Dlaczego warto korzystać z katolickich biur podróży?
Dlaczego warto korzystać z katolickich biur podróży?
Doświadczyłem tego w ubiegłym roku, gdy chcąc pojechać do Fatimy na stulecie objawień, wykupiliśmy z innym księdzem wycieczkę do Portugalii w ofercie last minute. Kosztowała taniej niż sam bilet na samolot, a w programie była między innymi Fatima. Ale takiej ilości bzdur i antykościelnej propagandy, jaką przyszło nam przez kilka dni znosić, żaden z nas się nie spodziewał. Na uniwersytecie w Coimbrze pani pilot wmawiała uczestnikom, że aż do czasów markiza de Pombal (1699-1777) nie wykładano tam nic innego poza teologią. Kościół zaś pilnował, by możliwość kształcenia się była zastrzeżona tylko dla duchownych. Dopiero ów mason miał otworzyć tę uczelnię dla świeckich, wprowadzić wykłady z filozofii, medycyny i matematyki (!). O związkach między teorią praw człowieka ks. Pawła Włodkowica i tym, czego nauczali jezuici w Coimbrze, nie miała pojęcia.
Okazją do rozprawiania o pazerności Kościoła było zwiedzanie barokowych świątyń, zdobionych złotem z zamorskich kolonii. Najczarniejszą postacią w historii Portugalii był dla pani pilot Antonio de Oliveira Salazar (1889-1970) – gorliwy katolik, profesor ekonomii, którego wręcz uproszono, by objął rządy w kraju zrujnowanym przez masonerię. A zamiast katedry w Porto, w której „nic nie ma”, pani zaproponowała księgarnię, której klimat był inspiracją dla J.K. Rowling przy pisaniu serii o Harrym Potterze. Takich kwiatków było na pęczki.
Poza nami dwoma i profesorem historii z Uniwersytetu Wrocławskiego inni przyjmowali ufnie nauczanie pani pilot. Zadziałał pewnie efekt psychologiczny opisywany przez Philipa Zimbarda po eksperymencie z przeprowadzaniem mężczyzn nad przepaścią przez wiszącą kładkę, na końcu której stała kobieta i podawała im rękę. Panowie tym bardziej opisywali ją potem jako piękną, im większy nad przepaścią towarzyszył im lęk. Podobnie zachowują się przedszkolaki, dla których „pani” staje się autorytetem we wszystkim. I tak samo jest z kimś, kto jest pierwszy raz w danym kraju, bez znajomości języka. Zaufanie do pilota jest tym większe, im bardziej ktoś czuje się zagubiony i niesamodzielny. Najbardziej samodzielni zaś nie jeżdżą na wycieczki zbiorowe. Piloci, czy to z niewiedzy, czy świadomie, nierzadko serwują podopiecznym dawkę antykościelnej indoktrynacji w pakiecie. Psychiczne skojarzenie tych treści z miłymi wspomnieniami z wakacji jest bombą z opóźnionym zapłonem.
Dlatego tak ważna jest oferta katolickich biur podróży. Na szczęście rozrasta ona się z każdym rokiem. Przybywa podmiotów zajmujących się „turystyką religijną”. Oprócz zakonów w działalność taką angażują się parafie, stowarzyszenia, fundacje i konkretni duszpasterze. Miliony polskich dzieci i młodzieży corocznie uczestniczą w pielgrzymkach, obozach Caritas, wyjazdach ministranckich, oazach czy choćby w Parafiadzie. Sam tylko ks. prof. Waldemar Chrostowski organizuje w te wakacje setną już pielgrzymkę do Ziemi Świętej – nie licząc wypraw na inne szlaki biblijne. Na UKSW w Warszawie od paru lat istnieje kierunek studiów: Turystyka krajów biblijnych, przygotowujący gruntownie kandydatów na pilotów i przewodników.
Z katolickimi biurami podróży można dzisiaj jechać nie tylko do Izraela, Włoch czy Meksyku. W ich ofercie znajdziemy także podróże historycznym szlakiem polskich zesłańców na Syberię, na dawne Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej, a nawet tak egzotyczne propozycje jak Chiny, Kenia czy Patagonia. Jest w czym wybierać, w zależności od upodobań, kondycji i zawartości portfela. Nie patrzmy na te oferty jako na działalność czysto biznesową, choć na szlaku próżno czasem szukać znanych sanktuariów. Od kiedy Polakom wiedzie się coraz lepiej, tym częściej podróżują po świecie i towarzyszenie im w tych podróżach jest częścią misji Kościoła. Nie tylko po to, żeby pielgrzymi mieli w egzotycznym kraju zapewnioną Mszę. Wakacyjne i urlopowe wyjazdy z ludźmi to okazje duszpasterskie, których Kościołowi nie wolno przepuścić. Jesteśmy tego coraz bardziej świadomi. Bo to jedna z przestrzeni nowej ewangelizacji.
Zachęcam, aby w trosce o swoją wiarę wybierać katolickie oferty. Zasada: Kto z kim przestaje, takim się staje – jest wciąż aktualna.
Z naszej strony podsuwać będziemy, jak w każde wakacje, kierunki weekendowych wyjazdów. W tym roku tam, „Gdzie rodziła się Niepodległa”.
"Idziemy" nr 26/2018
opr. ac/ac