Podwójne standardy, bardziej potocznie zwane „etyką Kalego” stają się dziś normą w polityce i życiu społecznym. Świadczą o tym kolejne wydarzenia, na które niemal nikt już nie reaguje, tak bardzo przywykliśmy do tej politycznej obłudy – zauważa Zbigniew Kopczyński.
Akt pierwszy. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wypowiedział się w sprawie skarg dotyczących parodii „Ostatniej Wieczerzy” podczas ceremonii otwarcia:
Bez wątpienia nigdy nie mieliśmy zamiaru okazywać braku szacunku żadnej grupie religijnej. Wręcz przeciwnie, chcieliśmy pokazać tolerancję i wspólnotę. Jeśli ktoś poczuł się urażony, przepraszamy.
A więc nie mając zamiaru okazywać braku szacunku żadnej grupie religijnej, opluliśmy chrześcijan. I czego nie rozumiecie?
Akt drugi. Telewizja Polska ustami Marka Czyża wygłasza oświadczenie:
Wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie - to nie tylko podstawowe idee olimpijskie, to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie. Informujemy, że po wczorajszym, skandalicznym wystąpieniu i słowach Przemysława Babiarza, został on zawieszony w obowiązkach służbowych i nie będzie komentował zmagań podczas igrzysk olimpijskich.
A więc kierując się fundamentem swoich standardów — tolerancją, nie będziemy tolerować wypowiedzi Przemysława Babiarza, a właściwie Johna Lennona, bo to Lennon określał Imagine jako wizję świata komunistycznego. I czego nie rozumiecie?
Akt trzeci. Sejm niespodziewanie odrzucił projekt ustawy depenalizującej przeprowadzanie aborcji. Jedną z przyczyn był brak udziału w głosowaniu kilku posłów Koalicji Obywatelskiej. Zdenerwowało to premiera, który zapowiedział surowe sankcje wobec niegłosujących.
Jednym z nich był wiceminister Waldemar Sługocki. Przebywał w tym czasie w USA na ważnych, wcześniej zaplanowanych rozmowach. Nie uchroniło go to przed dymisją.
Gdy wszyscy czekali jak surowa kara spotka Romana Giertycha, który, wyjmując kartę do głosowania, udawał nieobecnego, premier ocenił, że jego jeden głos i tak nie miał znaczenia dla ostatecznego wyniku. A więc głos Waldemara Sługockiego musi ważyć więcej niż głos Romana Giertycha. I czego tu nie rozumiecie?
Akt czwarty. Państwowa Komisja Wyborcza rozpatruje przyjęcie lub odrzucenie sprawozdania finansowego Prawa i Sprawiedliwości. Jego odrzucenie może pozbawić PiS znacznej części subwencji.
Zupełnym przypadkiem 26 kwietnia premier nominował członka PKW — Macieja Klisia do Zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego z miesięcznym wynagrodzeniem coś koło stu tysięcy złotych. Jako członek Państwowej Komisji Wyborczej pan Kliś będzie rozstrzygał kwestie dotacji dla Prawa i Sprawiedliwości — największego wroga człowieka, któremu zawdzięcza piastowanie hojnie opłacanego stanowiska. I czego tu nie rozumiecie?
Akt piąty. Adam Bodnar — minister sprawiedliwości i prokurator generalny, a jednocześnie senator Rzeczypospolitej, przekroczył swoje uprawienia prokuratora generalnego i podjął decyzję procesową w sprawie byłego ministra Romanowskiego. Złamał tym samym konstytucyjny zakaz łączenia mandatu senatorskiego z wykonywaniem funkcji prokuratora. Echa specjalnego to nie wywołało, jako że minister Bodnar przyzwyczaił już nas do swych niekonstytucyjnych działań. Tym razem jednak minister Romanowski złożył u pani marszałek Senatu wniosek o wygaszenie mandatu senatora Bodnara z opisanego powodu.
Pani marszałek do sprawy jeszcze się nie odniosła. Jestem jednak gotów założyć się o niezłe pieniądze, że Adam Bodnar mandatu nie straci. Wiadomo wszakże, że minister Bodnar brutalnie łamie Konstytucję w obronie praworządności i tejże Konstytucji. I czego tu nie rozumiecie?
Akt szósty. Jeszcze do niedawna określenie „damski bokser” było pogardliwym określeniem mężczyzny bijącego kobiety, co w naszej cywilizacji było, niestety było, niedopuszczalne i godne jedynie pogardy. Dziś wystarczy, by bokser, który męskie turnieje kończy zwykle w eliminacjach i to raczej przed czasem, określił się jako kobieta, by mógł bezkarnie tłuc te prawdziwe, co średnio sprawnemu mężczyźnie nie sprawia specjalnych trudności. A na takiej olimpiadzie, po stłuczeniu buzi kilku paniom zostaje uhonorowany złotym medalem olimpijskim za bicie kobiet. I czego tu nie rozumiecie?
Akt siódmy. W Szczecinie ruszył proces w głośnej sprawie korupcyjnej, w której głównym bohaterem był były marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Na szerokiej ławie oskarżonych siedzą lekarze i pacjenci, a prokuratura, na podstawie zeznań ok. 200 świadków, zarzuca im m.in. przyjmowanie korzyści majątkowych, oszustwa oraz pranie brudnych pieniędzy. Brakuje na niej domniemanego szefa całego tego procederu, czyli byłego marszałka. A wszystko zaczęło od oskarżeń wobec niego. później były przeróżne sztuczki z przyjęciem do procedowania wniosku o uchylenie immunitetu, blisko dwuletnie oczekiwanie na jego głosowanie i odmowa uchylenia. Na koniec, już po wyborach, prokuratura w sprytny sposób umorzyła postępowanie wobec niego. I czego tu nie rozumiecie?
Akt ósmy. Ruszył również proces Sławomira Nowaka — byłego ministra i zaufanego współpracownika Donalda Tuska. Sławomir Nowak, w którego meblach znaleziono kilka ładnych milionów niewiadomego, a raczej wiadomego, pochodzenia, prowadzi sobie tymczasem spokojne życie wolnego człowieka. Niedawno objął prezesurę w spółce prawa handlowego. No, bo czym ma się martwić? Gotowy akt oskarżenia przeleżał w sądzie coś ze dwa lata, bo sędziowie kombinowali jakby tu prowadzić ten proces, tak by się nie zaczął. W końcu proces ruszył, lecz tempo dotychczasowych działań wskazuje na jego spokojny dryf wprost ku przedawnieniu. I czego tu nie rozumiecie?
Ta „sztuka”, którą można by zatytułować „Etyka Kalego na co dzień” wydaje się nie mieć końca...
W tym czasie piąty już miesiąc przebywa w areszcie ksiądz Michał Olszewski i dwie urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości podejrzani w sprawie wybudowania przez kierowaną przez niego fundację ośrodka Archipelag z pieniędzy otrzymanych z Funduszu Sprawiedliwości. Zarzuty, jeśli bliżej im się przyjrzeć, są tego rodzaju, że określenie ich dętymi, to mało powiedziane. Niemniej są oni wożeni na przesłuchania zakuci w kajdany zespolone, czyli krępujące ręce i nogi, niczym groźni terroryści mogący w jednej chwili wysadzić w powietrze pół Warszawy. Powagę zarzutów usiłował ratować sam premier, tworząc nowy rodzaj przestępstwa „kradzież zgodną z procedurami”. Innymi słowy: kto postępuje zgodnie z prawem i procedurami, ten jest przestępcą. I czego tu nie rozumiecie?
Główną troską Komisji Europejskiej jest ratowanie klimatu i dobrostan czarnoskórych gości, których stać było na opłacenie gangsterów przemycających ludzi do Europy. Klimat wymaga miliardowych inwestycji i mnóstwa metali ziem rzadkich. Z tego powodu Unia Europejska podpisała porozumienie z Rwandą na dostawę odpowiedniej ich ilości. I wszystko byłoby cacy, gdyby Rwanda posiadała złoża takich metali. Występują one w sąsiednim Kongu, gdzie od lat toczy się wojna, a zajmujący się tym tematem wyliczyli około 10 milionów zabitych i pół miliona zgwałconych kobiet. Rwanda jest uczestnikiem tej wojny okupując i rabując tereny z kopalniami pożądanych metali. Unia kupuje więc zrabowane metale, finansując tym samym krwawą wojnę w Kongu, gdzie ofiarami są tacy sami Murzyni, jak ci, o których tak Unia troszczy się w Europie, tylko biedniejsi. I czego tu nie rozumiecie.
Kristina Voronovska to asystentka premiera Tuska, o której zrobiło się głośno w mediach, szczególnie tych antyrządowych. Atrakcyjna, młoda kobieta o rodzinnych powiązaniach ze wschodnimi sąsiadami w otoczeniu premiera to nic dziwnego, a raczej częsty przypadek wśród zachodnich polityków. Pani Kristina zjawiła się u boku Donalda Tuska wprost z salonu kosmetycznego, gdzie zajmowała się technikami stylizacji i upiększania okolicy oka i brwi. Takie kwalifikacje to raczej słaby kamuflaż dla działalności agenturalnej. Skąd zatem pomysł by kosmetolożka zajmowała stanowisko tak bliskie premiera Rzeczypospolitej, tym bardziej, że w brwiach premiera trudno dostrzec efekty jej pracy? Krążące w Internecie zdjęcia pani Voronovskiej, zamieszczone przez nią w mediach społecznościowych, pokazują, że dysponuje ona wieloma walorami, które potrafi docenić dojrzały mężczyzna. I czego tu nie rozumiecie?
Jeszcze nie tak dawno temu politycy stosowali mniej lub bardziej, a raczej bardziej, wyrafinowane kamuflaże, by przykryć to, czego nie chcieli ujawnić. By dojść do sedna, trzeba było się nieźle nagimnastykować intelektualnie. Ludowa mądrość pewnego wschodniego narodu stwierdzała, że nie sposób tego zrozumieć bez spożycia pół litra substancji rozjaśniającej umysł. Kilka przytoczonych wyżej przykładów okazuje, że dziś widać wszystko gołym okiem i na trzeźwo, jeśli tylko ktoś chce widzieć. No bo, po prawdzie, czy czegoś tu nie rozumiecie?