Cenzurowana religia

Cenzura w mediach istniała zawsze — w postaci doboru informacji, kolejności ich prezentacji, komentowania, pomijania niektórych wydarzeń. Jednak w 2021 r. i na początku 2022 r. nasilenie cenzury medialnej staje się coraz bardziej dotkliwe, szczególnie w stosunku do treści religijnych w sieci.

 

Najbardziej spektakularnym działaniem przeciwko środowiskom broniącym życia było usunięcie całego kanału chrześcijańskiego LifeSite News z platformy YouTube w 2021 r. Kanał śledziło ponad 300 tys. osób. Publikował on treści katolickie i konserwatywne, a specjalizował się w tekstach o aborcji i cywilizacji śmierci. To właśnie on jako pierwszy ujawnił sprawę Polaka, którego brytyjscy lekarze wraz z sądami skazali na śmierć głodową. W ostatnich latach kanał ten zaczął zyskiwać popularność, przez co stawał się celem zaciekłych ataków środowisk lewicowych. Publikowane na nim treści zgłaszano więc jako dezinformację, mowę nienawiści czy homofobię.

Facebook ocenzurował również w ostatnim czasie uruchomioną w listopadzie 2021 r. kampanię papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, której celem jest zwiększenie ochrony chrześcijanek, którym grozi przemoc w krajach muzułmańskich. Meta, jako właściciel Facebooka, zdecydowała się drastycznie ograniczyć możliwość publikowania postów przez brytyjski oddział organizacji, a dostęp do Instagrama i WhatsAppa został zablokowany.

Usuwanie treści pro-life

Treści religijne były radykalnie cenzurowane na Facebooku już w 2018 r. w trakcie referendum aborcyjnego w Irlandii. W czasie wyborów prowadzących do tego referendum kilka amerykańskich organizacji pro-life próbowało reklamować się w Irlandii, aby wpłynąć na opinię publiczną. Facebook nie pozwolił jednak na publikację treści pro-life.

Lila Rose, założycielka i prezes stowarzyszenia pro-life Live Action, wskazywała na działania cenzorskie popularnego w USA Twittera. Uniemożliwiał on organizacji publikację materiałów związanych z działalnością i finansami giganta Planned Parenthood, propagującego aborcję. YouTube ukrył wszystkie materiały wideo nawołujące do ochrony życia, a wzmocnił zasięg tych o aborcji. Podobnie jest z Facebookiem i Instagramem, które odmówiły publikacji zdjęć dzieci w łonach matek. Pinterest z kolei zawiesił konto Live Action z powodu promowania „teorii spiskowych” i „rozsiewania dezinformacji”.

Nieplanowane — film opowiadający historię przemiany Abby Johnson, byłej aktywistki aborcyjnej, otrzymał początkowo kategorię „dramat”, a potem nawet „propaganda”. Cenzurze poddano także nagranie opublikowane przez organizację Heritage Foundation; mężczyzna, który przeżył kilka lat jako transpłciowa kobieta, opowiedział w nim o swoim żalu, że poddał się procedurze zmiany płci, i radził rodzicom, aby chronili przed tym swoje dzieci. Pokazuje to, w jaki sposób administratorzy platform społecznościowych kreują rzeczywistość.

Problemy z zamieszczaniem treści na portalach społecznościowych miał też w Polsce o. Filip Buczyński, franciszkanin, który prowadzi Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Chciał wypromować ideę hospicjów perinatalnych. Niestety, Facebook odrzucił możliwość wykupienia takiej reklamy. Firma powołała się na „kwestie społeczne”. To jednak wzbudziło reakcję użytkowników. W ciągu kilku dni post księdza, w którym opisywał opiekę perinatalną, dotarł do ponad 350 tys. odbiorców. Facebook zgodził się też po pewnym czasie na wykupienie reklamy, zauważywszy nieskuteczność działań ograniczających rozprzestrzenianie się tych informacji i duże zaangażowanie społeczności.

Dyskryminacja religii w sieci

YouTube ogłosił w czerwcu 2019 r., że rozszerza swoją politykę dotyczącą charakteru „zakazanych treści”. Poinformował, że będzie kasował treści o charakterze „supremistycznym” (uznające innych za gorszych). Firma potwierdziła również usunięcie setek tysięcy filmów, które dotychczas były uznawane za nienaruszające jej zasad, oraz poinformowała, że będzie usuwała kolejne materiały „budzące zastrzeżenia” o wiele wcześniej, tzn. zanim zostaną wyświetlone przez większą liczbę użytkowników.

YouTube nie akceptuje materiałów dyskryminujących innych ze względu m.in. na wiek, płeć, rasę, kastę, religię, a także orientację seksualną. Przedstawiciele firmy dodają, że systemy wyszukiwania „niewłaściwych treści” są coraz skuteczniejsze. Coraz częściej jednak za „mowę nienawiści” uznaje się konserwatywne poglądy, promowanie postaw pro-life i antyaborcyjnych opinii, a w szczególności wypowiedzi będące sprzeciwem wobec promocji środowisk LGBT.

W Polsce dyskryminowanie chrześcijan za poglądy wyrażane w mediach społecznościowych miało miejsce w listopadzie 2020 r., kiedy to klub fitness w Swarzędzu odmówił kontynuacji korzystania z oferowanych przez firmę usług klientce. Na prywatnym profilu społecznościowym wyraziła ona własną opinię sprzeciwiającą się działaniom tzw. Strajku Kobiet po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. Autorka potępiała akty wandalizmu i dewastacji miejsc kultu.

W tym samym roku Facebook odmówił usunięcia zdjęcia obrażającego osoby religijne, na którym widać młodego mężczyznę stojącego na ołtarzu w kościele i oddającego mocz na krzyż. Mimo że kilkanaście osób zgłosiło się do administratora portalu z prośbą o usunięcie tego zdjęcia, odpowiedź była negatywna: „Zdjęcie nie narusza standardów Facebooka”. Jakie są więc standardy tych mediów, skoro zasady stosowane przez administratorów pozwalają na obrażanie jednych, a innym ułatwiają łamanie prawa, a nawet dają im ochronę?

Obrona...?

W mediach społecznościowych spotkamy się z nienawiścią i hejtem. Na pewno trzeba podejmować odpowiednie kroki prawne, aby bronić prawa do wolności słowa. Jednocześnie budowanie zaangażowanej społeczności fanów pokazuje, że siłą rażenia i nacisku dużej grupy osób na administratorów czasem — choć rzadko — udaje się pewne treści przywrócić.

Trzeba tworzyć treści pozytywne, korzystając z najnowszych trendów i funkcjonalności tych platform. Jednocześnie trzeba archiwizować treści na wypadek likwidacji profilu w danym medium i multiplikować przekaz w różny — dostosowany do innych odbiorców — sposób, na wszelkich możliwych platformach społecznościowych. Spotkamy tam różne pod względem zarówno wieku, jak i płci grupy użytkowników. Nade wszystko jednak trzeba w nich głosić kerygmat, treści pozytywne, a nie tylko uczestniczyć w jałowych dyskusjach z hejterami; tracić mnóstwo czasu i energii na pouczanie ich.

Nigdy wcześniej Kościół nie miał takiej możliwości ewangelizacji i docierania do tak licznych grup odbiorców. Jednocześnie nigdy nie było tak trudno z tym przekazem się „przebić” w świecie pełnym treści, które mocno rywalizują z przesłaniem Ewangelii.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama