Niekatolicka oda

Niewygodne prawdy się zamilcza, ich głosicieli ośmiesza albo ucisza. Właśnie jesteśmy tego świadkami. Niestety, zbyt często biernymi.

"Idziemy" nr 24/2012

Ks. Henryk Zieliński

Niekatolicka oda

Milczenie wokół słów Benedykta XVI wypowiedzianych 1 czerwca w mediolańskiej La Scali co najmniej zastanawia. Ich waga jest z pewnością nie mniejsza od tych, które papież wypowiedział we wrześniu 2006 r. w Ratyzbonie na temat dialogu z islamem. Miejsce wypowiedzi też znaczące – najsławniejsza opera na świecie. I audytorium: artyści najwyższego formatu, politycy, biznesmeni, a pośrednio także wszyscy uczestnicy Światowego Spotkania Rodzin w Mediolanie – prawie milion osób! Dlaczego więc słowa papieża tym razem nie wywołały takiej fali komentarzy, jak te sprzed sześciu laty? Czy okazały się aż tak niewygodne dla budowniczych nowej europejskiej utopii?

Sama decyzja Benedykta XVI aby na zakończenie koncertu zorganizowanego poniekąd na jego przybycie wykazać nieprawdziwość i szkodliwość treści zawartych w „Odzie do radości” kończącej wykonywaną właśnie IX Symfonię Beethovena, jest zaskakująca. Kto jednak śledzi ostatnie wypowiedzi papieża, zauważy, że coraz mocniej zwraca on uwagę na nasilającą się antykościelną kampanię. Podczas spotkania z kardynałami 21 maja powiedział wprost: „Pojęcie Ecclesia militans – Kościoła wojującego – nie jest dziś modne. W rzeczywistości jednak coraz lepiej rozumiemy, że jest prawdziwe (…). Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie walki ze złem. Widzimy, że zło posługuje się w tym wieloma sposobami: okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro i w ten sposób narusza moralne fundamenty”. Mediolańskie wystąpienie papieża trzeba więc przyjąć w tym kontekście.

W nawiązaniu do treści koncertu i do trzęsienia ziemi, które nawiedziło Włochy, papież powiedział: „Słowa „Ody do radości” brzmią jakby pusto, więcej, wydają się nieprawdziwe. Nie doświadczamy bowiem iskry bogów z Pól Elizejskich. Nie jesteśmy upojeni ogniem, lecz raczej sparaliżowani cierpieniem (…). Również hipoteza, że gdzieś tam, za rozgwieżdżonym niebem musi przebywać dobry ojciec, wydaje się nam wątpliwa. Czy dobry ojciec jest tylko tam, za rozgwieżdżonym niebem, a Jego dobroć do nas nie dociera? My szukamy Boga, który nie panuje z daleka, lecz wkracza w nasze życie i w nasze cierpienia. nie potrzebujemy nierealnych wywodów o Bogu dalekim i braterstwie, które do niczego nie zobowiązuje. Poszukujemy Boga bliskiego. Dążymy do braterstwa, które pośród cierpień wspiera bliźniego i pomaga iść naprzód.”

Była to bezpośrednia polemika z tą wizją Boga, braterstwa i radości, która zawarta jest w „Odzie do radości”, a którą za własną uznała nie tylko europejska masoneria, ale ostatnio również Unia Europejska. Nie chodzi przy tym jedynie o wybór „Ody” na hymn Unii, ale również o obsesyjne unikanie w traktacie konstytucyjnym jakichkolwiek odniesień do chrześcijaństwa i o całą serię następujących po tym decyzji. Włącznie z uznaniem masonerii za równorzędną z Kościołem reprezentację społeczeństwa wobec struktur unijnych.

Masoneria o korzeniach francuskich określa się jako areligijna. Bóg masonerii o korzeniach anglosaskich jest Wielkim Architektem, który zbudował świat i przestał się nim zajmować. Nie ma żadnego objawienia, przykazań, wcielenia ani zbawienia. Jest więc miejsce dla Boga Koranu i Tory, dla Buddy, Zeusa i Jowisza, ale nie dla Boga chrześcijan. Powstanie masonerii (1717) łączy się bowiem z odrzuceniem Boga Objawienia w imię Boga rozumu. Taki Bóg ma połączyć ludzi wszystkich religii, wcześniej musi jednak zniknąć Kościół.

Przejmując typowo masońskie, szczytne skądinąd hasła o powszechnym braterstwie, wolności i pokoju (czyż i marksistowskie hasła o sprawiedliwości społecznej nie były szlachetne?), UE coraz bardziej zwraca się w stronę dyktatury relatywizmu i bezideowości. Orędziem w wojnie ideologicznej stały się prawa człowieka przedefiniowane w taki sposób, że nijak nie dają się pogodzić nie tylko z prawem Bożym, ale i z prawem naturalnym. Bo prawem człowieka będzie np. prawo do aborcji, eutanazji, uprzywilejowania związków homoseksualnych etc.

Ostatnio mentorzy nowego ładu otwarcie już mówią o konieczności porzucenia nie tylko świadomości narodowej i chrześcijaństwa z jego systemem wartości, ale nawet tożsamości płciowej w imię budowania „lepszego”, paneuropejskiego społeczeństwa. Niebaczni na doświadczenia komunizmu, pchają nas w stronę kolejnej utopii. A w utopii nie liczy się prawda, tylko ideologia. Niewygodne prawdy się zamilcza, ich głosicieli ośmiesza albo „ucisza”. Właśnie jesteśmy tego świadkami. Niestety, zbyt często biernymi.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama