Potrzeba nam znaków

O objawieniach Maryjnych

Jest Ksiądz często proszony o opinię jako ekspert w sprawach różnych objawień Matki Boskiej. Kiedyś powiedział Ksiądz, że obecnie na całym świecie ma miejsce około sto objawień, które mogłyby być uznane za autentyczne. Czy mógłby Ksiądz powiedzieć, dl aczego Bóg posługuje się objawieniami, jeśli uważa się, że nie wnoszą one nic nowego do naszej wiary?

Tak naprawdę nie podawałem żadnej liczby, a objawień było z pewnością więcej, ale niektóre z nich nie są powszechnie znane. Czasem prosi się, aby o nich nie mówić, bo wtedy natychmiast pojawiają się problemy związane z każdym objawieniem. Można powiedzieć, że w dramatycznej sytuacji współczesnego świata uwaga ludzi skupiona jest w sposób szczególny na objawieniach, ale nie ma ich więcej niż dawniej. Kiedyś były one otoczone większą tajemnicą, ponieważ nie wolno było nic publikować na temat objawień, które nie zostały uznane przez Kościół. Teraz zaś jest to dozwolone i nawet nie podlega imprimatur.

Od czasu, gdy Paweł VI usunął z prawa kanonicznego kanon 1399., który pod karą ekskomuniki zabraniał mówienia o nie uznanym objawieniu, mówi się o nich o wiele więcej. Dawniej osoby, które miały objawienia, unikały rozgłaszania tego, a teraz wręcz przeciwnie, w pewien sposób kultywuje się ten dar. Można to porównać do daru modlitwy językami. Przez lata całe nikt zdawał się nie otrzymać tego daru, dopiero od pojawienia się Odnowy w Duchu Świętym wielu chrześcijan zapragnęło modlić się w ten sposób. Były grupy, w których uczono ludzi, jak odkrywać w sobie ten dar lub o niego prosić. Podobne zjawisko dotyczy objawień. Należy jednak unikać przesady, ponieważ, jak mówi Chrystus, Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20). A więc wiara mówi, by zaufać Słowu Boga, a nie czekać na rzeczy nadzwyczajne. Wierzymy w to, czego nie widzimy. Widzenie to pomoc zmysłowa, która jest dana ludziom. Co widzą "widzący"? Zazwyczaj nie widzą Boga a oglądają tylko to, co jest widzialne, a więc Matkę Boską, człowieczeństwo Chrystusa. Kiedy "widzący" z Medziugorja mówili, że zobaczyli niebo, piekło, czyściec, zapytano ich, czy widzieli Boga. "Nie, nie widzieliśmy. Nie widzieliśmy Chrystusa, nie widzieliśmy Matki Boskiej w niebie", a przecież widzą Ją codziennie w objawieniach. Widzieli ludzi szczęśliwych, widzieli szczęście w niebie, to wszystko. A więc objawiono im szczęście nieba, nic więcej. To jest coś zupełnie podstawowego, bo objawienie nie jest większą łaską niż to, że codziennie rano ktoś się modli. Większą łaską jest modlić się co rano, niż widzieć ludzi w sukniach żółtych, różowych i zielonych, którzy spacerują w niebie.

Bóg posługuje się objawieniami, ponieważ zna ludzkie słabości, wie, że człowiek potrzebuje znaków zmysłowych. Ważną zasadą Chrystusa i Kościoła jest prowadzenie nas przez widzialne do niewidzialnego. Są więc znaki normalne, to znaczy sakramenty i Ewangelia, która jest również znakiem widzialnym. Ale są również znaki nadzwyczajne, wyjątkowe, czyli objawienia prywatne. Ale w hierarchii wartości w Kościele nie one są najważniejsze, stanowią pomoc, pobudzenie dane wierze ze względu na słabość ludzką, ze względu również na naszą cywilizację obrazkową. Współcześnie ludzie, nawet dzieci, coraz bardziej żyją tym co widzą, np. telewizją i stają się niezdolni do postrzegania ponadzmysłowego. Matka Boża musi więc objawiać się częściej, aby stanowić "konkurencję" dla telewizji.

Obok objawień, o których Ksiądz mówi, istniały też zapewne objawienia fałszywe. W jaki sposób można odróżnić objawienie prawdziwe od fałszywego? Czy istnieją kryteria, które w tym pomagają?

Nie mogę podać wszystkich kryteriów prawdziwości objawień. Jest ich bardzo wiele. Pierwsze polega na stwierdzeniu, czy jest ono zgodne z wiarą i obyczajem. Jeśli nie jest zgodne, jeśli odbiega od wiary, nie może być brane pod uwagę. Potem bierze się pod uwagę osoby samych "widzących": czy są poważni, godni zaufania, czy są szczerzy i bezinteresowni, czy nie szukają popularności albo pieniędzy. To są kryteria prawdy, szczerości i wiarygodności "widzących". Bierze się również pod uwagę znaki. Pierwszym i najważniejszym są, tak jak w Ewangelii, uzdrowienia, ponieważ Chrystus zasadniczo zrezygnował z innych znaków, np. ze znaków na niebie. Sprawdza je wspólna komisja lekarzy i teologów. Są również tzw. mniejsze znaki, jak np. znak słońca w Fatimie i w Medziugorju, lub przyjemny zapach. Są to znaki trudniejsze do skontrolowania. Wreszcie najistotniejsze kryterium: drzewo poznaje się po owocach. Dobre drzewo nie może rodzić złych owoców.

Do tego dochodzi kryterium normalności i patologii. Kiedy spotykam "widzącego", po pierwsze zadaję sobie pytanie czy to, czego on doznaje, jest normalne czy patologiczne. Z profesorem Joyeux zrobiliśmy pierwsze elektroencefalogramy "widzących" z Medziugorja i dzięki temu można było stwierdzić, że nie znajdują się w jakimś stanie patologicznym, że w czasie ekstazy nie są ani w stanie snu, ani epilepsji. Inne testy dowiodły, że to nie są halucynacje patologiczne. Jest to stan nie zakłócający funkcji organizmu, który odcina "widzących" od świata zewnętrznego, aby połączyć ich ze światem, którego inni nie widzą. Jest więc to stan normalny, a nie jakiś przejaw np. histerii. Ponieważ pierwsi lekarze zajmujący się problemem objawień trafili na przypadki histerii, wyciągnięto stąd wniosek, że wszystkie objawienia są stanami histerii. Ten pogląd jest obecnie nie aktualny.

Kiedy zajmowałem się problemem fałszywych objawień okazało się, że jest ich o wiele mniej niż się na ogół myśli i niż ja sam sądziłem. Fałszywe objawienia często zaczynały się od szczerej i dobrej modlitwy, a potem ulegały wynaturzeniu. Osoby, które ich doświadczały, schodziły na niewłaściwą drogę. Tak było w Ameryce z osobą rzeczywiście pobożną, która jednak pobłądziła. Podobnie w Australii pewien "widzący" był najpierw kimś bardzo gorliwym w modlitwie, ale później wykorzystał objawienie dla własnej sławy i aby móc zmienić żonę, gdy pierwsza mu już nie odpowiadała. Ale niesłusznie byłoby mówić, że mnożą się fałszywe objawienia. Raczej istnieją różne stopnie objawień.

W Polsce mówi się o wizerunku Matki Bożej, który pojawia się na szybie, innym razem Matka Boża pojawiła się na działce i przyciągnęło to tłumy. Czy jest to możliwe?

Trzeba by starannie zbadać każdy przypadek. Ludzie w czasach niepokoju mogą projektować na coś bardzo zwykłego pochodzące z ich wyobraźni oczekiwanie czegoś niezwykłego. Istnieje w człowieku taka tendencja. Trzeba to jednak dokładnie zbadać i nie twierdzić z góry, że to subiektywizm, że to wyobraźnia. We wszystkim co robimy zawsze jest cząstka subiektywności, każde poznanie jest aktem podmiotu, a więc ma charakter subiektywizmu. Oddzielenie subiektywnego od obiektywnego w poznaniu zwykłym, a tym bardziej w poznaniu religijnym jest bardzo trudną pracą. Ludzie albo dają się ponieść tej subiektywności i biorą wyobrażenie za rzeczywistość, albo przeciwnie, uogólniają i mówią, że to tylko wytwór halucynacji. Trzeba odróżnić te dwie rzeczy i ja właśnie próbuję to robić.

Co powinien zrobić chrześcijanin, jeśli usłyszy o objawieniu Matki Bożej albo Jezusa? Czy zawsze trzeba czekać, aż zostanie to uznane przez Kościół? Często trwa to bardzo długo.

Gdybyśmy czekali, aż objawienie zostanie uznane przez Kościół, nigdy by się to nie stało. Gdyby nikt nie przyszedł do groty w Lourdes, nigdy by o tym nie mówiono. Gdyby tłumy nie napływały do Fatimy, dawno by o tym zapomniano i nikt by nie wiedział, że coś takiego istniało. Objawienie może zostać uznane tylko wtedy, kiedy wokół niego gromadzą się ludzie. Kościół uznał wiele objawień dzięki temu, że ludzie mieli zmysł wierzących, "sensus fidelium".

Trzeba być jednak bardzo ostrożnym, bo nawet objawienia autentyczne nie są niezbędne dla wiary. Jeśli ktoś przyjdzie się wyspowiadać i powie: "Proszę księdza, nie wierzę w Lourdes, nie wierzę w Fatimę" ja mu nie powiem: "Nie dam Ci rozgrzeszenia", ponieważ to nie jest grzech. Wiara w objawienia wchodzi w zakres wolności chrześcijańskiej. Można z nich korzystać w sposób mądry i rozważny lub nie, według kryteriów, o których mówiłem i według kryteriów Kościoła.

Są jednak objawienia, których przesłanie jest naglące. Dotyczy to np. Fatimy i wezwania do modlitwy o nawrócenie Rosji. Kiedy niebo kieruje do nas słowa naglące, jest to godne uwagi. Oczywiście nie jest grzechem śmiertelnym niepodążanie za prośbami sformułowanymi w objawieniu. Niemniej jednak, jeśli Matka Boża zadaje sobie trud, aby nam powiedzieć: "Uwaga!" jest to sprawa poważna. Np. w Rwandzie, jeśli mówi, że może zdarzyć się najgorsze i nikt nie odpowiada na to wołanie, to najgorsze się zdarza. Nie jest czymś nienormalnym, lecz przeciwnie - normalnym, że chrześcijan przyciągają objawienia i że próbują oni rozpoznać z ostrożnością i rozwagą przesłanie Matki Boskiej i Chrystusa.

Ostatnio mówi się o posągu Matki Bożej we Włoszech, który płacze krwawymi łzami. Przypomina to bardzo objawienie Matki Bożej z Naju w Korei. Jakie jest przesłanie Matki Bożej z Włoch?

Sprawa tego objawienia została zbadana, wykonano poważne testy, biskup osobiście był przekonany o jego prawdziwości i chciał nie tyle uznać to objawienie oficjalnie, co oddać statuę dla kultu wiernych, ponieważ widział dobre owoce: nawrócenia. Szef policji i trzej policjanci, którzy byli strażnikami w miejscu objawienia nawrócili się, jak również dwaj inni oficerowie. Magistratura włoska jednak sprzeciwiła się temu. Schowali więc statuę w szafie i zapieczętowali. To nie pozwoliło nawet biskupowi na zbadanie problemu. Było to działanie niezgodne z prawem i biskup miał zamiar wnieść skargę, ale dla uniknięcia konfliktu zdecydował się zaczekać. Wreszcie 18 kwietnia 1995 r. posąg został wyjęty z szafy, zlikwidowano pieczęcie, ale jednocześnie powstrzymywano biskupa przed oddaniem statuy do publicznego kultu. Wielkie wrażenie wywarł na nim fakt, że statua przestała płakać odkąd znalazła się w jego prywatnej kaplicy. Tak jak w Korei, kiedy zabrano statuę Julii, przestała płakać, a zaczęła dopiero wtedy, gdy została oddana.

Któregoś dnia biskup poszedł modlić się przed statuą wraz z siostrami zakonnymi, które były w jego siedzibie i w czasie ich modlitwy łzy Matki Bożej znów popłynęły. Było to po raz czternasty. Biskup wziął statuę do rąk i wyraźnie zobaczył krwawe łzy. Bardzo go to poruszyło, gdyż był to istotny dowód prawdziwości objawienia, w które biskup osobiście wierzy. To właśnie dlatego chciał udostępnić statuę wiernym i urządził uroczystą procesję w Wielki Piątek, aby poprowadzić ją do Kościoła św. Augustyna. W momencie, kiedy o tym zadecydował, magistratura położyła pieczęcie.

Pytanie to jest nieco niedyskretne: które spośród tych objawień jest osobiście dla Księdza najważniejsze?

Nie chciałbym o tym mówić, ponieważ nie jestem sędzią. Studiowałem niektóre objawienia bardziej niż inne, niektórym poświęciłem dużą część mego życia, jak np. objawieniu w Lourdes. Jest mi ono bliskie z powodu swej prostoty i dyskrecji. Wiele trudu sprawiało mi zaangażowanie się w Fatimę z powodu jej aspektu apokaliptycznego, portugalskiej specyfiki i złożoności problemu, ale w końcu zgodziłem się. Uznałem, że ta przepowiednia Matki Bożej, która wydawała się całkowicie niewiarygodna dziesięć czy pięć lat temu, w krótkim czasie spełnia się. Koniec prześladowań w Rosji wydawał się niemożliwy, a jednak się dokonał. Polska zresztą mocno w tym uczestniczyła poprzez swoją modlitwę. Kiedy byłem w Polsce w waszym okresie bohaterskim, za życia kardynała Wyszyńskiego, nie od razu zrozumiałem, ale w końcu dotarło do mnie, że działy się tu wielkie rzeczy i że detonatorem, który wysadzi komunizm w powietrze będzie Polska. Wasz kraj dał dowód, że religia nie umrze śmiercią naturalną, jak głosił marksizm. Religia miała zginąć, a tu przeciwnie rozwinęła się pod rządami komunistów. Polska była dość powierzchownie katolicka w roku czterdziestym a bardzo głęboko katolicka w momencie śmierci kardynała Wyszyńskiego i przy wyborze papieża Jana Pawła II. To pierwszy dowód, a drugi to ten, że mówiło się, iż komunizm to zbawienie klasy robotniczej. Tymczasem, kiedy powstał robotniczy związek zawodowy, jego przywódcę wsadzono do więzienia a związek rozwiązano. Był to dowód, że komuniści nie zbawią robotników. Był również dowód feministyczny, tym razem nie pochodzący z Polski. Mówiło się, że wszystkie problemy kobiet w Rosji zostały rozwiązane. A tymczasem pojawił się tam ruch kierowany przez Tatianę Goriczewą - feminizm, który jako model obrał Matkę Bożą.

Co do objawień aktualnych, te z Medziugorja są wspaniałe. To jest miejsce, gdzie spowiada się najwięcej ludzi na świecie. W Lourdes bywało trzydziestu spowiedników naraz i wiele nawróceń. W Medziugorju zaś służy stu pięćdziesięciu spowiedników. Można zauważyć, że tam liczba spowiedzi-nawróceń jest wyjątkowa. Sądzę więc, że Medziugorje przekonuje owocami nadzwyczajnych nawróceń, owocami modlitwy oraz uzdrowieniami. Jest wielu ważnych ekspertów, lekarzy i teologów (np. kardynał von Balthasar), którzy uznają nadprzyrodzoność tych objawień. Jest też wiele autentycznych uzdrowień. Mam całą listę profesorów medycyny, którzy je uznali w taki sam sposób jak w Lourdes.

Czy mógłby Ksiądz wyliczyć najważniejsze punkty przesłań, które Matka Boża kieruje w czasie objawień na całym świecie?

Wcześniej jednak pewna uwaga. W każdym objawieniu sam "widzący" odgrywa pewną rlę - jest swego rodzaju receptorem. Wszystko to, co jest "wlane", ma formę naczynia, "Quidquid recipitur ad modum recipientis recipitu" ("Cokolwiek jest odbierane, zawsze jest odbierane na sposób odbierającego" - przyp. M.O.). Słowa objawień to nie są słowa Ewangelii. "Widzący" może się pomylić, może źle interpretować, może dać domieszkę swego. Moja praca polega m.in. na odróżnieniu tego. Nie można stawiać na tym samym poziomie objawień i Ewangelii.

Jest kilka istotnych kierunków, w których podąża przesłanie objawień: to zaproszenie do powrotu do Boga, o którym zapomniano w naszej cywilizacji. Powrócić do Boga to nawrócić się, zwrócić się do Niego odwracając się od egoizmu, od grzechu. Inne wspólne przesłanie wszystkich objawień to modlitwa i post. Uważam to za niezwykle ważne dla naszej cywilizacji, ponieważ post zniknął z Kościoła i wielu ludzi odkryło go dzięki objawieniom. Jest to wspaniałe dla zdrowia, jeśli pości się regularnie, również dla równowagi psychicznej, dla modlitwy i dla życia duchowego. Drugi powtarzający się element to przesłanie pokoju, zaproszenie do pokoju. Dlatego, że nie dość modliliśmy się, nie dość pościliśmy, nie dość działaliśmy, Matka Boża zaczęła płakać. Tak było w Syrakuzach, gdzie podczas wielkiej uroczystości Papież wytłumaczył, dlaczego Matka Boska zaczęła płakać.

Rozmawiała Mariola Orzepowska


opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama