Katecheza po socjalizmie - nauczanie religii dla nieochrzczonych, Ewangelia istotą baśni i Biały czarownik
BP REINHARD HAUKE
KATECHEZA PO SOCJALIZMIE
- NAUCZANIE RELIGII DLA NIEOCHRZCZONYCH
Krótko po przełomie – w 1992 r. – w Erfurcie założono szkołę, której organem zwierzchnim są władze diecezji. Tak się złożyło, że siostry urszulanki odzyskały budynki, które zostały odebrane im przez nazistów, a w okresie istnienia DDR wykorzystywane przez państwo jako budynki szkoły socjalistycznej. Jeśli uświadomimy sobie, że katolicy stanowią 8,5% ludności Erfurtu, to trzeba stwierdzić, że zakładanie szkoły katolickiej było odważnym posunięciem. Czy zgłosi się wystarczająca liczba uczniów? Czy znajdą się odpowiedni nauczyciele? Po osiemnastu latach można powiedzieć: to była dobra decyzja, a koncepcja, która legła u podstaw powołania szkoły, była właściwa. To szkoła, w której żyje i uczy się 70% dzieci katolickich, 15% ewangelickich i 15% nieochrzczonych. Wspólnie – jako chrześcijanie i niechrześcijanie – zmagają się z pytaniami egzystencjalnymi.
Sara w roku 1992/1993 uczęszczała jako nieochrzczone dziecko na Podstawowy kurs religii i chrześcijaństwa. Na kursie tym uczniowie bez przynależności wyznaniowej przygotowywali się do systematycznej nauki religii, która rozpoczynała się w klasie siódmej21. Po roku podeszła do proboszcza, który prowadził zajęcia, i powiedziała: „Księże proboszczu, chciałabym zostać ochrzczona”. Ksiądz wyjaśnił, że do tego jest konieczna najpierw rozmowa z rodzicami. W jej trakcie okazało się, że rodzice mają wiele zrozumienia dla pragnienia córki, ponieważ sami już od lat zastanawiają się, czy nie powinni przyjąć chrztu. Również najmłodszy syn poznał wiarę dzięki katolickim kolegom i chciałby teraz „być jak jego przyjaciele”. Starsza córka Franziska zachowywała początkowo dystans wobec zamiarów najbliższych. W czasie cotygodniowej katechezy w rodzinie przysłuchiwała się jednak z zainteresowaniem i po kilku miesiącach także zdecydowała się na chrzest. Dziś studiuje we Frankfurcie teologię katolicką i planuje doktorat. Krewni rodziny są co najmniej zdziwieni, a niektórzy nawet oburzeni. To jest zresztą bolesne przeżycie dla wszystkich kandydatów, gdy ich bliscy nie uczestniczą w liturgii chrztu podczas Wigilii Paschalnej. Muszą budować nowe przyjaźnie i relacje w ramach chrześcijańskiej wspólnoty. Dobrzy rodzice chrzestni znacząco w tym pomagają.
Co wpłynęło na taką, a nie inną decyzję?
Całość artykułu w październikowym numerze „Katechety”.
bp Reinhard Hauke – doktor teologii w zakresie liturgiki, duszpasterz i nauczyciel, jako proboszcz parafii katedralnej w Erfurcie inicjator licznych projektów pastoralno-liturgicznych, skierowanych głównie do ludzi bez przynależności konfesyjnej, od 2005 r. biskup pomocniczy diecezji Erfurt.
KONRAD DZIADKOWIAK
EWANGELIA ISTOTĄ BAŚNI
(BÓG JEST BAŚNIOPISARZEM)
1. Tolkien i pole minowe
W Epilogu eseju O baśniach J. R. R. Tolkien zapisał takie oto słowa: „Ośmielę się rzec, że gdy przyglądam się historii chrześcijaństwa (…) od dawna już przeczuwałem, (a było to radosne przeczucie), iż Bóg odkupił swe zepsute tworzące stworzenia w sposób odpowiedni do ich natury, a więc i do tego jej aspektu, którym jest zdolność tworzenia. Ewangelia to przecież baśń albo raczej wzniosła opowieść, która jest samą istotą baśni” 1.
Czy autor – cieszącego się niegasnącą popularnością – Władcy Pierścieni trochę nie przesadził? Czy filolog i twórca literatury nie wkroczył na pole minowe obcego dla niego państwa teologii, na którym – niestety – był zbyt mało uważny, gdy pisał, iż baśń ma coś wspólnego z Ewangelią, ba, nawet tak wiele wspólnego, że Ewangelia stanowi istotę baśni? Przecież profesor z Oksfordu nie zajmował się teologią zawodowo? Na te wszystkie pytania odpowiadam: nie. Nie przekroczył swoich kompetencji. Nie trzeba bowiem, o czym być może nadal zapominamy, mieć tytułu naukowego z teologii, aby być prawdziwym teologiem. Teologia rodzi się ze słuchania, bo wiara rodzi się ze słuchania – i to słuchania nie byle czego albo raczej Kogo, ze słuchania Słowa Bożego, którym jest Chrystus Pan. Nasz wtór-stwórca bardzo mocno wsłuchiwał się w Jego słowo. Wielu daje o tym świadectwo 2. I to wsłuchiwanie się zaowocowało odświeżeniem nie tylko spojrzenia na baśń jako „literaturę z głębią”, ale wskazało także na jej ostateczne źródło w Ewangelii Jezusa Chrystusa; szczególnie w tym, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga Stwórcy. Być może Tolkien przyczynił się do zapoczątkowania nowego kierunku badań z pogranicza literatury i teologii, których wspólnym mianownikiem jest baśń. O jej głębi świadczy fakt, że może być ona badana jako locus theologicus, miejsce teologiczne. Tym bardziej, że sama koncepcja baśni jest głęboko teologiczna; więcej, ośmielę się powiedzieć: teoantropocentryczna.
Dlaczego koncepcję baśni Tolkiena nazywam teoantropocentryczną? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej. Koresponduje ono jak najbardziej z przytoczonym na początku cytatem. Odpowiedź na owo pytanie to rzecz najważniejsza. Drugą stanowi ukazanie, że Tolkien – pisząc słowa, iż Ewangelia stanowi wzniosłą opowieść, będącą istotą baśni – nie pomylił się ani trochę, wręcz wskazał na coś bardzo istotnego i prawdziwego. W wykazaniu tego pomoże fakt, że Ewangelia jako opowieść realizuje trzy podstawowe funkcje baśni w ujęciu profesora z Oksfordu, a także posiada wewnętrzną spójność, właściwą dla rzeczywistości.
Całość artykułu w październikowym numerze „Katechety”.
Konrad Dziadkowiak – student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu; współpracuje z redakcją dodatku wrocławskiego do „Gościa Niedzielnego”.
ANETA RAYZACHER-MAJEWSKA
BIAŁY CZAROWNIK
Scenariusz przedstawienia misyjnego
Osoby: dziewczynki – Malajka, Kade (mniejsza od Malajki), Mama Kade, Nabela, Kubeka; chłopcy – Banza, Tambi, Mawuko (czarownik; większy od Banzy i Tambiego), Nakade (brat Nabeli); Szef wioski; o. Mateusz; dzieci, które przyjdą z Kade i ewentualnie osoby dodatkowe – mieszkańcy wioski.
Akt I
Na pierwszym planie siedzi mały Murzynek – Banza, wypróbowuje nowy łuk. Nagle słychać tupot, Tambi biegnie do Banzy i woła z daleka.
Tambi:Banza! Baanzaaa! Zdyszany staje przed Banzą.
Banza:Tambi, dlaczego tak krzyczysz? Usiadłeś na mrowisku?
Tambi (patrzy z niedowierzaniem na kolegę): Ty naprawdę o niczym nie wiesz?
Banza (z uśmiechem): To usiadłeś czy nie?
Tambi (poważnie): Nie czas na żarty! Do wioski przyszedł nowy czarownik!
Banza odkłada łuk, wstaje.
Banza: Jak to – nowy czarownik? A co się stało z Mawuko? Prawie trzydzieści lat był jedynym czarownikiem!
Tambi: Mawuko nie wychodzi z chaty od dwóch dni, od kiedy usłyszał o tym nowym... Biedny Mawuko... dodaje smutno Tambi.
Banza: Dlaczego? Co mu się stało? Zachowujesz się jak Malajka! Mawuko znajdzie czary i przegoni nowego czarownika, gdzie słońce zachodzi!
Tambi (wzdycha): To nie takie proste. Nowy czarownik jest... biały.
Całość scenariusza i inne praktyczne materiały dla katechetów i nauczycieli religii w październikowym numerze „Katechety”
Aneta Rayzacher-Majewska – doktorantka katechetyki UKSW; uczy religii w przedszkolach i prowadzi ćwiczenia z katechetyki na UKSW w Warszawie.
Przypisy:
1 J.R.R. Tolkien, Drzewo i liść oraz Mythopoeia, Poznań, Zysk i S-ka, 2000, s. 73.
2 Piszą o tym chociażby Paulo Gulisano w książce Tolkien. Mit i łaska czy Joseph Pearce w artykule Tolkien and the catholic literary revival, zawartym w książce Tolkien. A celebration pod redakcją tegoż samego.
opr. aś/aś