Czym jest zmartwychwstanie?

Zmartwychwstanie - doświadczenie śmierci oraz objawienia się mocy Bożej

Najpierw jest wiadomością o śmierci: Z-martwych-wstanie. Jezus umarł. Po swojej drodze krzyżowej, a jeszcze wcześniej przesłuchiwany i poniżany. Ta śmierć jest śmiercią na wielu płaszczyznach. Jezus jest najpierw okrutnie torturowany, upokarzany, obrzucany błotem, niesprawiedliwie oskarżany, po czym biczowany, ukoronowany „czapą” cierniową. Jakby tego było mało, zostaje wyrzucony poza miasto, a więc poza nawias społeczeństwa. To już nawet nie jest margines społeczeństwa. To jest deportacja, wyrzucenie poza wszelkie więzi społeczne. Skazany na wymazanie z pamięci.

W Wielką Sobotę w Liturgii Godzin, Kościół odczytuje tekst zwany „Starożytną homilią na Wielką i Świętą Sobotę”. Czytamy w nim m.in.: „Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań”. Cisza jest także symptomem śmierci. Śmierć to brak słowa. Ale czy tak jest w historii Jezusa z Nazaretu? O. Karl Rahner SJ rozważając tajemnicę ukrzyżowania pisze, iż pod krzyżem należy milczeć. Bo cóż powiedzieć wobec takiego ogromu cierpienia, po ludzku patrząc — bezsensownego. Tak samo milczy się siedząc przy łóżku dziecka umierającego na białaczkę bądź przerzucając gruz w miejscu, gdzie wcześniej stało miasto. Jednocześnie jednak serce chce przemówić, chce także protestować, wykłócać się z Bogiem, krytykować Go, modląc się, a nawet buntować. Człowiek ma głos wobec Boga. Powinien protestować. Takim protestem jest psalm 22: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Ten psalm będący modlitwą umierającego Izraelity kończy się jednak spotkaniem szczęścia, zwycięstwem, nadzieją — a więc spotkaniem samego Boga. W tym tekście, w pewnym momencie, lament i rozpacz zostają zastąpione radością. Taki nagły zwrot, wbrew ludzkiej logice. Podobnie Jezus - z przemienionym i uwielbionym ciałem.

W to ludzkie doświadczenie umierania, którego nie sposób do końca pojąć, wchodzi Chrystus. Chrystus wchodzi w najbardziej straszne oraz bezsensowne doświadczenie — po ludzku patrząc. Ale inaczej nie można było. Skoro On ma być Zbawicielem, to powinien doświadczyć tego, co najbardziej przynosi strach i lęk, grozę. Jaki sens miało zabicie kaznodziei z Galilei? Czy ówczesna hierarchia nie mogłaby Go „uciszyć” w inny sposób? Może trzeba było z Jezusem rozmawiać, a może izolować, a może spróbować rozbić Jego wspólnotę? Czy to nie był sposób myślenia jednego z apostołów - tego, który zajmował się finansami? Kiedy się czyta Ewangelie można zobaczyć, jaka kolosalna jest różnica w sposobie myślenia apostołów a w sposobie myślenia Jezusa. To się jednak u apostołów zmieni po zmartwychwstaniu i Zesłaniu Ducha Świętego. Nastąpi zmiana sposobu myślenia — czyli nawrócenie. Niech to podpowie dlaczego wielu chrześcijan różnych stanów ciągle błądzi i rozbija się o różnego rodzaju mieliznę.

Trudno w to uwierzyć, ale w tej erupcji agresji przeciwko Jezusowi z Nazaretu objawia się Ojciec. Bóg bowiem objawia się kiedy i jak chce. Także objawia się w cierpieniu, ukrzyżowaniu oraz śmierci swojego Syna oraz wszystkich swoich dzieci. O to właśnie chodzi w Świętach Wielkiej Nocy. Bóg wchodzi w najbardziej paskudne i najtrudniejsze doświadczenie, jakim jest odrzucenie, agresja przeciwko drugiemu, niszczenie, destrukcja i w końcu — śmierć. Bóg okazuje się także Panem śmierci. W tej samej homilii z brewiarza czytamy: „Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę. Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i synem Ewy. Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go praojciec Adam, pełen zdumienia, uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich: 'Pan mój z nami wszystkimi!' I odrzekł Chrystus Adamowi: 'I z duchem twoim!' A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: 'Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem. Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie!”. Jako odpowiedź bardzo często, niczym refren, przewija się z naszej strony to samo: „po ludzku patrząc...”. Czy to aby nie jest pułapka...

Zmartwychwstanie odbywa się bez świadków. W Ewangeliach mamy teksty mówiące o złożeniu zwłok Jezusa do grobu, po czym czytamy o niewiastach idących do grobu. Nikt nie widział samego zmartwychwstania, natomiast apostołowie i inni ludzie doświadczają obecności Zmartwychwstałego. Tego także doświadcza Kościół do dzisiaj, zwłaszcza na różnych drogach krzyżowych swoich wiernych — począwszy od papieża, skończywszy na „szeregowych obywatelach” Kościoła.

Po ludzku patrząc to wszystko jest nielogiczne. Właśnie męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa pokazują, iż na życie Chrystusa, a później Kościoła nie należy tylko patrzeć po ludzku, przy pomocy znanych pojęć. Uczniowie uciekający do Emaus mówią: „A myśmy się spodziewali”. Gdyby chrześcijaństwo można było do końca przewidzieć oraz zrozumieć, to w tym samym momencie stałoby się ono filozofią bądź sztuką. Zmartwychwstania Jezusa nie zrozumie się przy pomocy ludzkich środków. Tu jest miejsce, aby zaczęła się wiara.

Chrześcijaństwo tak w ogóle nie jest... religią. Jest czymś całkiem innym. Jest doświadczeniem, które ma określić i zorientować całe życie. Chrześcijaństwo jest najpierw doświadczaniem, oby codziennym, Chrystusa. Tego, który żyje i jest po wszystkie dni, aż do końca świata. Chrześcijanin już jest zbawiony. Nikt nie musi nam obiecywać cukierków za bycie grzecznym tu na ziemi. W takiej perspektywie śmierć, choć czasami bardzo niesprawiedliwa i bolesna, staje się przejściem — Paschą. Grzech nie ma już mocy zabijania, jak to było w Starym Przymierzu. I w końcu: chrześcijaństwo nie miałoby sensu, gdyby było tylko oparte na obietnicy, że kiedyś, za dobre sprawowanie pójdziemy do Nieba. Można być zbawionym będąc jeszcze na ziemi. Niebo już zostało otwarte. Męka, śmierć oraz zmartwychwstanie Chrystusa oznaczają pokonanie śmierci i diabła. Chrystus obejmuje sobą, zamyka w sobie wszystkie możliwe ludzkie doświadczenia — a więc także to ostateczne. Już jesteśmy wolni. Jeszcze jedno: przez swoje zmartwychwstanie Jezus Chrystus dokańcza dzieło stwarzania człowieka. Człowiek został stworzony, ale jeszcze nie był zbawiony. Potrzeba było zbawić stworzenie. Dlatego rację mają ci, którzy Jezusowy spoczynek w grobie zestawiają z odpoczywaniem Boga w siódmym dniu. Tak, jak Bóg odpoczywa po dziele stwarzania, tak Jezus odpoczywa po dziele zbawiania. Dlatego Jezus przyszedłby na świat nawet wtedy, gdyby nie było rzeczywistości zwanej „grzechem pierworodnym”. Bo człowiek potrzebował jeszcze ukoronowania, pełni - zbawienia.

To, co działo się około 2 tysięcy lat temu powinno się wydarzyć w naszym życiu. Skoro chrześcijaństwo nie jest religią ale doświadczeniem, które kształtuje styl życia, to i serce człowieka może doświadczyć zmartwychwstania. Na tym to polega: doświadczyć Jezusa w swoim życiu. Doświadczenie ludzkie najczęściej zatrzymuje się na Wielkim Piątku bądź Wielkiej Sobocie. Człowiek woli żyć bez zmartwychwstania, bo... dobrze mu z jego biedą, nawet najcięższą. Jedną z większych tajemnic jest to, że wielu chrześcijan boi się zmartwychwstawać. Dlaczego? Bo nie wyobrażają sobie życia po takim doświadczeniu, jak zmartwychwstanie. Wielu też (znów) myśli tylko po ludzku nie wyobrażając sobie innego, lepszego życia. Chrześcijaństwo na poziomie „ciepłych kapci” oraz koszyka wielkanocnego jest bezpieczne, do tego zamknięte w ładnych rytuałach i modlitwach. A tak naprawdę to jest kompleks niedowartościowania, w którym jest tak „miło”, bo bezpiecznie. Wielu chrześcijan woli żyć w Starym Testamencie i obłaskawiać Pana Boga swoimi pacierzami. Natomiast ostatnia Księga Pism Świętych przestrzega: „Obyś był zimny albo gorący”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama