Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród

O śpiewaniu Roty na Uniwersytecie Poznańskim i o poznańskich mediach z żargonem.

Filip Bajon uznał, że najlepszą muzyczną puentą dla Powstania będzie „Oda do radości”, czyli hymn Unii Europejskiej… Byle niedrażniąca naszych sąsiadów z Zachodu „Rota”.

Przez cały dzień chciałam usłyszeć słowa tej piosenki. Jednak uzmysłowiłam to sobie dopiero wtedy, gdy wreszcie zabrzmiały, gdy w auli poznańskiego Uniwersytetu zaśpiewałam je razem z całą widownią i chórem. Była już prawie 21.00, a my tego wyjątkowego dnia usłyszeliśmy je dopiero tak późno, choć przecież właśnie tych słów tego dnia w naszym mieście nie powinno zabraknąć. W Poznaniu podczas obchodów 90. rocznicy wybuchu naszego wielkopolskiego Powstania nie mogło przecież zabraknąć „Roty”.

„Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród, nie damy pogrześć mowy”. Zaintonowane wysokim głosem młodego chórzysty z chóru Jacka Sykulskiego spłynęły na nas znajome tony i dźwięki. Jeden gest dyrygenta i z miejsc wstała cała widownia - jak podczas śpiewania hymnu państwowego. „Polski my naród, polski ród, królewski szczep piastowy” – śpiewaliśmy wszyscy, młodsi i starsi, panie i panowie. „Nie damy, by nas zniemczył wróg. Tak nam dopomóż Bóg. Tak nam dopomóż Bóg!”.

U nas w Poznaniu 27 grudnia nie jest zwyczajnym świętem, zwyczajną rocznicą ani żadnymi obowiązkowymi „obchodami ku czci”, choć od tamtego grudnia minęło już 90 lat. W każdej prawie rodzinie jest ktoś, kto walczył lub wspierał Powstanie. Im wtedy nie mieściło się w głowach, że po latach zaborów Polska miała się odrodzić bez nas, bez Gniezna, Ostrowa Tumskiego, Poznania. Bez Wielkopolski. Oni chcieli i udowodnili Warszawie i reszcie kraju, że nie dali się okrutnej germanizacji, że Bismarck, Hakata i pruski dryl nie zniszczyły polskości między Śremem, Krotoszynem, Wrześnią i Kaliszem. „Rota” była ich hymnem. 90 lat temu w Poznaniu nikt nie śpiewał przecież „My Pierwsza Brygada”, bo wtedy tu nikt jeszcze nie wielbił Józefa Piłsudskiego, a ten właśnie utwór, jako reprezentacyjna pieśń Wojska Polskiego, zabrzmiał dzisiaj, w najważniejszym momencie obchodów rocznicowych, gdy pod pomnikiem Powstańców Wielkopolskich składał hołd prezydent i premier RP. „Roty” nie wykonano też na placu Wolności w czasie wielkiego, transmitowanego w telewizji, widowiska. Jego reżyser Filip Bajon uznał, że najlepszą muzyczną puentą dla Powstania będzie „Oda do radości”, czyli hymn Unii Europejskiej… Byle niedrażniąca naszych sąsiadów z Zachodu „Rota”.

W auli śpiewaliśmy coraz głośniej. 800 osób na widowni, 200 chórzystów na scenie. „Do krwi ostatniej kropli z żył bronić będziemy ducha, aż się rozpadnie w proch i w pył krzyżacka zawierucha. Twierdzą nam będzie każdy próg. Tak nam dopomóż Bóg”. Maria Konopnicka pisała te słowa tuż po strajku dzieci wrzesińskich, muzykę napisał poznaniak Feliks Nowowiejski, a po raz pierwszy wykonano „Rotę” w 500. rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Po odzyskaniu niepodległości „Rota” konkurowała nawet z Mazurkiem Dąbrowskiego o bycie polskim hymnem państwowym, a w stanie wojennym śpiewano ją, zamieniając słowo „krzyżacki” na „sowiecki”. Jako jeden z najbardziej znanych w kraju wielkopolskich symboli „Rota” jest też znakiem rozpoznawczym poznańskiej telewizji. Codziennie od kilkudziesięciu lat jej pierwsze nuty z fotografią poznańskiego ratusza w tle oznajmiają widzom że nadaje Poznań. Może są niedzisiejsze, może nienowoczesne, ale prawdziwe, wielkopolskie. Dziś mielibyśmy się ich wstydzić?

Ten zbiorowy śpiew w auli UAM uratował honor nas wszystkich. Nie ma nic głupszego niż historyczna ignorancja, tak bliska lansowanej oficjalnie politycznej poprawności. Musimy o tym pamiętać, choćby w imię szacunku dla dokonań pradziadków. Tak nam dopomóż Bóg!

Autorka artykułu jest dyrektorem TVP Poznań.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama