Byłoby znacznie lepiej, gdybyśmy nie walczyli ze sobą, ale potrafili razem bronić rodziny wobec różnego rodzaju lewackich ideologii
"Idziemy" nr 45/2010
Ciekawego wywiadu udzielił Adolfo Nicolás, generał jezuitów. Wskazał na trzy wyzwania, przed jakimi stoją – jego zdaniem – nie tylko synowie św. Ignacego, ale w ogóle chrześcijanie Starego Kontynentu. Z tego zapewne względu szerokie omówienie wywiadu znalazło się w watykańskim dzienniku „L’Osservatore Romano”. Wspomniane wyzwania to: sekularyzacja, liczebny wzrost muzułmanów w Europie oraz konieczność znalezienia języka, który w sposób adekwatny wyrażałby doświadczenie chrześcijańskie.
Ojciec Nicolás jest Hiszpanem, ale przez większość swego życia pracował w Azji. Stąd też spogląda na Europę w szerszej, bo azjatyckiej, perspektywie. Stwierdza, że jest wstrząśnięty stanem europejskiego społeczeństwa, które postrzega jako coraz bardziej „stare” i „aroganckie”. Europejczycy starzeją się i wymierają, a jednocześnie odznaczają się dużą pewnością siebie i przekonaniem o słuszności własnych opinii – mówi. – Tego rodzaju postawa uważana jest w Azji za przejaw właśnie arogancji i zgubnej samowystarczalności. Europejczycy nie powinni zapominać – stwierdza Nicolás – że nawet jeśli wiedzą wiele, to nie wiedzą wszystkiego, a inne kontynenty są nie mniej realne niż Europa, która – dodajmy – coraz bardziej traci na znaczeniu. Ta arogancka samowystarczalność jest jednym z czynników odchodzenia europejskich społeczeństw od wiary w Chrystusa. Dawanie chrześcijańskiego świadectwa w takiej sytuacji jest prawdziwym wyzwaniem.
Drugie wyzwanie dotyczy europejskiego islamu, który na naszych oczach wzrasta liczebnie i zajmuje coraz to nowe obszary. Trzeba – zauważa generał jezuitów – budować z muzułmanami relacje oparte na braterstwie, ludzkim otwarciu i koniecznej pomocy. Dialog z islamem nie przekreśla jednak poczucia własnej chrześcijańskiej tożsamości, ale wręcz przeciwnie, zakłada je. Dlatego Adolfo Nicolás mówi o trzecim wyzwaniu, a mianowicie o „konieczności stworzenia nowego języka, bardziej artystycznego, dramatycznego, zrozumiałego, zdolnego wyrazić całe bogactwo chrześcijańskiego doświadczenia”. Rzeczywiście, niejednokrotnie język teologii, a przede wszystkim język kazań, nie pomaga w rozumieniu chrześcijańskich tajemnic wiary.
Czytając refleksje generała jezuitów doszedłem do wniosku, że na powyższe trzy wyzwania można i trzeba spojrzeć w perspektywie rodziny. Zeświecczenie i spoganienie zaczyna się przecież w rodzinach, w których rodzice z jakichś powodów nie przekazują wiary swoim dzieciom. Dbają o różnego rodzaju dodatkowe zajęcia dla dziecka i skłonni są wydawać na to niemałe pieniądze, ale o wychowanie w wierze nie chcą lub nie potrafią zadbać. Wysiłek księży, zakonnic, katechetów bez współpracy z rodzicami może pójść w dużej mierze na marne. Bez biskupów nie byłoby Kościoła, ale przyszłość Kościoła zależy przede wszystkim od katolickich rodzin.
Olbrzymią rolę rodziny w przekazywaniu wiary widać właśnie w spotkaniu, czy też konfrontacji z islamem, którego zdolność do ekspansji wyrasta z silnych, świadomych własnej tożsamości rodzin. Przywódca Libii Muammar Kadafi powiedział niedawno, że islam podbije Europę bez żadnego wystrzału, a jedynie poprzez liczne rodziny. Nie chciałbym jednak, aby tak właśnie postrzegano kwestię rodziny w relacjach między chrześcijanami i muzułmanami. Byłoby znacznie lepiej, gdybyśmy nie walczyli ze sobą, ale potrafili razem bronić rodziny wobec różnego rodzaju lewackich ideologii, które metodą małych kroków konsekwentnie rodzinę osłabiają.
Również sprawa chrześcijańskiego doświadczenia i wyrażającego je języka nie może pozostać domeną rozważań akademickich, ale musi dotyczyć życia rodzinnego. Wszak wyniesione z domu doświadczenia wiary, religijny język prostych gestów i zwyczajów są niezwykle ważne dla budowania wspólnoty Kościoła we współczesnej aroganckiej Europie.
opr. aś/aś