Wśród nocnej ciszy

Boże Narodzenie to nie tylko tradycja i obyczajowość. To głębia naszej wiary

Każdego roku świat chrześcijański obchodzi Święta Bożego Narodzenia. Urzekają nas one rodzinną atmosferą, bogatą liturgią, tradycją folklorystyczną. Są to święta rodzinne, których piękno i nastrój odczuwamy przy wigilijnej wieczerzy. Integrują one rodzinę, gdy składamy sobie wzajemnie życzenia, wręczamy prezenty przy ozdobionej choince i wspaniałych kolędach. Jednakże familijny nastrój Bożonarodzeniowy nie powinien przesłaniać istoty i głębi teologicznej świąt, których znaczenie nie sprowadza się tylko do tradycji i obyczajowości w kulturze chrześcijańskiej.

Jest rzeczą historycznie pewną, że Jezus z Nazaretu urodził się w Betlejem judzkim przed śmiercią króla

Heroda Wielkiego (73-4 p.n.e), a więc według ówczesnej rachuby czasu w 748 roku od założenia Rzymu, czyli w 6 roku p.n.e. Mnich scytyjski Dionizy Mniejszy w 525 roku ustalił tę datę jako 754 rok od założenia Rzymu (ab urbe condita), a to oznacza, że pomylił się o kilka lat. Nie możemy już tego zmienić, ponieważ trzeba byłoby skorygować wszystkie daty wydarzeń historycznych od narodzenia Jezusa. Współczesne badania historyków biorą pod uwagę następujące fakty: Herod umarł w 4 roku przed Chrystusem, zatem Jezus urodził się na pewno przed tą datą. Spis ludności przeprowadził Sentius Saturninus, legat Syrii 9-6 lat przed Chrystusem. Ewangelista Mateusz pisze o Mędrcach ze Wschodu, którzy w drodze do Betlejem ujrzeli nową gwiazdę. To zjawisko astronomiczne na pewno miało miejsce. Astrofizycy stwierdzili, że była to koniunkcja dwóch planet, Saturna i Jowisza w konstelacji Ryb, wywołująca efekt świetlanej gwiazdy. Z obliczeń astronomicznych wynika, że było to dokładnie 7 lat p.n.e. Z kolei św. Łukasz napisał w swojej Ewangelii, że narodziny Jezusa nastąpiły za panowania cesarza Oktawiana Augusta (63-14). Najpewniejsza data narodzenia Jezusa mieści się więc między rokiem 6 a 7 p.n.e. Nie jest możliwe natomiast, nawet w przybliżeniu, ustalenie miesiąca i dnia narodzin na podstawie tekstów biblijnych. W III stuleciu powstała tradycja, aby narodzenie łączyć z dniem 25 grudnia. Data ta łączyła się z naturalnym cyklem roku astronomicznego, gdyż wyznaczała ją pełnia księżyca i wiosenne zrównanie dnia z nocą.

W Kościele starożytnym istniała tendencja łączenia roku liturgicznego z cyklem przyrody. Ponadto chodziło o przeciwstawienie dnia Święta Bożego Narodzenia pogańskiemu świętu Niezwyciężonego słońca (dies Natalis Invicti). Na pewno więc święto Bożonarodzeniowe w IV wieku obchodzono w Rzymie, a stamtąd przeszło ono na całą Europę.

Kim byli Magowie ze Wschodu?

W ludowej tradycji Świąt Bożego Narodzenia kultywuje się trzech króli i na ich pamiątkę pisze się na drzwiach domów imiona: Melchior, Kacper i Baltazar. Jest to, niestety, piękna legenda, która powstała w późnym średniowieczu. W rzeczywistości nie byli żadnymi królami i żaden ewangelista nie wymienia ich liczebnie, zatem mogło być ich więcej niż trzech. Ewangelia Mateusza, która o nich wspomina, pierwotnie była napisana w języku aramejskim, którym Izraelici w Palestynie posługiwali się powszechnie. Jej oryginał nie zachował się do naszych czasów. Istnieje natomiast kopia w języku greckim. Użyto w niej słowa magoi na określenie Mędrców ze Wschodu. Słowo mag pochodzi od perskiego magusz i oznacza kapłana, wyznawcę religii starożytnej Persji (obecny Iran) zwanej mazdaizmem. Twórcą tej religii był Zoroaster (Zaratrusta), perski prorok z VII wieku przed Chrystusem. Religia ta wyznawała wiarę w najwyższe bóstwo zwane Ahura Mazda. Persowie wierzyli w nadejście Mesjasza (Sauszyanta), nazywając go Prawdą wcieloną. Znali pisma proroków izraelskich, zwłaszcza tekst Księgi Micheasza, w której czytamy: "A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich. Z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku od dni wieczności" (Mi 5,1).

Wschód w tamtej epoce oznaczał wszystkie kraje za Jordanem, a zatem: Pustynię Syryjsko-Arabską, Mezopotamię (Babilon) oraz Persję. To właśnie magowie perscy jako pierwsi cudzoziemcy (goijm) oddali hołd Nowonarodzonemu Królowi Żydowskiemu i złożyli dary: mirrę, kadzidło i złoto. A gdy zostali ostrzeżeni we śnie przed Herodem, wrócili do swej perskiej ojczyzny.

Co to znaczy, że Bóg stał się człowiekiem

Objawienie biblijne poucza nas, że Bóg jest jeden w Trójcy Osób. Tylko chrześcijaństwo jest jedyną religią monoteistyczną nauczającą o Bogu w Trójcy Jedynym. Prawdy tej nie uznaje judaizm oraz islam. Umysł ludzki nie jest w stanie zrozumieć i ogarnąć odwiecznie istniejącego Boga nieskończonego w swej istocie i bytowaniu. Mamy tylko cząstkowe poznanie tej prawdy. Chrystus uczył, że Bóg jest Duchem. Jako Duch absolutny poznaje samego siebie, swoją naturę oraz to wszystko, co jest, było, będzie i jest możliwe. Ten rodzaj samopoznania (autognozja) rodzi Syna - drugą Osobę Trójcy Świętej. Jan Ewangelista Syna Bożego nazywa w Prologu Logosem.

"Na początku było Słowo (gr. Logos), a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo" (J 1,1). Między Ojcem a Synem zachodzi relacja pochodzenia wyrażająca się w trzeciej Osobie - Ducha Świętego.

Lepiej można to zrozumieć przez analogię. Woda jest jedną substancją chemiczną, ale istnieje pod trzema postaciami - cieczy, pary i lodu. Jedna substancja, ale trzy formy istnienia. Otóż druga Osoba Trójcy - Syn Boży Jednorodzony, którego Jan nazywa Logosem - przyjął ludzką naturę w Jezusie Chrystusie. Z tej racji dogmatyka katolicka stwierdza, że tylko w Jezusie były dwie natury - Boska i ludzka zjednoczone na mocy unii hipostatycznej w odwiecznym Słowie Boga Ojca. Sobór nicejski I 325 roku w Credo stwierdza: "Wierzymy (...) w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, zrodzonego jako jednorodzony z Ojca, to znaczy z istoty Ojca, Boga z Boga, Światłość ze Światłości (...), współistotny Ojcu, przez którego wszystkie rzeczy zostały stworzone (...), który dla nas wcielił się, stał się człowiekiem". Ojcowie soboru użyli greckiego słowa homousion (współistotny), a więc mający tę samą naturę co Bóg Ojciec.

Dlaczego Bóg stał się człowiekiem? Po pierwsze, dlatego, aby objawić siebie człowiekowi na jego ludzki sposób. Po drugie, czyż istniał inny sposób uświadomienia człowiekowi, że jest jego Stwórcą i kochającym Ojcem? Jezus powiedział do Nikodema: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16).

Wcielenie Przedwiecznego Syna Bożego było konieczne, bo tylko Bóg mógł zbawić człowieka. Gdyby nie było Wcielenia, nie byłoby zmartwychwstania, a my wszyscy bylibyśmy zagubieni w gąszczu systemów religijnych, światopoglądowych, filozoficznych, ideologicznych, tak naprawdę nie wiedzielibyśmy, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy i jaki jest ostateczny cel naszej egzystencji i przeznaczenia. Chrystus przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Jakże pięknie wyraził tę myśl Papież Jan Paweł II w homilii podczas drugiej pielgrzymki do Polski: "Człowieka nie można zrozumieć do końca bez Chrystusa". Zaiste, nie można. Tylko w Chrystusie mamy gwarancję naszego zmartwychwstania i zbawienia. Tylko w Nim człowiek odnajduje siebie, swoje ostateczne przeznaczenie.

Wśród nocnej ciszy Bóg przychodzi do każdego z nas w dziecięciu Jezusa i zapytuje: Czy Ty mnie kochasz? Światło nocy betlejemskiej niech rozświetla nasze drogi życia.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama