Jaka niepodległość?

Rozpoczęcie obchodów stulecia odzyskania niepodległości jest okazją tyleż do świętowania, co i do głębszej refleksji. Polska szczyci się przecież ponad tysiącpięćdziesięcioletnią historią.

Rozpoczęcie obchodów stulecia odzyskania niepodległości jest okazją tyleż do świętowania, co i do głębszej refleksji. Polska szczyci się przecież ponad tysiącpięćdziesięcioletnią historią. Jeśli zatem w 1918 r. musiała niepodległość odzyskiwać, to dlatego, że pod koniec XVIII w. nie bez własnej winy ją straciła.

Zaborcy wykorzystali słabość i wewnętrzne rozdarcie naszego państwa oraz sprzedajność jego elit politycznych. Nie tylko wykorzystali, ale wszystkie te zjawiska sami stymulowali, posługując się propagandą, przekupstwem i przemocą. Tylko czego innego można się było spodziewać po sąsiadach, którzy w doprowadzeniu do rozbiorów Polski widzieli okazję do powiększenia swoich imperiów? Gospodarcza, militarna i moralna słabość Polaków była dla nich zachętą do działania. A skutek był taki, że nawet polskie sejmy nierzadko przyjmowały uchwały służące nie interesom Rzeczypospolitej, ale jej zaborców. Postawa naszego ostatniego władcy, który jako jedyny w progach Królowej Polski na Jasnej Górze nie pojawił się nigdy, za to w progach carycy w Petersburgu i owszem, też bywała dwuznaczna.

Utrata niepodległości bolała. Choć trzeba przyznać, że nie wszystkich. Jak twierdzi prof. Franciszek Ziejka, na wielu magnackich dworach trzeci rozbiór Polski uczczono balami, jakich Rzeczpospolita nie widziała. Ci, którzy dobijali się o niepodległość, przez ponad stulecie byli w mniejszości – mówi o tym na naszych łamach prof. Andrzej Nowak. Ale to oni, począwszy od konfederacji barskiej, przez insurekcję kościuszkowską, wojny napoleońskie, powstanie listopadowe i styczniowe, przenieśli polską tożsamość, aż mogła zaowocować wolnością. Aby to nastąpiło, trzeba było całego pokolenia siłaczek, doktorów Judymów oraz tysięcy polskich księży i zakonników, którzy w praktyce dokonywali upodmiotowienia, uświadomienia i integracji z polskością szerokich mas społecznych. Jeszcze pod koniec powstania styczniowego na Podlasiu wieśniacy uważali je za prywatną wojnę panów. Ale to się zmieniło, szczególnie gdy car, stłumiwszy powstanie, zaczął krwawo zmuszać tamtejszych unitów do przechodzenia na prawosławie. Nagle jasne się stało, że wolność, również ta religijna, możliwa jest w wolnej ojczyźnie. Podobne doświadczenie miała także ludność w zaborze pruskim, gdzie bismarckowski Kulturkampf wymierzony był w jednakowym stopniu przeciwko katolicyzmowi i polskości.

Heroiczna praca u podstaw wielu ludzi, wśród których nie brakuje świętych i błogosławionych, budowanie narodowej solidarności i dumy, edukacja, podnoszenie ducha, wychowanie do trzeźwości oraz wymodlona wojna narodów przywróciły Polsce wolność. Trzeba jednak przyznać, że jeszcze w sierpniu 1914 r. wkraczających do Kielc legionów Józefa Piłsudskiego wcale nie witano kwiatami. Potem było już lepiej, czego dowodem była nie tylko odzyskana niepodległość, ale i zwycięskie powstanie wielkopolskie, powstania śląskie i pokonanie Armii Czerwonej pod Warszawą w 1920 r. Bolszewiccy komisarze, którzy liczyli na pociągnięcie za sobą polskich robotników i chłopów, zwłaszcza bezrolnych, mocno się zdziwili w obliczu jedności Polaków w sprawach dla nich najświętszych.

Stulecie odzyskania niepodległości nie jest tożsame ze stuleciem wolności. Na czasy wolności Polski z tego okresu przypada mniej więcej połowa. Była przecież i agresja sąsiadów w 1939 r., i okupacja niemiecka, i sowiecka. Ostatni rosyjscy żołnierze opuścili Polskę dopiero 17 września 1993 r.! O tym też trzeba pamiętać w refleksji nad niepodległością.

Do nas, Polaków, szczególnie odnoszą się słowa św. Jana Pawła II o wolności, która nie jest dana raz na zawsze, ale jest nam zadana, której nie można tylko posiadać, ale trzeba ją nieustannie zdobywać. Może gdybyśmy byli w sytuacji geopolitycznej Francuzów czy Brytyjczyków, można by myśleć inaczej. Ale co do nas rację miał Piłsudski, mówiąc, że w tym miejscu na mapie Polska albo będzie silna, albo jej nie będzie wcale. Przy czym siła Polski to nie tylko siła naszej armii, gospodarki i demografii. Nie tylko siła dyplomacji i zawartych sojuszy, bo te zawodzą najczęściej wtedy, gdy są wystawione na próbę. Ale to również siła polskiego ducha, identyfikacji z tym, co ojczyste, to siła polskiej rodziny, polskiej wiary i polskiej solidarności – tej praktycznej, codziennej. Historia uczy, że tylko tak możemy ocalić swoją niepodległość.

"Idziemy" nr 46/2017

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama