Recenzja: Aron Guriewicz, KULTURA I SPOŁECZEŃSTWO ŚREDNIOWIECZNEJ EUROPY. EXEMPLA XIII WIEKU, przekład Zdzisław Dobrzyniecki, Oficyna Wyd. Volumen, Wyd. Bellona, Warszawa 1997
Nowsza historiografia nie poprzestaje na ustalaniu faktów, opisach wydarzeń i wiązaniu ich w ciągi przyczynowo-skutkowe. Zdaje sobie ona coraz lepiej sprawę z własnego ograniczenia współczesnością, a broniąc się przed odczytywaniem przeszłości przez nazbyt teraźniejsze okulary, usiłuje dociec, jak człowiek innej epoki sam postrzegał siebie, świat, relacje międzyludzkie, religię. Czego się obawiał najbardziej, za czym tęsknił, co cenił sobie szczególnie, a o co dbał mniej.
Humanizujące historiografię zainteresowanie wnętrzem człowieka sprzed wieków zmierzyć się musi najpierw z pytaniem o dostępność owego świata przeżywanego. Średniowiecze, w przeciwieństwie do czasów późniejszych, nie jest epoką portretu czy autoportretu, malowanego czy słownego. Wielce jest powściągliwe w opowiadaniu o tym, co indywidualne, osobiste, subiektywne. Dla tego, co jednostkowe, wyszukuje odpowiedni gatunek czy topos i przedstawia w schematycznej postaci. Produkty średniowiecznego kronikarza, hagiografa, malarza, czyli dobrzy i źli królowie, zbawieni i potępieńcy, męczennicy i oprawcy przypominają wyroby piekarnicze wycinane przy użyciu kilku foremek z jasnego lub ciemnego ciasta.
Wielkie summy teologii i filozofii są pomnikami myśli, zza których nie widać ludzkiej osobowości autorów. Jedną z dróg umożliwiających pośrednie przynajmniej dotarcie do świadomości ludzi średniowiecza jest badanie literatury tworzonej przez nauczających dla ich słuchaczy, a konkretnie przez duchownych dla wiernych. Zainteresowanie szczytowymi wykwitami myśli, nad którymi ślęczały całe pokolenia mediewistów, w najnowszej historiografii coraz bardziej ustępuje więcej miejsca badaniom literatury mniej oryginalnej, wtórnej, popularnej, ujawniającej przecież typowe rysy świadomości społecznej, odnajdywane w kazaniach, żywotach, exemplach.
Te ostatnie to krótkie opowieści wplatane w kazanie dla zbawiennej nauki, a brane z Biblii, kronik, legend, własnych wspomnień. Może to być i anegdota, i baśń, i moralne pouczenie przez historyjkę o zwierzętach. Exemplum to zwięzła opowieść z minimalną liczbą osób. Kto bowiem zwracał się do szerszego, w przeważającej mierze niepiśmiennego audytorium, musiał szukać wspólnego z nim języka i odwoływać się do posiadanego przez słuchaczy zasobu pojęć, do rzeczywistych zachowań, przyzwyczajeń, postaw, aby je podtrzymać lub korygować. Można zatem częściowo przywrócić głos milczącym w źródłach masom, wsłuchując się w skierowaną do nich mowę, która też takiego wsłuchania wymagała, a przetrwała w zapisie. Utrwalone w nim exempla, obliczone na wywołanie natychmiastowej reakcji (wstrząs, oburzenie, śmiech) osiągały swój cel tylko pod warunkiem odbierania płynących od słuchaczy bodźców i oczekiwań. Powstawały więc w ciągłym dialogu i poprzez współprzenikanie chrześcijaństwa oficjalnego i tradycji ludowej z jej archaicznym postrzeganiem świata, zabarwiającym także recepcję kościelnego nauczania.
Na takim założeniu oparta została czwarta już książka znakomitego mediewisty rosyjskiego, udostępniona polskiemu czytelnikowi (poprzednie: Wyprawy Wikingów, 1969; Kategorie kultury średniowiecznej, 1976; Problemy średniowiecznej kultury ludowej, 1987). W nowej książce autor skupił się na wieku XIII, gdyż był to okres rozwoju kaznodziejstwa (uprawianego szczególnie przez nowe zakony dominikanów i franciszkanów), które usiłowało nadążyć za przemianami społecznymi (rozwój miast) Europy. Rosło tempo życia, zmniejszała się zależność człowieka od przyrody, ludziom łatwiej było uwolnić się spod kontroli parafii. Zmieniał się obraz świata, ruchy dobrowolnego ubóstwa i sekty nauczały intensywnie i antyklerykalnie, kwestionując tradycyjne role duchowieństwa. Odnowa kościelnego kaznodziejstwa była pilną potrzebą. Exempla oddają wyraźnie te przemiany postaw religijnych: "bierne uczestnictwo w sakramentach i rytuale mszy świętej, charakterystyczne dla wczesnego średniowiecza, przekształca się w bardziej bezpośredni stosunek do Boga, osobisty związek między Nim i wiernymi. W rzeczy samej święci, Chrystus, Święta Dziewica, aniołowie okazują się istotami łatwo kontaktującymi się z ludźmi. Matka Boża ma swoich ulubieńców, których broni przed siłą nieczystą i za którymi wstawia się u swego Syna, surowego i nieugiętego Sędziego. Nawet najwięksi grzesznicy, których sytuacja wydaje się beznadziejna, niespodziewanie otrzymują od Niej pomoc albo ratunek" (49-50).
Człowiek z nowych exemplów ma się oczywiście nadal podporządkowywać Kościołowi, słuchać kapłanów i przyjmować sakramenty, pamiętając, że ich skuteczność nie zależy - jak twierdzą heretycy - od stanu duszy niedbałych księży (karconych za to i w exemplach). Ale człowiek ów już nie tylko poddaje się narzuconym przez Kościół zasadom postępowania, lecz także sam wybiera swą drogę wedle sumienia - moralność ulega interioryzacji.
Exempla
, choć zapisane po łacinie, są przykładami myśli wyrażanych w języku wiernych. Edytorskie i analityczne prace nad zachowanymi zbiorami exemplów trwały od połowy XIX do połowy XX wieku. Badacze operowali zróżnicowanymi definicjami gatunku. Sami pisarze kościelni używali terminu exemplum na oznaczenie przykładu czy opowiadania użytych do ilustracji kazania. Przedmiotem exemplów są ludzkie zachowania i motywacje, wpisane w układ relacji człowieka z Bogiem, ukazywane w planie ekonomii zbawienia, grzechu i łaski, cudu i kary.1 Wszystko to zaś działo się w niezwykłym przenikaniu się ziemi i nieba, jawy i snu, praw natury i cudowności, tego, co wzniosłe i co pospolite, groźne i komiczne. Przebija tedy przez exempla świadomość nie tyle "strasząca i straszna", co synkretycznie twórcza w kojarzeniu i mieszaniu prawdy i anegdoty, powagi i śmiechu.Oto kaznodzieja, pragnąc wyjaśnić, że fałszywa przysięga obróci się przeciw składającemu ją, opowiada: ktoś ukradł kozę sąsiadowi i zjadł ją. Karcącej go za to żonie rzekł: "Nie jestem ani krewnym, ani kumem kozy." Gdy oskarżany przez poszkodowanego o kradzież zapiera się tego, przysięgając przy grobie świętego, koza w brzuchu kłamcy beczy donośnie, ujawniając zgromadzonym prawdę (43). Mnich, którego dręczyły żądze, ma sen: rzeźnik odcina mu genitalia i rzuca psu. Pokusy odtąd ustępują (57). Zmarłego księdza-hulakę zapędzają kamieniami do piekła przebywający tam jego byli parafianie za to, że nie dbał o ich zbawienie (65). Umiera kazirodca, co współżył z własną siostrą, lecz Najświętsza Panna, której zawsze oddawał cześć, przywraca go do życia, by mógł się wyspowiadać i odbyć pokutę. Inny grzesznik wyrywa się diabłom dzięki pomocy aniołów, w których rozpoznał żebraków, przyjmowanych przezeń za życia w domu (69). W ten sposób wielce poglądowo, choć w niezgodzie z nauką o ostatecznym charakterze pośmiertnego losu, utrwalano ewangeliczną skądinąd prawdę o jałmużnie gładzącej wiele grzechów.
Exempla
zrodziła potrzeba dydaktyczna, a więc chęć osiągnięcia skuteczności przekazu. Sucha formuła nie była w stanie tak przyciągnąć wiernych jak interesujące opowiadanie. Początek tej praktyki, zbożnej w celach i ryzykownej w doborze środków (dziś trudno sobie wyobrazić homilię wykorzystującą dorobek reklamy, horroru i kabaretu), naśladowcy wiązali słusznie z papieżem Grzegorzem Wielkim (590-604). Wzorując się na jego Dialogach, powtarzano za nim, że przykłady wywierają większe wrażenie niż rozważania. Te zostawiano więc "umysłom subtelnym i głębokim", a dla maluczkich szykowano papkę.Papież ten, którego wysłannicy nawracali Anglosasów, zalecił im w 601 roku, by niszcząc bałwany oszczędzali ich świątynie, zamieniając je na chrześcijańskie, i aby zamiast zabraniać neofitom uczt ku czci dawnych bogów, urządzali je na cześć świętych męczenników. Żeby ludzie, "przez to, że zezwala im się na pewne zewnętrzne uciechy, łatwiej mogli się godzić na radości wewnętrzne". Bowiem "jest rzeczą niemożliwą pozbawić umysły surowe wszystkiego od razu; ten bowiem, kto usiłuje wspiąć się na szczyt, wznosi się po stopniach krokami, nie zaś skokami".2 Ta logika inkulturacji ułatwionej służyła oczywiście ilości kosztem jakości. Trudno się bowiem spodziewać, że zapraszani na wysokie schody chrześcijaństwa, skoro zaczynają nisko, to będą się piąć aż na samą górę. Że przejdą od uciech konsumpcyjnych do radości duchowych, od kaznodziejskiej anegdoty do jej puenty, od czasem niefortunnych a jaskrawych ilustracji Boskich wymagań do ich codziennej realizacji.
Bezpośredni kontakt kaznodziejów (szczególnie należących do zakonów żebrzących) ze słuchaczami poprawił komunikatywność nauczania, ale dał także ubocznie efekt sprzężenia zwrotnego, wyrażony tak dobitnie w exemplach. Ich redaktorzy, dokumentując szerokie pogranicze wiary i wierzeń oraz głoszonych i stosowanych miar życia, uwiecznili przy tym mnóstwo jego drobnych realiów. Powstało cenne źródło psychologiczno-socjologicznej informacji o epoce. O jej zdolności wiązania w niepowtarzalny węzeł sacrum i profanum, wieczności i teraźniejszości, powagi i żartu. I takie już pozostaną dla nas, jako świadkowie tamtych wieków, zarówno uczone traktaty wielkich myślicieli, jak i ludowe exempla i ci, co je zaludniają. I biedak, co zostawszy biskupem, zyskał wielu przyjaciół swego bogactwa. I ksiądz, co nie doczekawszy skutku swych modłów, wynosi figurkę Chrystusa w pole, mówiąc: "kto nie chce mi pomóc, niech nie stoi w moim kościele". Także grupka Saracenów, którzy będąc w Paryżu, dziwią się, czemu zamożni i dobrze odziani chrześcijanie grzeją się przy ogniu, a półnadzy ubodzy marzną na dworze. A jeszcze grzesznik, co podczas spowiedzi bije się w piersi jedną ręką, a drugą odcina sakiewkę spowiednikowi (246).
Nie tylko inkaust utrwalił rozbrzmiewające w średniowiecznych świątyniach exempla. Słuchali ich pilnie snycerze, malarze, iluminatorzy ksiąg, wykonawcy witraży. "W kościołach posągi Chrystusa i świętych, proroków i spersonifikowanych cnót oraz płaskorzeźby, poświęcone scenom z Pisma Świętego, przedstawionym wzniośle i z największą powagą, sąsiadują z różnorodną groteską, z dziwacznymi postaciami ludzi, biesów, zwierząt, potworów. Tematy sakralne oraz tematy tak błahe, że bliskie profanacji, nie są wyraźnie rozgraniczone, przeplatają się, zrastają w wewnętrznie sprzeczną całość" (39). Podobnie mieszane towarzystwo zapełnia iluminowane, przeważnie przez mnichów, marginesy rękopisów. Grają, tańczą, ciągną w błazeńskich procesjach, niezależnie od tematu poważnego przecież tekstu filozoficznego czy teologicznego. Tak słowne, jak plastyczne exempla odznaczają się podobną dwoistością, kontrastując i balansując między powagą i groteską, paradoksalnie, ambiwalentnie.
Te exempla uwieczniane dłutem czy pędzlem winny się jednak pojawić nieco częściej wśród 158 użytych w książce ilustracji, podpisywanych przy tym dość staroświecko, na zasadzie: co, gdzie, z którego roku. Dziś informacje takie wędrują zwykle na zaplecze tomu, zaś materiał ilustracyjny coraz częściej wiązany bywa z tekstem przy pomocy refleksyjnego mini-komentarza. Przeniesienie zaś przypisów spod tekstu na margines, niczym glos w średniowiecznym manuskrypcie, raczej udziwnia, niż zdobi edycję. Margines bowiem staje się na przemian to zbyt szerokim pustym polem, to znów kolumienką liter, zbyt wąską, by wygodnie je czytać.
Wśród wielu kładek łączących odległe nawet obszary życia, ta przerzucona nad śmiercią samą należy w exemplach do szczególnie uczęszczanych. Zmarli kierują się niektórymi prawami żywych - modląca się kobieta słyszy z grobu jęki: nieboszczykowi nie odpowiada sąsiedztwo, bo obok pochowano ekskomunikowanego. Umarli odpowiadają na liturgiczne wezwanie kapłana; straszą biskupa, który upomniał księdza o nazbyt częste odprawianie mszy za zmarłych; pojawiają się przy klasztorze jako tłum żebraków łaknący modłów; dusze wybawione z czyśćca dzięki modlitwom księcia pomagają mu w bitwie jako dodatkowa konnica.
Tak wypowiadane zachęty do zadusznej pobożności mogły prowadzić do niebezpiecznie transakcyjnych postaw: za tyle mszy i modlitw należy się niebo. Inne tedy exempla zawieszały nad takim myśleniem znak zapytania: ukazujący się zmarli oznajmiają w nich bliskim, że inne dusze skorzystają z tej pomocy, gdyż oni nie mogą, jako potępieni lub pokutujący za skryte grzechy (74-76). Tak więc, można dodać, w exemplach da się zauważyć także pewien mechanizm samoregulacji: gdy jedne, podtrzymując na przykład wierzenia w ukazywanie się zmarłych, doprowadzą do przesadnego skupiania się na nich, można sięgnąć po antidotum w postaci przeciwstawnego exemplum, które poucza o fałszywych wizjach, wywoływanych przez diabła samego. Strach przed potępieniem, utrwalany w mnóstwie exemplów, łagodzony jest tu i ówdzie żartem: ktoś nawraca się, rozważając wieczność piekła, inny - bo kocha miękkie łoże i wzdryga się przed innymi warunkami w wieczności (82).
Teologia średniowiecza zgłębiała Biblię i Ojców Kościoła, a kaznodziejstwo czerpało nieraz chętniej z popularnych wierzeń, częściej je bodaj podtrzymując niż korygując. Przekład bowiem dogmatu i norm życia chrześcijańskiego "na język popularnych egzemplów, wymagających przyobleczenia jej tez w poglądowe żywe scenki i zajmujące anegdoty, łączył się z głęboką transformacją oficjalnej nauki o śmierci, odkupieniu, sądzie ostatecznym" (118). Śmierć nie zawsze przesądzała o wiecznym losie, a zmarły nie był definitywnie wyrwany ze świata żywych, do których mógł czasem powrócić. Żyjący zaś mieli poznawczy dostęp do pośmiertnego stanu innych, dowiadując się we snach i wizjach o ich cierpieniach i potrzebach. Oba światy, żywych i umarłych, stanowią w exemplach jedno uniwersum i dobrze się ze sobą komunikują.
W XIII wieku rozpoczęło się, by wzmóc się w następnym stuleciu w okresie czarnej śmierci, zamawianie przez testatorów niezliczonych mszy za własną duszę. W starszych exemplach i na płaskorzeźbach z portali katedr przedstawia się ważenie duszy po śmierci. W XIII wieku, gdy wzrosła rola pisma w administracji rozwijających się miast, eschatologiczna waga też uległa modernizacji: na jej szale aniołowie kładą teraz rejestr zasług, a diabły wykaz grzechów (zwój, tom). Ten drugi jest zwykle pokaźniejszy, a szale na korzyść podsądnego pomagają często przeważyć święci lub Matka Boska, jeśli grzesznik czcił ją za życia. Interwencji takiej doznaje na przykład rozpustny zakonnik, który ilekroć udawał się do ukochanej, nie omieszkał odmówić przed figurą "Zdrować Mario". Maria uzyskuje więc dlań u Chrystusa możliwość powrotu do życia, by mógł się wyspowiadać.
Takich exemplów fałszywej ufności, odzwierciedlających istniejący wśród wiernych rozziew między pobożnością a postępowaniem, jest sporo. Jednocześnie są to przecież świadectwa interioryzacji religii, gdzie lęk przed Sądem zmaga się z nadzieją na łaskę. Oto znów Najświętsza Panna podtrzymuje wieszanego rzezimieszka, bo ten ją pozdrawiał, gdy udawał się na rozbój. Darują mu karę, zostaje mnichem. Maria naciska też skutecznie lekką szalę zasług młodego duchownego, bowiem ten, gdy w kościele śpiewano ku jej czci, nie siedział jak drudzy, lecz wstawał z uszanowaniem (132, 137). Te i im podobne doktrynalne odchylenia oraz moralnie dwuznaczne czy błazeńskie wątki exemplów były powodem, że krytykowali je teologowie, sobory, pisarze (np. Dante, Erazm).
Ulubionym tematem wielu exemplów jest ukazywanie oczyszczającej mocy spowiedzi, także niesakramentalnej. Gdy czart przybrał postać księdza i wysłuchał spowiedzi umierającego, a potem zgłosił roszczenia do jego duszy, anioł uznał, że dobra intencja oczyściła grzesznika. Nierządnica na statku, którym zaczęła targać burza wywołana jej występkami, wyznaje swe winy przed załogą i morze się uspokaja (129).
Uprawiana w exemplach krytyka społeczeństwa nie dotyczy jego struktur, lecz wad, które trzeba wykorzenić. Demaskatorska funkcja kazań kieruje się jednako przeciw wszystkim warstwom. Głowy części potępieńców z portali gotyckich katedr zdobią korony, tonsury, infuły. Inwektywy uderzają w rycerzy grabiących mienie biedaków, w możnych i prałatów zatrzymujących zapłatę sługom. Ganiona jest czasem nie tylko chciwość, ale i zbytnia hojność hrabiego czy biskupa, od których darmozjady, to jest kler i zakonnicy, wyłudzają ziemię i pieniądze, obiecując w zamian msze i modlitwy. Także rycerz, którzy nadmiernymi darowiznami na rzecz duchownych pozbawia majątku swych następców.
Ucisk poddanych spotyka się również z napominaniem. Wysławia się klasztory, które w czasie głodu żywiły ubogich, tracąc swe mienie, a potem powiększały dostatek, według ewangelicznego "dajcie, a będzie wam dane". Pojawia się też podważanie "dobrego urodzenia", jako że wszyscyśmy od Adama i Ewy, a odkupieni tą samą krwią Zbawiciela. Nie wyciąga się jednak z tego zbyt wielu wniosków praktycznych, a tym bardziej rewolucyjnych - to Bóg stworzył istniejący porządek, a pokrzywdzeni na ziemi uzyskają wyrównanie w niebie. Podkreśla się też równość wobec śmierci i Sądu Boskiego. Chłopów kaznodzieje nie idealizują, wyrzucając im zachłanność i przywiązanie do zabobonu. Najbardziej bezwzględnie piętnowani są lichwiarze.
Autorów exemplów niepokoi moralna kondycja duchowieństwa. Gdy ksiądz zarzuca królowi wyniosłość, zachłanność i rozwiązłość, ten odpowiada: "Cystersi ożenili się z chciwością, templariusze z pychą, mnisi niskiego stanu ze zniewieściałością." Przypominano, że sakramenty sprawowane przez żyjących w grzechu kapłanów nie tracą swej mocy (św. Franciszek całuje ręce oskarżonego o nieczystość duchownego), ale powtarzano i to, iż Chrystus nie chce, by służyli mu niegodni pasterze. Podczas mszy odprawianej przez będącego w stanie grzechu księdza po Przeistoczeniu pojawia się gołąb, który wypija krew Pańską z kielicha i porywa hostię. Surowy sąd Boży czeka Żydów i Saracenów, surowszy - heretyków, a najsurowszy pławiących się w bogactwie prałatów.
Przebiegłość i chciwość nie stanowią w exemplach przywar spotykanych wyłącznie u świeckich. Podróżujący archidiakon daje mnichom na przechowanie ciężką szkatułę, ci urządzają mu wystawne przyjęcie i goszczą go długo. Po śmierci prałata okazuje się jednak, że szkatuła wypełniona jest kamieniami. Antyklerykalne akcenty dotyczą często wyższego duchowieństwa (opowieści te nie powstawały przecież w cieniu katedr), ale nie oszczędzają też kleru parafialnego i mnichów (zależnie - czy do końca? - od tego, w którym z tych dwu kręgów je spisano). Konflikty duchowieństwa parafialnego z zakonnikami, zwłaszcza mendykantami, także znajdą swe odbicie w exemplach.3 O dobrych księżach mówi się rzadziej, bo też tak samo czynili i słuchacze, czyli współtwórcy exemplów, a kaznodzieje chętniej demaskowali zło, niż promowali dobro (160-165, 173, 181-189).
Exempla
, zwłaszcza spisane przez zakonników, przenika silny antyfeminizm. Z pasją atakuje się tam stroje kobiet, ich fryzury, malowanie się. Panie pojawiające się w kościele w sukniach z trenem wożą na nim diabła i obrażają Boga, który wszak raz na zawsze jednym stworzeniom dał ogony, a drugim nie. Wyśmiewana jest gadatliwość kobiet, ich ciekawość, kłótliwość, zamiłowanie do tańca, przewrotność, wiara we wróżby, praktyki magiczne. Opowieści o czarownicach i ich lotach kaznodzieje XIII wieku zaliczają jeszcze do bajek. Do czasu. O dzieciach, co typowe dla średniowiecza, wspomina się rzadko.Heretycy, głównie katarowie, z którymi Kościół w XIII wieku zmagał się słownie i poddał ich eksterminacji, pojawiają się w exemplach w karykaturalnej oczywiście postaci. Czynią fałszywe cuda, zwodzą ludzi. Stosunek do Żydów, mimo obecności świeżych mitów o mordach rytualnych i starych o profanowaniu Eucharystii, jest jeszcze, w porównaniu z przyszłością, względnie tolerancyjny.
Posągi i freski wspominane w exemplach nie tylko przypominają, ale i uobecniają w quasi-sakramentalny sposób święte osoby. Wyobrażenia Ukrzyżowanego broczą krwią, gdy ktoś niszczy krucyfiks. Matka Boska odzywa się ze swej figury do czcicieli, chwyta za rękę artystę malującego jej wizerunek, gdy ten spada z rusztowania, rozwalonego przez zazdrosnego biesa. Prosty cieśla widzi, jak Jezus na obrazie zdejmuje koronę z głowy Matki i nakłada ją sobie na czas nabożeństwa, a po nim przekłada ją z powrotem. Krwawią bezczeszczone przez Żydów hostie. Dziewczyna rozważa tajemnicę Wcielenia (nie: Niepokalanego Poczęcia, jak napisano), identyfikując się ekstatycznie z Najświętszą Dziewicą, i przeżywa co roku, od marca do grudnia, urojoną ciążę (142-143).
Materializują się nawet metafory. Sekcja zwłok bogacza wykazuje brak serca, które znalazło się potem w jego kufrze, bo czyż nie powiedziano w Ewangelii: "gdzie skarb twój, tam i serce twoje"? W 20 lat po śmierci pracowitego skryby klasztornego okazuje się, że jego ręka, którą przepisał wiele ksiąg, nie uległa rozkładowi. Ciała przekupnych jurystów po śmierci nie mają języka lub ten wysuwa się im ciągle z ust. W chórze zakonnym uwijają się czarci, zbierając do worka nie wymówione przez mnichów zgłoski psalmów, by przedstawić ów dowód rzeczowy na Sądzie Ostatecznym (148).
Powtarzając swój wniosek o widocznym w exemplach kontraście między wierzeniami ludu i subtelną teologią wykształconych, Autor dodaje zastrzeżenie: "nie ma żadnej pewności, czy takie rozumienie religii nie dotyczy również samych duchownych", wygłaszających czy spisujących owe exempla (149).
To nazbyt ostrożne sformułowanie wynika chyba z przeceniania znajomości teologii przez prosty kler parafialny wieków średnich. Duchownym tym, z racji mizernej edukacji i tkwienia w swej farze, znacznie bliżej było mentalnie do swych owieczek niż do Tomasza z Akwinu. Prawno-teologiczna separacja duchownych i świeckich w średniowiecznym Kościele nie była tożsama z kulturowym podziałem na elity i masy. Te pierwsze obejmowały garstkę intelektualistów w powstających dopiero uniwersytetach i nielicznych jeszcze ich absolwentów, których wiedza i twórczość miały minimalny tylko wpływ na stan umysłu statystycznego plebana.
Pojęcie kultury masowej kojarzy się ze współczesnością, dlatego mediewiści wolą mówić o kulturze ludowej, odżegnując się przy tym od zawężania jej do jednej warstwy społecznej i ciągle podkreślając, że oznacza to kulturę nie-elitarną, czyli masową właśnie, wspólną ogółowi.4 Jeśli o tym pamiętać, to exempla, bez względu na mieszane uczucia, jakie wywołują u czytających, stają się późno odkrytym i od niedawna dopiero docenianym duchowym wizerunkiem średniowiecznej religijności, takiej, jaką ona była, nie zaś jaką sobie długo wyobrażano na podstawie wypowiedzi doktorów i mistyków.
1 B. Geremek, Exemplum i przekaz kultury, w: Kultura elitarna a kultura masowa w Polsce późnego średniowiecza, red. tenże, Wrocław 1978, s. 53-55.
2 J. Strzelczyk, Apostołowie Europy, Warszawa 1997, s. 86-87.
3 Por. S. Bylina, Wpływy Konrada Waldhausena na ziemiach polskich w drugiej połowie XIV i pierwszej połowie XV wieku, Wrocław 1966, s. 15, 18, 20, 25.
4 G. Ryś, Pobożność ludowa na ziemiach polskich w średniowieczu. Próba typologii, Szczecin 1995, s. 27-30; A. Witkowska, Kulty pątnicze piętnastowiecznego Krakowa. Z badań nad miejską kulturą religijną, Lublin 1984, s. 30-31.