Jakie jest znaczenie świąt Wielkanocy?
Niezależnie od tego, jakie motywacje skłaniają nas do przeżywania Wielkanocy, warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić się nad znaczeniem tych świąt.
Oto święta Wielkanocy! W naszej polskiej tradycji naznaczone są specyficznym kolorytem obchodów Wielkiego Tygodnia, zwłaszcza Wielkiego Piątku, z coraz częstszymi drogami krzyżowymi przechodzącymi ulicami naszych miast, z gorzkimi żalami prowadzącymi przez Mękę Pańską, z ekumeniczną zbiórką darów dla najuboższych. A potem także z wielkanocnym śniadaniem i dyngusem. Niektórym czas ten może bardziej kojarzy się ze spowiedzią wielkanocną, jakże trudną, bo poprzedzoną wyczekiwaniem w długich kolejkach. A dla innych to chwila wytchnienia w codziennym zabieganiu, chwila wolnego czasu wpisana w przyrodę budzącą się do życia.
Mesjasz prawdziwy
Święta Paschalne są nade wszystko wspomnieniem największych wydarzeń w historii. Liturgia Wielkiego Tygodnia pozwala na nowo przeżyć mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. To właśnie wtedy Jezus oddał swoje życie za ludzi. W Starym Testamencie wielokrotnie wspomina się postać nadchodzącego mesjasza — człowieka posłanego przez Boga, aby naprawił zło na ziemi, osądził wszystkie grzechy i zapoczątkował wspaniałe, wieczne królestwo Boga. Jezus podczas swojego życia wielokrotnie wskazywał, że przyszedł zrealizować te zapowiedzi. Jednak Jego sposób realizacji zadania postawionego przez Boga wykracza poza Stary Testament. Nie zamierzał być politycznym przywódcą, wojskowym wodzem, czy bezlitosnym sędzią niszczącym zło. Wybrał drogę poddania się prawom tego świata — dał się ukrzyżować i zabić. Ale zanim umarł, wyraźnie powiedział, że walczy nie z potęgami ówczesnego świata, nie z grzesznikami, bezbożnikami, ludźmi dopuszczającymi się zbrodni. On walczy na innym polu, gdzie przeciwnikiem jest twórca zła — szatan, a stawką życie ludzi. Walczy, gdy wydawało się, że w Wielki Piątek walka ta skończyła się druzgocącą klęską! I po Wielkiej Sobocie, która mogłaby sugerować, że Bóg jest tak samo bezradny wobec zła jak człowiek — bo leżąc w grobie nie można przecież już z nikim walczyć!
W Noc Zmartwychwstania okazało się jednak, że prawdziwym zwycięzcą jest Jezus, który powstał z grobu! On nie tylko pokonał zło, udowodniając, że można czynić dobro zawsze, ale pokazał, że można żyć wiecznie, bo śmierć nie jest już kresem istnienia i najgroźniejszą bronią szatana. Od tamtej nocy nikt już nie może powiedzieć, że nie warto walczyć o dobro, bo i tak człowiek umrze. Że po co się trudzić, gdy i tak dojdziemy do śmierci, a życie przecież warto przeżyć po prostu przyjemniej, choć za cenę kolaboracji ze złem. Teraz wiemy, że po śmierci jest dalsze życie, że mamy dłuższą perspektywę: nie tyle do śmierci, co poza nią. Opłaca się walczyć o dobro.
Za grzechy wszystkich ludzi
Wielkanocne dzieło Jezusa niesie także inne ważne przesłanie. Dzięki Jego śmierci zostały zgładzone nasze grzechy, a przez Jego zmartwychwstanie otrzymaliśmy zbawienie. Zwycięstwo nad szatanem polega nie tylko na wspomnianym poszerzeniu perspektywy życia. Najbardziej słabym ogniwem Bożego stworzenia jest przecież człowiek z jego wolną — ale słabą — wolą. Księga Rodzaju, zwłaszcza jej pierwszych jedenaście rozdziałów, pokazuje, jak trudno przekonać człowieka, że nie musi czynić zła, że powinien wybierać dobro. A wszystkiemu winien jest grzech pierworodny, rozrywający spójną dotąd jedność człowieka i zasiewający w niej ziarno egoizmu. Od grzechu Adama i Ewy walka ze złem rozgrywa się we wnętrzu człowieka, w jego wyborach, tym bardziej słabych, im więcej zła składa się na doświadczenie takiego człowieka.
Jezus, przyjmując krzyż, wyraźnie powiedział, że umiera za grzechy ludzi — wszystkie grzechy, wszystkich ludzi! Przyjmuje na siebie winę wszystkich i odpokutowuje tę winę. Po śmierci Jezusa możemy stanąć przed Bogiem nie jako dłużnicy obciążeni ciężarem grzechów. Ten cały zapis został anulowany śmiercią na krzyżu. Więcej, dzięki zmartwychwstaniu otrzymujemy prawo wstępu do nieba. Zaistniałą po wydarzeniach Wielkanocy sytuację można porównać do historii więźnia, który nie tylko zostaje wypuszczony z aresztu, gdzie odbywał karę, ale otrzymuje zaszczytne i ważne miejsce w domu króla i może poszczycić się tytułem przyjaciela królewskiego. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa otwiera nam drogę do nieba, gdzie czeka na nas kochający Bóg i życie na wieki. Konkretniej mówiąc, dokonuje się to przez sakrament chrztu, w którym łączymy się z Wielkanocą, razem z Chrystusem umieramy na krzyżu i razem z nim zostajemy wskrzeszeni do nowego życia.
Pamiątka Pana
Dotychczasowe rozważania nie byłyby pełne, gdybyśmy nie zwrócili uwagi na jeszcze jeden aspekt Wielkanocy. W Wielki Czwartek, w Wieczerniku, Jezus spożywał ostatni posiłek na ziemi. Wówczas po raz pierwszy w historii przemienił chleb w swoje Ciało i wino w swoją Krew, ustanawiając w ten sposób najważniejszy z sakramentów — Eucharystię. To „Ciało wydane za was” i „Krew wylana” nazwane zostały pamiątką Pana. W czasie każdej Mszy św., dzięki temu, że w tamten wieczór Jezus pozostawił te znaki, możemy uczestniczyć w Jego męce i zmartwychwstaniu — i korzystać z ich owoców. Nie tylko wspominać, rozpamiętywać wydarzenia tak dla nas istotne, ale rzeczywiście w nich uczestniczyć. Podczas Mszy na naszych oczach dokonuje się, co do istoty, to co miało miejsce na Kalwarii, a potem w pustym grobie. To tak, jakbyśmy siadali z apostołami przy stole w Wieczerniku, z Maryją i Janem stawali u stóp krzyża, a z Marią Magdaleną, Piotrem i Janem zaglądali do pustego grobu i pełni zdumienia rozmawiali z „aniołami w bieli”, którzy pytali o sens szukania „żyjącego wśród umarłych”. To wszystko dzieje się podczas każdej Mszy św., to jest pamiątka Pana. Możemy zaryzykować twierdzenie, że Eucharystia jest taką Wielkanocą w miniaturze, albo lepiej w istocie, w jej najbardziej skondensowanej formie.
W tamten czwartkowy wieczór, rozdając apostołom swoje Ciało i Krew pod postaciami chleba i wina, Jezus powiedział krótkie zdania, jakby dopowiedzenie rzucone mimochodem — „to czyńcie na moją pamiątkę”. Z tymi słowami zwrócił się do apostołów, którzy wiernie wypełnili nakaz. Dzieje Apostolskie, listy św. Pawła dobitnie ukazują ich zatroskanie o „łamanie chleba”, jak pierwotnie określano Eucharystię, ich dbałość o to, by w każdym mieście, gdzie byli chrześcijanie — ludzie wierzący w Chrystusa — nie zabrakło sakramentalnego wspomnienia męki, śmieci i zmartwychwstania. Tak narodził się Kościół — wspólnota ludzi wierzących w Jezusa. Od tamtych czasów gromadzi się zawsze wokół Eucharystii, aby wspominać, uobecniać Wielkanoc. Sobór Watykański II nazwał Kościół „jakby sakramentem” przekazującym Bożą łaskę.
Żywy i prawdziwy
Na „straży” tej pamiątki Jezus postawił apostołów i ich następców. To do nich przecież powiedział, aby podjęli się upamiętniania Męki Pana. W Wieczerniku został zatem ustanowiony jeszcze jeden sakrament — kapłaństwo, jako służba Eucharystii. Nie jest on wymysłem instytucji, zarządem korporacji rządzącej Kościołem. Ma stać na straży pamiątki Wielkanocy we wspólnocie wierzących, gromadzić ludzi wokół Jezusa i prowadzić innych do Niego. Tyle zawiera się w krótkim „to czyńcie na moją pamiątkę”!
Wielkanoc, jako dzieło Jezusa, nie jest jedynie wspomnieniem zamierzchłych wydarzeń, czcigodną tradycją, piękną i poruszającą uczucia, ale obecnie bez znaczenia. Gdyby tak było, to czy warto byłoby wierzyć w Boga, który być może objawił się przed wiekami, ale nie jest zainteresowany swoją obecnością w naszych czasach? Nie, Wielkanoc trwa przez wieki, dzięki założonemu przez Zbawiciela Kościołowi. To w nim, przez Eucharystię, przez służbę kapłanów mamy dostęp do żywego i prawdziwego Jezusa, który umarł i zmartwychwstał. To tu dokonuje się spotkanie człowieka z Odkupicielem z Kalwarii, tu pełni zdumienia pochylamy się nad pustym grobem, którzy przestał być dowodem naszych win. Tu wreszcie słyszymy słowa otuchy leczące nasze grzeszne serca „przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Oczywiście można pojmować Kościół jako organizację, uwikłaną w grzechy tego świata, „robiącą duże pieniądze”, napełnioną hipokryzją i kłamstwem. Tylko co taki obraz Kościoła ma wspólnego z Wielkanocą? Jeżeli gdziekolwiek ludzie Kościoła dawali takie antyświadectwa, to warto za nie przeprosić — co uczynili i Jan Paweł II, i Episkopat Polski. Ale warto także przebudować swoje myślenie i spróbować odczytać przesłanie Wielkanocy w pracach współczesnego nam Kościoła. I nie jest to wcale trudne. Sakramenty sięgają swoimi korzeniami Paschy. Po to przecież duszpasterze w Polsce podejmują przygotowania do ich przyjęcia, aby na przykład chrzest nie był jedynie rodzinnym spotkaniem, ale rzeczywistym uczestniczeniem w Wielkanocy. Po to jest katecheza, po to są kursy, po to rekolekcje. Warto zrozumieć Kościół, jego wielkanocny charakter, aby nie stracić z oczu najważniejszego wydarzenia świata.
Autor jest biblistą,
rektorem Wyższego Seminarium Duchownego
Diecezji Warszawsko-Praskiej
opr. mg/mg