O rękopisie "Tajemnej Ewangelii Marka"
Przeglądając książki w bibliotece prawosławnego klasztoru Mar Saba, zagubionego wśród skał niedaleko od Morza Martwego, amerykański uczony Morton Smith znalazł w 1958 roku coś nieoczekiwanego. W jednym ze starych tomów ostatnie trzy niezadrukowane stronice wypełniał ręcznie zapisany tekst grecki. Sądząc po stylu, pismo pochodziło z przełomu XVIII i XIX wieku. Nie byłoby w tym jednak nic osobliwego, gdyby nie treść zapisu.
Nagłówek brzmiał: „Z listów Klemensa od Kobierców”. Dla badacza starożytności było od razu jasne, że odpis musi zawierać fragment zaginionych listów św. Klemensa z Aleksandrii, jednego z pierwszych teologów chrześcijańskich, autora dzieła „Kobierce”.
Dlaczego list ten tam w ogóle trafił? Otóż klasztor Mar Saba istniał nieprzerwanie od starożytności i posiadał bardzo dużą bibliotekę. Ta biblioteka, umieszczona w jaskini, spłonęła w XVIII wieku. To mało znane wydarzenie było zapewne jedną z większych katastrof dla kultury europejskiej. Trzy strony zanotowane z tyłu książki to zapewne odpis karty ocalałej z pożaru.
I znowu: gdyby to był zwykły list, odkrycie dotyczyłoby po prostu jednego więcej tekstu starożytnego. Ale czy zwykły list tak starano by się zachować?
I rzeczywiście, jego treść typowa nie była. Św. Klemens pisze w nim o sekretnej Ewangelii! Autor jednej z czterech Ewangelii, św. Marek, miał w Aleksandrii napisać dla wtajemniczonych nową, dłuższą wersję swej Ewangelii. Z tej domniemanej „Tajemnej ewangelii Marka” list przytacza dwa fragmenty.
Dłuższy z nich dotyczy wskrzeszenia przez Jezusa złożonego już do grobu młodego człowieka. W dosłownym tłumaczeniu z greckiego cytat brzmi tak (cytuję ze swojego przekładu listu, znajdującego się w tomie ewangelii apokryficznych, Wydawnictwo WAM, Kraków 2003):
1I przychodzą do Betanii; i była tam pewna kobieta, której to brat umarł. A przyszedłszy pokłoniła się Jezusowi i mówi mu: Synu Dawida, zlituj się nade mną! Zaś uczniowie karcili ją. A rozgniewawszy się Jezus odszedł z nią do ogrodu, gdzie był grobowiec; i zaraz dał się słyszeć z grobowca głos wielki. Podszedłszy Jezus odtoczył kamień od drzwi grobowca i wszedłszy zaraz tam, gdzie był młodzieniec, wyciągnął rękę i podniósł go, chwyciwszy za rękę. Zaś młodzieniec ujrzawszy go, umiłował go i zaczął prosić go, żeby mógł z nim być. I wyszedłszy z grobowca przyszedł do domu młodzieńca; był on bowiem bogaty. A po sześciu dniach dał mu Jezus polecenie; i gdy nastał wieczór, przychodzi młodzieniec do niego, odziany w prześcieradło na nagim [ciele]. I pozostał z nim owej nocy. Uczył go bowiem Jezus tajemnicy Królestwa Bożego. Stamtąd zaś, powstawszy, zawrócił poza Jordan.1
Drugi fragment to krótkie zdanie, dotyczące tego, że Jezus nie przyjął gości, którymi były krewne jego uczniów. Z listu św. Klemensa wynika też, że o ile zacytowane fragmenty pochodzić miały od św. Marka, istniała również jeszcze jedna wersja tej tajemnej ewangelii, fałszywa, przerobiona w libertyńskiej sekcie karpokracjan.
Profesor Smith dostrzegł w tym odkryciu szansę swego życia. Ukazała się książka o nieznanej światu Ewangelii. Odkrywca twierdził w niej, że nie tylko nieznanej – ale i najstarszej. Wbrew opinii zawartej w starożytnym liście uznał bowiem, że cytaty pochodzą nie z późniejszej, lecz przeciwnie, wcześniejszej wersji znanej obecnie Ewangelii św. Marka. Twierdził też, że w świetle listu pierwotne chrześcijaństwo jawi się jako religia sekretnych wtajemniczeń.
Wywołało to naturalnie sensację, ale na zimny prysznic nie trzeba było długo czekać. Zaufanie do wiarygodności odkrytych urywków uznano powszechnie za naiwne i bezpodstawne. Co więcej, staranne zbadanie powyższego ustępu dowodzi, że jest on prawie w całości skonstruowany z cytatów, zwrotów i słów z autentycznej Ewangelii św. Marka. Napisał go więc ktoś, kto do przesady starannie imitował styl ewangelisty. Również treść nie jest specjalnie oryginalna – naśladuje bowiem znany z Ewangelii św. Jana opis wskrzeszenia Łazarza, uzupełniając go urywkami z innych epizodów. Nic dziwnego, że uczeni najczęściej uważają te fragmenty za apokryficzne, może gnostyckie, dodatki do prawdziwej Ewangelii, powstałe kilkadziesiąt lat lub więcej po jej napisaniu, czyli najwcześniej w początkach II wieku naszej ery.
Św. Klemens pomylił się więc, przypisując je św. Markowi. Taka opinia przeważa wśród badaczy. Ale to jeszcze nie koniec kłopotów. Niektórzy sądzą bowiem, że cały nowo odkryty list św. Klemensa, zawierający te cytaty, stanowi analogiczne, wtórne naśladownictwo autentycznych pism tego autora. Niektóre bowiem wyrażenia odpowiadają stylowi epoki bizantyjskiej, o wiele wieków późniejszej. W starożytności krążyło zresztą wiele listów pseudonimowych.
Podejrzenia idą czasami jeszcze dalej. Tak się bowiem składa, że od czasu odkrycia i sfotografowania rękopisu w 1958 roku nikt go więcej nie zbadał. Tymczasem bez oryginału nie da się do końca wykluczyć możliwości, że było to fałszerstwo stosunkowo świeżej daty! Czyżby sam Smith? Zarzut wydaje się niesprawiedliwy, ale ścieżka, która na początku wydawała się wyraźna, gubi się coraz bardziej...
W 2000 roku opublikowano wprawdzie nowe zdjęcia, nabyte od Greka, podającego się za byłego bibliotekarza patriarchatu prawosławnego w Jerozolimie. Ale co się stało z samym rękopisem? Czy go zniszczył bądź ukrył ktoś, kto uznał tekst za heretycki apokryf? Czy został skradziony i czeka na nabywcę? Czy kiedykolwiek trafi do rąk uczonych?
Źródło: „Rzeczpospolita” z 14 XI 2003. Pełne, naukowe omówienie problemu: Tajemna Ewangelia Marka z listu Klemensa z Aleksandrii do Teodora, zob. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/ew_marka_taj.html. Wykorzystano w Opoce za zgodą Autora.