Od niedawna zaczęło w Polsce wzrastać zainteresowanie harcerstwem i skautingiem
Zjawisko na nieznaną dotąd skalę notuje od dwóch tygodni ZHP: do hufców i drużyn masowo docierają rodzice z pytaniem, jak zapisać swoje dziecko do harcerstwa.
Niezwykła wiadomość przyszła z Pomorza, gdzie 34 dzieci ze szkoły podstawowej w Mielęcinie koło Myśliborza napisało petycję do dyrekcji. Poprosiły o utworzenie w ich szkole drużyny harcerskiej. Zajmie się tym ZHP.
Może jeszcze ważniejszą obserwację ma ZHR: wracają młodzi ludzie, 19- i 20-latkowie, którzy kiedyś byli harcerzami, a teraz chcą pomóc w pracy wychowawczej z młodszymi.
Przyszli bez rozkazu
Harcerz to ten, który pierwszy staje do walki. To słowo pochodzi od „harcownika” i „harców” przed bitwą. Po śmierci polskiej elity pod Smoleńskiem właśnie harcerze zjawili się jako pierwsi w miejscu, gdzie Polska ich potrzebowała. Cała Polska widziała ich pracę i reagowała wzruszeniem.
To harcerze opanowali początkowy chaos przed Pałacem Prezydenckim. Bezkształtną masę zniczy ustawili w równych prostokątach. Dzięki temu mogli cały czas wymieniać wypalone znicze na nowe, wciąż podawane przez napływające tłumy. W pamięć wielu z nas wryły się zdjęcia harcerzy w spodniach obficie oblanych parafiną. Każdego dnia sprzątali po kilka ton zużytych zniczy. Z morza świeżych kwiatów, przynoszonych przez Polaków, układali barwne kobierce na dziedzińcu Pałacu. Trzymali też wartę.
Niektórzy ludzie byli przekonani, że do ogarnięcia początkowego nieporządku skierował harcerzy warszawski Urząd Miasta. Tymczasem ich akcja była całkiem spontaniczna. — Harcerze zjawili się pod Pałacem Prezydenckim od razu w sobotę przed południem, tuż po katastrofie prezydenckiego samolotu, choć nie dostali żadnego rozkazu. Rozkaz specjalny naczelnika ZHP został wydany dopiero w sobotę wieczorem — mówi podharcmistrz Paweł Chmielewski z wydziału programowego Związku Harcerstwa Polskiego.
Z początku nikt z dorosłych nie pomyślał, żeby tym dzieciom i młodzieży zapewnić coś do picia. Telewizja pokazała sympatyczną, rudą harcerkę, która odeszła na chwilę na bok, bo zrobiło jej się słabo. Ale to nie zmniejszyło jej zapału do dalszej pracy. Później, kiedy woda i herbata już dotarły, harcerze roznosili je ludziom w kolejce. — W nocy z czwartku na piątek 16 kwietnia, kiedy rozmiary kolejki do Pałacu były już ogromne, wśród stojących w niej zmęczonych ludzi zaczęło dochodzić do drobnych spięć i przepychanek. Tak się złożyło, że akurat było mniej służb mundurowych, dlatego harcerze przyczynili się do rozładowania napięcia. W piątek rano zebraliśmy mnóstwo pochwał od policji i straży miejskiej. Jeden z hufców przywiózł nawet swoją kuchnię polową i zaczął rozdawać głodnym ludziom z kolejki ciepłą zupę — mówi Paweł Chmielewski. W centrali ZHP nie mają pewności, czy kuchnię przywiózł wtedy Hufiec Otwock czy Warszawa-Mokotów. — Dla harcerzy w takich momentach nie jest bardzo ważne, z jakiego są hufca. Jeżeli można gdzieś pomóc, to tam idą — komentuje podharcmistrz.
Harcerstwo odkłamane
Wśród zabitych pod Smoleńskiem ludzi było trzech harcerzy: druh prezydent Ryszard Kaczorowski, druhna Katarzyna Piskorska z Rodzin Katyńskich i harcmistrz Paweł Wypych, minister w Kancelarii Prezydenta. Paweł Wypych był w ZHR. Jeszcze we wrześniu zeszłego roku, w rozmowie z Piotrem Najsztubem w „Przekroju”, miał odwagę powiedzieć: „»Mam szczerą wolę całym życiem służyć Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym prawu harcerskiemu« — to mój sposób na to, jak pracować dobrze”.
Harcerze uczcili jednak pamięć wszystkich 96 ofiar, nie tylko swoich. W gorących dniach i nocach po smoleńskiej katastrofie w stolicy służyło blisko 10 tys. harcerzy. Byli i pod Pałacem, i na placu Piłsudskiego, i na lotnisku, gdzie witano ofiary katastrofy, i na Torwarze, który zamienił się w ogromną kaplicę przedpogrzebową. ZHP szacuje, że ich harcerzy, którzy ruszyli z pomocą, było około 8 tys., w tym 2 tys. przyjezdnych spoza Warszawy. Mniejszy Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej ruszył do akcji w Warszawie w sile około 800 harcerzy. Było też na miejscu lokalne Stowarzyszenie Harcerskie. A szeregi warszawskich drużyn Związku Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” zasilili skauci z Garwolina, Pilawy, Radomia, Puław, Skarżyska i 1. Rawska Drużyna Wodniacka.
— To, co tam się stało, odkłamuje infantylny wizerunek, jaki my, harcerze, mieliśmy w społeczeństwie. Niektórym się zdawało, że harcerz to ktoś taki, kto biega w krótkich portkach po lesie — mówi Bartek Narzelski, instruktor w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. — Tymczasem poza organizacjami katolickimi, takimi jak Rycerze Kolumba czy Opus Dei, nie ma w Polsce drugiej takiej organizacji, która w równym stopniu odwoływałaby się do tradycji jak harcerstwo — dodaje.
Podobnie uważa Paweł Sowa, asystent naczelnika Skautów Europy, czyli Związku Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. Skauci Europy zresztą blisko współpracują z ZHR. — Niektórzy kojarzą jeszcze ewentualnie harcerzy jako osoby, które pakują zakupy w Tesco albo pilnują porządku na pielgrzymkach. Rodzice dotąd nie mieli świadomości, że harcerstwo to realna pomoc wychowawcza dla nich. Że naprawdę pomaga przeprowadzić młodych przez okres buntu, w dobry i twórczy sposób — mówi.
Wzór w koledze
Między czterema najważniejszymi organizacjami harcerskimi, które miały zresztą patronat prezydenta Kaczyńskiego, są pewne różnice. ZHP jest organizacją zdecydowanie największą i najlepiej dostępną. W PRL-u ZHP, niestety, ulegało komunistycznej ideologii, nad czym bolało wielu jego instruktorów, świetnych wychowawców młodzieży. Po upadku komunizmu rozkwitły więc też organizacje konkurencyjne, z których każda poszła w trochę inną stronę. Stowarzyszenie Harcerskie, które działa tylko w Warszawie i okolicach, akcentuje wartość służby Polsce, bliźnim i „uniwersalnym wartościom”, ale niekoniecznie Bogu. Pana Boga dodają do przysięgi tylko ci harcerze SH, którzy sami tego chcą.
Tymczasem Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej całkiem otwarcie prowadzi podopiecznych właśnie w stronę Boga. — Można być harcerzem w ZHR, nie będąc chrześcijaninem, bo nasza organizacja jest otwarta dla ludzi poszukujących. Jednak już na przykład drużynowy musi być praktykującym chrześcijaninem, bo funkcje instruktorskie są jednocześnie wychowawczymi — mówi Bartek Narzelski. ZHR ma charakter ekumeniczny, jego instruktorki i instruktorzy są katolikami, prawosławnymi i ewangelikami. Dziewczyny i chłopcy z ZHR spotykają się w oddzielnych drużynach, bez koedukacji. — Naszym zdaniem, dla chłopca w wielu 14 lat, w którym rodzice przestają być wzorem, może być tylko młody mężczyzna, chłopak o kilka lat starszy. To podobny mechanizm jak w bandzie podwórkowej — mówi Bartek Narzelski.
Skautów Europy, czyli członków Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”, jest w Polsce tylko ok. 1500. Mogą się oni formować dokładnie w duchu nauki Kościoła katolickiego. Często spotykają się ze skautami z zagranicy, bo należą do Federacji Skautingu Europejskiego, najsilniejszej we Francji (30 tys. skautów) i Włoszech (20 tys.). — We Francji Skauci Europy są zaliczani do ruchów odnowy Kościoła, to z nich rekrutuje się większość francuskich powołań kapłańskich — mówi Paweł Sowa. — W Polsce jest mnóstwo dzieci, które chciałyby zapisać się do Skautów Europy. Mamy jednak mało instruktorów, na przykład studentów, którzy chcieliby zaangażować się w pracę z młodzieżą — dodaje.
Po tym, co w kwietniu pokazali harcerze, to może zacznie się zmieniać. — Zgłaszają się teraz młodzi ludzie, 19-, 20-letni, którzy kiedyś należeli do harcerstwa, i pytają, czy mogą wrócić — mówi Bartek Narzelski z ZHR.
Między mniejszymi organizacjami harcerskimi a ZHP czasem dochodzi do nieporozumień, na przykład w sprawie krzyża harcerskiego. Jego wzór został opatentowany przez ZHP. Nie podoba się to ZHR i SH (Skauci Europy używają krzyża o innym wyglądzie). Jednak po smoleńskiej tragedii harcerze z wszystkich organizacji pracowali ramię w ramię, i to bardzo zgodnie. — ZHP też zareagował świetnie. To dowód, że jednak mamy ze sobą wiele wspólnego — mówi Bartek Narzelski z ZHR.
opr. mg/mg