W Apokalipsie wielokrotnie występuje liczba siedem: czy ma ona znaczenie dosłowne, czy tylko symboliczne? Co oznacza tajemnicze siedem pieczęci, siedem trąb i siedem czasz?
Apokalipsa zawsze budziła u ludzi niepokojące skojarzenia. Z jednej strony bano się groźnych przepowiedni, z drugiej jednak chciano zrozumieć zapisane w nich wizje, by poznać scenariusz zbliżających się wydarzeń. Zainteresowanie tekstem wzrastało w chwilach gwałtownych zmian, burzliwych wydarzeń, a także pod koniec wieku. Jeszcze bardziej zainteresowanie wzrasta, gdy kończy się kolejne tysiąclecie! Wielu oczekuje znaków nadchodzącego końca. Obrazowy język Apokalipsy pozwala, przy odrobinie wyobraźni, tworzyć rozmaite skojarzenia i na ich podstawie przewidywać przyszłość. Jak to się jednak ma do samej prawdy głoszonej przez Słowo Boże zapisane w księdze Objawienia św. Jana? Jak należy do niej podchodzić? Jak rozumieć obrazy? Do czego się one odnoszą? Jaki jest dzisiaj ich sens dla nas żyjących ponad 1900 lat po jej napisaniu? Czy należy i dlaczego należy czytać Apokalipsę? Jaki jest zasadniczy cel tej ostatniej księgi Pisma Świętego?
Jak Ojciec wytłumaczyłby liczbę siedem? Cztery razy siedem: siedem pieczęci, siedem trąb, siedem czasz, siedem „biada”.
Siedem jest liczbą świętą, znaną już w czasach starożytnych, także poza Izraelem. Przypuszczalnie wiąże się z nią siedem dni tygodnia, siedem planet, którymi zajmowała się astronomia i astrologia starożytna. Można by zatem powiedzieć, że siódemka jest wyrazem pewnej całości. Również potem mamy siedem sakramentów, co oznacza całość tego, czego człowiek potrzebuje w zakresie łaski. W Apokalipsie mamy kolejno: siedem pieczęci, siedem trąb i siedem czasz — to wszystko oznacza jak gdyby pełnię rzeczywistości historycznej, która będzie w tej chwili pokazana od innej strony, od strony Objawienia. Siódemka jest tutaj na pewno liczbą świętą, oznaczającą pełnię; podobnie ósemka oznacza nieskończoność i między innymi dlatego w matematyce „położona” ósemka jest znakiem nieskończoności.
A jeżeli chodzi o same wizje zaczynające się od pieczęci, co w nich jest według Ojca najważniejsze? Jak należy je odczytywać?
Przede wszystkim należy pamiętać o jednej ważnej sprawie, że te trzy siódemki nie są trzema aktami jakiegoś wielkiego dramatu: pierwszym, drugim i trzecim, lecz, jak to trafnie nazwał już pod koniec II w. św. Ireneusz, rekapitulacjami. Mianowicie każda siódemka od nowa rekapituluje, czyli od nowa zaczyna to samo na inny sposób, jakbyśmy powiedzieli, odgrywa w innym rejestrze. A więc zarówno pieczęcie, jak trąby czy czasze odnoszą się do rzeczywistości historycznej, która jest oglądana w świetle Objawienia, jako przygotowanie końca dziejów, końca wieków, a więc paruzji Jezusa Chrystusa.
Charakterystyczne jest to, że zwiastunami, czy wykonawcami poszczególnych aktów, są aniołowie.
Tak, to jest cecha znamienna już dla apokaliptyki kanonicznej Starego Testamentu. Mianowicie w Księdze Zachariasza mają takie zadanie, również sąd nad Nabuchodonozorem w Księdze Daniela jest im powierzony. Natomiast nowością Apokalipsy św. Jana jest to — pokazuję to w mojej nowej książce o aniołach — że oni są zależni od Jezusa Chrystusa, czego oczywiście w Starym Testamencie nie było. Przyszły Mesjasz ukazany w apokaliptyce, nie jest panem aniołów; w Nowym Testamencie natomiast jest nim Jezus Chrystus.
Zwykle ludzie kojarzą te straszne wizje z jakąś karą.
Niewątpliwie tak jest i nie da się temu zaprzeczyć. Chodzi jednak o to, żeby nie akcentować tylko tej jednej strony — karania. Musimy pamiętać o kontekście życiowym, czyli tak zwanym Sitz im Leben Apokalipsy. Chrześcijanie za czasów Nerona doświadczają prześladowania. Św. Jan wylicza już imiona pierwszych męczenników; toteż chrześcijanom żyjącym w tych warunkach trzeba było powiedzieć: nie bójcie się, bo za to wszystko przyjdzie kara. Nic zatem dziwnego, że w tej sytuacji kara wysunęła się na plan pierwszy. Podobnie i dzisiaj, jeżeli papież Jan Paweł II mówi, że mamy czasy apokaliptyczne, to między innymi chce pokazać, że najrozmaitsze klęski żywiołowe ogromnych rozmiarów, jakie nas spotykają i ogromna eskalacja zła moralnego, wskazują na nieuchronny sąd Boży.
Myślę, że wersety z 6 rozdziału to ukazują:
A gdy otworzył pieczęć piątą,
ujrzałem pod ołtarzem dusze zabitych
dla Słowa Bożego
i dla świadectwa, jakie mieli.
I głosem donośnym tak zawołały:
«Jak długo jeszcze, Władco święty i prawdziwy,
nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?»
I dano każdemu z nich białą szatę,
i powiedziano im, by jeszcze krótki czas spokojnie zaczekali,
aż się dopełni liczba ich współsług i braci,
którzy, jak i oni, mają być zabici (Ap 6,9—11).
Jest to bardzo ciekawy obraz, zawiera on mianowicie bardzo wiele treści ideologicznych. Pierwszym, bardzo ważnym tematem są wspomniane dusze. Człowiek zatem istnieje po śmierci w swojej osobowości i może prowadzić dialog z Bogiem wbrew wszystkim tendencjom ograniczającym witalność człowieka po śmierci, które u różnych sekt, ze Świadkami Jehowy włącznie, występują tak wyraźnie. Dusze zabitych mówią, prowadzą dialog, a Bóg im odpowiada. One się skarżą, jest to oczywiście forma literacka polegająca na transpozycji owych trwożliwych pytań, które zadawali sobie chrześcijanie za czasów Nerona. „Co to wszystko znaczy? Jak to będzie?” Otóż ci, którzy odeszli jako męczennicy, otrzymują zapewnienie sprawiedliwości. Każdemu z nich dano białą szatę, czyli każdy z nich już jest triumfatorem, uczestnikiem zbawienia wiecznego. Na takie rozumienie tekstu mamy dowód z historii Kościoła — mianowicie w katakumbach, starożytnych podziemnych cmentarzach, na wszystkich grobach męczenników, czyli tam gdzie obok imienia była wyryta palma, nigdy nie ma wypisanego życzenia, żeby zmarły „spoczywał w pokoju”, lecz zawsze: „módl się za nami”. Dowodzi to od początku wiary Kościoła, że przechodzący przez bramę śmierci jako męczennik na pewno należy do zbawionych i może być orędownikiem.
Męczennicy z przytoczonego tekstu dowiadują się, że ich liczba musi być dopełniona. Czyli Bóg przewiduje, że w wyniku prześladowań będzie jeszcze więcej męczenników i zapewnia o nadejściu kary. „Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy” — jak mówi stare porzekadło. Taki sens ma ta odpowiedź, a każdy z nich jest już szczęśliwy, bo otrzymał białą szatę triumfatora.
Kara jest skierowana zatem przeciwko królom ziemskim, wielmożom, władcom?
Tak, te określenia są bardzo mocno związane z tamtą sytuacją historyczną, z tym, co Niemcy nazywają zeitgeschichtlich. Są to postacie, których można się było po ludzku obawiać. „Nie obawiajcie się, bo na nich wszystkich przyjdzie kara”.
Czy ma jakieś większe znaczenie wizja zwinięcia nieba, jakby zwoju: Niebo zostało usunięte jak księga, którą się zwija (Ap 6,14)?
Jest to związane z ówczesnymi wyobrażeniami kosmologicznymi. Dzisiaj byśmy to ujęli w kategoriach współczesnej kosmologii. W owych czasach „zwija się jak zwój” oznaczało, że ten wspaniały obraz, który się roztacza, po prostu się kończy. Innego znaczenia, jak obraz przemawiający do wyobraźni tamtych ludzi, ten tekst nie ma.
Trzeba pamiętać o tym, że w apokaliptyce istnieje ogromna ilość „materiału słownego” — jak byśmy to określili, którego nie można tłumaczyć inaczej jak tylko w kontekście całości i w pewnej swojej funkcji. Broń nas, Boże, od jakiejś dosłowności w tym przypadku. Dałem wcześniej przykład, jak wielką niedorzeczność popełnił Albrecht Dürer, rysując Barankowi siedem rogów, z czego wyszedł potworek a nie Baranek. Albo w odpowiedzi na tekst: „anioł miał nogi jak słupy ognia” (10,1), Dürer narysował aniołowi dwie kolumny korynckie z kapitelami. To jest wielki absurd. Tymczasem trzeba to rozumieć inaczej: kolumna (słup) jest symbolem mocy i zbędne są kapitele oraz inne szczegóły. „Zwinięcie nieba” oznacza, że dzisiejszy, znany nam kształt świata będzie całkowicie zmieniony. Nie będzie takiej ziemi, jaką znamy obecnie.
Augustyn Jankowski OSB Rozmowa o Apokalipsie Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg