Moralność w chrześcijańskim rozumieniu nie jest tylko sprawą prywatną, ale rozciąga się także na sferę życia publicznego. Mamy prawo domagać się, aby normy moralne były respektowane w społeczeństwie!
W ciągu kilku ostatnich lat, gdy starałem się upominać o moralność w życiu publicznym, nieraz napotykałem na wielkie oburzenie. „Chrześcijanie powinni mówić o miłosiernym Bogu, który wszystkich kocha, pomagać biednym, angażować się w wolontariat i podejmować się innych dobrych uczynków, a nie uczestniczyć w sporach światopoglądowych!” twierdziły zarówno osoby o „lewicowym” światopoglądzie, jak i niektórzy...zaangażowani katolicy. O ile tych pierwszych jestem w stanie zrozumieć, bo byłoby im bardzo wygodnie gdyby Kościół był „wielkim milczącym” w sprawach dotyczących moralności, o tyle w przypadku tych drugich taka postawa świadczy o niezrozumieniu przesłania jakie pozostawił nam Chrystus. Zajmowanie się sprawami światopoglądowymi nie tylko nie jest niczym złym, a wręcz powinno być obowiązkiem każdego chrześcijanina! Są ku temu podwójne przesłanki! Z jednej strony troska o ludzi błądzących, z drugiej strony troska o ludzi krzywdzonych.
Miłość, której uczy nas Jezus nie polega na bezkrytycznym uwielbieniu innych ludzi niezależnie od tego co oni robią. Miłość oznacza pragnienie tego aby druga osoba doświadczała prawdziwego szczęścia, które można osiągać tylko wzrastając ku dobru oraz tego by na koniec życia została zbawiona. Jeśli przymykamy oczy na błędy popełniane przez naszych bliźnich, milczymy wobec ich grzechów, to utwierdzamy ich w niewłaściwych zachowaniach, a co za tym idzie odciągamy ich od szczęścia i utrudniamy dostanie się do Nieba. Jezus, choć szaleńczo kochał ludzi, tak że aż umarł za nich na krzyżu, nie tolerował ani nie akceptował błądzących, tylko ich upominał: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13,3) mówił. W trosce o ich najlepiej pojęte dobro!
W Księdze Ezechiela czytamy: „Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela, po to, byś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał ich w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć — a ty nic nie mówisz by występnego sprowadzić z jego drogi — to on umrze, a odpowiedzialnością obarczę Ciebie. Jeśli jednak ostrzegałeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę” (Ez 33, 7-9). Bóg uczy nas, że jesteśmy współodpowiedzialni za wybory jakie podejmują nasi bliźni i powinniśmy pomagać schodzić im z niewłaściwej drogi — w trosce o ich dobro, ale też w trosce o samego siebie.
Podejmowanie kwestii dotyczących moralności powinno wynikać nie tylko z miłości do ludzi błądzących, ale także z miłości do ludzi krzywdzonych. Jezus nauczał: „Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili"(Mt 25, 40). Jeśli w wyniku aborcji, czy in-vitro giną konkretni ludzie, to nie możemy milczeć! Przypominałoby to bowiem sytuację, w której widząc, że na ulicy bity jest niewinny człowiek, udawalibyśmy, że tego nie dostrzegamy. Upominanie się o prawa i los innych ludzi jest wyrazem największej miłości ze strony chrześcijan!
Wiele osób chciałoby by Kościół nie angażował się w spory światopoglądowe, bo wierni mają różne poglądy i po co niektórych zrażać do siebie. Ale kto, jak nie Kościół, powinien zatroszczyć się o nienarodzone dzieci, które same nie mogą się obronić? Kto skuteczniej może bronić wszystkich innych ludzi przed byciem skrzywdzonym? Kościół jako instytucja dysponuje znacznie potężniejszym głosem niż jakakolwiek indywidualna osoba, czy najbardziej prężna organizacja świecka. Kościół nie może mówić o miłości tylko w teorii, ale powinien przede wszystkim głosić ją w praktyce.
Konieczność zaangażowania chrześcijan w tworzenie nowej kultury życia wielokrotnie podkreślał Ojciec Święty Jan Paweł II. W liście Il recente consistoro pisał: „Głos Kościoła jest zawsze ewangelicznym krzykiem w obronie ubogich tego świata, tych, którzy są zagrożeni, otoczeni pogardą, i których prawa ludzkie są gwałcone. Kościół pragnie nie tylko potwierdzić prawo do życia, którego łamanie stanowi obrazę osoby ludzkiej, a zarazem Boga Stworzyciela i Ojca, pełnego miłości źródła wszelkiego życia, lecz chce również z coraz większym oddaniem i w sposób konkretny służyć obronie tego prawa oraz jego promocji. Kościół jest przekonany, że jest to jego powołanie dane mu przez Pana. Otrzymuje on od Chrystusa „ewangelię życia” i poczuwa się do odpowiedzialności za głoszenie tej ewangelii wszelkiemu stworzeniu.” Tą myśl rozwinął w encyklice Evangelium Vitae: „W sytuacji, gdy z różnych stron wypowiadane są najbardziej sprzeczne opinie i gdy wielu odrzuca zdrową naukę o ludzkim życiu, zdajemy sobie sprawę, że także do nas skierowana jest usilna prośba, z jaką św. Paweł zwracał się do Tymoteusza: „głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4, 2)(...) Potrzebna jest powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. Wszyscy razem musimy budować nową kulturę życia(...)Nikt nie powinien czuć się wyłączony z tej mobilizacji na rzecz nowej kultury życia: wszyscy mają do odegrania ważną rolę.”
Wszyscy razem musimy budować nową kulturę życia. Nikt nie powinien czuć się wyłączony. To chyba nie wymaga komentarza...
opr. mg/mg