O jednostronnym postrzeganiu kobiecości
Mniej więcej przed rokiem, w Dniu Kobiet, w pewnej audycji telewizyjnej jedna z działaczek Klubu Parlamentarnego Kobiet zapewniała telewidzów, że będzie liberalizowana ustawa antyaborcyjna. Pani senator wyrażała oczywiście nadzieję na powodzenie tej nowelizacji.
Jakie są powody tego zamierzenia? A no, po prostu trzeba umożliwić kobiecie decydowanie o własnym losie. Znowelizowana ustawa usprawiedliwi zabicie własnego dziecka z uwagi na trudną sytuację rodzinną i to będzie jakąś formą wsparcia biednych rodzin.
Są bowiem rodziny, konkludowała pani senator, żyjące w wielkim ubóstwie, gdzie dzieci są niedożywione, głodne i chore, a nam, dodała pani senator, chodzi o pomoc, wsparcie kobiet, które żyją w skrajnym ubóstwie, w skrajnie trudnej sytuacji rodzinnej i finansowej.
Trzeba przyznać, że pomoc rodzinie polegającą na legalizacji zabicia własnego dziecka jest świadectwem niebywałej arogancji i znieczulenia, zwłaszcza w sytuacji, gdy ta sama parlamentarzystka wespół ze swoimi koleżankami z Senatu z pełną świadomością głosuje za skróceniem urlopów macierzyńskich, za nałożeniem VAT-u na zabawki, sanki i meble dziecięce, za zniesieniem zasiłku porodowego, za ograniczeniem zasiłków rodzinnych, pielęgnacyjnych i wychowawczych.
Tragiczna sytuacja polskich rodzin nie przeszkadza jej podobnym działaczkom w domaganiu się refundacji z budżetu państwa na środki antykoncepcyjne! W sytuacji tak dużej biedy domagają się seksualnej edukacji, promocji wolnych związków i niepełnych rodzin. Na to znajdą się zapewne pieniądze, ale kosztem pustych talerzy i niezastawionego stołu.
Doniesienia prasowe nazywają je „znamienitymi” Polkami, z laureatką nagrody Nobla na czele. Modnie ubrane, zadowolone, zauroczone wolnością, jawią się rzecznikami własnych interesów i ambicji, marginalizując wszystko to, co wiąże je z macierzyństwem i rodzicielstwem, byle by tylko wyzwolić się z niewoli domowej kapłanki. „Ja chcę być kobietą, nie chcę być matką” — krzyczała jedna z nich na feministycznym wiecu.
Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu zamierza skierować do szkół nowe podręczniki wychowania do życia w rodzinie, z których szpalt znikną takie pojęcia jak mąż, żona, rodzina, a w ich miejsce wprowadzone zostaną nowe, takie jak partner, partnerka, układ, byle by tylko nie wychowywać młodych ludzi do odpowiedzialnego rodzicielstwa, mamiąc ich wolnością wyboru, urokliwością niekonwencjonalnych związków i akceptacją nieobyczajnych zachowań.
Mnie interesuje i martwi zarazem nasza bierna zazwyczaj reakcja względem tak niebywałej ekspresji zachowań i postaw urągających wartościom życia, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa. Zmęczeni trudnościami codziennego życia, wyłączamy się ze społecznego obiegu oddając decyzje innym, którzy wykorzystując nasze utrudzenie dyktują nam rozwiązania w myśl swoich interesów, a nie dobra nas wszystkich.
Zastanówmy się nie tyle nad krytyką tych innych, ile nad własną postawą. Czy jest ona czynna, aktywna, czy bierna i wyciszona?
Chcę przypomnieć w tym miejscu sentencję wypowiedzianą swego czasu przez Tonqilla, że dla tryumfu zła wystarczy, aby porządni ludzie nic nie robili.
Jan Szafraniec, Senator RP
opr. ab/ab