Węzeł romsko-słowacki

Czy Romowie są rzeczywistym problemem społecznym dla Słowacji?

Niedawne zamieszki we wschodniej Słowacji, wywołane przez zdesperowaną ludność cygańską, zwróciły uwagę na trudną sytuację Romów w tym kraju.

W 1938 roku jako korespondent „Wiadomości Literackich" odwiedził Czechosłowację Ksawery Pruszyński. Razem ze swoim znajomym, czeskim teoretykiem rolnictwa, postanowili zobaczyć na własne oczy słowacką prowincję. Czech nie ukrywał przed Pruszyńskim swego zaniepokojenia wysoką płodnością Słowaków.

Oddajmy jednak głos polskiemu reporterowi: „szliśmy drogą przez wieś. Zabiegła ją nam chmara dzieci słowackich, płowowłosych, umazanych w piasku jak wróble. Prawie je odepchnął. Dla niego te dzieci były rojem korników, chrabąszczy, robactwa objadającego owoce, ptactwa łuskającego pszenicę w kłosie. To był ten pasożyt, którego szkody zauważy i wytłumaczy tylko wprawne oko fachowca, ale na którego oporze rozbije się cały wysiłek reform agrarnych potężnego aparatu państwa."

Czech uważał, że Słowacy nigdy nie wydobędą się z nędzy, gdyż wieś ich będzie przeludniona na skutek wysokiej dzietności, swoim zacofaniem będą natomiast pogrążać ekonomicznie cały kraj, w tym także Czechów. Pruszyński dostrzegał jednak znacznie głębsze dno tej irytacji: „pod słowami fachowca gospodarczego odkrywam jeszcze jeden punkt widzenia Czecha. Oto jego kraj, wzorowy i rządny, jest krajem małej rozrodczości - tam ów drobny «kornik», bawiący się w piasku gościńca, jest zjawiskiem już nawet zbyt rzadkim. Stąd ta niechęć do słowackich dzieci może być czymś w rodzaju niechęci kobiety bezdzietnej, bezdzietnych małżeństw do tych, które dzieci mają, może się w tym kryć nie wyznawana innym, nie uświadomiona nawet sobie podglebna zazdrość".

Dziś, gdy zwiedza się te same miejsca, które zwiedzał przed wojną Pruszyński, na spotkanie nie wybiegają już chmary płowowłosych, słowackich dzieci. Przybyszów obstępują natomiast gromady czarnowłosych dzieci cygańskich. Słowaccy przewodnicy reagują na nie tak, jak przed wojną czescy reagowali na dzieci słowackie.

Sterylizacja legalna i nielegalna

Słowacja liczy 5,4 miliona mieszkańców, z czego 400 tysięcy stanowi mniejszość cygańska. Naukowcy prognozują, że jeśli utrzymają się obecne tendencje demograficzne, to w 2060 roku liczba Romów przewyższy liczbę Słowaków. Przyrost naturalny na Słowacji jest minimalnie dodatni, ale tylko dzięki wysokiej dzietności Cyganów. Na przykład w wiosce Bystrany na Spiszu funkcjonują dwie szkoły - słowacka i romska. Do pierwszej chodzi 40 dzieci, do drugiej - 400.

Rok temu dwie organizacje - amerykańskie Centrum Praw Reprodukcyjnych i słowacka Poradnia Praw Obywatela i Człowieka - wydały raport pt. „Ciało i dusza - wymuszona sterylizacja i inne pogwałcenia reprodukcyjnej wolności Romów na Słowacji". Autorzy opracowania zarzucili słowackim lekarzom, iż wysterylizowali wbrew woli 110 cygańskich kobiet. Publikacja raportu wywołała skandal nie tylko w Słowacji, lecz również za granicą. Minister spraw wewnętrznych Vladimir Pałko powołał specjalny zespół śledczy, mający wyjaśnić sprawę. Po pięciu miesiącach zespół opublikował wyniki śledztwa - ani jeden przypadek bezprawnej sterylizacji nie został udowodniony.

Co ciekawe, na Słowacji obowiązuje w tym względzie zupełnie odmienne prawo niż w Polsce. W naszym kraju sterylizacja jest surowo zabroniona, natomiast u naszych południowych sąsiadów jest ona legalna, jeśli spełnionych zostanie kilka warunków. Najważniejszym z nich jest zgoda na piśmie samej kobiety, która musi oświadczyć, że chce zostać pozbawiona płodności.

Wszystkie sterylizacje, jakich dokonano na romskich kobietach, były w świetle prawa legalne, gdyż Cyganki same podpisały się na odpowiednich dokumentach. Według autorów raportu „Ciało i dusza", rzeczywiście podpisywały one stosowne oświadczenia, ale najczęściej nie wiedziały, pod czym składają podpis, gdyż leżały wówczas na stole porodowym, skręcały się z bólu lub znajdowały się pod wpływem środków znieczulających. W raporcie jako miejsce tego typu praktyk najczęściej wymieniany był szpital w Krompachach.

Dochodzenie Ministerstwa Zdrowia w tej placówce przyniosło wiele interesujących danych. Otóż okazuje się, że między 1999 a 2002 rokiem w szpitalu tym urodziło się 1569 dzieci, w tym 801 cygańskich. Tak więc ponad polowa porodów przypadła na 7,5-procentową mniejszość romska. W tym samym okresie wykonano tam 93 zabiegi sterylizacji, w tym tylko 28 na Cygankach, większość zaś na Słowaczkach. Kontrola w szpitalu nie potwierdziła żadnego z zarzutów stawianych wobec lekarzy w nim zatrudnionych. Stwierdzono natomiast, że w jednostce zmniejszyła się znacząco śmiertelność cygańskich noworodków - z 25 promili w 1990 do 5 promili w 2002 roku.

Rzecznik prasowy prokuratury Stanislav Ryban oświadczył, że do zespołu śledczego zgłosiły się dwie Cyganki, które zostały wysterylizowane jeszcze w 1984 roku. Uznały się one za poszkodowane nie dlatego, że zabieg na nich przeprowadzony został niedobrowolnie, ale dlatego, że nie otrzymały za to żadnych pieniędzy. W czasach komunistycznych bowiem państwo czechosłowackie płaciło po 20 000 koron za dobrowolną sterylizację kobietom z niższych warstw społecznych (dotyczyło to nie tylko ludności romskiej, lecz również słowackiej czy węgierskiej). Jak wspomina ginekolog z Bratysławy, prof. Karol Holoman, zdarzało się, że do szpitali zgłaszały się skuszone tanim zarobkiem kobiety, by dać się wielokrotnie wysterylizować - i były bardzo zawiedzione, gdy okazywało się, że można je pozbawić płodności tylko raz.

Nie chcemy drugiego Kosowa!

Cała sprawa doczekała się wielu komentarzy w słowackich mediach. Przypominano głośny swego czasu raport służb specjalnych, który ostrzegał, że Rosjanie będą chcieli przedstawić nowe gaństwa członkowskie NATO z Europy Środkowej jako ośrodki rasizmu i nietolerancji i w tym celu grać będą „kartą cygańską". Zwracano uwagę na hipokryzję Zachodu, który oburza się na Słowaków, a przecież jeszcze niedawno Amerykanie sterylizowali Indian, Australijczycy Aborygenów, a Szwedzi ludzi niezrównoważonych psychicznie na skalę tak masową, o jakiej w Słowacji nikomu się nie śniło.

Kiedy w 1999 roku władze Usti nad Łabą zaczęły budować przez środek miasta mur, który miał odgrodzić dzielnicę cygańską od czeskiej - na Zachodzie podniosły się głosy oburzenia, że to przejaw rasizmu. W tym samym czasie Wielka Brytania wprowadziła natomiast wizy dla obywateli słowackich i nikt nie grzmiał publicznie, że to rasizm, chociaż Anglikom chodziło dokładnie o to samo, co Czechom z Usti nad Łabą - nie chcieli widzieć Romów na swoich ulicach.

Sprawa jest jednak znacznie poważniejsza. Rzeczywiście, istnieje „problem romski" na Słowacji i w ostatnich latach nabrzmiewa on coraz bardziej. Po 1989 roku mniejszość cygańska stała się grupą etniczną w największym stopniu dotkniętą bezrobociem i pauperyzacją. Szacuje się, że ponad 80 procent zdolnych do pracy Romów nie może znaleźć zajęcia. Często żyją oni w domach, których nie można nazwać inaczej niż slumsami. Miejsca takie są rozsadnikami plag społecznych, np. przestępczości czy alkoholizmu.

Z drugiej jednak strony, Cyganie nie są w stanie znaleźć pracy, gdyż często negatywne stereotypy na ich temat od-stręczają pracodawców. Oni sami żalą się, że są dyskryminowani i jeśli właściciel firmy ma do wyboru - zatrudnić Cygana czy Słowaka - to zawsze wybierze tego drugiego. Także państwo nie starało się do tej pory wspierać tworzenia miejsc pracy dla przedstawicieli mniejszości romskiej. Sztefan Mesarosz, starosta Jasova, w którym żyje niemal półtora tysiąca Romów, uważa, że są oni uczciwymi ludźmi, ich problem polega jednak na tym, że nie mają najmniejszych szans na otrzymanie zatrudnienia.

Być może pewną zmianę sytuacji przyniesie szok, jaki pod koniec lutego br. wywołały zamieszki Romów we wschodniej Słowacji. Na wieść o tym, że rząd zmniejszył o 30-40 proc. wysokość zasiłków socjalnych, doszło do zbiorowych grabieży sklepów spożywczych i starć z policją. Nastąpiła naj- większa w ponad 10-letniej historii niepodległej Słowacji akcja policyjno-wojskowa z użyciem armatek wodnych i gazów łzawiących. Aresztowano 190 osób, z tego połowa to kobiety.

Przewodniczący słowackiego parlamentu Romów, Ladislav Fizik oświadczył, że zajścia nie miały charakteru kryminalnego, ale raczej był to akt desperacji i rozpaczy, podyktowany przez nędzę i głód. Większość bezrobotnych Cyganów żyje bowiem z zasiłków socjalnych.

Wydaje się, że rząd słowacki zdał sobie sprawę, iż dłużej nie można już ignorować problemu. W jaki sposób jednak władze chcą podnieść poziom życia Romów - nie wiadomo.

Nacjonaliści słowaccy ostrzegają, że już wkrótce cały kraj może zamienić się w jedno wielkie Kosowo - gdy Słowacy zdominowani zostaną ludnościowo przez skonfliktowaną z nimi mniejszość, która pewnego dnia stanie się większością. Nieprzypadkowo młodzież romska zorganizowała niedawno demonstrację pod transparentami: „Nie chcemy drugiego Kosowa!"

Prognozy takie jednak mają to do siebie, że nie przewidują nagłych zakrętów historii i często się nie sprawdzają - tak jak owe wizje bogatych Czechów z 1938 roku, przewidujących, że zostaną zdominowani przez biednych Słowaków.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama