Dziesięciolecia lewicowej indoktrynacji, manipulującej znaczeniami słów, sprawiły, że dajemy sobie wciskać interpretacje rzeczywistości, które nie mają dużo wspólnego z tą rzeczywistością ani nawet z prostą logiką. Przykładem jest sprawa "Bolka"
Dziesięciolecia lewackiej indoktrynacji, zmieniającej znaczenia słów i wieloletni brak obowiązkowej matematyki na maturze przyniosły owoc w postaci Komitetu Obrony Demokracji, którego działania i wypowiedzi jego liderów dawno straciły jakikolwiek związek z logiką i poszybowały w krainę surrealizmu i absurdu.
Nieukrywanym celem KOD-u i jego sojuszników jest doprowadzenie do upadku rządów Prawa i Sprawiedliwości. By osiągnąć ten cel użyją wszelkich metod, nie cofną się nawet przed wojną domową, o czym wyraźnie mówił Wałęsa. Zapowiadają więc obalenie demokratycznie wybranego rządu niedemokratycznymi środkami i nazywają to obroną demokracji. Rozumie to ktoś? Chyba, że według KOD-u demokracja jest wtedy, gdy rządzi Platforma Obywatelska, tak jak komuniści nazywali demokracją totalitarne rządy ich partii.
Zostawmy jednak demokrację, bo dla KOD-u ważniejsza jest teraz obrona Lecha Wałęsy. I tu znów wymiękam. Wysilam mój prawicowo odchylony umysł i za nic nie mogę w tym znaleźć sensu ani logiki. Pomóżcie mi, proszę, drodzy kodowcy i wyjaśnijcie, jaki teczki Bolka mają związek z demokracją? Czy, jeśli Wałęsa brał 40 lat temu pieniądze za donosy, to dzisiaj nie ma w Polsce demokracji, a jeśli wygrywał w Totolotka to jest? Pojąć tego nie mogę.
Nie pojmuję też innych rzeczy. Żyję dostatecznie długo, by pamiętać — a wraz ze mną pamięta duża grupa starych górali — jak mniej więcej ćwierć wieku temu te same środowiska, z których wyrósł KOD, z Gazetą Wyborczą na czele, nie zostawiały suchej nitki na Lechu Wałęsie. Był dla nich prostakiem i obciachem dla Polski, dyktatorem, uzurpatorem i śmiertelnym zagrożeniem dla demokracji. Naśmiewano się z jego wymowy i nienajmądrzejszych — mniej więcej takich jak dziś — wypowiedzi. Na nic zdały się nasze tłumaczenia, że Wałęsa jest dobrem narodowym a jego kaleki polski nie ma znaczenia w kontaktach zagranicznych, bo w takim kongresie amerykańskim jego przemówienie tłumaczone było na poprawny angielski i to właśnie Lech, jako jeden z nielicznych, nagrodzony tam został owacją na stojąco. Młodzi, wykształceni z dużych miast wiedzieli lepiej i ubierali koszulki z napisami: „Otake Polske walczyłem”, czy „Nie chcem ale muszem”. Nie do wiary? A jednak tak było.
Wytłumaczcie mi, drodzy kodowcy, skąd ta zmiana postrzegania Wałęsy: wczoraj wiejski głupek a dziś autorytet i skarb narodowy? I nie udawajcie, że nie pamiętacie, bo na waszych wiecach przeważa wykształcona młodzież w wieku 60+.
No dobrze, bronicie naszego skarbu narodowego, ale przed kim? Przed nim samym, jego donosami, czy wdową po Kiszczaku? Pewne wskazówki dała Danuta Wałęsowa pomstując na wiecu w Gdańsku na jakiegoś kurdupla. A że wiadomo, iż nie jest żoną koszykarza, odnieść można było wrażenie, że zmieniła front i atakuje Lecha. Na szczęście media wyjaśniły, że chodziło o Jarosława Kaczyńskiego. Uspokoiłem się, że w małżeństwie Wałęsów wszystko w porządku.
Tu dopada mnie kolejna wątpliwość. Dlaczego bronicie Wałęsy przed Kaczyńskim, skoro teczkę Bolka ujawniła wdowa po Kiszczaku, raczej słabo związanym z PiS-em, a ogłosił to prezes IPN mianowany na to stanowisko przez Platformę? Gdzie tu Kaczyński?
No dobrze, słyszałem, że Kaczyński spiskował z Kiszczakową a może i samym Kiszczakiem. Kto to wie? Ale, to przecież wasi guru z Gazety Wyborczej przez ponad ćwierć wieku przekonywali Polaków, że teorie spiskowe to przejaw aberracji umysłu i każdego, kto je wyznaje, należy leczyć. Więc jak, drodzy kodowicze, albo meldujecie się jutro u psychiatry, albo uznajecie, że spiski istnieją i Magdalenka mogła wyglądać inaczej a brzoza nie musi być przyczyną katastrofy smoleńskiej. Trzeciej możliwości nie ma.
Wiem, wiem, ja tu obsesyjnie o logice a wy z innej bajki. To jeszcze o fałszywkach, w które tak wierzycie. Przeglądając moje papiery w IPN, nie znalazłem fałszywek. Nie znaleźli ich moi znajomi również zaangażowani w działalność antykomunistyczną. Jasne, byliśmy małymi pionkami w porównaniu z Bolkiem i szkoda było tracić na nas czas i energię.
Dlaczego w takim razie nie ma fałszywek w teczkach Kazimierza Świtonia, Andrzeja Rozpłochowskiego, Anny Walentynowicz, małżeństwa Gwiazdów i wielu innych ważnych postaci? Skompromitowanie tych ludzi byłoby bombą nie mniejszą niż ujawnienie donosów Bolka.
Z wypowiedzi Wałęsy, Gazety Wyborczej i liderów KOD-u wyłania się obraz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa jako bardzo słabej i bezradnej instytucji. Pozbawiona była jakichkolwiek informacji, gdyż każdy z ujawnionych tajnych współpracowników zapewniał, że na nikogo nie donosił. Sami esbecy zdobywać informacji nie mogli, bo zajęci byli fałszowaniem dokumentacji. Jak ciężka to i czasochłonna praca, można przekonać się próbując podrobić czyjś podpis. A dobrze sfałszować kilkaset stron donosów, to harówka na lata. Ja na pewno nie dałbym rady.
Znów zagalopowałem się. To nie są argumenty mogące przekonać wyznawców niepokalanego Lecha. Dalej będą poddawali w wątpliwość rzeczy oczywiste. Teraz żądają grafologa i do czasu wydania przezeń opinii — jakieś pół roku — głosić będą niewinność byłego prezydenta. A po ogłoszeniu opinii, będą ją kwestionować.
Skoro KOD i Wałęsa dążą do zastosowania wszelkich dostępnych metod ustalenia prawdy, zaproponuję i ja: Lechu, poddaj się badaniu na wariografie. Najlepiej publicznie, by nie było żadnych wątpliwości.
A, jeśli zgodnie z przewidywaniami, badanie da wynik niekorzystny dla Wałęsy, proponuję, by badaniu poddali się liderzy KOD-u i redaktorzy Gazety Wyborczej. Badaniu na okoliczność tego, czy naprawdę wierzyli w niewinność Lecha, czy tylko wykorzystali, zapętlonego we własne kłamstwa Bolka, jako narzędzie w walce z Prawem i Sprawiedliwością.
opr. mg/mg