Koniec PJN?

Dotychczasowi liderzy PJN wystartują zapewne w wyborach z list Platformy

"Idziemy" nr 24/2011

Jacek Karnowski

Koniec PJN?

Objęcie przez europosła Pawła Kowala funkcji prezesa partii Polska Jest Najważniejsza to kolejny zakręt w burzliwej, choć krótkiej historii tego ugrupowania. Zakręt ten oznacza jednocześnie, że dominujący wpływ na ugrupowanie zdobyła grupa tzw. muzealników – twórców Muzeum Powstania Warszawskiego, w przeszłości bliskich współpracowników śp. Lecha Kaczyńskiego.

Notowania PJN rzadko kiedy przekraczają 2 proc., a często sondażownie przypisują tej formacji poparcie wręcz zerowe. A mimo to jej losy śledzone są wyjątkowo uważnie. Dzieje się tak m.in. dlatego, że PJN był najpoważniejszą od lat próbą przełamania dominacji Platformy oraz Prawa i Sprawiedliwości. Tylu znaczących, często błyskotliwych nazwisk, nie zgromadziła żadna z grup rozłamowych z lewej czy prawej strony.

Dla prawicy losy PJN mają znaczenie jeszcze większe. Po pierwsze, jest to swego rodzaju kłótnia w rodzinie, może nawet zimna „wojna domowa”. Odejście z obozu PiS-u w roku smoleńskim zostało przez wielu wyborców i komentatorów odebrane jako coś znacznie gorszego niż wolny wybór wolnych polityków; uznano to za akt szczególnej nielojalności, by rzecz nazwać delikatnie. Po drugie, dla innej grupy ludzi prawicy PJN był autentyczną szansą na partię pokolenia trzydziesto-czterdziestolatków. Bo choć PiS wyraźnie dominuje po tej stronie sceny politycznej, to wśród elit prawicowych ma poparcie znacznie niższe niż w prawicowym elektoracie. Nawet wśród krytyków Platformy w sumie niewielu jest takich, którzy jednocześnie opiewają zalety głównej partii opozycyjnej. PiS jest dziś bowiem partią silnego lidera i szarego drugiego szeregu; jest partią spójną, ale „nudną”, do tego chyba na trwałe zostanie mniejszością, przynajmniej w perspektywie kilku lat. Inna sprawa, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy.

Jak do tej pory PJN zawodził nadzieje swoich zwolenników. Pod kierownictwem Joanny Kluzik-Rostkowskiej błyskawicznie roztrwonił energię, jaką rzeczywiście posiadał w chwili startu. Nie potrafił wykreować świata pojęć, który byłby do niego przypisany. Miotał się od języka Palikota (w opisie „kaczyzmu”) po naśladownictwo języka PiS-owskiego. Do tego dochodziły nieustanne sygnały o grze na sznurku Platformy, konkretnie marszałka Grzegorza Schetyny, oraz wzajemne kłótnie i spory. Najśmieszniejsza była zaś próba wykazania, że Joanna Kluzik-Rostkowska to postać charyzmatyczna, z talentem przywódczym.

Dotychczasowi liderzy PJN – Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyljusz, Jan Filip Libicki – wystartują zapewne z list Platformy. Można powiedzieć, że dla nich PJN stał się wehikułem przejścia do obozu władzy. Ponieważ bezpośrednie transfery z PiS-u są trudne do zaakceptowania także dla obozu PO, potrzebny był właśnie „wehikuł czasu” jako swego rodzaju „czyściec”.

Porażka i powolna erozja PJN jest dowodem na siłę tzw. głównego nurtu. Presja i siła przyciągania obozu władzy i sprzyjającej jej maszynerii medialnej są tak wielkie, że niezwykle trudno zachować niezależność polityczną. Zwyczajnie trudno być przeciw, ponieważ wiąże się z to ogromnymi kosztami psychicznymi i materialnymi. To dlatego jedyną realną opozycją jest PiS i dlatego też lider PiS-u buduje tak głęboką linię podziału PiS – reszta świata. To swego rodzaju „kordon sanitarny”, mający zapobiec erozji obozu.

Czy PJN pod przywództwem Pawła Kowala ma jeszcze szansę? Na pewno Kowal to polityk dużo poważniejszy niż jego poprzedniczka, szanowany przez niemal wszystkich. Do tego dysponuje zapleczem intelektualnym, ma za sobą środowisko. I co może nie być nie bez znaczenia – nie ma zamkniętych drzwi w PiS-ie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama