Nieraz, czytając Stary Testament, zadajemy sobie pytanie: skąd tyle okrucieństwa? Po co te opisy wojen Izraelitów? Czy musieli wyniszczyć wszystkie ludy w kraju Kanaan?
Nieraz, czytając Stary Testament, zadajemy sobie pytanie: skąd tyle okrucieństwa? Czy na pewno w Biblii musi być tyle opisów wojen? Czy rzeczywiście Izrael musiał wyniszczyć wszystkie ludy w kraju Kanaan? Dla współczesnego czytelnika te pytania stanowią nieraz przeszkodę w zrozumieniu biblijnego przesłania.
Jak Pani rozumie te trudne miejsca w Biblii, gdy po wyjściu z Egiptu, podczas wędrówki przez pustynię i zdobywania Kanaanu, Bóg każe Izraelitom niszczyć pogan. Co więcej, gdyby Izrael nie podporządkował się temu nakazowi, zostałby surowo ukarany.
Tutaj przede wszystkim trzeba sobie uświadomić epokę — i to może jest najbardziej istotne. To, co dla nas jest takie straszne, dla nich było czymś codziennym. I nie tylko dla Izraelitów, czyli dla ludzi, którzy wychodzili z Egiptu gdzieś pod koniec XIII wieku przed Chrystusem. Przyjrzyjmy się choćby, jak postępowali Ateńczycy i to w Grecji klasycznej, a zatem w epoce najświetniej rozwiniętej cywilizacji i kultury, którą w znacznej części właśnie oni — Ateńczycy — sami stworzyli. Otóż w czasie wojny peloponeskiej (czyli wojny między Spartą a Atenami) leżąca tuż przy Peloponezie maleńka dorycka wyspa Melos starała się gorliwie zachować absolutną neutralność, co przez pewien czas szczęśliwie jej się udawało. W końcu jednak Ateńczycy postanowili zmusić ją do przystąpienia do rządzonego przez nich tak zwanego Związku Delijskiego. Melijczycy jednak zdecydowanie odmówili. Wówczas, zimą 416/415 roku, Ateńczycy zdobyli wysepkę siłą i wymierzyli jej bohaterskim mieszkańcom najsurowszą karę, jaką wówczas w Grecji stosowano: miasto zostało zrównane z ziemią, wszyscy mężczyźni wymordowani, a kobiety i dzieci sprzedane do niewoli. Oto jak potrafili postępować Ateńczycy pod koniec V wieku przed Chrystusem!
A było to później niż zdobywanie Kanaanu przez Izraelitów...
Niemal osiemset lat później! Jednym słowem jest to jeszcze inny świat, całkiem odmienny od naszego, a także inny sposób myślenia.
Jednak czym innym jest postępowanie ludzi, a czym innym nakazy Boga. Boże rozporządzenia powinny przecież być ponadczasowe.
Trzeba tutaj powiedzieć, że Jozue wszedł do Kanaanu u schyłku XIII wieku przed Chrystusem. Saul, pierwszy król Izraela, żył pod koniec wieku XI, opowiadają zaś o tych wydarzeniach Księgi Jozuego i Samuela. Posiadany przez nas tekst tych ksiąg powstał nie wcześniej niż w VI wieku, zatem co najmniej sześć stuleci później. Oczywiście mówimy tu o redakcji całości, czyli ostatecznym powstaniu ksiąg: Jozuego, Sędziów, dwóch Ksiąg Samuela i dwóch Królewskich. Według Księgi Jozuego właśnie Jozue podbija „cały Kanaan”, a w ten sposób niszczy „wszystkich pogan” i zdobywa wszystko. Ale przecież Jerozolimę zdobędzie dopiero Dawid w 1000 roku, czyli mniej więcej 200 lat po śmierci Jozuego. Mamy tu zatem do czynienia ze swego rodzaju idealizacją przeszłości. Wymordowanie pogan nie jest dla nas wprawdzie żadną „idealizacją”, ale w ten właśnie sposób autorzy chcieli powiedzieć coś swoim rodakom. Co takiego? Chodzi o jedną zasadniczą rzecz: Ich ustami Bóg ostrzega Izraela przed przemożnym wpływem pogańskich ludów, od dawna osiadłych w Kanaanie. To tak, jakby mówił im: „Jeśli obok nich zamieszkacie i w spokoju z nimi się ułożycie, w krótkim czasie staniecie się tacy sami, jak oni!” Tu chodzi nie tyle o wymordowanie ludzi, ile raczej o absolutne odcięcie się od pogańskiego kultu religijnego. Na początku jednak mogło to istotnie przyjmować formę wyniszczania podbijanych ludów.
Dobry przykład tej logiki przynosi tekst z Pierwszej Księgi Samuela (1 Sm 15). Tam Saul otrzymuje od Boga za pośrednictwem Samuela rozkaz obłożenia klątwą Amalekitów, czyli całkowitego wyniszczenia ludzi, ich zwierząt i całego mienia.
Samuel udał się do Saula. I rzekł do niego Saul: „Niech cię Pan błogosławi! Rozkaz Pana wykonałem”. A Samuel powiedział: „Co to za beczenie owiec [dochodzi] mych uszu i co za ryk większego bydła słyszę?” Odpowiedział Saul: „Przygnano je od Amalekitów. Lud bowiem zlitował się nad najlepszymi owcami i większym bydłem w celu złożenia z nich ofiary Panu, Bogu twemu, a to, co pozostało, wytępiliśmy”. Samuel odpowiedział Saulowi: „Dosyć! Powiem ci, co rzekł do mnie Pan tej nocy”. Odrzekł: „Mów!” I mówił Samuel: „Czy to nieprawda, że choć byłeś mały we własnych oczach, to jednak ty właśnie stałeś się głową pokoleń izraelskich? Pan bowiem namaścił cię na króla izraelskiego. Pan wysłał cię w drogę i nakazał: Obłożysz klątwą tych występnych Amalekitów, będziesz z nimi walczył, aż ich zniszczysz. Czemu więc nie posłuchałeś głosu Pana? Rzuciłeś się na łup, popełniłeś więc to, co złe w oczach Pana” (1 Sm 15,13—19).
Oczywiście Saulowi zależało na zachowaniu najlepszych zwierząt nie tylko na ofiarę, bo przecież potem tę ofiarę uroczyście zjadano. Sens tego wydarzenia jest taki: chodzi o wierność Bogu. Gdyby Izraelici byli wówczas bardziej dojrzali, otrzymaliby innego typu polecenia. O tym zaś, że nie wszyscy poganie w Kanaanie zostali wymordowani, świadczą prorocy w całym Starym Testamencie. Z kim na przykład walczy Ozeasz w VIII wieku? Naturalnie z Baalem, z jego kultem. Na każdym kroku w Kanaanie napotykamy kulty pogańskie. Jak to już mówiliśmy, ktokolwiek przybywał do nowego miejsca, składał ofiarę miejscowemu bóstwu. Izraelitom tego właśnie nie było wolno uczynić. I powstawał niepokój: to jest przecież tutejszy władca i gospodarz! Czy bezpiecznie jest go tak zaniedbywać? Zresztą synowie Izraela wcale nie chcieli porzucać JAHWE. Uczciwie pragnęli czcić Go nadal, tylko albo trochę charakteryzowali Go na Baala, albo łączyli kult JAHWE z kultem tego pogańskiego boga, czego ślady znajdujemy choćby w psalmach. Tak na przykład w Psalmie 104 czytamy:
Za rydwan masz obłoki,
przechadzasz się na skrzydłach wiatru.
Jako swych posłów używasz wichry,
jako sługi — ogień i płomienie (Ps 104,3n).
To jest modlitwa zwrócona do JAHWE, lecz sam obraz został zapożyczony zapewne z kultu Baala. A piękny Psalm 29, może najstarszy w Psałterzu, jest prawdopodobnie przerobionym hymnem na cześć jednego z bogów pogańskich.
Czy można zatem powiedzieć, że w VI wieku przypisywano Bogu słowa, które zdawały się sugerować coś, co z pewnością nie było Jego intencją albo też niezbyt zręcznie próbowano wyrazić to za pomocą takich — powiedziałbym — okrutnych obrazów?
Posługiwano się takimi obrazami, jakie były dla Izraela zrozumiałe i jakie do tych ludzi przemawiały. Trzeba mianowicie wiedzieć, że język narodu wybranego był konkretny, dosadny i z upodobaniem posługiwał się bardzo mocnymi wyrażeniami — tylko takie bowiem trafiały do słuchaczy i pozostawały w ich pamięci. Podobnie mówił także Jezus. To z Jego ust padają przecież słowa: Jeśli prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. [...] I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie (Mt 5,29—30, por. także Mt 18,8—9). Nikt z nas jednak nie sądzi, że Jezus wzywa do kaleczenia własnego ciała. Nie ulega wątpliwości, że chce tylko powiedzieć, iż jeśli coś skłania nas do grzechu, to musimy się tego wyrzec, choćby nawet wydawało się nam tak ważne i nieodzownie potrzebne, jak oko czy prawa ręka.
A wracając do tego, jak Bóg „patrzy” na wojnę, warto zwrócić uwagę na hymn z 15 rozdziału Księgi Wyjścia, który ma śpiewać Mojżesz po przejściu przez „Morze”...
Ta pieśń jest chyba bardzo stara?
Częściowo, ale na przykład już w wierszu 14 znajdujemy wzmiankę o Filistynach, których za Mojżesza w ogóle nie było w Kanaanie. Ponadto w samym zakończeniu jest mowa o Świątyni jerozolimskiej, zbudowanej w X wieku przez Salomona. Natomiast stwierdzenie, że JAHWE jest Królem (Wj 15,17—18) wskazuje, że ta właśnie część powstała w epoce królewskiej. Za najstarszy fragment w rozdziale 15 uważa się zazwyczaj króciutki hymn śpiewany przez Miriam, siostrę Aarona. Być może on właśnie dał początek hymnowi Mojżesza.
Wróćmy jednak do tematu. Czy JAHWE jest Bogiem wojny?
To właśnie w tym wielkim Hymnie Mojżesza JAHWE jest nazwany Wojownikiem (Wj 15,3). Jednak już w III wieku przed Chrystusem tłumaczom Septuaginty przeszkadzał ów „JAHWE Wojownik”. Woleli zatem napisać po grecku: „Pan niszczący wojny”. To jest bardzo charakterystyczne. Oni już myśleli inaczej! Natomiast w czasach Mojżesza Bóg, który jest zawsze bliski swojemu ludowi, szczególnie zaś wtedy, gdy toczy się walka o ocalenie tego ludu, to Bóg „Wojownik”.
Nie ulega wątpliwości: już żydowscy tłumacze nie do końca rozumieli pewne rzeczy. Byli w tym bardziej podobni do nas, niż do swoich biblijnych poprzedników, którzy zapisując hymn sławiący „Wojownika” byli pewni, że Bóg w potrzebie musi wystąpić w obronie Izraela. On to ocalił go przeprowadzając przez „Morze”, czymkolwiek by ono było, jedną wielką przestrzenią wód czy łańcuchem jezior. Przecież opowiadanie z 14 rozdziału Księgi Wyjścia nie jest na pewno sprawozdaniem dziennikarskim ani też rozprawą historyczną. To opowieść epicka, która wiele wyolbrzymia. Znajduje to swój wyraz choćby w liczbie wojsk. Takich olbrzymich armii nie mieli wówczas ani Izraelici, ani Egipcjanie. Jedno jest tu najważniejsze: Bóg nigdy nie jest daleko od swojego ludu.
Anna Świderkówna, Od bogów pogańskich do Boga żywego, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC