Czym jest Biblia dla współczesnego młodego człowieka? Z czym kojarzy się to słowo? Jakie odczucia wzbudzają treści biblijne? W dalszej zaś perspektywie, jakie szanse i zagrożenia łączą się z tymi skojarzeniami i odczuciami?
Biblia zadomowiła się w polskiej kulturze masowej. W księgarniach możemy natrafić na tytuły: „Biblia internautów”, „Biblia wędkarzy”, „Biblia hodowców kanarków” itd. Oczywiście niewiele mają one wspólnego ze słowem Bożym, zapisanym na kartach Starego i Nowego Testamentu.
Czym jest Biblia dla współczesnego młodego człowieka? Z czym kojarzy się to słowo? Jakie odczucia wzbudzają treści biblijne? W dalszej zaś perspektywie, jakie szanse i zagrożenia łączą się z tymi skojarzeniami i odczuciami?
W niniejszym artykule chciałbym zwrócić uwagę na szereg zjawisk z kręgu popkultury, jakie rzutują na postrzeganie Biblii przez współczesnego człowieka, zwłaszcza należącego do młodego pokolenia. Nasze spostrzeżenia opierają się zasadniczo na doświadczeniu duszpasterskim i własnych przemyśleniach związanych z działalnością dydaktyczno-naukową na polu biblistyki. Sięgając do biblijnej symboliki liczbowej, zostaną one przedstawione w dwunastu punktach. Być może bardziej szczegółowe badania socjologiczne i kulturoznawcze mogłyby rzucić więcej światła i zweryfikować przedstawione w naszym artykule fenomeny.
Pierwsze zjawisko można określić jako „Biblia hollywoodzka”. Związane jest ono z przemożnym wpływem, jaki na kulturę masową wywiera kinematografia amerykańska, której roli w tworzeniu mód, wzorców i stereotypów myślowych nie sposób przecenić. Już w westernach z lat pięćdziesiątych zadomowiła się scena typiczna pogrzebu zastrzelonego szeryfa, nad którego trumną pastor nabożnie odczytuje tekst biblijny. W filmie Szeregowiec Ryan snajper — skwapliwie likwidujący z wierzy kościelnej niemieckich żołnierzy — po każdym strzale odmawia kolejny werset psalmu, który zna na pamięć.
Zasadniczo rzecz biorąc, amerykańscy producenci filmowi odnoszą się do Biblii z szacunkiem należnym tekstowi świętemu. Biblia jest dyskretnie obecna w kinematografii hollywoodzkiej jako nieodłączny element kulturosfery wywodzącej się z tradycji protestanckiej, co stanowi swoistą konwencję filmową. Oczywiście pojawią się produkcje o charakterze skandalizującym, nastawione na manipulację i kontestację tej konwencji. Zauważmy jednak, że zazwyczaj wpisują się one w inną konwencję, również obecną w kinematografii amerykańskiej, a tworzą ją uprzedzenia antykatolickie i swoiste postrzeganie roli papieża oraz Watykanu, czego wyraźnym świadectwem są książki Dana Browna i ich ekranizacje.
Sądzę, że fenomen „Biblii hollywoodzkiej” ma swoje pozytywy. Myślę, że można do nich zaliczyć: obecność Pisma Świętego w życiu bohaterów filmowych, która może stanowić pozytywne świadectwo. Negatywny aspekt wynika z uprzedzeń antykatolickich oraz pewnych stereotypów, o jakich będziemy mówić w dalszej części artykułu.
Drugie zjawisko, związane z percepcją Pisma Świętego w świecie współczesnym, można określić w słowach: „Biblia ezoteryczna i misteryjna”. Człowiek czasów postmodernizmu jest mniej racjonalny i bardziej podatny na wpływ myślenia magicznego niż człowiek dwudziestego wieku. Towarzyszyć temu może magiczne spojrzenie na tekst biblijny. Pismo Święte — swoista świętość, element kultu religijnego bywa postrzegane jako nadprzyrodzony układ liter, w którym został wyrażony kosmiczny ład, a nawet jako tekst będący panaceum na wszelkie problemy człowieka. Słowa z Biblii są traktowane magicznie, a to decyduje np. o sukcesie komercyjnym książki Kod Biblii, promującej ideę, która mówi, iż w tekście Pisma Świętego zostały zapisane — w formie krzyżówek i łamigłówek — dzieje ludzkości, łącznie z takimi wydarzeniami jak zamach na prezydenta Kennedy'ego i śmierć Diany Spencer.
Fenomen magicznego podejścia do Biblii podnosi wprawdzie niebywale jej znaczenie w życiu człowieka i podkreśla jej świętość, niemniej jednak czyni to za cenę totalnej mistyfikacji. Stanowi zatem bardzo poważne zagrożenie w pracy duszpasterskiej i dydaktycznej.
Trzecie zjawisko to tendencyjne spojrzenie na Biblię oczyma zachodnioeuropejskich antyklerykałów, spojrzenie, którego początki sięgają oświecenia francuskiego i ruchów masońskich, współcześnie często związane z ideologiami o podłożu marksistowskim i ultraliberalnym. Można się z nim spotkać zwłaszcza w literaturze i kinematografii francuskiej, hiszpańskiej i włoskiej. Tutaj motywy biblijne bywają przedstawiane w sposób o wiele bardziej skomplikowany i zagmatwany niż w kinematografii amerykańskiej. Często pokazuje się je jako przeciwieństwo ideałów tolerancji, wolności i humanizmu, jak chociażby w niedawnym filmie angielsko-hiszpańskim, zatytułowanym Agora. Pisarze i reżyserzy reprezentujący to stanowisko manipulują treściami biblijnymi w sposób bardzo inteligentny, kształtując w ten sposób zafałszowany obraz chrześcijaństwa, szczególnie katolicyzmu. Przykładem może być — wspaniała zresztą pod względem literackim — książka Umberto Eco Imię róży. Jest to fenomen trudny zarówno do zdemaskowania, jak i przeciwdziałania mu, ponieważ korzeniami tkwi w tradycji europejskiej, pojawia się w utworach pisarzy i myślicieli o niekwestionowanym autorytecie w sferze kultury.
Czwarte zjawisko, obecne w kulturze masowej, to podejmowane od lat ekranizacje historii biblijnych. Ich autorom — przeważnie gorliwym chrześcijanom — przyświecał zazwyczaj szlachetny cel realistycznego przedstawienia dziejów Starego lub Nowego Testamentu. Mel Gibson posunął się w swojej Pasji nawet do dialogów w języku łacińskim i aramejskim oraz drastycznego ukazania Męki Zbawiciela. Pozostaje jednak pytanie, czy ekranizacja nie pozbawia tekstu świętego ważnego wymiaru misterium. Realistyczne przedstawienie dziejów patriarchów czyni z nich prostych nomadów, natomiast scena rozdzielenia wód w Dziesięciorgu przykazań, z Charltonem Hestonem w roli Mojżesza, jawi się nader nieporadnie, gdy odwołamy się do techniki komputerowej, zastosowanej w najnowszych filmach katastroficznych. Ekranizacje biblijne na pewno czynią z Pisma Świętego przekaz bardziej przystępny, z drugiej strony — dokonują uproszczeń, co nieodłącznie wiąże się z wszelką wizualizacją tekstu literackiego.
Po piąte, jak w każdej epoce, również obecnie powstają dzieła o charakterze apokryfów biblijnych lub w sposób luźny są tworzone na kanwie treści biblijnych. Należy jednak ostrożnie podejść do specyfiki każdego z nich. Mamy bowiem — z jednej strony - książki i filmy ewidentnie fałszujące przekaz Biblii, jak na przykład Kod Leonarda da Vinci albo różnego rodzaju publikacje dotyczące pobytu Chrystusa w tybetańskich klasztorach, z drugiej — dzieła ubogacające ten przekaz szczegółami o charakterze beletrystycznym, jak na przykład książki Jana Dobraczyńskiego, dzieła, których autorem jest Pasquale Festa Campanile czy Roman Brandstaetter (Jezus z Nazaretu).
Do kategorii współczesnych apokryfów należą liczne filmy, których reżyserzy manipulują motywami biblijnymi na użytek artystyczny. Ich ocena nie jest jednoznaczna i zasadniczo zależy od ogólnej wymowy filmu. Są więc produkcje wybitnie antychrześcijańskie, jak na przykład Dogma, komedie niewpisujące się w kontekst dyskusji ideologicznej, a jedynie mające na celu rozbawić widza, na przykład Bruce Wszechmogący oraz produkcje przekazujące głęboki sens chrześcijański, jak polski film Wszyscy jesteśmy Chrystusami.
Szczególnie niebezpieczne wydają się dwie kategorie współczesnych „apokryfów” biblijnych. Jedną z nich stanowią pseudonaukowe produkcje, tworzone w konwencji reportaży naukowych i prezentowane nawet na kanałach telewizyjnych określanych jako „science”; w rzeczywistości produkcje te mają niewiele wspólnego z rzetelnymi badaniami naukowymi. Drugie — to rozpowszechniane pseudoobjawienia (w tej kategorii prym wiodą książki Marii Valtorty), które jakoby uzupełniają przekaz biblijny, a w rzeczywistości go zaciemniają, dodane szczegóły nie mają bowiem potwierdzenia ani w tradycji Kościoła, ani w jego nauczaniu. Niebezpieczeństwo tych pseudoapokryfów wiąże się z tym, że uzurpują sobie prawo do bycia naukowymi bądź boskiego objawienia, sprawiając, że mniej przygotowani odbiorcy traktują je bezkrytycznie.
Zasadniczo ukazana w tym miejscu „apokryfistyka” współczesna — o ile nie jest utrzymana w tonie antychrześcijańskim oraz nie uzurpuje sobie prawa do przedstawiania autentycznych wydarzeń — odgrywa twórczą rolę w promowaniu obecności Biblii w kulturze masowej i może stanowić punkt wyjścia do głębszej refleksji nad przekazem ewangelicznym.
Szóste zjawisko, które można określić mianem „Biblia młodych”, stanowi swoisty nurt kulturowy, zapoczątkowany w Polsce przez Ruch Światło-Życie (oazy) i inne ruchy związane z odnową życia chrześcijańskiego. W wymiarze globalnym jest on obecny w inicjatywach związanych ze wspólnotą z Taizě, w światowych spotkaniach młodych, jak również w spotkaniach organizowanych na polach Lednicy. Do tego nurtu kulturowego często odwoływał się również Jan Paweł II, który swoje przesłanie kierował do młodych. Cechą charakterystyczną owego przesłania są dynamizm i aktualność orędzia Biblii, zwłaszcza w wymiarze świadectwa.
W ramach tego nurtu kulturowego wykształcił się swoisty „język ewangelizacji”, powstały liczne pieśni i piosenki inspirowane Biblią, a co najważniejsze — Biblia (której kieszonkowe wydanie łatwo upchnąć do plecaka) stała się nieodłączną towarzyszką życia wielu młodych ludzi. Niestety, ta „kultura biblijna młodych” często bywa obecna jedynie w grupkach związanych z określonymi duszpasterstwami i nie posiada charakteru masowego. Co więcej, można spotkać sytuacje, w których inne subkultury młodzieżowe odnoszą się do niej nieufnie, drwiąco lub wrogo.
Z drugiej strony — niech to będzie siódmy punkt naszego artykułu — często można spotkać się z opinią, że nauka przekazywana na kartach Biblii jest staroświecka i nieaktualna. Krytycyzm ten, mający realne podstawy w oczywistym fakcie, iż Biblia powstała ponad dwa tysiące lat temu, niejednokrotnie głęboko warunkuje jej percepcję. Podejmowane w ostatnich latach inicjatywy translatoryczne, zwłaszcza tłumaczenie Biblii wydane przez Edycję św. Pawła, mają na celu wyrażenie przesłania Pisma Świętego językiem zrozumiałym dla współczesnego człowieka, nie rozwiązują jednak do końca przedstawionego tu problemu. Stąd trzeba przyznać, iż jednym z podstawowych zadań duszpasterstwa i dydaktyki katolickiej jest takie komentowanie tekstu biblijnego, które — z jednej strony — przybliży współczesnemu czytelnikowi realia świata biblijnego, z drugiej natomiast — dokona ich aktualizacji. Konieczne jest umiejętne rozróżnienie tej warstwy przekazu biblijnego, która jest ściśle uwarunkowana historycznie i kulturowo, od tej, która ma wymiar ponadczasowy.
Ósme zjawisko, któremu chciałbym poświęcić parę słów, jest związane ze światem kultury i tradycji islamu, ostatnio bardziej obecnym w świadomości współczesnych Polaków. Dzieje się tak zarówno za przyczyną doniesień prasowych, jak i osobistych kontaktów coraz liczniejszych rzesz naszych rodaków, udających się na wypoczynek do Turcji czy krajów północnej Afryki. Rodzi to refleksję nad stosunkiem Biblii do — uważanej przez muzułmanów za natchnioną — księgi Koranu. Chrześcijanie, czując szacunek, jakim wyznawcy Proroka otaczają swoją Księgę, czują się często zawstydzeni i stawiają sobie pytania związane ze znaczeniem Biblii. Na pewno taka refleksja jest czymś cennym, niemniej jednak należy pamiętać przynajmniej o trzech następujących różnicach. Po pierwsze, treść Objawienia w Biblii różni się zasadniczo w wielu kwestiach od przekazu Koranu. Nie można więc z perspektywy chrześcijańskiej uważać Koranu za tekst pochodzący od Boga. Z drugiej jednak strony, nie należy całkowicie przekreślać mądrości Koranu. W myśl nauczania Soboru Watykańskiego II, w każdej religii znajdują się iskierki prawdy, które trzeba docenić jako wyraz naturalnego poszukiwania Boga przez człowieka. Po drugie, tradycja islamu przyjmuje literalność objawienia koranicznego, podczas gdy chrześcijaństwo podkreśla fakt, iż Biblia, będąc słowem Bożym, jest równocześnie słowem ludzkim, noszącym cechy tekstu literackiego. Nie do zaakceptowania przez muzułmanów byłby fakt, że na treść i formę Koranu wpłynęły określone czynniki historyczno-kulturowe, podczas gdy chrześcijaństwo w pełni przyjmuje ludzki wymiar Biblii. Autorzy Dei Verbum i Katechizmu Kościoła Katolickiego przyrównują tajemnicę Biblii do tajemnicy Wcielenia Chrystusa: tak jak Chrystus, będąc w pełni Bogiem, jest w pełni człowiekiem, tak i Biblia, przekazując w pełni słowo Boże, jest też dziełem ludzkim, a sposób przekazu uwarunkowany kontekstem historyczno-kulturowym. Po trzecie, islam widzi w tekście Koranu dokument o charakterze prawnym, normujący zasady postępowania wyznawców Proroka, podczas gdy dla chrześcijan tekst biblijny zawiera rozliczne gatunki literackie, z których każdy wymaga odrębnej metody interpretacji. Dotyczy to zwłaszcza tekstu Starego Testamentu, który w świetle Nowego zyskuje sens pełniejszy.
Dziewiąte zjawisko, które możemy zaobserwować, to — charakterystyczny nie tylko dla ruchów o charakterze sekciarskim — fundamentalizm biblijny. Polega on na literalnym odczytywaniu Pisma Świętego oraz jednoznacznym odnoszeniu wyciągniętych wniosków do życia i wiary. Łatwo spotkać się z tego rodzaju interpretacją w Internecie, coraz częściej stanowisko takie reprezentują również pojawiający się w Polsce przedstawiciele różnych sekt, zwłaszcza powstałych w Ameryce. Na gruncie polskim powyższą interpretację Biblii wyznają zwłaszcza świadkowie Jehowy. Fundamentalistyczne podejście do Biblii jest niebezpieczne z tego względu, że nie wymaga wysiłku intelektualnego, wiedzy ani głębszej refleksji. Stąd też dla wielu może wydawać się propozycją łatwą i rozwiązującą natychmiast wiele problemów.
O ile fundamentalizm biblijny może zagrażać zwłaszcza osobom o wąskich horyzontach intelektualnych, o tyle przeciwne zjawisko — podejście indywidualistyczno-selektywne, wskazane jako dziesiąty punkt artykułu, ma szersze oddziaływanie. Podobnie jak do depozytu wiary wielu współczesnych chrześcijan podchodzi w sposób selektywny, akceptując jedynie te treści doktrynalne i normy moralne, które wpisują się w ich indywidualny światopogląd, tak samo czyni w odniesieniu do Biblii. Jedne jej fragmenty odczytywane są literalnie, inne w sposób przenośny, jeszcze inne pomijane — w zależności od potrzeb i oczekiwań stawianych tekstowi Pisma Świętego.
Jedenastym zjawiskiem świadczącym o kulturowej wadze tekstu biblijnego, a równocześnie mogącym zniekształcać jego przesłanie, są — obecne w popkulturze — stereotypy. Należą do nich takie motywy biblijne, jak kielich z Ostatniej Wieczerzy (tzw. święty Graal), Harmagedon, Apokalipsa, Arka Przymierza itd., a w ostatnich latach, za sprawą odkrycia apokryficznej ewangelii — również postać Judasza. Te wydarzenia, przedmioty i postaci obrosły w pozabiblijne skojarzenia, zniekształcające przesłanie Pisma Świętego. Biblijne motywy literackie, wyrwane z pierwotnego kontekstu religijnego, stały się nośnikami misteryjnych i ezoterycznych treści, daleko odbiegających od orędzia Biblii. Współczesny młody człowiek niejednokrotnie może mieć problem z odróżnieniem treści pochodzących z Pisma Świętego od fantazji autorów i reżyserów manipulujących biblijnymi stereotypami.
Ostatnim — dwunastym z prezentowanych zjawisk, częściowo związanym z problemem przedstawionym powyżej — są popkulturowe przekłamania, które możemy znaleźć na stronach internetowych. Wiele z nich wywodzi się z antykatolickich tradycji anglosaskich, jak chociażby stwierdzenia o rzekomym paleniu Biblii przez katolików. Inne mają swoje źródło w różnicach terminologicznych, np. często księgi deuterokanoniczne, na podstawie angielskiego apocrypha, bywają nazywane „apokryfami”. Jeszcze inne są wynikiem ignorancji, jak choćby notoryczne mylenie dziewiczego poczęcia Chrystusa z niepokalanym poczęciem Maryi.
Być może jest jeszcze wiele innych interesujących zjawisk w dziedzinie popkultury, które zasługiwałyby na wzmiankowanie. Te, które wymieniliśmy, zasługują niewątpliwie na głębszą analizę, która ma na celu zarówno przeciwdziałanie ich negatywnym skutkom, jak i wykorzystanie szans kulturowych czy ewangelizacyjnych, z nimi związanych.
ks. Krzysztof Bardski — dr hab., kapłan archidiecezji warszawskiej, prof. Uniwersytetu kard. Stefana Wyszyńskiego i Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie, dr nauk biblijnych Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie, kierownik Katedry Filologii Biblijnej na UKSW, tłumacz i redaktor przekładu ekumenicznego Biblii oraz Biblii wydanej przez Edycję św. Pawła, autor licznych książek i artykułów naukowych o tematyce biblijnej i patrystycznej.
opr. ab/ab