Napięcie między zwolennikami i przeciwnikami szczepionek dawno już przekroczyło granice rozsądku, przybierając, jak to zauważa Jacek Karnowski, charakter parareligijny.
Napięcie między zwolennikami i przeciwnikami szczepionek dawno już przekroczyło granice rozsądku, przybierając, jak to zauważa Jacek Karnowski, charakter parareligijny.
Temat szczepień przeciwko COVID- 19 dominował ostatnio w mediach. Wypowiedziała się już o nich watykańska Kongregacja Nauki Wiary i Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski. Trzeźwo i merytorycznie. Niektórzy chcą, żeby do szczepień zachęcali politycy, a nawet celebryci, bo chociaż ci ostatni – jak stwierdzono na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia – pojęcia o szczepionkach nie mają, to mają wpływ na tzw. opinię publiczną. Stąd bardzo ważny jest zapis, który znalazł się w stanowisku ekspertów ds. bioetycznych KEP, żebyśmy w podejmowaniu decyzji o szczepieniach słuchali własnego sumienia i godnych zaufania ekspertów, a nie tzw. opinii publicznej.
Słuchać trzeba tych ekspertów, którzy budzą zaufanie – co nie zawsze da się powiedzieć o ekspertach i doradcach rządowych. Po popisie arogancji, jaki w jednym z grudniowych programów Jana Pospieszalskiego „Warto Rozmawiać” dał chociażby prof. Andrzej Horban wobec stosującego amantadynę dr. Włodzimierza Bodnara, ja w razie nieszczęścia wolałbym być leczony przez tegoż pana doktora z Przemyśla niż przez owego pana profesora z Warszawy. Bo dr Bodnar budzi zaufanie. Jeśli zaś chodzi o profesora, który sprawę szczepionek potrafi tłumaczyć w sposób jasny, uczciwy i przekonujący, to jest nim z pewnością prof. Andrzej Kochański z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN. Szkoda, że tak mało go w mediach – poza „Idziemy”.
Napięcie między zwolennikami i przeciwnikami szczepionek dawno już przekroczyło granice rozsądku, przybierając – jak to zauważa u nas Jacek Karnowski – charakter parareligijny. Mnożą się z jednej strony teorie spiskowe, a z drugiej naiwne mrzonki, że szczepionka wszystkiemu zaradzi i znowu będziemy żyć, jakby śmierci nie było. To poniekąd zrozumiałe w społeczeństwie, które traci wiarę w Boga, bo – jak pisał Gilbert K. Chesterton – „Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, może uwierzyć we wszystko”. A jeśli nie w Bogu, to gdzieś indziej trzeba przecież zakotwiczyć swoją nadzieję. Bez niej nie da się żyć.
Kryzys wiary w Boga objawia się ostatnio szczególnie intensywnie w pokoleniu milenialsów (urodzonych w latach 80. i 90. XX w.), zwanym też „pokoleniem Y”, i w „pokoleniu Z” (urodzonych po roku 2000). Każde z nich ma własną specyfi kę. Upraszczając, można jednak stwierdzić, że są to ludzie epoki cyfrowej i względnego dostatku. Żyją w przekonaniu o nieograniczonych możliwościach techniki, utracili zdolność bezpośrednich relacji międzyosobowych, zrywają międzypokoleniowe więzy, nie uznają żadnych autorytetów ani niezmiennych wartości. Cechuje ich wszelaka mobilność. Wytrwałość i wierność to dla nich puste pojęcia. Wszystko mają „w sieci”, dlatego uważają, że nie muszą znać równań matematycznych, zasad gramatyki i dat z historii. Boga też już zdają się nie potrzebować. Tylko pozornie sami są dla siebie wyrocznią, bo w rzeczywistości gotowi są uwierzyć we wszystko, ale nie na poważnie. Dlatego są łatwym celem manipulacji.
Może to tylko przypadek, że pierwsze dawki szczepionek trafiły do państw Unii Europejskiej akurat 26 grudnia – w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, choć trzeba przyznać, że nie wszędzie jest to dzień świąteczny. W ten sposób rozpoczęcie szczepień przesłoniło wielu ludziom nawet samo Boże Narodzenie. W tym kontekście nasuwa się skojarzenie z wydarzeniem spod góry Horeb, kiedy to Aaron, sporządziwszy złotego cielca, ustawił go na ołtarzu i oświadczył: „Izraelu, oto twój bóg” (por. Wj 32, 4). Pandemia, o ile nie zintensyfikowała naszych starań o pociągnięcie ludzi do Chrystusa, o tyle ewidentnie wzmogła laicyzację w Polsce i w Europie. Są to procesy zarówno samoistne, jak i zaplanowane oraz sterowane centralnie z ponadnarodowych ośrodków. Dla nich wszystko może być użyte przeciwko Bogu. Nas wszystko ma do Boga przybliżać.
Za szczepionki – daj Boże skuteczne i moralnie godziwe – trzeba dziękować Bogu i ludziom. Widzimy w nich „szczególny owoc daru udzielonego człowiekowi przez Boga, któremu nie jest obojętny los człowieka i zagrożenia związane z chorobami” – stwierdzają eksperci KEP. Nie jest to jednak panaceum na wszystkie nasze problemy. Żadna szczepionka nie daje nam bowiem życia wiecznego, chociaż może chronić przed przedwczesną śmiercią lub niepotrzebnym cierpieniem. Życie wieczne daje tylko… „wszczepienie” w Chrystusa! To właściwa perspektywa dla ludzi wierzących w Boga.
opr. ac/ac