Polska – cierpienie i nadzieja

Czy byli przygotowani na spotkanie z Bogiem, pojednani z bliźnimi? Stanęli na Bożym sądzie. Pierwszy odruch serca to współczucie i modlitwa.

Polska – cierpienie i nadzieja

ks. Wojciech Przybylski

Polska – cierpienie i nadzieja

10 IV 2010 r. – sobota rano. W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński wraz z małżonką i 94 osobami towarzyszącymi. Zginęli w Katyniu – miejscu świętym i przeklętym zarazem. Chcieli złożyć hołd polskim żołnierzom pomordowanym przed 70 laty przez stalinowskich oprawców.

Nie przenikniemy tajemnicy

Czy byli przygotowani na spotkanie z Bogiem, pojednani z bliźnimi? Stanęli na Bożym sądzie. Pierwszy odruch serca to współczucie i modlitwa. Zastanawiamy się nad sensem tego wydarzenia. Nie przenikniemy tajemnicy. Wiemy, że Bóg jest dobry, nie chce zła ani śmierci. Z największego cierpienia wyprowadza dobro. Bóg był z nimi w tym samolocie – jak niegdyś ze swoim Synem na krzyżu. Był z nimi w obecnych tam kapłanach. Jezus po tragicznej śmierci osiemnastu, na których runęła wieża w Siloe, komentował to wydarzenie: „Myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13, 2-3). Śmierć, zwłaszcza nagła, jest wielkim znakiem, który trzeba bardzo uważnie czytać. Być zawsze gotowym na spotkanie z Bogiem, który odsłania słowa i uczynki, porzucić zło, uruchomić pokłady dobra, pracować nad sumieniem… Kto nie kocha, ten naprawdę umiera i ginie. Oto słowo Boże do nas. „Będę tu stał tak długo, aż zrozumiem” – powiedział w Warszawie młody człowiek, który czekał, by oddać hołd Panu Prezydentowi. Co ma nas przekonać do tego głębokiego myślenia, jeśli nie śmierć właśnie? Wiele musi się zmienić: język wzajemnej komunikacji, codziennych rozmów z myślącymi inaczej – bowiem „wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje”, myślenie o Ojczyźnie – jak o domu, rodzinie, za którą jestem odpowiedzialny. Przecież Ojczyzna jest taka, jaki ja jestem. Poznanie i poważanie historii. Mówienie o głowie państwa z szacunkiem – zawsze. Uczciwe życie i uczenie uczciwości innych, bo tak nakazuje wiara.

Zdaliśmy egzamin jako Naród

Dni żałoby pokazały, że zdaliśmy egzamin jako Naród. We wspólnej modlitwie, hołdzie składanym Panu Prezydentowi, zapalanych zniczach, wywieszonych flagach, oglądanych transmisjach, trudnych rozmowach, narodowej żałobie – byliśmy razem. Polacy przyjeżdżali spontanicznie, z potrzeby serca, z odległych zakątków Ojczyzny, całymi rodzinami. Jakże cieszyła obecność dzieci, młodzieży z narodowymi sztandarami. „Tak trzeba”, „Nie mogło mnie tu nie być”, „To był mój Prezydent i obowiązek, by tu być, by podziękować”… – słyszeliśmy z ust wielu. W Warszawie i Krakowie zobaczyliśmy naszą twarz, usłyszeliśmy nasz głos. Tacy jesteśmy i to jest wielka wartość. Bądźmy z tego dumni! W osobie Pana Prezydenta przypomnieliśmy sobie, co stanowi naszą prawdziwą konstytucję, co nam drogie, bliskie. Prawda, wiara, uczciwość, miłość Ojczyzny, wierność tradycjom narodowym i patriotycznym, międzyludzka, społeczna solidarność. Jak zza mgły wyłonił się prawdziwy obraz Jego życia i służby. Bo media świadomie fałszywie, tendencyjnie i złośliwie go wypaczały, manipulowały słowami i wydarzeniami. Nie zdały egzaminu, sprzeniewierzyły się szlachetnej misji, którą im powierzono! O tym trzeba pamiętać! Przecieramy ze zdumienia oczy, że magia ekranu uwiodła nas, a my poddawaliśmy się jej przez wiele lat. Jeden z Polaków mieszkających za granicą napisał na swoim blogu: „Śmiech z Prezydenta słyszałem tylko w Polsce”. Na świecie obraz Prezydenta chroniony jest niepisanym społecznym immunitetem. Bo w głowie państwa trzeba widzieć siebie.

„Dobro na śmierć nie umiera”

W czasie wizyty w Gorzowie Wielkopolskim Pan Prezydent przerwał udzielanie wywiadu, przebił się przez tłum, podbiegł do omdlałej kobiety. Służby medyczne podjęły reanimację, przy której cały czas był obecny. A potem zaprosił ją do Warszawy, do kliniki, na specjalistyczne badania. Jest wdzięczna za gest serca. Nie tylko ona. Muzeum Powstania Warszawskiego, korzystne dla Polski zapisy Traktatu Lizbońskiego, heroiczna wręcz walka o prawdę o Katyniu, którą wreszcie usłyszał cały świat, usilne starania o dobre stosunki i pojednanie z bratnim narodem rosyjskim, pamięć o ofiarach holokaustu, zapomnianych bohaterach walki z komunizmem, szacunek do historii ojczystej – oto niektóre tylko przykłady z długiej listy, świadczące o skutecznej pracy i służbie na rzecz Ojczyzny. Pan Prezydent był – jak to świadczyli ci, którzy Go znali – na co dzień człowiekiem skromnym, uczciwym, życzliwym, dobrym. Szacunek i miłość, jakimi darzył małżonkę, pozostanie w naszej pamięci. Wobec eksperymentów dokonywanych na rodzinie i małżeństwie, wobec tworzenia niebezpiecznych hybryd i namiastek małżeństwa i rodziny, mówił o tradycyjnym modelu rodziny jako niezmiennym fundamencie życia i ładu społecznego.

„Umarłym się nie dziękuje. Dziękuje się Bogu, że poprzez ludzi potrafi tyle dobrego zdziałać, tyle światła pozapalać” (ks. J. Twardowski). Ci, którzy zginęli w katastrofie po Smoleńskiem, dobrem, służbą i miłością umocnili nasz Dom, Polskę. Dołożyli do duchowej skarbony drogocenny kruszec ofiary. A ta z pewnością nie pójdzie na marne. Prędzej czy później będą jej owoce, bo „dobro na śmierć nie umiera”, ale rodzi kolejne dobro.

Nie mówimy: „Żegnajcie”, ale „Do zobaczenia”

Ogłoszono datę wyborów – 20 czerwca. Pójście na wybory oznacza odpowiedzialność za wspólny Dom. Droga do urny to zaledwie kilka kroków! Ale chodzi również o to, według jakich kryteriów będziemy wybierać nowego prezydenta. Czy tym kryterium będzie przystojność, tanie obietnice, ujmująca mowa przy wątpliwych moralnie poglądach – czy raczej prawdomówność, uczciwość, kompetencje, dotychczasowy dorobek w służbie Ojczyzny, szacunek dla przeszłości, patriotyzm? Ks. abp Józef Michalik w przeddzień pogrzebu Pary Prezydenckiej wspominał, jak Pan Prezydent zadzwonił przed swoją wizytą w Krasiczynie, że przybędzie kwadrans wcześniej, bo chce się wyspowiadać. „Człowiek, który liczy się ze swoim sumieniem, musi budzić zaufanie” – dodał ks. arcybiskup przy aplauzie zgromadzonych. Tym, którzy odeszli, a raczej zniknęli nam na chwilę sprzed oczu, nie mówimy: „Żegnajcie”, ale „Do zobaczenia”. Dziękujemy. Zostawiliście nam duchowy testament. Chcemy go czytać uważnie. Uczyć się dobrze żyć, nie tylko dla siebie, i dobrze umierać.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama