Ewa - z ciała Adama

Fragmenty książki "Między deszczem a rynną", poświęconej dylematom postaci biblijnych

Ewa - z ciała Adama

Ks. Jacek Siepsiak SJ

MIĘDZY DESZCZEM A RYNNĄ

Dylematy postaci biblijnych

ISBN: 978-83-7505-655-6

wyd.: WAM 2010



Ewa — z ciała Adama

A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział:
„Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!
Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”.
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją
i łączy się ze swą żoną tak ściśle,
że stają się jednym ciałem.
Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy,
nie odczuwali wobec siebie wstydu.
Rdz 2, 22b-25

Gdy Bóg stwierdził, że nie jest dobrze, by człowiek był sam, przyprowadził mu różne stworzenia. Ale to nie było to! Ich towarzystwo nie likwidowało samotności mężczyzny. Wtedy Bóg z żebra Adama uformował Ewę. Jej obecność wprawiła mężczyznę w zachwyt. Poczuł, że już nie jest sam. Nazwał ją iszsza, bo sam był isz (hebr.). Ona była wzięta z jego ciała. Stąd małżeńskie połączenie dwojga jest powrotem do pierwotnej jedności. Wobec żony czy męża nie odczuwa się wstydu, tak jak nie odczuwa się go wobec samego siebie. Ciało tego drugiego jest moim ciałem. Dbając o nie, dbam o siebie. św. Paweł w Liście do Efezjan pisze: Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje (5, 28). Wtedy wzajemna nagość i nieodczuwanie wstydu są wyrazem i warunkiem bliskości, takiego przylgnięcia, by człowiek nie był sam, by mógł się jednoczyć. Są wyrazem otwarcia. Obnażenie jest aktem zaufania, jest pokazaniem wszystkiego komuś, kto mnie nie zrani, bo mnie kocha i chce, by wszystko moje było jego, a jego moje. Byśmy byli jednym.

Ta wspólnota ciała tłumaczy również, dlaczego nieraz w Biblii żonę nazywa się siostrą. Rodzeństwo, a zwłaszcza bliźniaki, ma jakby jedno ciało, bo pochodzi ono od tych samych rodziców. Jedność małżonków powinna prowadzić do takiego zjednoczenia duchowego i psychicznego, by jedno przeżywało nastroje i uczucia drugiego, tak jak to się obserwuje u bliźniaków. I nieraz to widzimy u bardzo kochających się par.

Wstyd po grzechu

Biblijny opis jest rajskim obrazem, który może się wydawać bardzo naiwny. Lawina rozwodów i związków „na próbę” zdaje się kwestionować jego prawdziwość. Wiemy z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, że również Adam i Ewa zaczęli się kłócić. Po grzechu jedno obwinia drugie. Dowiadujemy się też, że w ich wzajemne relacje wchodzą: ból, niezrozumienie, żądze, dominacja jednego nad drugim, wyzysk, bezowocny wysiłek i pot.

I wtedy pojawia się wstyd. Widzimy, jak kryją się w zaroślach, a Bóg w końcu daje im ubrania, by zasłonić ich nagość. Wstyd staje się ich obroną. Człowiek zraniony grzechem odczuwa potrzebę obrony. Już nie chce być nagi i wystawiony na wszelkie zranienia. Boi się, że ktoś go skrzywdzi. Nie ufa. I dlatego zakrywa to co w nim „najdelikatniejsze”. Bronią człowieka staje się oddzielanie od innych zamiast wcześniejszego szukania jedności chroniącej przed samotnością. Rodzajem takiej „broni” jest list rozwodowy. Służy temu, by oddzielić od siebie kogoś, kto mnie może zniszczyć, bo mnie zna „nagiego”, zna mnie takiego, jakim jestem. Poznał mnie dokładnie przez lata małżeństwa i zna dokładnie moje słabości. Jeśli mu nie ufamy, to się go boimy. Rozwód ma nas odseparować, postawić obronny mur. Ale Jezus w Ewangelii mówi, że to niemożliwe, że nie da się oddzielić tego, co Bóg złączył: Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela (Mk 10, 6-9).

Tę wypowiedź Jezusa można rozumieć dwojako: jako niemożność oddzielenia od siebie dwojga ludzi, którzy już stanowią jedno ciało, albo jako krytykę tych, którzy zakazują małżeństwa, mają je w pogardzie i chcą, by ludzie żyli samotnie jako single. Tutaj „obroną” byłby nie tyle rozwód, co w ogóle niezawieranie małżeństwa, bycie razem na próbę, bez zobowiązań na całe życie, rodzaj układu, który można by bez konsekwencji rozwiązać. Jest to obrona przed ewentualną zdradą. Często ludzie, którzy zostali „zdradzeni” przez ważną osobę (np. przez rodzica, który odszedł), nie wierzą, że kochana osoba ich nie opuści. Dlatego nie chcą ryzykować „zdrady”. Ale to też jest niemożliwe. Gdy się współżyje, to się staje jednym ciałem. I tego nie da się — ot tak — wyrzucić z siebie. To pozostaje w psychice człowieka na zawsze. Nawet przelotne związki tak naprawdę są czymś poważnym. I nie da się ich wymazać, żyć tak, jakby ich nie było. Wstyd chroni nas przed wpuszczaniem kogoś we własną intymność tylko dla zabawy lub na próbę. Bo to nigdy nie jest tylko zabawa. Choć można się przy tym dobrze bawić.

Okaleczenie

Trudno jest znaleźć dobre porównanie, przykład ilustrujący. Najlepszym chyba jest obraz jednego ciała, organizmu. Mówi się, że po przeszczepie serca biorca przejmuje pewne cechy dawcy. Nie wiem, czy tak jest, ale jeśli to prawda, jest to niezła ilustracja tego, co się dzieje, gdy dwoje staje się jednym ciałem. Dwa życia stają się jednym i każde rozdzielenie jest okaleczeniem, niezależnie od motywacji. Bywa, że amputacja jest konieczna do przeżycia. To jednak nie zmienia faktu, że jest ona zawsze okaleczeniem i pozostawia nas kalekami.

W tym kontekście można powiedzieć, że singiel to kaleka. To mocne stwierdzenie. Wiem. Zwłaszcza gdy te słowa pisze zakonnik, czyli ktoś, kto nie żyje w małżeństwie. Ale tę intuicję potwierdza chyba również Ewangelia, gdy Pan Jezus, wspominając o żyjących bezżennie dla królestwa niebieskiego, używa terminu mówiącego właśnie o okaleczeniu czyniącym niezdolnym do małżeństwa, a więc o kalectwie (por. Mt 19, 12, ale nie w tłumaczeniu na język polski, lecz w tekście greckim lub łacińskim, gdzie oddana jest gra słów poprzez potrójne użycie tego samego terminu). Nawet wdowieństwo bywa odczuwane jako okaleczenie. Do tego stopnia, że niejednokrotnie jedno nie może żyć bez drugiego i wkrótce umiera.

Jezus chce dla nas życia, a nie śmierci. Stąd mówi, by ludzie nie oddzielali tego, co Bóg złączył. Zachęca nas, byśmy poszukiwali raju. Byśmy nie wierzyli w złą nowinę o samotności i poprzez małżeńskie życie głosili światu dobrą nowinę o miłości, której warto zaufać. O takiej miłości, która nie zna wstydu, ponieważ zbudowana jest na zaufaniu, na pewności, że jedno za drugie odda życie, jeśli trzeba. Bo przecie ż są jednym ciałem, które rozerwane może się wykrwawić na śmierć.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama