Z cyklu "Praca nad wiarą"
Oto fragment z antykatolickiej broszury pt. „Biblia mówi prawdę katolikom”: „Katolicyzm naucza, że msza jest bezkrwawą ofiarą ciała i krwi Chrystusa. Naucza również, że jest tą samą ofiarą, co ofiara na krzyżu. Oba te twierdzenia są sprzeczne z nauczaniem, jakie Bóg zwarł w Biblii:
Hbr 7,27: „To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarowując samego siebie”.
Hbr 9,11-15: „przez własną krew wszedł raz na zawsze do miejsca świętego”.
Hbr 9,28: „Chrystus raz jeden był ofiarowany”.
Hbr 10,10: „raz na zawsze”.
Hbr 10,11-12: „złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy”.
Hbr 10,14: „Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki”.
Hbr 10,15-20: „już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy”.
Jeżeli Chrystus jest składany ponownie jako ofiara przez rzymskokatolickich kapłanów - jak sami twierdzą - to powyższe teksty Pisma Świętego nie są prawdziwe. Dzisiaj na całym świecie codziennie odprawia się ponad sto tysięcy mszy. Jezus musiałby cierpieć straszliwą agonię Kalwarii przynajmniej sto tysięcy razy w ciągu każdych dwudziestu czterech godzin, a nie jedynie <raz na zawsze>, jak naucza Pismo”.
W ostatnich latach bardzo zwiększyła się liczba antykatolickich broszur, puszczanych w obieg przez członków różnych radykalnych wyznań protestanckich. Przysłanej mi przez Pana broszury nie znałem, ale bardzo znajomy był mi ton, w którym, niestety, została ona napisana - ton totalnej napaści na Kościół katolicki, potępienia, nieliczenia się z prawdą, w tym również z prawdą biblijną.
Podczas przeglądania tej broszury szczególnie godna uwagi wydała mi się lista czterdziestu czterech zarzutów pod adresem Kościoła katolickiego. Dotyczy ona przede wszystkim nauki wiary, ale również niektórych katolickich zwyczajów oraz instytucji. Lista ta stanowi w gruncie rzeczy kanon tradycyjnych zarzutów protestanckich przeciwko katolicyzmowi. Wiele z tych zarzutów znajdziemy już w pismach twórców i pierwszych promotorów protestantyzmu.
Czasy powstawania i utrwalania się protestantyzmu nie sprzyjały postawie wsłuchiwania się w to, co druga strona ma do powiedzenia na temat stawianych jej zarzutów. Zdyskredytowanie przeciwnika wydawało się celem nadrzędnym, dla którego - jak sądziło wielu ówczesnych polemistów - wolno było sobie pozwolić nawet na daleko idącą nonszalancję wobec faktów historycznych.
W duchu takiej właśnie postawy - totalnego potępienia katolicyzmu i niewiarygodnego wręcz upraszczania i przeinaczania faktów historycznych, a nawet nauki Pisma Świętego - sporządzona została lista czterdziestu czterech „rzymskokatolickich inwencji” w broszurze, którą mi Pan przysłał.
Większości dzisiejszych protestantów obca jest wrogość wobec Kościoła katolickiego. Przeciętny współczesny protestant widzi w katolikach raczej ludzi bliskich sobie w wierze, niż wrogów czy ludzi zbłąkanych. Analogiczną postawę wobec protestantów staramy się budować również w Kościele katolickim. „Nie można obwiniać o grzech odłączenia - deklaruje ostatni Sobór w Dekrecie o ekumenizmie (nr 3) - tych, którzy obecnie rodzą się w tamtych Wspólnotach i wychowywani są w wierze w Chrystusa. Kościół katolicki otacza ich braterskim szacunkiem i miłością. Ci przecież, co wierzą w Chrystusa i otrzymali ważnie chrzest, pozostają w jakiejś, choć nie doskonałej, wspólnocie z Kościołem katolickim”.
Otóż ogarnia mnie głęboka wdzięczność, ilekroć ktoś z naszych braci protestantów dystansuje się wobec takiego czy innego antykatolickiego przesądu, protestuje przeciwko upraszczającej antykatolickiej egzegezie jakiegoś tekstu biblijnego, czy demaskuje nieżyczliwe Kościołowi katolickiemu fałszowanie faktów historycznych. Do końca życia będę pamiętał, że po raz pierwszy doznałem takiej wdzięczności w roku 1961, po przeczytaniu w Tygodniku powszechnym (nr 40/61) tekstu pt. „Odgrzebany falsyfikat”, w którym znany i czcigodny pastor luterański ubolewał z powodu kolportowania przez wydawnictwo jednego z Kościołów protestanckich fałszywych faktów na temat Soboru Watykańskiego I.
Odczuwam, że tego rodzaju interwencje nam, katolikom, poniekąd się należą zwłaszcza dzisiaj, kiedy tak zaktywizowały się różne grupy zelantów, przyznających się do dziedzictwa Reformacji i wyciągających z tego dziedzictwa, bez jakiejkolwiek weryfikacji, najbardziej nawet niesprawiedliwe zarzuty przeciwko katolicyzmowi. Rzecz jasna, z kolei my, katolicy, powinniśmy przeciwstawiać się wszelkim, jakie zauważymy, próbom odgrzewania niesprawiedliwych zarzutów katolickich przeciwko protestantyzmowi.
Demonizująca katolicyzm lista „rzymskokatolickich inwencji”, jaka znajduje się w przysłanej mi przez Pana broszurze, ułożona została w porządku chronologicznym. Pierwszej „inwencji” katolicyzm miał dokonać już w wieku II, kiedy to starszych Kościoła zaczęto nazywać kapłanami. Natomiast na miejscu czterdziestym czwartym wymieniono ogłoszenie przez papieża Pawła VI Maryi Matką Kościoła.
Otóż mam dwa pytania pod adresem tych protestantów, którzy nie chcą być naszymi braćmi i którzy tak wiele mają do zarzucenia „rzymskiemu katolicyzmowi”. Co do zarzutów doktrynalnych, Kościół katolicki po dziś dzień naucza dokładnie tego, co na tej liście mu się zarzuca. Po dziś dzień Msza Święta stanowi centrum życia naszego Kościoła, i modlimy się za zmarłych, i czcimy aniołów i świętych, i Maryję kochamy jako Matkę Bożą, i nauczamy zarówno o czyśćcu jak o odpustach, i uznajemy prymat papieża, i tajemnicę transsubstancjacji, i siedem sakramentów, itd. itd.
Zatem pytam: Czy właśnie taka jest natura błędu, że jeśli się go raz przyjmie, to potem już się przy nim trwa na wieki wieków? Czy nawet prawdzie ludzie zdołaliby bez szczególnej Bożej pomocy okazywać tyle wierności? Powiedzmy to inaczej: Czy taka wierność poprzez pokolenia wymienionym na owej liście „inwencjom” nie daje do myślenia? Może jednak nie są to żadne „inwencje”, tylko wiara podobnie tożsama z wiarą Apostołów, jak dąb tożsamy jest z sadzonką, z której wyrósł? Fakt faktem, że my, katolicy, tę właśnie wierność poprzez pokolenia nauce naszej wiary przypisujemy szczególnemu darowi Ducha Świętego.
I pytanie drugie: Jest w Piśmie Świętym precyzyjne kryterium rozróżniania dzieła Bożego od dzieła nie-Bożego. Dlaczego nie zastosować tego kryterium do Kościoła katolickiego? Przypomnę je, na samym początku dziejów Kościoła sformułował je Gamaliel: „Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! - przekonywał, dlaczego należy zaprzestać ścigania Apostołów za głoszoną przez nich naukę - Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5,38n).
Przypatrzmy się teraz temu atakowi na katolicką naukę o ofierze eucharystycznej, jaki na samym początku przepisałem z przysłanej mi przez Pana broszury. Krótki ten tekst zawiera dwie grube nierzetelności. Po pierwsze, manipuluje się tu słowem Bożym. Wszystkie bowiem wypowiedzi Listu do Hebrajczyków na temat jedynej Ofiary Chrystusa Pana mają na celu skontrastowanie jej z ofiarami starotestamentalnymi. „Prawo bowiem, posiadając tylko cień przyszłych dóbr, a nie sam obraz rzeczy, przez te same ofiary, corocznie ciągle składane, nie może nigdy udoskonalić tych, którzy się zbliżają” (Hbr 10,1). Dlaczego zatem ktoś, w swojej antykatolickiej alergii, wykorzystuje te teksty do przeciwstawienia krwawej Ofiary Chrystusa Pana na krzyżu z bezkrwawym uobecnieniem tej Ofiary, jakie się dokonuje w Eucharystii?
Otóż zacznijmy od przypomnienia nauki Bożej, że złożenie przez Chrystusa Pana „raz na zawsze jednej ofiary za grzechy” nie tylko nie zwalnia nas od składania Bogu naszych ofiar codziennie, ale wręcz do tego zobowiązuje. Bylebyśmy tylko te nasze ofiary składali w Chrystusie. Nasze bowiem ofiary Bogu mogą się podobać tylko wówczas, kiedy będą włączone w jedyną Ofiarę Chrystusa Pana.
„Oddajcie ciała wasze - że przypomnę pouczenie Apostoła Pawła - na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz rozumnej służby Bożej” (Rz 12,1). Wtóruje mu Apostoł Piotr: „Wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 P. 2,5).
O naszym obowiązku składania ofiar przypomina się również w Liście do Hebrajczyków, w którym tak mocno wyeksponowano jedyność Ofiary Chrystusa: „Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami” (Hbr 13,16). Ofiarą zaś szczególnie cenną, z którą trudno porównywać inne nasze ofiary składane Bogu, jest ofiara śmierci męczeńskiej. Święty Paweł tak oto pisze o swoim zbliżającym się męczeństwie: „Mam być wylany jako ofiara i liturgia na rzecz waszej wiary” (Flp 2,17).
Ale wróćmy do Listu do Hebrajczyków. Otóż kontrastując skuteczną dla wszystkich ludzi i pokoleń jedyną Ofiarę Chrystusa Pana,z ofiarami składanymi w Świątyni Jerozolimskiej, mówi się tam, że Chrystus Pan jest „kapłanem na wzór Melchizedeka, a nie na wzór Aarona” (Hbr 7,11; por. 5,6.10; 6,20; 7,15-17). Imię Melchizedek „najpierw oznacza Króla Sprawiedliwości, a następnie także (...) Króla Pokoju. Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze” (Hbr 7,2n).
Autor Listu do Hebrajczyków korzysta więc z epizodyczności postaci Melchizedeka w Starym Testamencie (Rdz 14,18-20) oraz z proroctwa mesjańskiego związanego z tą tajemniczą postacią (Ps 110,4), ażeby, odwołując się do Melchizedeka, powiedzieć ważne rzeczy na temat kapłaństwa Chrystusa Pana. Otóż nie da się ukryć, że w tych zaledwie trzech wersetach, jakie Księga Rodzaju poświęca Melchizedekowi, wspomina się o tym, że był on kapłanem Boga Najwyższego i że, wychodząc naprzeciw Abrahamowi, niósł on chleb i wino. Toteż trudno się dziwić, że już świętemu Augustynowi kapłaństwo Melchizedeka skojarzyło się eucharystycznie (Państwo Boże, 16,22).
W jeszcze jednym tekście ze Starego Testamentu nauczyciele wiary katolickiej rozpoznawali proroctwo eucharystyczne: „Nie mam Ja upodobania do was, mówi Pan Zastępów, ani Mi nie jest miła ofiara z waszej ręki. Albowiem od wschodu słońca aż do jego zachodu wielkie będzie imię moje między narodami, a na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany imieniu memu i ofiara czysta. Albowiem wielkie będzie imię moje między narodami - mówi Pan Zastępów” (Ml 1,10n). Niewątpliwie, może tu chodzić tylko o ofiarę czasów mesjańskich, toteż Kościół katolicki te słowa Malachiasza odczytuje jako proroctwo eucharystyczne. Właśnie Eucharystia jest bowiem ofiarą czystą, składaną Bogu wśród wszystkich narodów, która zawsze podoba się Bogu, bo stanowi ona uobecnienie Ofiary Jego Jednorodzonego Syna.
Drugą nierzetelnością, jakiej dopuszcza się autor cytowanego na początku zarzutu jest sugerowanie czytelnikowi, jakoby w Eucharystii Kościół katolicki widział ofiarę równie krwawą jak ta, którą Chrystus Pan złożył na krzyżu. Stąd absurdalny zarzut, że „Jezus musiałby cierpieć straszliwą agonię Kalwarii przynajmniej sto tysięcy razy w ciągu każdych dwudziestu czterech godzin”.
Otóż Kościół wyraźnie naucza czegoś innego, niż mu się w tej broszurze zarzuca. Naucza mianowicie, że ofiara eucharystyczna jest tą samą ofiarą, którą Chrystus Pan złożył na krzyżu, ale uobecnia ją w sposób bezkrwawy. Oto co na ten temat mówi wydany w roku 1567 Katechizm Rzymski (cytuję według polskiego tłumaczenia z roku 1761): „Wyznawamy, że jedna i taż jest ofiara i za jednę mieć ją mamy, która się we Mszy sprawuje i która na krzyżu ofiarowana była. Bo Chrystus Pan jest jedną i tąż ofiarą, który samego siebie na krzyżu raz tylko krwawym sposobem ofiarował. Krwawa bowiem i niekrwawa ofiara nie są dwie ofiary, ale jedna tylko, której sprawowanie i ofiarowanie - ponieważ Pan tak rozkazał, mówiąc: To czyńcie na pamiątkę moją - w tym Sakramencie ustawicznie odnawiane bywa” (cz.2 rozdz.4 nr 74).
Natomiast współczesny, wydany w roku 1992, Katechizm Kościoła Katolickiego pięknie wyjaśnia, że Ofiara Chrystusa Pana (Katechizm mówi w ogóle o Misterium Paschalnym Chrystusa) również jako wydarzenie historyczne jest nieporównywalna ze zwyczajnymi wydarzeniami historycznymi: „Jest to wydarzenie rzeczywiste, które miało miejsce w naszej historii, ale jest ono wyjątkowe, ponieważ wszystkie inne wydarzenia historyczne występują tylko raz i przemijają, znikają w przeszłości. Misterium Paschalne Chrystusa - przeciwnie - nie może pozostawać jedynie w przeszłości, ponieważ przez swoją Śmierć zniweczył On śmierć, a ponadto to, kim Chrystus jest, co uczynił i co wycierpiał dla wszystkich ludzi, uczestniczy w wieczności Bożej, przekracza wszelkie czasy i jest w nich stale obecne. Wydarzenie Krzyża i Zmartwychwstania trwa i pociąga wszystko ku Życiu” (nr 1085).
Tak właśnie - jako dokonana raz na zawsze, a zarazem jako wieczne źródło życia dla nas - zbawcza ofiara śmierci Chrystusa Pana przedstawiona jest w Nowym Testamencie. Nie zapomnijmy o tym, że nawet kiedy zmartwychwstał, rany pozostały w Jego przemienionym ciele (J 20,27). Zaś głównym bohaterem Apokalipsy jest Baranek zabity, który żyje: „Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu” (5,6); „Baranek zabity godzien jest wziąć potęgę i bogactwo i mądrość i moc i cześć i chwałę i błogosławieństwo” (5,12; por. 1,18; 7,14; 12,11; 13,8).
Zresztą właśnie w Liście do Hebrajczyków wyraźnie mówi się o tym, że swoją transcendencję wobec historii Ofiara Chrystusa Pana uzyskała przez Jego wejście do nieba (9,11nn. 24nn). To dlatego Apostoł Paweł napisał, że „jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób” (2 Kor 5,16). Jakżeż więc można zaprzeczać samej nawet możliwości historycznego uobecniania Ofiary, która jest wobec historii transcendentna? Albo wyobrażać sobie, że pociągnęłoby to za sobą konieczność powtarzania przez Chrystusa Pana Jego straszliwej agonii z krzyża? Przecież Chrystus Pan, z którym się tak realnie spotykamy w Eucharystii, istnieje już w swoim ciele uwielbionym, nie w swoim ciele podatnym na cierpienia.
Mam przed sobą tzw. Dokument z Limy, uchwalony w styczniu 1982 pod auspicjami Światowej Rady Kościołów (do której, jak dotąd, Kościół katolicki nie należy, ale do pracy nad tym dokumentem zaproszeni zostali również teologowie naszego Kościoła). Celem tego dokumentu jest zaproszenie do tego, aby w duchu wierności Bogu i miłości wzajemnej rozpoznawać, iż być może podzielone Kościoły są bliższe sobie w wierze, niż się to potocznie wydaje. Otóż w części dokumentu dotyczącej Eucharystii umieszczono następujący komentarz na temat katolickiej wiary o Eucharystii jako ofierze:
„W świetle znaczenia Eucharystii jako wstawiennictwa można zrozumieć określenia Eucharystii jako <ofiary przebłagalnej> w teologii katolickiej. Rozumie się przez to, że istnieje tylko jedno przebłaganie zawarte w jedynej ofierze krzyża, działającej w Eucharystii oraz przedstawionej Ojcu we wstawiennictwie Chrystusa i Kościoła za całą ludzkość. Być może w świetle biblijnej koncepcji pamiątki wszystkie Kościoły zechcą zrewidować dawne kontrowersje na temat <ofiary> i pogłębić swoje zrozumienie racji, dlaczego inne tradycje niż ich własna albo posługiwały się tym terminem, albo go odrzuciły”.
Protestanci, którzy zdobyli się na takie spojrzenie na naszą wiarę dotyczącą ofiary eucharystycznej, zasługują na nasz szacunek i wdzięczność. Oni niewątpliwie są naszymi braćmi, również braćmi w wierze, nawet jeśli w naszej wierze wciąż jeszcze się ze sobą do końca nie zgadzamy. I wolno nam ufać, że właśnie tacy stanowią wśród protestantów zdecydowaną większość.
opr. aw/aw