Z cyklu "Praca nad wiarą"
Współczesna astronomia uświadomiła nam bezmiar kosmosu. Rewolucja kopernikańska to kaszka manna w stosunku do tego, co o wszechświecie wiemy obecnie. Słońce to tylko jedna z milionów (jeśli nie miliardów) gwiazd, które krążą w kosmosie. A Ziemia jest to pyłek kosmiczny, krążący wokół jednej z tych gwiazd!
Kiedy już człowiekowi dobrze zakręci się w głowie po pomyśleniu o tym wszystkim, pojawia się ta wątpliwość, którą pragnę przedstawić: Czy to możliwe, że akurat właśnie na tym pyłku kosmicznym, który jest naszą ziemią, dokonało się odkupienie świata? Pana Jezusa nazywamy Odkupicielem świata. A może ta nasza wiara to tylko przejaw naszego gatunkowego infantylizmu i antropocentryzmu? Zastanawiam się, czy sprzeciwiałoby się naszej wierze, że przez śmierć Jezusa zostaliśmy odkupieni, gdyby przypuścić, że jeśli istnieją w kosmosie inne cywilizacje rozumne - a przy ogromie kosmosu takich cywilizacji może być wiele, wiele - to może niektóre z nich wytrwały przy Bogu i nie potrzebowały odkupienia, a te, które podobnie do nas upadły, może zostały odkupione odrębnie. Co Ojciec na to?
Czy domyślać się, że może Pan Jezus odkupił samą tylko ludzkość, a inni, jeśli potrzebowali odkupienia, otrzymali je odrębnie, narusza w czymś naszą wiarę?
Inny, ale dość podobny problem pojawiał się u chrześcijan, którzy żyli w czasach przed wielkimi odkryciami geograficznymi. Ziemia jawiła się wówczas ludziom jako niepojęcie wielkie, nieznane nam przestrzenie. Zrozumiałe więc, że niektórzy stawiali sobie pytanie, czy gdzieś na ziemi nie mieszkają jakieś nieznane nam istoty rozumne, które nie są ludźmi. Przypominano sobie starogreckie opowieści o cyklopach, które mają jedno oko na środku czoła, o skopiodach, mających stopy tak duże, że w ich cieniu mogli chronić się przed upałem słonecznym, o cynocefalach, ludziach mających głowę psa, o antypodach, poruszających się nogami do góry, o jakichś monstrach bez głowy, które oczy, nos i usta miały umieszczone na piersi.
Teologowie unikali dyskusji na te tematy. Jednym z nielicznych, który poruszył ten problem, był święty Augustyn, a rozdział na ten temat zakończył następującą konkluzją: Albo opowieści o tych monstrach są „zupełnie bezpodstawne, albo, jeżeli stworzenia takie rzeczywiście istnieją, nie są to ludzie, albo jeśli są ludźmi, pochodzą od Adama” (Państwo Boże, 16,8). Nawet teoretycznie trudno wymyślić jeszcze jakąś czwartą możliwość.
Natomiast nie udało mi się znaleźć ani jednego tekstu, w którym jakiś teolog zastanawiałby się nad tym, czy istoty takie, jeżeli istnieją, są odkupione przez Chrystusa. Brak zainteresowania tym problemem wynikał, jak sądzę, z dwóch powodów. Po pierwsze, z niechęci do podejmowania problemów, których nie ma i które, choć pojawić się mogą, zapewne nigdy się nie pojawią. Po wtóre, wiara chrześcijańska jednoznacznie wyznaje, że to, co się stało w Jezusie Chrystusie, nie jest tylko partykularnym wydarzeniem w dziejach tej cząstki stworzenia, jaką jest nasza ludzkość, ale realnie dotyczy całego wszechstworzenia.
Tej ostatniej prawdzie warto przypatrzeć się dokładniej, bo wysuwane jest nieraz podejrzenie, czy przypadkiem nie jest ona obciążona przezwyciężonym przez Kopernika geocentryzmem, który - w świetle tego, co wiemy na temat kosmosu dzięki współczesnej astronomii - nas po prostu rozśmiesza. Ziemia, jak słusznie Pan pisze, jest w dostępnym nam obrazie kosmosu prawie niedostrzegalnym pyłkiem.
Zacznijmy od tego, że Biblia - wbrew wszystkim znanym nam mitologiom - przedstawia rzeczywistość jako jedną stworzoną przez Boga całość. Wbrew mitologicznym wyobrażeniom o jakimś pierwotnym bezsensownym chaosie, który był macierzą wyłaniającą z siebie wszystko co sensowne, Biblia pouczała, że Bóg stworzył wszystko, co istnieje, że „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” (Rdz 1,1). Wbrew mitologicznym wyobrażeniom, że ciała niebieskie stanowią jakiś niestworzony świat boski, Biblia nie pozostawiała wątpliwości co do tego, że Bóg stworzył również słońce, księżyc i gwiazdy (por. Rdz 1,14-18).
Kiedy mnie czasem ktoś pyta, czy dopuszczam istnienie jakichś pozaziemskich cywilizacji, lubię odpowiadać, że cywilizacje takie, jeżeli rzeczywiście istnieją, to po prostu istnieją, a jeżeli nie istnieją, to ich po prostu nie ma. Dobrze jest czasem uświadomić sobie rzeczy najprostsze: że my naszymi poglądami nie kreujemy rzeczywistości. Naszymi poglądami nie powołamy do istnienia owych pozaziemskich cywilizacji, jeżeli ich nie ma, ani też ich nie unicestwimy, jeżeli one są.
Ale jedno wiem na pewno: Jeżeli istnieją jakieś cielesne istoty rozumne, które nie są ludźmi, to - tak jak wszystko, co stworzone, tak jak cały również świat stworzeń duchowych - stworzone zostały przez tego samego Syna Bożego, który dwa tysiące lat temu stał się człowiekiem i dokonał naszego odkupienia. W Nowym Testamencie mówi się o tym niejednokrotnie. Przeczytajmy wypowiedź z Listu do Kolosan, gdzie mówi się o tym szczególnie uroczyście: „On jest obrazem Boga niewidzialnego - Pierworodnym wobec każdego stworzenia. Bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (1,15-17).
Czy jednak to, czego dokonał Syn Boży w naszej ludzkiej naturze, nie dotyczy samej tylko ludzkości? Otóż Nowy Testament jednoznacznie poucza, że śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa ogarnęły swoim zbawczym wpływem całe stworzenie, w tym również cały przekraczający naszą wyobraźnię świat stworzeń niewidzialnych.
Niektóre z tych wypowiedzi mówią o zwycięstwie Chrystusa Pana nad stworzeniami, które się zbuntowały przeciw Bogu. Istota tego zwycięstwa już się dokonała: „Po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz, jawnie wystawił je na widowisko, powiódłszy je dzięki Niemu w triumfie” (Kol 2,15). W pełni zwycięstwo to objawi się w Dniu Ostatnim: „Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu, i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy” (1 Kor 15,24n).
Inne jednak święte teksty na ten temat pozwalają domyślać się, że to wyniesienie Chrystusa Pana - również w Jego ludzkiej naturze - ogarnia także jakimś niepojętym błogosławieństwem świat duchów wiernych Bogu: Bóg „wskrzesił Go [ Chrystusa] z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich, ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą i Mocą i Panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym” (Ef 1,20n).
Kto tekstów tych słucha w wierze, nie może mieć wątpliwości, że dotyczą one również pozaziemskich cywilizacji, jeżeli takie istnieją. Przyzna też Pan, że nie widać, żeby teksty te naznaczone były charakterystycznym dla dawnego pojmowania świata geocentryzmem, natomiast niewątpliwie przenika je duch chrystocentryzmu. Otóż gdybyśmy kiedykolwiek w naszym patrzeniu na rzeczywistość przestali być chrystocentryczni, tym samym przestalibyśmy być chrześcijanami.
Na koniec wspomnę o dwóch - opublikowanych we „Frondzie”, t.13/14 (1998) - niezmiernie interesujących artykułach na temat tak licznych od pewnego czasu doniesień o przybyszach z kosmosu. Obaj autorzy sądzą, że „kontakty z UFO nie są niczym innym, jak tylko współczesną formą okultystycznych fenomenów, istniejących już długie wieki. Ludzie odeszli od chrześcijaństwa i oczekują zbawicieli z kosmosu; właśnie dlatego fenomen ten mnoży obrazy przybyszów z innych planet oraz ich gwiezdnych statków” (s.152).
Nawet we wstępie bibliografii adnotowanej na temat UFO, sporządzonej na zamówienie ośrodka naukowego wojsk lotniczych USA napisano, że „wiele z publikowanych obecnie w wysokonakładowej prasie relacji o UFO jest zadziwiająco podobnych do historii demonicznych opętań czy zjawisk parapsychologicznych, znanych od dawna teologom i parapsychologom” (s.154). Mnie osobiście opinie te wydają się bliskie prawdy. I w ogóle zachęcam Pana do zapoznania się z tymi dwoma artykułami.
opr. aw/aw