Zarówno sportowa Polska, jak i cały świat wpadły w euforię po losowaniu grup do przyszłorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej
Zarówno sportowa Polska, jak i cały świat wpadły w euforię po losowaniu grup do przyszłorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej.
Otrzymałem od czytelniczki list z prośbą o udzielenie odpowiedzi na pytanie w niezwykle ważnej sprawie. „Znalazłam się w wielkiej rozterce, jak mam postąpić jako katolicka matka. Dziewczyna mojego syna jest w ciąży i młodzi chcieliby zamieszkać w naszym domu rodzinnym. Nie planują jednak na razie zawarcia sakramentu małżeństwa – nad czym bardzo ubolewam – choć nie mają przeszkód. Jak ja mam postąpić?”. Co prawda mam wrażenie, że autorka listu, który w całości można przeczytać na s. 11, dobrze wie, co powinna zrobić, jednak rozumiem, że domaga się odpowiedzi. A może nie tyle odpowiedzi, co wsparcia w niezwykle trudnej przecież decyzji. Cały świat mówi jej, że powinna przyjąć młodych do domu i pozwolić, by zamieszkali razem. A że bez ślubu, cóż – takie czasy. Nic się na to nie poradzi, a poza tym nie oni pierwsi, ani nie ostatni. Kto by tam zastanawiał się nad odpowiedzialnością za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy, o czym szczegółowo mówi Katechizm Kościoła Katolickiego (1868). Gdyby ktoś miał wątpliwość, na czym współcześnie może polegać chrześcijański heroizm, ma gotową odpowiedź. O tym, jak trudna jest to decyzja, może świadczyć fakt, że czytelniczka nawet od księży nie otrzymała wsparcia, o czym z pewnym żalem wspomniała w liście.
A teraz kolejna sprawa, z zupełnie innych rejonów. Zarówno sportowa Polska, jak i cały świat wpadły w euforię po losowaniu grup do przyszłorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej. Choć piłkarski karnawał rozpoczyna się na dobre, jakoś nie potrafię w pełni cieszyć się tymi zawodami, mimo że nasi jadą tam nie tylko po to, by zagrać o honor. Mają spore szanse na sukces, a w meczach z Senegalem, Kolumbią i Japonią nie zabraknie emocji. Przeszkadza mi to, że mistrzostwa odbędą się w Rosji. Przypomnę, że decyzja o przyznaniu mundialu naszemu sąsiadowi ze wschodu zapadła jeszcze w 2010 roku. Wtedy nie budziła ona większych kontrowersji, bo też nie było mowy o aneksji Krymu, do której doszło cztery lata później, czy o zajęciu Donbasu. Wtedy pojawiły się nieśmiałe głosy, by odebrać Rosji piłkarskie święto. Szybko jednak ucichły. I dzisiaj nikt już o nich nie pamięta. Nie było odważnych do sprzeciwienia się Rosji. A przecież nic się nie zmieniło. Krym znajduje się we władaniu Federacji Rosyjskiej, a w Donbasie każdego dnia giną ludzie, za co również odpowiada Rosja. Ale kto o tym będzie pamiętał, gdy na stadiony wybiegną największe piłkarskie gwiazdy…
Nie mam wątpliwości, że mundial, który będzie zapewne organizacyjnym i sportowym sukcesem, ostatecznie zakryje przed światową opinią publiczną brutalne złamanie przez Rosję prawa międzynarodowego. Nie da się ukryć, że Rosja potrafi być cierpliwa i konsekwentnie budować swój narodowy interes. Raz używając wojska, innym razem zawodów sportowych najwyższej rangi.
KS. MAREK GANCARCZYK - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac