Fundusz Kościelny ma zostać zastąpiony odpisem podatkowym - to uczciwy mechanizm, choć już zlatują się "propagandowe sępy", usiłujące przedstawić go w złym świetle
Jest wstępne porozumienie w sprawie Funduszu Kościelnego. Ma on zostać zastąpiony dobrowolnym odpisem z podatków w wysokości 0,5 proc. To mniej, niż postulował Kościół, ale więcej, niż proponował rząd.
Ten dobrowolny odpis podatników ma zastąpić istniejący dziś Fundusz Kościelny, z którego finansowane są przede wszystkim ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne osób duchownych. Strona kościelna zabiegała przez wiele lat o zmianę zasad mechanizmu Funduszu Kościelnego, nie chodziło jednak o jego likwidację, ale o zmodyfikowanie, jednak w czasie ubiegłej kadencji rząd Donalda Tuska był głuchy na te postulaty. W exposé inaugurującym swoją drugą kadencję premier zapowiedział likwidację Funduszu Kościelnego i zastąpienie go odpisem podatkowym. Rejestr niespełnionych obietnic szefa rządu jest bardzo długi, ale co znamienne, akurat w tej sprawie Tusk był konsekwentny. Trudno oprzeć się wrażeniu, że upór rządu w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego to część strategii pozyskiwania przez PO głęboko niechętnych Kościołowi środowisk lewicowych. We wspomnianym exposé z 2011 r. Tusk zapowiedział, że jego rząd „nie będzie klękał przed biskupami”. Likwidacja Funduszu Kościelnego, wokół którego lewica zbudowała czarną legendę, z punktu widzenia interesu budżetu państwa jest posunięciem mało istotnym, za to politycznie efektownym.
Trzeba pamiętać, że utworzony na mocy ustawy z 1950 r. o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki i poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych — Fundusz Kościelny miał być zadośćuczynieniem za mienie bezprawnie zagrabione Kościołowi po 1944 r. Z funduszu pokrywane są m.in. ubezpieczenia duchownych, którzy nie mają umów o pracę, np. misjonarzy czy zakonników z zakonów kontemplacyjnych. Zaznaczyć trzeba, że wysokość dotacji kierowanych z budżetu państwa na Fundusz Kościelny stała w rażącej asymetrii wobec wartości mienia zagrabionego Kościołowi przez komunistów, nie mówiąc nawet o potencjalnych pożytkach z tegoż mienia. Ten fakt wymaga dobitnego podkreślenia ze względu na rozpowszechniane „od zawsze” przez lewicę oszczerstwa dotyczące rzekomego drenażu budżetu państwa przez pazerny Kościół.
Negocjacje strony kościelnej z rządem w sprawie zastąpienia Funduszu Kościelnego przez mechanizm odpisu podatkowego trwały od początku kwietnia 2012 r. i nie były łatwe. Rząd reprezentowany przez ministra Michała Boniego długo upierał się, żeby wysokość odpisu podatkowego na rzecz kościołów wynosiła 0,3 proc. Ta propozycja była nie do zaakceptowania przez stronę kościelną. Wobec impasu w rozmowach w pewnym momencie mówiono nawet o ich zerwaniu. Ostatecznie udało osiągnąć się kompromis. W ramach porozumienia rząd zobowiązał się przez trzy lata wyrównywać różnice pomiędzy tym, co zadeklarują na rzecz Kościoła podatnicy, a dotychczasową kwotą 90—100 mln zł, która przekazywana jest z budżetu do Funduszu Kościelnego, waloryzowaną o wskaźnik inflacji. Od 2017 r. do kościelnej kasy ma wpływać wyłącznie to, co zadeklarują podatnicy. Szczegółowe zasady zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym określone zostaną w ustawie. Według projektu założeń do tej ustawy Kościół i inne związki wyznaniowe samodzielnie będą płaciły składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych. Płacenie składek przez wszystkie osoby zatrudnione na podstawie stosunku pracy, np. przez księży katechetów, będzie odbywało się na dotychczasowych zasadach. Niewykluczone, że tego samego dnia, co Komisja Episkopatu Polski, czyli 5 marca, sprawą odpisu podatkowego na rzecz Kościoła zajmie się rząd. — Jeżeli kompromis zostałby przyjęty przez obydwie strony, to później czeka nas umowa Episkopatu z rządem, a następnie ustawa sejmowa. Rzecz ostatnia, to oczywiście cała praca wykonawcza. Takie kroki przewiduje prawo i taka swojego rodzaju mapa drogowa została przewidziana — powiedział KAI ks. Józef Kloch, rzecznik prasowy Komisji Episkopatu Polski. Nowy mechanizm finansowania Kościoła ma zacząć funkcjonować od 2014 r.
W porównaniu do sytuacji w innych krajach europejskich, w których działa już mechanizm odpisu podatkowego na rzecz kościołów, kwota którą miałby otrzymywać Kościół w Polsce w oparciu o zasady ustalone z rządem, jest wielokrotnie mniejsza. Dla przykładu, Kościół katolicki we Włoszech uzyskuje rocznie z odpisów podatkowych około miliarda euro, do Kościoła katolickiego w Niemczech trafia rocznie od podatników ok. 4,5 mld euro. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że zarówno Włochy, jak i Niemcy mają wyraźnie więcej ludności od Polski, kwoty te są nieproporcjonalnie większe. Poza tym, jeszcze w trakcie negocjacji strona kościelna w trosce o finanse państwa zobowiązała się, że nie skorzysta z części wpłat, jakich dokonają wierni, jeśli ich suma przekroczyłaby 100 mln zł rocznie. Biskupi wysunęli taką propozycję w odpowiedzi na argumentację rządu, że nie może on się zgodzić na wyższy niż 0,3 proc. odpis podatkowy, ze względu na wprowadzoną przez Unię Europejską procedurę ochrony nadmiernego deficytu budżetowego. Samoograniczenie się Kościoła ma obowiązywać do czasu zakończenia unijnej procedury.
Ten gest dobrej woli wart jest szczególnego podkreślenia, wobec bardzo rozpowszechnionej w Polsce kłamliwej propagandy o nieograniczonej chciwości Kościoła.
opr. mg/mg