Deklaracje o konserwatywno-liberalnym charakterze partii nie zawsze przekładają się na rzeczywisty styl działania - warto to sprawdzić, zanim odda się głos w wyborach
Gdy Jarosław Kaczyński stwierdził, że w wyborach prezydenckich Bronisław Komorowski wygrał przez nieporozumienie, medialni krytycy grzmieli z oburzenia, jakoby prezes PiS kwestionował zasady demokracji. W rzeczywistości chodziło mu o bardzo konkretną rzecz: jego zdaniem część katolickich wyborców miała nie być do końca świadoma na kogo głosowała i mylnie wierzyć, że głosuje na „porządnego” katolika i konserwatystę. Dziś słowa te można powtórzyć w kontekście wyborów parlamentarnych i postawy katolików względem Platformy Obywatelskiej.
Znam wielu „zaangażowanych” chrześcijan, którzy ufają, że PO jest partią konserwatywno-liberalną, a przynajmniej zachowującą życzliwą neutralność w stosunku do Kościoła. W końcu Platforma w swojej deklaracji ideowej zapisała, że fundamentem cywilizacji zachodniej jest Dekalog, nieraz możemy zobaczyć zdjęcia jej polityków ze spotkań z biskupami czy z Mszy Świętych, a w mediach często obecny jest uchodzący za wzorcowego konserwatystę poseł Jarosław Gowin. Niestety PO te pokładane w niej zaufanie zawodzi, od pewnego czasu coraz bardziej dryfując w stronę obyczajowej lewicy. Niezależnie czy przyczyną tego są chłodne kalkulacje polityczne, czy rzeczywiste zmiany ideowe, trzeba jasno stwierdzić, że Platforma Obywatelska wyłącza się spośród partii możliwych do wyboru dla katolików serio traktujących wiarę i wartości chrześcijańskie.
Dla partii politycznych i posłów najważniejszym testem na to na jakich wartościach chcą aby opierało się społeczeństwo są głosowania nad projektami ustaw i konkretne decyzje (personalne, administracyjne, finansowe) z zakresu moralności. Polityk może deklarować najróżniejsze rzeczy, ale dopiero gdy przychodzi mu wcisnąć przycisk „ZA” lub „PRZECIW” konkretnej inicjatywie ustawodawczej lub podjąć określoną decyzję, możemy się przekonać co reprezentuje sobą w rzeczywistości. Wybory dokonywane przez polityków mają fundamentalne znaczenie, od nich zależy choćby życie bardzo konkretnych ludzi, którzy mogą zostać uśmierceni w wyniku aborcji, czy in-vitro. Niestety dla PO test ten wypada miażdżąco.
W minionej kadencji sejmu najważniejszym głosowaniem z zakresu moralności było rozpatrywanie inicjatywy obywatelskiej, która przewidywała pełną ochronę życia dla nienarodzonych dzieci. Pod projektem podpisało się 600 tysięcy obywateli, miał on błogosławieństwo zdecydowanej większości biskupów, Episkopatu i samego Papieża Benedykta XVI. W I czytaniu skierowanie projektu do Komisji sejmowych poparło 69 posłów PO, 108 było przeciw, 10 się wstrzymało od głosu, a 19 nie głosowało. W II czytaniu za projektem opowiedziało się już jednak tylko 15 posłów PO, a 160 było przeciw. 160 posłów Platformy zagłosowało za tym by w Polsce w dalszym ciągu legalnie można było zabijać nienarodzone dzieci, jeśli tylko podejrzewa się, że urodzą się niepełnosprawne. Nie dość tego. Po głosowaniu okazało się, że władze PO wprowadziły przed nim dyscyplinę partyjną łamiąc w ten sposób zwyczaj, że w kwestiach dotyczących wartości, każdemu posłowi zostawia się swobodę do podjęcia decyzji we własnym sumieniu. O. Jacek Prusak, bynajmniej nie jakiś przedstawiciel środowiska Radia Maryja, a uchodzący za jednego z najbardziej liberalnych księży, często wypowiadający się dla „Gazety Wyborczej”, skomentował ten fakt następująco: „Głosowanie na partię, która nie popiera ustawy całkowicie zakazującej aborcji, nie musi być grzechem. Gdyby jednak ta partia przez wprowadzenie dyscypliny partyjnej zmuszała swoich członków do głosowania przeciwko takiej ustawie, nawet jeśli zgodnie z własnym sumieniem chcieliby ją poprzeć, grzechem byłoby wówczas i popieranie takiej partii, i członkostwo w niej. Bo to by oznaczało, że ta partia nie pozostawia wolności wyboru w sprawach fundamentalnych”
W kontekście aborcji trzeba nadmienić, że w tym samym dniu, w którym posłowie zagłosowali przeciwko pełnej ochronie życia, parlamentarzyści odrzucili też projekt, który przewidywał dopuszczenie aborcji bez jakichkolwiek ograniczeń. Posłowie PO zagłosowali tu jednomyślnie. Bynajmniej nie jest to jednak usprawiedliwieniem dla tej partii. Postawa typu: „zgoda na dopuszczanie zabijanie każdego nienarodzonego dziecka, to jednak byłaby przesada, ale przecież nie można w ogóle zabronić zabijania dzieci, przyzwólmy więc choć na zabijanie niepełnosprawnych” z całą pewnością nie jest akceptowalna moralnie.
Kolejnymi ważnymi kwestiami rozpatrywanymi ostatnio przez Sejm były głosowania nad projektami dotyczącymi in-vitro. Sama Platforma przygotowała w tej sprawie dwa projekty: jednej całkowicie sprzeczny z nauką Kościoła, drugi częściowo. Pierwszy z nich, autorstwa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej zezwala na in-vitro, dopuszcza wytwarzanie zarodków nadliczbowych i daje możliwość korzystania z procedury także parom nie będącym w związku małżeńskim. Drugi, autorstwa Jarosława Gowina, także zezwala na zapłodnienie pozaustrojowe, ale nie dopuszcza mrożenia zarodków i ogranicza procedurę tylko do par małżeńskich. W I czytaniu posłowie PO głosowali w zdecydowanej większości za skierowaniem obu projektów do dalszych prac.
Sejm rozpatrywał też dwa projekty całkowicie zakazujące in-vitro: obywatelski projekt komitetu Contra in-vitro i projekt aurostwa Teresy Wagrockiej oraz projekt autorstwa Bolesława Piechy - dopuszczający w zakresie zapłodnienia pozaustrojowego jedynie możliwość adopcji i implantacji już wytworzonych i zamrożonych zarodków. Prawie wszyscy posłowie PO opowiedzieli się przeciwko dwóm pierwszym projektom (odpowiednio było to 177 i 142 posłów przeciwko projektowi przy 0 i 18 posłów za) a większość z nich także przeciwko projektowi posła Piechy (94 przeciw, 74 za projektem, 13 wstrzymało się i 23 nie głosowało). Debata nad projektami dotyczącymi in-vitro trwa obecnie w nadzwyczajnej sejmowej podkomisji. Komisja, w której większość stanowią posłowie PO i SLD zdecydowała, że projektem bazowym do dalszych prac będzie projekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i opowiedziała się za odrzuceniem projektu posła Piechy.
Warto zwrócić uwagę też na głosowania dotykające problemów homoseksualizmu, feminizmu i wychowania dzieci. 159 posłów PO opowiedziało się przeciwko wpisaniu do prawa międzynarodowego prywatnego zdania: "Małżeństwem w rozumieniu niniejszej ustawy jest tylko związek kobiety i mężczyzny. Nie stosuje się przepisów prawa obcego regulującego związki osób tej samej płci". Za było 35. Tym samym nie zabezpieczyliśmy się na wypadek tego jakby homoseksualiści, którzy wzięli ślub za granicą, chcieli zalegalizować go także w Polsce.
171 posłów zagłosowało za wprowadzeniem obowiązku wpisywania 35% kobiet i mężczyzn na listy wyborcze podczas wyborów do Sejmu, Europarlamentu, rad gmin i powiatów. Przeciwko było tylko 10 posłów. Sama ustawa nie jest specjalnie szkodliwa, ale stanowi wyraz feministycznego myślenia zgodnie z którym zamiast wspierać wyjątkowość kobiet, podejmowane są działania mające na celu upodobnianie ich „na siłę” do mężczyzn.
W końcu Platforma sama przygotowała i przegłosowała nowelizację ustawy przemocowej. Ustawa ta uznaje rodzinę za środowisko podejrzane, wymagające nadzoru, umożliwia zabieranie dzieci rodzicom, zakładanie rodzinom sekretnych teczek i ich szczegółowy nadzór na podstawie niejasnych kryteriów. Przykładowo już samo zwracanie uwagi dziecku może zostać uznane za formę jego dręczenia i nieuzasadnione ograniczanie wolności. 192 posłów PO zagłosowała za tym projektem, a tylko 1 był przeciw.
Jednym z pierwszych głosowań jakie czeka nas w przyszłej kadencji Sejmu będzie rozpatrzenie złożonego w marcu przez SLD (we współpracy z Grupą Inicjatywną działaczy LGTB) projektu ustawy o związku partnerskim. Projekt ten nie tylko przewiduje ustanowienie quasi-małżeństw dla związków homoseksualnych, ale też psuje tradycyjną rodzinę oferując w miejsce małżeństw, związki opierające się na zasadzie „dopóki mi się nie znudzi”, które można będzie zrywać bez jakichkolwiek ograniczeń i konsekwencji. Premier Donald Tusk tymczasem projekt ...poparł. Komentując jego złożenie powiedział: „Zbliżamy się do momentu, kiedy związki partnerskie byłyby do zaakceptowania przez większość w przyszłym Sejmie, jak i przez Polaków" dodając „Nie mam za grosz tolerancji wobec homofobów, również we własnej partii".
O ideowym skręcie Platformy w lewo może świadczyć też szereg innych wydarzeń. Kolejnym z nich, jaskrawie stojącym w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, jest poparcie dla radykalnych feministek jakiego premier Tusk udzielił im na ostatnim Kongresie Kobiet. „Wasza praca okazała się najlepszą metodą na zmuszenie sceptycznych ludzi do poważnego potraktowania czegoś, co jeszcze niedawno wydawało się ekstrawagancją czy radykalnym feminizmem. To mądre i potrzebne szukanie równowagi, a nie jakaś skrajna ideologia(...) Jestem dumny, że mogę być po części wykonawcą waszej woli”. takie słowa skierował do organizatorek Kongresu, który jako najważniejsze z postulatów przyjął liberalizację aborcji, refundację antykoncepcji i in-vitro, wprowadzenie rozbudowanej edukacji seksualnej oraz parytetów wszędzie gdzie się.
Pod skrzydłami Platformy zorganizowany został też inny Kongres - Europejski Kongres Kultury. Kongres odbył się z okazji polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, a jego organizatorem było państwo czyli Ministerstwo Kultury i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Okazało się, że Kongres okazał się imprezą całkowicie zdominowaną przez lewicę. Główną jej gwiazdą był marksista Zygmunt Bauman, z zachodnich gości zaproszeni byli wyłącznie aktywiści lewicowi m.in. belgijska filozofka postmarksistowska Chantal Mouffe, łącząca feminizm z marksizmem teoretyczka kultury Gayatri Chakravorty Spivak czy włoski działacz gejowski Gianni Vattimo. Z polskich artystów pojawili się zaś m.in. Dorota Nieznalska (autorka instalacji z męskimi genitaliami na krzyżu) i Paweł Demirski (autor spektaklu "Tęczowa trybuna" o... kibicach-gejach). Pierwszoplanowe role w Kongresie odgrywała też skrajnie lewicowa „Krytyka polityczna”, której przedstawiciele prowadzili panele i która otrzymała największą sumę na sfinansowanie projektu kongresowego. Z Kongresu praktycznie całkowicie wyrugowani zostali przedstawiciele środowisk konserwatywnych. Jednemu z nielicznych, który był zaproszony, doktorowi Michałowi Łuczewskiemu, cofnięto zgodę na wygłoszenie referatu, gdyż nie spodobała się jego treść. W roku beatyfikacji Jana Pawła II, zamiast pochwalić się tym co może być naszym wkładem w kulturę europejską — chrześcijańskimi wartościami, postanowiliśmy na ślepo naśladować najgorsze zachodnie wzorce kulturowe.
Wsparcie dla lewicowego środowiska „Krytyki Politycznej” bynajmniej nie jest jednak niczym nowym w wykonaniu Platformy Obywatelskiej. „Krytyka Polityczna” korzysta z licznych dotacji przyznawanych przez Ministerstwo Kultury i władze Warszawy a także mogła wynająć po bardzo niskich cenach lokal o powierzchni przeszło trzech tysięcy metrów kwadratowych w samym centrum Warszawy na rogu Świętokrzyskiej i Krakowskiego Przedmieścia. Burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski (PO) tłumaczył tą decyzję: „Stowarzyszenie z jego doświadczeniem w działalności kulturalnej daje najlepszą gwarancję stworzenia na Nowym Świecie prawdziwego centrum rozwoju kulturalnego”. Rzeczywiście „Krytyka Polityczna” dba o prawdziwą kulturę nachalnie promując aborcję, czy atakując Papieża Jana Pawła II w książce „Antypapież”. Środowiska konserwatywne oczywiście nie mogą liczyć na podobne wsparcie ministerstwa i władz Warszawy.
Bardzo niepokojącym zjawiskiem w ostatnim czasie jest cały szereg ataków na symbole chrześcijańskie i chrześcijańską wiarę m.in. skandaliczne okładki tygodników „Newsweek”, „Wprost”, czy „Przekrój (choćby Janusz Palikot stylizowany na Jezusa Chrystusa przybitego do krzyża.), podarcie Biblii z okrzykiem "żryjcie to gówno" i zatrudnienie gościa, który to zrobił w TVP, krzyż z puszek do piwa, facet przebrany za motyla podczas Bożego Ciała... PO niestety dołożyła tutaj swoją cegiełkę „hodując” w swoich szeregach przez kilka lat nowego „Mesjasza Lewicy” jak go określił Newsweek - Janusza Palikota oraz pozwalając w zeszłym roku na wulgarne, antyklerykalne zachowania pod krzyżem pod pałacem prezydenckim w Warszawie. Gdy w organizowanej przez Dominika Tarasa „Akcji krzyż” wyśmiewano modlące się osoby i przedrzeźniano wiarę ( przebrany Papież pozdrawiający tłum z balkonu, "modły do byle czego", transparenty "Mohery na stos", okrzyki „Krzyże do kościoła, bydło do obory”, robienie zdjęć modlącym się osobom jak jakimś zwierzętom, prześmiewcza meksykańska fala) premier Tusk orzekł że był to wesoły hapenning i trzeba mieć trochę poczucia humoru. „Ludzie się zbierają i organizują happeningi i Warszawa przypomina w tym momencie stolice tych tradycyjnych demokracji(...)potrzeba czasem poczucia humoru” mówił. Na Krakowskim Przedmieściu miało miejsce też wiele innych antychrześcijańskich wydarzeń wśród których najgłośniejsze było przyniesienie krzyża z puszek do piwa „Lech”. Oczywiście można uważać, że za konflikt pod krzyżem częściowo lub w całości odpowiedzialny był PiS, który upolitycznił sprawę (ja mam tu inne zdanie), ale nie zmienia to faktu, że to PO przyzwoliła i akceptowała dziejące się tam antyklerykalne wybryki. Niestety to przyzwolenie do dziś ma bardzo negatywne skutki, nie tylko w kontekście tego co się działo na Krakowskim Przemieściu, gdyż ośmieliło wszystkich antyklerykałów, wcześniej ograniczających się do plucia na wiarę jedynie na forach internetowych, do wyjścia na ulicę i aktywizacji.
W tym samym duchu należy też ocenić zatrudnienie przez telewizję publiczną (jej władze zostały wybrane przez PO) Adama „Nergala” Darskiego, znanego z promocji satanizmu i podarcia Pisma Świętego z okrzykiem „Żryjcie to gówno”, jako jurora w programie "The voice of Poland" oraz obronę tej decyzji przez prominentnego polityka PO Sławomira Nowaka: „Jak na kogoś napadają, to czuję do niego naturalną sympatię(...) Nergal nie narusza mojej wolności, i mam wrażenie, że niczyjej innej, więc niech nadal robi to, co chce(...)Śmieszą mnie tak radykalne reakcje, jak atak środowisk prawicowych na Nergala. To mój ziomal!”
Profil ideowy PO objawia się nie tylko na arenie krajowej ale też w polityce międzynarodowej. Gdy Włochy walczyły w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu o możliwość zachowania krzyży w miejscach publicznych, zostały wsparte przez dziesięć innych krajów - Armenię, Bułgarię, Cypr, Grecję, Litwę, Maltę, Monako, San Marino, Rumunię i Rosję. Niestety nie było wśród nich ponoć najbardziej chrześcijańskiej w Europie Polski. Odpowiedzią polskiego rządu na ten i szereg innych kontrowersyjnych wyroków Trybunału (m.in. w sprawie Polska vs. Alicja Tysiąc) było zgłoszenie przez polski rząd jako naszych kandydatur na sędziów Trybunału ...zwolenników aborcji: Leszka Garlickiego, Marka Nowickiego i Romana Wieruszewskiego.
W końcu symptomatyczny dla skrętu Platformy Obywatelskiej w „lewo” jest też sposób prowadzenia przez nią kampanii wyborczej. W czerwcu, na Kongresie zorganizowanym z okazji 10-lecia Platformy Premier Donald Tusk mówił: „Nie będziemy klęczeli przed księdzem, bo do klęczenia jest kościół - przed Bogiem.” Niby wszystko w porządku, bo przecież nikt nie oczekuje od wiernych klękania przed księżmi, tyle tylko że w tych słowach można znaleźć drugie dno — ustawienie księży w roli przeszkody do budowy państwa dobrobytu, odrzucanie wartości o których realizację upominają się księża. W końcu w jakimś celu premier te słowa wypowiedział. Znamienne jest też „przejęcie” przez PO lewicowych polityków: Bartosza Arłukowicza i Dariusza Rosatiego, którzy kandydują do Sejmu z jej list oraz poparcie w wyborach do Senatu udzielone Markowi Borowskiemu, Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, Józefowi Piniorowi i Izabeli Sierakowskiej.
Wielu Polaków zamiast dokonywać świadomych wyborów politycznych, przypomina kibiców politycznych. Tak jak kibic, uważa swoją drużynę za najlepszą na świecie i jest jej prawdziwie oddany, niezależnie co ona w danym momencie sobą reprezentuje, tak my przymykamy oko na to co robią partie, które popieramy i ustawiamy bardzo daleko posuniętą granicę tolerancji na ich postawy. Wyjdźmy z tego schematu. Pokażmy, że polityczne emocje jednak nie przesłaniają nam troski o wartości, które powinny być dla nas święte.
Wiele osób wpadło dziś w taki schemat myślenia, zgodnie z którym każda krytyka władzy, ma być zarazem agitacją za PiSem. To błędna logika. W wyborach kandyduje kilka partii z grubsza pozostających wiernym chrześcijańskim zasadom: PiS, PSL, PJN, Nowa Prawica, Prawica Rzeczpospolitej. Nasz wybór nie ogranicza się więc tylko do jednej partii.
Wszystkim osobom, które po przeczytaniu tego tekstu oburzają się, że chciałbym wykreślić z Kościoła PO i jej zwolenników, zadedykuję na koniec cytat: „to nie Kościół odrzuca PO, ale to PO odrzuca nauczanie Kościoła”.
opr. mg/mg