nie jest to oczywiście regułą. Bywa też tak, że dzieci, obserwując silnego ojca znęcającego się nad słabą matką, która nie potrafi się temu przeciwstawić, w momencie kiedy wreszcie ta zdecyduje się odejść, zostają ze sprawcą. Dlaczego? Bo wybierają silniejszego i bezpieczniejszego rodzica. Co z perspektywy dziecka wydaje się w pełni zrozumiałe.
Przecież to paradoks.
Dla nas tak. Jednak dla nich człowiek, który był w stanie w podporządkować sobie kobietę i sprawić, by wykonywała jego polecenia, daje większe poczucie bezpieczeństwa. W związku z tym warto uświadomić sobie, jak negatywne konsekwencje może mieć argument, że dla pełnej rodziny warto znosić wszystko. Dlatego im szybciej będziemy reagować na przestępcze zachowania, tym większą zyskamy gwarancję, że nasze dzieci będą wychowywały się w godnej i bezpiecznej dla nich atmosferze.
Choć Kościół coraz częściej o tym mówi, wiele kobiet interpretuje swoje cierpienia jako krzyż w sensie religijnym, jako ból, który trzeba dźwigać i z którym trzeba się pogodzić, aby być wiernym miłości małżeńskiej i rodzinnej oraz Bogu.
Na pewno nie takiego krzyża Pan Bóg chce dla nas. Zasłanianie się wiarą i godzenie się na zło, bo ślubowałam mężowi, że będę z nim na dobre i na złe, jest moim zdaniem uderzeniem w samego Boga. Przecież On nie chce, by ktokolwiek był krzywdzony. Dlatego interpretowanie słów Pisma Świętego w kontekście uzasadniania krzywdzenia wydaje mi się sporym nadużyciem. Jestem prawnikiem i od wielu lat staram się tłumaczyć, że rozwiązanie małżeństwa przez rozwód, odejście od sprawcy i uregulowanie tego w sferze cywilnej, a rozwiązanie sakramentu małżeństwa to zupełnie różne sprawy. Sakrament małżeństwa jest nierozerwalny. Nawet jeśli kobieta podejmie decyzję, że odchodzi od męża, nie godząc się na dalsze krzywdzenie, to w mojej ocenie dla Boga nadal są małżeństwem i wszystkie zobowiązania wynikające z tego sakramentu powinny być przestrzegane. Akceptowanie przemocy, także przez osoby najbliższe, które widzą, obserwują i nie reagują, jest według mnie grzechem.
Jest jeszcze separacja, którą dopuszcza prawo kanoniczne.
Kiedy przychodzą do mnie klienci, pytam: „Co takiego mogłoby się stać, byście państwo byli razem?”. Jeśli nie ma żadnej pozytywnej odpowiedzi, to znaczy, że już nie ma szans na reaktywowanie więzi i może lepiej, by ludzie się rozstali. Czasami tak się zdarza. Jeżeli widzimy jakiekolwiek szanse na ratowanie małżeństwa, np. w przypadku, gdy pomoc jest wyzwalana przez alkohol i słyszę z ust kobiety, że gdyby mąż przestał pić, to byłoby inaczej, wówczas robimy wszystko, aby ocalić ten związek, pomagając mu wyjść z nałogu. Bywa, że mamy też do czynienia z chorobą psychiczną sprawcy. Nie tak dawno miałam przypadek, kiedy mąż bardzo brutalnie znęcał się nad swoją żoną, do tego stopnia, iż - w mojej ocenie - życie tej kobiety było realnie zagrożone. Miał urojenia, ale za nic nie chciał iść do lekarza. W końcu został przebadany przez psychiatrów sądowych, którzy stwierdzili, że jest chory i musi być hospitalizowany. W przypadku tego małżeństwa nigdy nie było mowy o rozwodzie, odchodzeniu, ale szukaniu pomocy dla męża. I choć ta kobieta rzeczywiście była krzywdzona i ostatecznie trzeba było zabezpieczyć jej dobro, wciąż powtarzała: „On się kiedyś inaczej zachowywał”. To choroba sprawiła, że stał się brutalny. Nie można przypisać mu winy, ale trzeba mu pomóc jako człowiekowi. Jego żona uznała, że aby pomóc sobie, musi pomóc sprawcy, który jest chory.
Jest Pani prezesem stowarzyszenia, które m.in. zajmuje się pomocą kobietom doświadczającym przemocy. Kiedyś uważano, że dochodzi do niej w rodzinach z tzw. marginesu, ale to chyba mit?
Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich lat zjawisko to dotyka osób, które prowadzą tzw. wyższy standard życia, np. piastujących ważne, odpowiedzialne stanowiska. W tym przypadku przyczyną przemocy jest najczęściej fakt, że nie radzą sobie ze stresem związanym z pełnionymi funkcjami. W pracy muszą być bez zastrzeżeń, a kiedy przychodzą do domu, wyładowują na najbliższych swoją frustrację, napięcie. Dlatego w działaniach profilaktycznych powinniśmy skupić się na tym, jak konstruktywnie radzić sobie z emocjami. W ten sposób przyczynimy się do eliminowania zjawiska przemocy.
Jednak stres nie jest jedyną przyczyną. Co jeszcze sprawia, że z rozmownego, sympatycznego w towarzystwie człowieka w domowym zaciszu wychodzi potwór?
Sprawców często cechuje zaniżone poczucie własnej wartości i związana z tym chęć bycia kimś lepszym, niż jest się w rzeczywistości. Tacy ludzie pragną, by otoczenie odbierało ich jako bohaterów, ludzi sukcesu, tymczasem w domu zdejmują maski. Wyzwalaczem zachowań agresywnych jest też często alkohol, substancje odurzające. Nie bez znaczenia pozostają również doświadczenia wyniesione z domu. Jeśli ktoś wychowywał się w rodzinie, w której przemocą, krzykiem i wyzwiskami załatwiało się wszystkie spory oraz trudne sytuacje, to jest duża szansa, że model ten zostanie powielony, ponieważ sprawcy nie potrafią rozwiązywać problemu i komunikować się, nie umieją też okazywać emocji i ich nazywać.
Takim ludziom łatwiej ukryć swoje działania w „dobrych domach”, gdyż rodzina - ze względu na dobrą sytuację finansową - nie pozostaje w obszarze zainteresowania np. ośrodka pomocy społecznej. Otoczenie często nie wierzy w to, co mówią osoby pokrzywdzone lub szuka wytłumaczenia i usprawiedliwienia dla działań człowieka, którego znali jako miłego i kochającego, a który okazał się katem.
Jednak przemoc to nie tylko bicie. Może mieć też inne oblicza. Jakie?
Jest jeszcze przemoc ekonomiczna. Polega ona na tym, że odcina się kobietę od dostępu do środków finansowych, włącznie z jej pieniędzmi. Bardzo często jest ona rozliczana co do złotówki, wymaga się od niej paragonów za dokonane zakupy. To sprawca przejmuje kontrolę nad domowym budżetem, decydując o tym, na co ma być on przeznaczony, pozbawiając kobietę możliwości swobodnego wydawania pieniędzy. W związku z tym staje się ona totalnie zależna od małżonka.
Uchwycenie przemocy ekonomicznej jest trudne, bo bywa ona subtelna: nie widać siniaków, ale dzieje się krzywda. Najtrudniejsze sytuacje to te, kiedy sprawca przejmuje wszelkie świadczenia rodzinne, a kobieta nie ma środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb dzieci.
Równie trudna do udowodnienia jest przemoc psychiczna, ponieważ nie widać bezpośrednio śladów nadużycia psychicznego, a w związku z tym nie można zrobić np. obdukcji.
Przemoc psychiczna to poniżanie, deprecjonowanie kobiety, wyzywanie, zastraszanie, grożenie, że np. odbierze się jej dzieci. Specyfika tej formy przemocy polega na tym, że jest ona intensywna i trwała. Jeśli przez wiele lat osoba pokrzywdzona słyszy, że do niczego się nie nadaje, zaczyna w to wierzyć i nic z tym nie robi. Czasami słyszę: „Wolałabym dostać, niż słyszeć to codziennie”, bo trwający chwilę ból fizyczny jest niczym w porównaniu z cierpieniem psychicznym, jakie muszą znosić osoby pokrzywdzone latami. Doprowadza to często do depresji, nerwic, a nawet zaburzeń psychicznych. Jednak może być i tak, że wskutek bezradności kobiety też stają się agresywne. Kilka miesięcy temu przyszła do mnie osoba, która siadła naprzeciwko mnie, mówiąc z ogromnym przekonaniem: „Jeśli nic się nie zmieni, to go zabiję”. Była na skraju wyczerpania i nie potrafiła już inaczej reagować.
Co powinna zrobić osoba, która uświadomi sobie, że jest osobą doświadczającą przemocy?
Taka świadomość to pierwszy krok. Nie trzeba od razu zgłaszać się na policję czy wyprowadzać z domu, bo czasami nie ma takiej możliwości. Natomiast warto pójść do specjalisty - pracownika socjalnego, psychologa, pedagoga, policjanta, którzy pokierują do odpowiednich instytucji. Są też Centra Pomocy Interdyscyplinarnej, które pokazują różne możliwości działania i drogi wyjścia z trudnej sytuacji z pełnym poszanowaniem woli kobiety. Nie naciskamy, nie mówimy: „Ma pani zrobić to i to, ale może pani podjąć takie kroki”. Wskazujemy skutki, jakie może przynieść jej decyzja. Jednak pozostawiamy osobie pokrzywdzonej wolność wyboru. Jeśli uzna, że chce teraz wyjść z sytuacji przemocowej, będziemy jej towarzyszyli. Jeżeli za kilka lat, to mam nadzieję, że również ją wesprzemy. Przemoc karmi się milczeniem, zatem im więcej osób będzie wiedziało o nieprawidłowych zachowaniach w danej rodzinie, tym większe szansa, że uda jej się pomóc bez konieczności rozwiązywania małżeństwa czy wprowadzenia procedury karnej. Istotne, by sprawca nie tylko od osoby doświadczającej przemocy wiedział, że nie zgadza się ona na takie zachowanie, lecz także by autorytety zewnętrzne, np. pracownik socjalny, ksiądz, pedagog szkolny, wprost powiedziały: „To, co pan robi, to przemoc. A przemoc jest przestępstwem. W związku z tym nie może się pan tak zachowywać”. Dla wielu takie słowa będą wystarczające do zmiany postępowania, ale dla innych mogą zapoczątkować eskalację agresji. W takich sytuacjach osoba pokrzywdzona musi mieć świadomość, że ma różne wyjścia, że jest ktoś, kto może pomóc, wysłucha, ale nie będzie oceniał i dawał rad.
Dziękuję za rozmowę.
Gdzie szukać pomocy?
Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Siedlcach, ul Budowlana 1, nr tel.: 500-566-881, 25-640-71-30.
Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Pilawie, ul. Letniskowa 4, nr tel.: 500-566-881.
Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Łosicach, ul. Narutowicza 2, nr. tel.: 500-566-924, 25-640-71-30, 500-566-881.
- Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Parczewie, ul. Harcerska 8, nr tel.: 504-806-438, 783-510-310.
Echo Katolickie 31/2017
opr. ab/ab