Po każdym upadku można się podnieść!

Został najmłodszym zdobywcą Bieguna Północnego i Bieguna Południowego i jednocześnie pierwszym człowiekiem niepełnosprawnym, który tego dokonał

Jasiek Mela, zdobywca obu biegunów ziemi:
Po każdym upadku można się podnieść!

W 2004 roku zadziwił cały świat. Został najmłodszym zdobywcą Bieguna Północnego i Bieguna Południowego i jednocześnie pierwszym człowiekiem niepełnosprawnym, który tego dokonał. Choć stracił w wypadku lewą nogę i prawa rękę, zdobył jeszcze Elbrus i Kilimandżaro. Założył fundację „Poza Horyzonty”, żeby pomagać innym. O swoich planach, marzeniach i życiu opowiada Jasiek Mela.

To był twój pomysł, by założyć fundację „Poza Horyzonty”?

Pomysł zrodził się w mojej głowie już bardzo dawno temu. Pomyślałem, że skoro los mnie ciężko doświadczył, to jednocześnie mam misję do spełnienia. Powinienem mówić ludziom takim jak ja, że po każdym upadku można się podnieść i realizować swoje marzenia. Niestety, wówczas nie było ludzi, z którymi mógłbym tę idee wcielić w życie. Na szczęście Bóg postawił na mojej drodze odpowiednie osoby i w grudniu 2008 roku powstała fundacja Jaśka Meli „Poza Horyzonty”. Śmiało mogę powiedzieć, że idzie nam świetnie. Głównym naszym celem jest pokazanie ludziom doświadczonym przez los, niepełnosprawnym, że mimo wszystko można żyć szczęśliwie i mieć plany na przyszłość.

W czym konkretnie pomagacie, jakie przedsięwzięcia organizujecie?

Fundacja „Poza Horyzonty” powstała, by pomagać tym, którzy często są pozostawieni sami sobie – ludziom po wypadkach. Zbieramy pieniądze na protezy, które dają szansę na normalne życie. Jednak proteza nie nadaje życiu celu, to tylko narzędzie. Są ludzie, których protezy stoją przy łóżku, z którego oni nie chcą wstawać, bo nie widzą sensu.

Dlatego my chcemy robić krok dalej – chcemy podzielić się naszymi pasjami i marzeniami. Stawiamy sobie i innym wyzwania, bo życie jest drogą, a cele nadają mu sens. Pamiętajmy, że to nie ilość rąk czy nóg decyduje o naszej sile, ale to, co mamy w głowie i w sercu.

Organizujemy wyprawy duże i małe. Tak naprawdę wielkość wyprawy nie zależy od tego, czy wyruszamy na koniec świata, czy na pobliską górkę. Dla jednej osoby wielki szczyt może być dodatkiem do kolekcji, a dla kogoś innego wyjazd w Beskidy może być wyprawą życia. Nie chcemy na siłę robić rzeczy spektakularnych, tylko te naprawdę ważne. Realizując swoje pasje, można również pomóc innym i spełnić czyjeś marzenia. Jak powiedział Jan Paweł II: „o wartości człowieka nie stanowi to, co ma, lecz to, czym jest w stanie dzielić się z innymi”. Poza tym zawsze dając, zyskujemy i to dużo więcej niż daliśmy. Wraz z początkiem działania Fundacji założyliśmy nasz fundacyjny team biegowy – Jasiek Mela Team, by w chętnych osobach rozwijać pasje biegowe. W teamie biegają zarówno osoby pełnosprawne jak i niepełnosprawne. Szefem teamu jest Jacek Pawlikowski, doświadczony biegacz, który tchnął ducha w cały zespół. Naszym, jak dotąd, największym sukcesem jest udział w najbardziej prestiżowym maratonie na świecie – ING New York City Marathon 2009.

Czy to, że jesteś osobą znaną, ułatwia zbieranie funduszy?

I tak, i nie. Na pewno jest troszkę łatwiej, choć nie znaczy to, że jest to proste. Przez kilka ostatnich lat nawiązałem sporo kontaktów, które teraz ułatwiają działalność fundacji. Wiem, że kiedy jakiś pomysł nagłośni się w mediach, to później łatwiej znaleźć sponsorów. Poprzez działania fundacji widzę niestety również, jak długa jest droga od samego pomysłu do jego realizacji. Nie zniechęcam się jednak, widzę, że warto działać.

W 2008 r. zdobyłeś Kilimandżaro, najwyższy szczyt Afryki. Rok później wraz z innymi wyszliście na najwyższy szczyt Kaukazu - Elbrus. Która góra była trudniejsza do zdobycia?

Zdecydowanie trudniej było wyjść na Elbrus, technicznie to bardzo trudna góra, mimo że trzysta metrów niższa od Kilimandżaro. Naukowcy udowodnili nawet, że na szczycie Elbrusa jest mniej tlenu niż na Kilimandżaro. Technicznie to szczyty z dwóch „różnych bajek”. Kilimandżaro jest łatwe technicznie, świeci tam słońce, jest ładna pogoda. Tylko podczas ataku szczytowego założyłem kurtkę, wcześniej wychodziłem na górę w bawełnianej bluzce. Na Elbrusie było stromo, zimno, wiał silny wiatr i padał śnieg. Cały czas potrzebna była asekuracja.

Czy twoje kolejne wyprawy to chęć realizacji marzeń, przełamywanie barier czy po prostu od zawsze miałeś duszę podróżnika?

Na pewno najbardziej przełamywanie własnych barier. Jako dziecko miałem marzenia o wyprawach i podróżach, choć chyba nie bardziej niż inny rówieśnicy. Myślałem o podróży dookoła świata, ale nie bardzo wtedy wierzyłem, że taki pomysł może wypalić. Myślałem, że ludzie dzielą się na takich, którzy siedzą w domu i tych, którzy podróżują. Myślałem, że to jest z góry ustalone. Wierzyłem, że będąc w jednej grupie nie można przeskoczyć do drugiej.

Czy wracasz czasem myślami do wypadku, który zdarzył się w 2002 r. w Malborku?

Dla mnie to zamknięty rozdział w życiu. Są czasem traumatyczne wydarzenia, do których się wraca po latach, ale tyle opowiadałem już o moim wypadku, że dziś mówię o nim z zupełnym spokojem, bez bólu.

Jakie są twoje najbliższe marzenia i plany na przyszłość?

Moje osobiste plany podróżnicze to wyprawa na Islandię i do Mongolii. Chciałbym jeszcze tego lata pojechać do Mongolii, by tam przez miesiąc jeździć konno. Dla mnie celem samym w sobie nie jest zdobywanie kolejnych szczytów, ale wyprawa z konkretną grupą ludzi. Sama motywacja, by zdobyć ten czy inny szczyt, jest dla mnie osobiście zbyt mała.

Odwiedzasz dzieci w szpitalach, chodzisz do domów niepełnosprawnych młodych ludzi, by wesprzeć ich na duchu, porozmawiać. Organizujesz pogadanki w szkołach o swoich wyprawach i o niepełnosprawności. Lubisz takie spotkania?

Bardzo lubię, zwłaszcza te z dziećmi. One nie boją się pytać o różne, czasem wymyślne tematy, np. czy lubię tańczy break-dance? (śmiech) i czy spotkałem białego niedźwiedzia. Takie spotkania dają mi dużo radości i siły do dalszego działania. W kontakcie z innymi niepełnosprawnymi staram się po prostu podzielić kawałkiem siebie. Wiem, jak ważna jest czasem taka rozmowa. Wiem, bo kiedyś sam takich rozmów bardzo potrzebowałem.

Zdałeś maturę, później studiowałeś reżyserię, ale przerwałeś studia, by zająć się fundacją?

Szukam swojej drogi. Przez rok studiowałem reżyserię w Łodzi, ale nie odpowiadał mi program szkoły, w której się uczyłem. Później przez rok studiowałem psychologię w Sopocie. Szkoła była bardzo dobra, ale ja chyba się w niej nie sprawdziłem. Chcę wrócić na studia, bo to inwestycja w samego siebie. Może jeszcze w tym roku wrócę do szkoły. W tej chwili bardzo angażuję się w działania fundacji. Praktycznie nie ma dni, byśmy gdzieś nie jeździli na spotkania. Dziś jestem w Krakowie, jutro jadę do Wrocławia, pojutrze do Katowic. Często tak właśnie wygląda mój tydzień.

Mimo swej niepełnosprawności jesteś osobą bardzo pogodną, optymistycznie nastawioną do ludzi i świata. Skąd czerpiesz siłę do działania?

Z ludzi, z którymi się spotykam, którzy są obok mnie, z moich rodziców. Kocham np. festiwale podróżnicze, lubię bardzo środowisko podróżników, abstrahując od samych podróży. Podróżnicy to ludzie, którzy autentycznie wierzą w marzenia. To ludzie, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Takie osoby mi imponują. Nieważne, czy mówią o Afryce, o wyprawie rowerowej czy rejsie dookoła świata. To są wszystko kosmiczne rzeczy, w których oni opowiadają, jak o podróżach, które są w zasięgu ręki. To jest piękne!

Stałeś się osobą powszechnie znaną po zdobyciu, razem z Markiem Kamińskim, obu biegunów ziemi. Jak dziś, z perspektywy sześciu lat, wspominasz te wyprawy?

Na pewno były to najdłuższe i najbardziej angażujące mnie przedsięwzięcia. Zdobycie obu biegunów ziemi bardzo zmieniło moje psychiczne podejście do życia. Zrozumiałem, że jeśli czegoś bardzo się chce to można to zrealizować, mimo trudności. Z perspektywy czasu inaczej oceniam przygotowania do wyprawy. Dziś jeszcze bardziej doceniam to, co zrobił Marek Kamiński. Wziął na siebie wielką odpowiedzialność za mnie, wówczas nastolatka. To był wspaniałe, wtedy uwierzyłem, że mogę spełniać swoje marzenia.


Rozmawiała: Agnieszka Bialik
Fot. Fundacja Jaśka Meli „Poza Horyzonty”

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama