Obwód kaliningradzki - zagrożenie czy szansa?
Obwód Kaliningradzki zajmuje szczególne miejsce w Federacji Rosyjskiej. Jest on najbardziej wysuniętym na Zachód, a jednocześnie najbardziej zaludnionym i zurbanizowanym jej regionem. Zaludnienie wynosi tu 63 osoby na kilometr kwadratowy, czyli siedmiokrotnie więcej niż w innych częściach Rosji. Mieszkają tu przedstawiciele ponad stu narodowości, m.in. 78 proc. Rosjan, 10 proc. Białorusinów, 6 proc. Ukraińców, 4 proc. Litwinów. Większość z nich, 79 proc., żyje w miastach. Obwód w odróżnieniu od innych w Federacji, nie pustoszeje, ale zwiększa liczbę ludności dzięki temu, że władze pozwalają na osiedlanie się byłym sowieckim obywatelom z Krajów Wspóloty Niepodległych Państw (m. in. Polakom z Kazachstanu).
W Kaliningradzie wyraźnie widać europejskie wpływy. Nawet w kulturze pograniczników i celników, działających profesjonalnie i szybko. Podróż do Kaliningradu pozwala też zweryfikować tezy głoszące, iż w obwodzie stacjonuje dwustutysięczny garnizon. Nigdzie nie widać baz wojskowych, samochodów, a nawet umundurowanych żołnierzy. Także w stolicy obwodu raczej nie spotyka się dziś na ulicach tłumów oficerów i żołnierzy.
Miasto robi dobre wrażenie. Zaopatrzenie sklepów i sposoby handlowania nie odbiegają od standardów europejskich. Na ulicach pełno reklam i wyłącznie zachodnich samochodów. W dzielnicach mieszkaniowych rzucają się w oczy dobudowane „plomby”, z lokalami o podwyższonym standardzie, sprzedawanymi osobom, dla których cena nie gra roli... Otwarcie Kaliningradu na świat i przekształcenie obwodu w specjalną Strefę Ekonomiczną „Jantar” przyniosło wymierne korzyści, chociaż nie zamieniło go w bałtycki Hongkong, przede wszystkim dlatego, że „strefa” nigdy tak naprawdę nie stała się wolna. Moskwa ograniczyła obowiązujące w niej ulgi, a obejmujący po Juriju Matoczkinie stanowisko gubernatora obwodu Leonid Gorbienko utrzymał ograniczenia. W tym czasie zmieniono nawet nazwę „strefy” ze „specjalnej” na „szczególną”. Wprowadzono „kontyngenty”, „kwoty importowe” i „koncesje”, a wraz z nimi przyszły korupcja i łapówki... Symbolem klęski „strefy” może być „Dom Sowietów” — olbrzymie gmaszysko nad Pregołą, którego budowę wstrzymano po rozpadzie ZSRR. Przed trzema laty kupiło go jakieś panamskie konsorcjum, by urządzić w nim centrum biznesu. Szybko jednak wycofało się z tego pomysłu, a opuszczony obiekt niszczeje...
Na początku lat dziewięćdziesiątych wpływ na sytuację w Kaliningradzie miała armia. Dzisiaj, przekształcona w Zgrupowanie Wojsk Lądowych i Brzegowych Floty Bałtyckiej, ma raczej marginalne znaczenie. Według oficjalnych danych udostępnianych przez Rosję OBWE, liczy 12 771 żołnierzy i oficerów, dysponuje 816 czołgami, 853 bojowymi wozami opancerzonymi, 345 działami o kalibrze powyżej 100 mm, 20 uderzeniowymi śmigłowcami, 29 śmigłowcami wsparcia i około 100 samolotami. Eksperci statystykę tę uzupełniają zazwyczaj o 30 tys. żołnierzy, wchodzących w skład jednostek ochrony Wybrzeża i floty, które nie podlegają kontroli OBWE. Większość sprzętu bojowego garnizonu spoczywa w magazynach, bo do jego obsługi trzeba znacznie więcej ludzi.
Twierdzą wojskową w obwodzie jest Bałtyjsk. By tam się dostać, trzeba mieć przepustkę od Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Jego administracja wydziera jednak, co może, wojskowym. Udało się zainteresować władze Federacji ideą budowy w Bałtyjsku pełnomorskiego, głębokowodnego portu handlowego. Inwestycja została wpisana do państwowego programu pt. „Odrodzenie floty handlowej Rosji” i być może będzie realizowana. Ministerstwo obrony zwolniło w pobliżu miasta sporą część nabrzeża, gdzie powstanie strefa wypoczynkowo-turystyczna dla bogatych gości „Klondajk”.
Wybór admirała Władimira Grigoriewicza Jegorowa, głównodowodzącego Floty Bałtyckiej, na gubernatora obwodu nie osłabi raczej „cywilnego frontu”. Po przeprowadzce do nowego gmachu gubernator rozstał się z mundurem i przestał używać tytułu admirała. Swój wybór zawdzięcza poparciu samego Władymira Putina. Wystarczy obejrzeć przedwyborcze plakaty, na których prezydent z Jegorowem w tle pokazuje Rosji palcem nowy kierunek, wiszące do dziś na słupach ogłoszeniowych w Kaliningradzie, by się o tym przekonać. W czasie kampanii wyborczej admirał nie wzywał do przekształcenia obwodu w rosyjską twierdzę nad Bałtykiem. Kładł nacisk na walkę z rozplenioną w obwodzie korupcją i przestępczością gospodarczą. Podkreślał także konieczność zdecydowanego przeciwdziałania separatyzmowi i zachowania związków z Rosją. Znakomicie wyczuł odczucia społeczne. Z badań wynika, że zaledwie 5 proc. mieszkańców obwodu opowiada się za przekształceniem go w samodzielną republikę poza strukturami Federacji Rosyjskiej. Ludzie przestraszyli się dyskusji nt. statusu polityczno-militarnego obwodu, toczącej się w wielu krajach, a relacjonowanej przez środki masowego przekazu. Chcą być pewni przyszłości, więc opowiedzieli się za utrzymaniem związków z Moskwą. Jegorow deklarował również, że przyszłość obwodu zależy od dalszych reform w Rosji, ale także od poszanowania przez nią odmienności regionu. Twierdzi, że musi ona jak najszybciej przekształcać swoje prawo i dostosowywać je do wymogów Unii Europejskiej. Inaczej mieszkańcy obwodu staną się odciętymi od świata Robinsonami.
Gubernator będzie z pewnością wykonywał polecenia Putina, który — według prasowych spekulacji — chce wzmocnić jego pozycję w obwodzie. W tym celu zamierza m.in. mianować go wicepremierem Federacji Rosyjskiej ds. Kaliningradu. Ma też już w obwodzie kolejnego sojusznika — zaprzyjaźnioną z Kremlem potężną kompanię naftową ŁUKOIL. Już w tym roku ma ona stać się największym inwestorem w obwodzie, wzmacniającym go gospodarczo. Gdy rozpocznie się eksploatacja ropy z przybrzeżnego szelfu, co ma nastąpić za dwa lata, obwód nie tylko stanie się samowystarczalny, jeśli chodzi o paliwo, ale także będzie eksporterem ropy naftowej. Kompania nabyła już zwodowany w Sankt Petersburgu tankowiec „Kaliningrad”, którym wydobywana w Obwodzie Kaliningradzkim ropa będzie transportowana do przerabiania w najbliższej rafinerii — gdańskiej. Jest to więc szansa i dla polskiej gospodarki.
opr. mg/mg