Powróćmy do Boga

Obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej były dla Polski sukcesem. Chociaż mogło być jeszcze lepiej, gdyby zgodnie z zapowiedzią wziął w nich udział prezydent USA Donald Trump.

Obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej były dla Polski sukcesem. Chociaż mogło być jeszcze lepiej, gdyby zgodnie z zapowiedzią wziął w nich udział prezydent USA Donald Trump.

Komentatorzy, omawiając wielkich nieobecnych, skupiają się na niezaproszeniu prezydenta Rosji Władimira Putina. Żeby ten brak zaproszenia zrozumieć, trzeba pamiętać nie tylko o wydarzeniach wokół katastrofy smoleńskiej i napiętych ostatnio relacjach z Rosją. Chodzi nade wszystko o własną wersję historii i nowego porządku europejskiego, którą przywódca Rosji przedstawił w obecności Donalda Tuska przed dziesięciu laty podczas obchodów 70-lecia wybuchu wojny. Częścią tego nowego porządku miała być propozycja wspólnego rozbioru Ukrainy.

Wymowna była nieobecność najwyższych przedstawicieli naszych sojuszników z 1939 r. Nie pojawił się prezydent Francji Emmanuel Macron, był tylko premier Éduard Philippe. Z Wielkiej Brytanii nie przybył nikt z rodziny królewskiej ani nawet premier. Zjednoczone Królestwo reprezentował minister spraw zagranicznych Dominic Raab. Uwadze komentatorów umknęła nieobecność kogokolwiek reprezentującego Izrael. Rzecznik Prezydenta RP nie odpowiedział dotąd na SMS z pytaniem, czy zaproszenie na uroczystości zostało przez Izrael odrzucone, czy może go nie było? A przecież dzień niemieckiej agresji na Polskę powinien być ważny dla społeczności żydowskiej na całym świecie. Bo gdyby nie ta wojna, przegrana przez nas w osamotnieniu, nie byłoby Holokaustu. Przynajmniej nie na polskiej ziemi. Zastanawiająca jest także nerwowa reakcja izraelskiego dziennika „Haaretz” na ten sukces polskiej polityki historycznej. Gdzieś w tle pojawia się bowiem sprawa żydowskich roszczeń wobec Polski. Te zaś trudniej jest egzekwować od narodu uznanego przez światowych przywódców za naród ofiar, a nie sprawców wojennej tragedii. A wiadomo, że sprawa roszczeń powróci za dwa miesiące.

W tym kontekście szczególnego blasku nabiera postawa prezydenta Niemiec Franka-Waltera Stenmeiera, który z pokorą i w prawdzie stanął wobec Polaków w Warszawie, a wcześniej w Wieluniu. W Warszawie pojawiła się także kanclerz Niemiec Angela Merkel. Stenmeier mówił wprost o narodzie niemieckim, który napadł na Polskę, a nie o bezpaństwowych nazistach. Wyrażał zawstydzenie, że przemawia w języku sprawców tamtych zbrodni. Nie rozmywał moralnej odpowiedzialności. Dziękował za wyciągniętą przez Polaków dłoń. – Pojednanie jest łaską, której my, Niemcy, nie mieliśmy prawa się domagać, ale której chcemy sprostać – mówił. Wskazał na krzyż upamiętniający pierwszą pielgrzymkę św. Jana Pawła II do Polski, od której zaczęła się odnowa Polski i Europy, w tym również nowa historia Niemiec.

Na znaczenie wiary w Boga i osoby św. Jana Pawła II dla Polaków zwracał uwagę także wiceprezydent USA Mike Pence. Szukając najgłębszych przyczyn światowego konfliktu, stwierdził za Sołżenicynem: „Człowiek zapomniał o Bogu”. Wskazując na ten sam krzyż, odwołał się do słów św. Jana Pawła II, że człowieka i dziejów narodu nie można zrozumieć bez Chrystusa. Zaproponował, by na zmaganie się Polaków z niemiecką agresją i na nasze dobijanie się o wolność spojrzeć w kontekście odwiecznej walki dobra ze złem. – Gdzie jest Duch Pana, tam jest wolność – powiedział.

Chrześcijańskie odniesienia w przemówieniach zachodnich przywódców były czymś szczególnym nie tylko na tle przemówień prezydenta Andrzeja Dudy, ale nawet na tle dokumentu biskupów niemieckich i polskich na 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. To chyba jakiś znak czasu i właściwe odczytanie sensu ludzkiej historii. Wielu mężczyzn okresu powojennego decydowało się na kapłaństwo – czasem po latach walki z bronią w ręku – kiedy zrozumieli, że z totalitaryzmem nie da się wygrać ludzkimi siłami (Peszkowski, Sikora, Inlender i wielu innych). Dzisiaj, gdy wielu duchownych zapomina o Bogu (przypomniał to Benedykt XVI), Bóg coraz częściej zdaje się posługiwać świeckimi.

Z tej perspektywy warto spojrzeć również na najnowszą inicjatywę Lecha Dokowicza i Macieja Bodasińskiego: Polska pod krzyżem. Wobec tego, co Benedykt XVI nazwał „dyktaturą relatywizmu” i szatańskich ataków na Kościół i Polskę od zewnątrz i z wewnątrz, trzeba powrócić pod krzyż. Zaproszenie do Kruszyna pod Włocławkiem na sobotę 14 września niech będzie jak wołanie proroka: „Chodźcie, powróćmy do Pana” (Oz 6,1).

"Idziemy" nr 36/2019

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama