Jaki cel mają senatorowie godzący w dobre imię pierwszego historycznego władcy Polski i podważający doniosłość jego decyzji o przyjęciu chrztu?
Jaki cel mają senatorowie godzący w dobre imię pierwszego historycznego władcy Polski i podważający doniosłość jego decyzji o przyjęciu chrztu?
Senat RP przyjął 30 stycznia uchwałę o uznaniu roku 2016 Rokiem Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski. Decyzję tę trzeba przyjąć jako coś normalnego. W grudniu ubiegłego roku podobną uchwałę przyjął Sejm. Istnieje przecież dość powszechna wśród Polaków świadomość, niezależnie od ich sympatii politycznych, że chrzest Mieszka I był wydarzeniem fundamentalnym dla tworzenia się polskiej państwowości i faktycznie stanowił jej początek. Tego nie kwestionowali nawet komuniści, kiedy podczas obchodów Millenium Chrztu Polski w roku 1966 organizowali konkurencyjne obchody 1000-lecia polskiej państwowości. Stosowne uchwały obu izb parlamentu wolnej Polski są zatem nie tyle jakimś szczególnym ukłonem wobec Kościoła, ile raczej wyrazem szacunku dla faktów. Zapowiedź zaś wspólnego świętowania 1050-lecia ze strony najwyższych władz państwowych i kościelnych jest znakiem powrotu do wytęsknionej normalności, z której trzeba się cieszyć.
Ale nie wszyscy się cieszą. Podczas senackiej debaty nad jubileuszową uchwałą miały miejsce incydenty, które upoważniają do postawienia pytań o rzeczywiste intencje ich sprawców. Poziom dyskusji w wykonaniu senatorów opozycji w skądinąd „wyższej” izbie parlamentu był poniżej tego, na co stać rozwydrzonych gimnazjalistów. Najwięcej kontrowersji wzbudziła osoba Mieszka I, któremu senacka uchwała składa hołd jako pierwszemu historycznemu władcy Polski, ponieważ jego decyzja o przyjęciu chrztu miała fundamentalne znaczenie dla dziejów Narodu i Państwa. Zapał, z jakim senatorowie PO kwestionowali słuszność oddania hołdu Mieszkowi, rodzi przewrotne skądinąd pytanie, czy równie gorąco sprzeciwialiby się senackim honorom i hołdom, gdyby ich adresatem miał być któryś z generałów zasiadających przy Okrągłym Stole. Czy o tym, kto w Polsce zasługuje na miano „człowieka honoru”, a kto nie, decydować może tylko redaktor pewnej gazety?
Najdalej chyba w dezawuowaniu Mieszka I poszła senator Barbara Zdrojewska (PO), żona b. ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (sic!). – Można domniemywać, że był to zabijaka i pewnie palił, gwałcił – insynuowała z wysokości Senatu RP. Jej kolega, senator Jerzy Wcisła (PO) zawyrokował, że Mieszko nie zasługuje na hołdy, bo „był raczej wątpliwej jakości chrześcijaninem”, a u podstaw jego decyzji legło albo wyrachowanie polityczne, albo namiętność wobec księżniczki Dobrawy. Dziwne to zastrzeżenia. Jakby Senat RP miał honorować ludzi za pobożność, a nie za zasługi dla Narodu i Państwa! A prócz tego państwo senatorowie za nic widocznie mają wyniki badań prof. Krzysztofa Ożoga na temat pierwszych polskich Piastów, zawarte w jego książce „966. Chrzest Polski”, ogłoszonej przed tygodniem Książką Roku 2015. Czy nie więcej pożytku dla nauki i dla życia społecznego byłoby, gdyby zajęli się oceną „jakości chrześcijaństwa” Ewy Kopacz, Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska i innych dobrze sobie znanych osób, ocenę zaś postaci historycznych pozostawili historykom większego formatu?
Jaki cel, oprócz bycia w twardej opcji do partii rządzącej, mają senatorowie godzący w dobre imię pierwszego historycznego władcy Polski i podważający doniosłość jego decyzji o przyjęciu chrztu? Próba wyjaśniania tego szczenięcą przekorą nie broni się wobec faktu, że chodzi o ludzi w dojrzałym już wieku, mających wysoki status społeczny. Jedynym wyjaśnieniem zdaje się zaangażowanie po uszy w ową pedagogikę wstydu, która sięga coraz głębiej. Przyjmując za dobrą monetę to, co mówili, powinniśmy zacząć się wstydzić nawet za to, z czego chcemy w tym roku być dumni. Nawet za Mieszka I i za chrzest Polski, bo przecież okoliczności jego przyjęcia miałyby być co najmniej przypadkowe. Na taki radykalizm we wspomnianej pedagogice wstydu, stosowanej wobec Polaków systematycznie od roku 1795, nie zdobywali się nawet zaborcy.
Incydenty podczas przyjmowania senackiej uchwały nie mogą nam zepsuć radości z jubileuszu 1050-lecia chrztu ani odebrać dumy z ponadtysiącletniej tradycji państwowej. Trudno jednak wykluczyć, że takie próby będą podejmowane ze strony środowisk nieżyczliwych chrześcijaństwu i Polsce. Nie można tego nie zauważać i nie wyciągać z tego wniosków. Ale jeszcze bardziej trzeba się przejąć apelem Senatu do wszystkich obywateli (nie tylko katolików) „o włączenie się w obchody 1050-lecia Chrztu Polski” i o powrót do „źródeł naszej cywilizacji”.
"Idziemy" nr 6/2016
opr. ac/ac
(obraz) |