Przykazanie miłosierdzia dotyczy nie tylko pojedynczych chrześcijan, ale całego Kościoła: Kościół nie może zajmować się głoszeniem jakichkolwiek prawd z pominięciem miłosierdzia
Książka kard. Waltera Kaspera, byłego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, do której nawiązał Papież Franciszek w rozważaniu wygłoszonym przed modlitwą «Anioł Pański» 17 marca, nosi tytuł «Misericordia. Concetto fondamentale del vangelo. Chiave della vita cristiana» (Miłosierdzie. Fundamentalne pojęcie Ewangelii. Podstawa życia chrześcijańskiego) (Brescia, Queriniana, 2013 r., ss. 336); w Niemczech ukazała się w 2012 r. Publikujemy fragment siódmego rozdziału: «La Chiesa sotto il metro della misericordia» (Kościół mierzony miarą miłosierdzia).
Przykazanie miłosierdzia obowiązuje nie tylko pojedynczych chrześcijan, ale odnosi się także do całego Kościoła. Podobnie jak w przypadku poszczególnego chrześcijanina, tak również dla Kościoła przykazanie miłosierdzia opiera się na fakcie, że Kościół jest ciałem Chrystusa. Dlatego też Kościół nie jest czymś w rodzaju organizacji społecznej i charytatywnej; jako ciało Chrystusa jest on sakramentem ustawicznej, skutecznej obecności Chrystusa w świecie, a tym samym jest sakramentem miłosierdzia. Jest nim jako Christus totus, jako Chrystus Głowa i członki. Dlatego w swoich członkach i w osobach potrzebujących pomocy Kościół spotyka samego Chrystusa. Kościół winien uobecniać w historii i w życiu każdego chrześcijanina Ewangelię miłosierdzia, którą jest sam Jezus Chrystus, poprzez słowo, sakrament i przez całe swoje życie. Ale i on jest przedmiotem Bożego miłosierdzia. Kościół, jako ciało Chrystusa, został zbawiony przez Jezusa Chrystusa, jednak ma w swoim łonie także grzeszników i dlatego musi być nieustannie oczyszczany, aby był czysty i święty (por. Ef 5, 23. 26n.). Kościół powinien zatem wciąż zadawać sobie z samokrytycyzmem pytanie, czy również w rzeczywistości odpowiada temu, czym jest i czym powinien być. I na odwrót, my powinniśmy odnosić się, podobnie jak postępuje Jezus Chrystus, w sposób miłosierny i niewyniosły, do jego uchybień i jego błędów. Powinniśmy mieć jasną tego wizję: Kościół bez caritas i bez miłosierdzia przestałby być Kościołem Jezusa Chrystusa.
Najgorszą krytyką, jaką można skierować pod adresem Kościoła, a która często bywa, także słusznie, wysuwana pod jego adresem, jest fakt, że sam nie postępuje zgodnie z tym, o czym poucza innych, a wręcz, że wiele osób odczuwa, że są traktowane w nim bez miłosierdzia i surowo. Możemy głosić w sposób wiarygodny to przesłanie o Bogu miłosierdzia tylko wtedy, gdy także nasz sposób mówienia cechuje miłosierdzie. Powinniśmy dyskutować z przeciwnikami Ewangelii, równie licznymi dziś jak w przeszłości, stanowczo, gdy chodzi o istotę, ale nie w sposób polemiczny i agresywny, i nie powinniśmy na zło odpowiadać złem. Odpłacanie przeciwnikom tą samą monetą nie jest w świetle Kazania na Górze sposobem postępowania, który można usprawiedliwić w Kościele. Także w dyskusjach z przeciwnikami nasz sposób mówienia nie powinien być nacechowany polemicznie, ale powinniśmy kierować się pragnieniem mówienia prawdy, postępując z miłością (por. Ef 4, 15). Powinniśmy toczyć batalię o prawdę energicznie, ale nie bez miłości, stwierdza Chryzostom. Dlatego Kościół nie powinien głosić jej swoim słuchaczom z wyżyn ambony, wyniośle; postrzeganie współczesnego świata w sposób wyłącznie negatywny, jako czegoś, co chyli się ku upadkowi, jest niewłaściwe i jako niewłaściwe jest odbierane. Kościół winien doceniać słuszne wymogi współczesnego człowieka i dokonujące się we współczesności postępy w człowieczeństwie, a do jego problemów i ran podchodzić z miłosierdziem.
Oczywiście nie wystarcza, aby Kościół mówił o miłosierdziu, trzeba postępować w prawdzie (por. J 3, 21). Przede wszystkim dzisiaj, kiedy Kościół jest sądzony bardziej na podstawie swoich czynów niż swoich słów. Jego orędzie winno zatem sprawiać, by jego skutki były odczuwalne w konkretnej praktyce, i promować kulturę miłosierdzia w całym swoim życiu.
W związku ze zmienioną i zmieniającą się współcześnie sytuacją społeczną powstają nowe problemy i nowe wyzwania społeczne. W tym kontekście zwróćmy uwagę na jeden tylkoproblem: niebezpieczeństwo, że Kościół nabierze cech mieszczańskich w żyjącym dostatnio świecie zachodnim. Wiele wspólnot wytworzyło środowisko, w którym osoby nie przyjmujące stylu życia mniej lub bardziej mieszczańskiego, osoby, które znalazły się «pod kołami i w trybach życia», z trudem znajdują miejsce. Jest to sytuacja, którą trudno jest pogodzić z postępowaniem Jezusa. Za Jego ziemskiego życia nic nie budziło przecież tak wielkiego zgorszenia jak Jego zainteresowanie grzesznikami. «Jak może jeść razem z celnikami i grzesznikami?» — zapytywało w istocie wielu tonem wyrzutu. Jezus odpowiedział: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników» (por. Mk 2, 16 n.). U celników i prostytutek znajdował On bowiem nawet więcej wiary niż u porządnych ówczesnych ludzi. Tak więc to o nich mógł powiedzieć, że wcześniej wejdą do królestwa niebieskiego niż ci, którzy uważali się za osoby bogobojne (por. Mt 21, 31 n.). Oskarżycielom, którzy przyprowadzili do Niego kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, powiedział po prostu: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem», natomiast do kobiety — przekonawszy się, że nikt już nie zamierza jej potępić — powiedział: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz». (J 8, 7. 11).
Najpoważniejszym zarzutem, jaki można postawić Kościołowi, jest zatem to, że w ślad za jego słowami idzie lub zdaje się iść bardzo niewiele czynów, że mówi on o miłosierdziu Boga, ale wiele osób postrzega go jako rygorystyczny, twardy i bezlitosny. Takie zarzuty słyszy się między innymi, kiedy mowa jest o sposobie, w jaki postępuje on względem osób, które w swoim życiu popełniły poważne błędy lub poniosły porażki, wobec rozwiedzionych, którzy zawarli ponowne związki cywilne, wobec tych, którzy (zgodnie z prawem cywilnym) z niegowystąpili, często jedynie dlatego, że nie chcieli lub nie mogli zapłacić podatku kościelnego, kiedy krytykuje on lub wręcz odrzuca osoby, które nie postępują w sposób zgodny z przepisami kościelnymi bądź które tak czy inaczej nie respektują systemu jego zasad.
Jeśli Kościół chce nie tylko je głosić, ale także żyć zgodnie z przesłaniem Jezusowym o przebaczającym Ojcu i Jego sposobie postępowania w stosunku do osób żyjących na marginesie w tamtych czasach, to nie może odgradzać się od tych, którzy tak wówczas, jak i dzisiaj nie uchodzą za osoby pobożne. Powinien on, nie potępiając jednak wszystkich bogatych i żyjących w dostatku, okazywać serce ludziom, którzy niewiele się liczą, ubogim, chorym, niepełnosprawnym, bezdomnym, migrantom, żyjącym na marginesie, dyskryminowanym, nie mającym stałego miejsca zamieszkania, a także alkoholikom, narkomanom, chorym na AIDS, więźniom i prostytutkom, którzy często ze względu na swoją wielką nędzę nie widzą innej drogi, jak sprzedawać własne ciało, i nierzadko muszą znosić wielkie upokorzenia. Oczywiście, Kościół nigdy nie może usprawiedliwiać grzechu, musi jednak miłosiernie zajmować się grzesznikami. Kiedy naśladuje Jezusa, nie powinien być nigdy postrzegany jako przede wszystkim Kościół bogaczy, klasy dominującej i osób cieszących się społecznym uznaniem. Obowiązuje go opcja preferencyjna, nie wykluczająca, na rzecz ubogich, w najszerszym sensie tego pojęcia.
Kultura miłosierdzia nie może ograniczać się do materialnej pomocy innym; konieczne jest także odnoszenie się do nich z serdecznością. Już św. Paweł ubolewa z powodu tworzenia się partii w łonie wspólnoty (1 Kor 1, 10-17) i ostro krytykuje fakt, że chrześcijanie kąsają się i pożerają jedni drugich, zamiast pozwolić, by kierował nimi Duch Boży (por. Ga 5, 15). Ojcowie Kościoła nie pomijają milczeniem skarg na brak miłości wśród chrześcijan. Pierwszy list Klemensa, jedno z pierwszych świadectw postbiblijnych, powstał po to, by załagodzić konflikty we wspólnocie korynckiej. Grzegorz z Nazjanzu z goryczą i używając drastycznych słów skarży się na brak miłości i spory, które rozbijają Kościół, w szczególności duchowieństwo. «Przywódcy okryli się wstydem». «Wzajemnie na siebie napadamy i się pożeramy». Równie jasne słowa znajdujemy także u Chryzostoma. Według niego, brak miłości wśród chrześcijan jest czymś po prostu haniebnym. Współczesny czytelnik znajduje zatem u tych ojców Kościoła także odrobinę pocieszenia: to, czego dziś, często boleśnie, doświadczamy, nie jest bynajmniej niczym nowym; w przeszłości sprawy najwyraźniej nie miały się lepiej.
Kultura miłosierdzia wśród chrześcijan winna konkretnie się wyrażać przede wszystkim podczas sprawowania Eucharystii, w której uroczyście uobecniamy miłosierdzie Boga. List Jakuba udziela nam w tym względzie jasnej nauki. «Gdyby przyszedł na wasze zgromadzenie człowiek przystrojony w złote pierścienie i bogatą szatę i przybył także człowiek ubogi w zabrudzonej szacie, a wy spojrzycie na bogato przyodzianego i powiecie: 'Ty usiądź na zaszczytnym miejscu', do ubogiego zaś powiecie: 'Stań sobie tam albo usiądź u podnóżka mojego', to czy nie czynicie różnic między sobą i nie stajecie się sędziami przewrotnymi? Posłuchajcie, bracia moi umiłowani! Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują? Wy zaś odmówiliście ubogiemu poszanowania» (2, 2-6). Jakub dwukrotnie zwraca uwagę na fakt, że Jezus Chrystus nikogo nie faworyzuje, a zatem nie powinni czynić tego również chrześcijanie (2, 1. 9).
To, co odnosi się do liturgii, winno odnosić się do życia całego Kościoła, a w sposób szczególny do stylu życia jego przedstawicieli. Kościół głosi Jezusa Chrystusa, który z miłości do nas ogołocił się ze swojej Boskiej chwały, uniżył się i stał się ubogi i niczym niewolnik (por. Flp 2, 6-8; 2 Kor 8, 9). Dlatego Kościół nie może w sposób wiarygodny dawać świadectwa o Chrystusie, który dla nas stał się ubogi, jeżeli odnosi się wrażenie, że on, a w szczególności duchowni są bogaci i wyniośli. Sobór Watykański II włączył do Konstytucji o Kościele Lumen gentium ważny fragment, niestety nieczęsto cytowany, o ideale Kościoła ubogiego. Podczas gdy znajdujący się w tym samym rozdziale fragment, mówiący o instytucjonalnych strukturach Kościoła, jest często i chętnie cytowany, tamten jest w zadziwiająco niewielkim stopniu uwzględniany. Kościół dla ubogich, Kościół może naśladować Chrystusa tylko wtedy, gdy on, a w szczególności duchowni starają się przyjąć styl życia jeśli nie ubogi, to przynajmniej prosty i mało rzucający się w oczy. Dziś epoka feudalna powinna być zakończona także dla Kościoła. Dlatego Sobór zasadniczo zrezygnował z przywilejów światowych.
Oczywiście nikt zdrowo myślący nie zaprzeczy, że Kościół w tym świecie potrzebuje światowych środków i struktur instytucjonalnych, aby mógł dobrze wykonywać swoje zadanie. Ale środki muszą pozostać środkami i nie powinny stać się niepostrzeżenie celem samym w sobie. Dlatego instytucjonalne i biurokratyczne punkty widzenia nie powinny być tak dominujące i decydujące, by tłumiły i ograniczały życie duchowe, zamiast mu sprzyjać. Oderwanie się od potęgi światowej i od ziemskiego bogactwa może zatem przekształcić się w nową wolnością Kościoła, aby mógł on pełnić swoją autentyczną misję.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (5/2013) and Polish Bishops Conference