Przyzwoitość władzy

Pan premier pomylił Fundusz Kościelny z przedmiotem prac katolickiej Komisji Majątkowej

"Idziemy" nr 48/2011

Ks. Henryk Zieliński

Przyzwoitość władzy

Mam nadzieję, że pan premier w tej części swojego exposé, która dotyczyła ubezpieczeń społecznych dla duchownych, nie mijał się z prawdą świadomie, a jedynie nie był dobrze poinformowany. Chociaż ktoś, kto będzie rządził już drugą kadencję, powinien wiedzieć, o czym mówi. Zwłaszcza kiedy z trybuny sejmowej jednostronnie zapowiada zmiany w konkordacie, który ma wszakże rangę umowy międzynarodowej, a zapowiadane przez premiera deregulacje z istoty swej renegocjacji konkordatu nie wymagają. Czy była to zatem pierwsza odsłona nieklękania przed księżmi? Czy pobrzękiwanie szabelką w nadziei na przychylność sejmowych antyklerykałów?

Deklaracja, że wskutek zapowiadanych przez rząd reform „duchowni powinni uczestniczyć w powszechnym systemie ubezpieczeń społecznych” sugeruje, jakoby dotąd w nim nie uczestniczyli. Otóż uczestniczą od roku 1989. Wcześniej też chcieli uczestniczyć, ale nie pozwalano im na to jako „wrogom władzy ludowej”. Dzisiaj identyczne warunki udziału w systemie ubezpieczeń społecznych dotyczą katolickich księży, zakonników i zakonnic oraz duchownych kilkudziesięciu innych wyznań i religii legalnie działających w Polsce. Wszyscy, którzy mają jakąkolwiek umowę o pracę czy umowę zlecenie, podlegają tym samym zasadom, co inni obywatele. Podobnie studenci uczelni kościelnych, mają – jak cała brać akademicka – ubezpieczenie zdrowotne finansowane z budżetu.

Wyjątek do pewnego stopnia stanowią siostry klauzurowe, misjonarze i inni duchowni, płacący zamiast PIT zryczałtowany podatek. Składka na ZUS w przypadku misjonarzy pracujących za granicą jest w 100 proc. pokrywana z tzw. Funduszu Kościelnego. W przypadku tych „niezatrudnionych”, którzy przebywają w kraju, Fundusz Kościelny pokrywa 80 proc. składki, a zainteresowany jedynie 20 proc. Są to jednak składki od najniższej kwoty, a średnia emerytura tak ubezpieczonych duchownych wynosi około 846 zł netto. Koszt dofinansowania ubezpieczeń dla tych około 23 tys. duchownych różnych wyznań i religii (według ministra Boniego – 17 tys.), wśród których katoliccy stanowią niewiele ponad połowę, wyniósł w ubiegłym roku około 85 mln zł. Dla porównania koszt dofinansowania w tym samym czasie świadczeń dla około 28 tys. będących w stanie spoczynku pracowników ministerstwa sprawiedliwości, to około 1 mld zł.

Pan premier pomylił także Fundusz Kościelny z przedmiotem prac katolickiej Komisji Majątkowej. Podkreślam „katolickiej”, bo jedynie ta została niedawno rozwiązana. Pozostałe, które zajmują się zwrotem majątków innym wyznaniom chrześcijańskim, oraz żydowska i muzułmańska, pracują nadal. Efektem przerwanych prac katolickiej Komisji Majątkowej był zwrot niespełna połowy nieruchomości odebranych instytucjom katolickim z pogwałceniem nawet komunistycznych ustaw. Tymczasem Fundusz Kościelny powstał na mocy ustawy z 1950 r. podpisanej przez Bieruta i Cyrankiewicza, jako pewien procent udziału w dochodach z dóbr kościelnych przejętych przez państwo na mocy tejże ustawy. Zwrot tych dóbr nie był przedmiotem prac Komisji Majątkowej.

Postulat zastąpienia Funduszu Kościelnego inną formą rekompensaty wyszedł przed kilkoma miesiącami ze środowisk kościelnych. Zmiany są konieczne, bo nie żyjemy już w PRL. Mamy jednak prawo oczekiwać, że demokratycznie wybrana władza nie będzie używać Kościoła katolickiego i jego duchownych jako straszaka. I że w szukaniu rozwiązań wykaże się nie mniejszą przyzwoitością, jak twórcy Funduszu Kościelnego: Bierut i Cyrankiewicz.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama