Głęboka więź Maryi i Ducha Świętego nie daje się łatwo ująć w słowa. Św. Maksymilian próbując opisać tę tajemnicę jej życia duchowego użył sformułowania: "jakby wcielenie Ducha Świętego"
Czy sformułowanie św. Maksymiliana nie trąci „jakby herezją”? A może nie od rzeczy święty nazywa Maryję „jakby wcieleniem Ducha Świętego”?
Święci mają niewesoło. Jeśli wszyscy wokół uprawiają sobie mniej lub bardziej świadomie własne lub cudze herezje, które wyznają pokątnie, tylko świętych bierze się pod lupę, czy aby ich rozumienie objawienia nie jest podejrzane. A ono jest po prostu podejrzanie głębokie, przy czym głębokość ta jest wprost proporcjonalna do niezdarności słów służących do jej opisania. Zrozumiałe, że interpretacja Objawienia dokonywana przez świętych będących na świeczniku przekracza możliwości zwykłych wiernych, tych spod świecznika. Być może jednak śledztwo powinno objąć nie tyle niezdarność świętego w doborze słów, co raczej bezradność słowa w obliczu tajemnicy.
Święty Maksymilian ma niewesoło. Cokolwiek by nie robił, jakkolwiek by się nie wspinał na palce logicznego a zarazem mistycznego intelektu wysubtelnionego gorącą relacją ku Niepokalanej, i tak trzeba będzie go sprowadzić na ziemię, co prawda ortodoksyjną, ale jakąś chłodną i podcinającą skrzydła miłości, która wyraża się najchętniej w poezji. Gdyby miłość przejawiała się jednak nie wierszem, ale traktatem teologicznym — słusznie podejrzewać należałoby ją o wyrachowanie; byłaby to miłość nieortodoksyjna zatem. A przeto czy tak, czy siak — heterodoksja. Ma więc rację René Laurentin, który poddając krytyce określenia użyte przez świętego, nie wylewa jednak Kolbego z teologiczno-ortodoksyjną kąpielą: „Nie potępia się poetów ani świętych, rozumie się i wyjaśnia to, co chcą powiedzieć, nie propagując jednakże ani nie utrwalając ostrych sformułowań, którymi posługiwali się w braku innych”.
Święty — na pewno; ale czy poeta? Kiedy studiował w Rzymie, uczęszczał Maksymilian dodatkowo na wykłady z nauk ścisłych, czego jednym z efektów były obliczenia dotyczące budowy pojazdu międzyplanetarnego. Zjednoczenie pobożności, wykształcenia teologiczno-filozoficznego i wyjątkowych zdolności w przedmiotach matematyczno-przyrodniczych w jednej osobie świętego, stają się rzeczywiście mieszanką wybuchającą specyficzną myślą. Wywody Kolbego w interesującym nas temacie wywołują zdumienie: logika autora, który nie może być posądzony o spekulowanie dla samego spekulowania, odsłania być może logikę zbawienia; z kolei arcylogiczny i arcypobożny tok rozumowania zamienia się w specyficzny rodzaj poezji mistycznej, która mi się podoba, choć nie każdemu musi odpowiadać.
Weźmy próbkę do badań: „Niepokalana jest jakby Duchem Świętym wcielonym. W Ojcu jest jedna osoba i jedna natura. W Jezusie Chrystusie jest jedna osoba, a dwie natury. W Niepokalanej — dwie osoby i dwie natury, lecz jako najściślej zjednoczone”. Logiczny rytm tego białego wiersza to nie „sztuka dla sztuki”, ale próba uchwycenia logiki Bożej, która odsłania się — na tyle, na ile może odsłaniać się coś, co przechodzi ludzkie pojęcie — jeśli uwzględnimy cel wcielenia, który być może najlepiej wyraził święty Atanazy ( 373): „Bóg stał się człowiekiem, aby ludzie byli bogami”. Innymi słowy: jeśli przyjście Syna Bożego na ten świat ma zakończyć się powodzeniem, musi istnieć możliwość tak ścisłego zjednoczenia między człowiekiem a Bogiem, jakie wydarzyło się między naturą ludzką a Boską w Chrystusie.
To dlatego założyciel Rycerstwa Niepokalanej może pisać: „W Jezusie dwie natury, Boska i ludzka, a osoba jedna — Boska, a tu i dwie natury, i dwie jeszcze osoby Ducha Przenajświętszego i Niepokalanej, ale zjednoczenie Bóstwa z człowieczeństwem przechodzi wszelkie pojęcie”. Nie mają być może pojęcia o tych Boskich zamiarach przebóstwienia człowieka ci krytycy świętego, którzy nie chcą przyjąć możliwości zjednoczenia Maryi i Ducha tak ścisłego, że Kolbe nie waha się użyć w tym przypadku koniecznej hiperboli na jego wyrażenie: mówi o „unii hipostatycznej”, która to formuła jest — jak chcąc nie chcąc (bardziej: nie chcąc) trzeba zauważyć — „nieadekwatna. Maryja nie jest hipostatycznie zjednoczona z Parakletem, jest Ona bowiem osobą ludzką, osobą stworzoną, a nie wcieleniem trzeciej Osoby Trójcy” (R. Laurentin).
Bóg w Trójcy Jedyny pozostaje ortodoksyjny, ale nie przestaje być Artystą, którego majstersztyk właśnie na tym polega, że Maryja to „jakby Duch Święty wcielony” — jakby, ale tak samo ściśle, jak gdyby rzeczywiście była Duchem Świętym wcielonym; jeśli unia hipostatyczna przechodzi wszelkie pojęcie, to co powiedzieć o złączeniu tak samo ścisłym, które nie polega na zjednoczeniu dwóch natur w jednej Osobie, ale na unii dwóch osób o różnych naturach! W Duchu Świętym należy widzieć Tego, który jednoczy naturę ludzką Chrystusa z Boską naturą i Osobą Słowa, a zatem Maryja, w której Osobie dokonuje się wcielenie, „zostaje całkowicie przepełniona przez Ducha Świętego, który zamieszkiwał w Jej duszy, w wyniku czego między Maryją a Duchem Świętym tworzy się wyjątkowa relacja” (L. Scheffczyk).
Oczywiście jeśli zakonnik przekracza granice ortodoksji świadomie, to po to, aby nie ulegać heterodoksji; zresztą tylko w taki sposób można wstrząsnąć pobożnie (czytaj: ostrożnie) ortodoksyjnymi wierzącymi, wywołać szok adekwatny do tego, czym w gruncie rzeczy jest pomysł wcielenia i odkupienia człowieka, który jeśli nie gorszy, to tylko dlatego, że oswoiliśmy go przyzwyczajeniem, i dlatego nas nie porusza. W każdym razie ten heretycki autodonos zaraz zostaje anulowany ortodoksyjnym dopowiedzeniem: to ścisłe zjednoczenie Dziewicy i Ducha dokonuje się z zachowaniem osobowości i Jego, i Jej, „inaczej jest więc niż w zjednoczeniu hipostatycznym dwóch natur Boskiej i ludzkiej w jednej Osobie Chrystusa. To jednak w niczym nie przeszkadza, by działalność Maryi była najdoskonalszą działalnością Ducha Świętego”.
Ks. Czesław Bartnik zauważa, że osobowość Matki Bożej „stanowiła grunt szczególnie podatny dla »wsobienia się« Ducha Świętego”. Jeśli w Jezusie zamieszkała pełnia Bóstwa na sposób ciała (Kol 2,9), Osoba Syna Bożego „wsobiła” się (by użyć znów tego samego nie wiem czy poetyckiego czy techniczno-filozoficzno-teologicznego pojęcia) w naturę ludzką, którą przyjęła jako swoją, to czy nie było możliwe, aby Duch Święty „wsobił” się w Maryję, tak że w Niej uosabiała się pełnia Ducha na sposób ciała? Jeśli spotykając ziemskiego Jezusa można było spotykać Boga, to kontaktując się z Maryją — można wejść w relację z Duchem Świętym. Chodzi o ten sam efekt, o spotkanie z Bogiem w Niej, czego wymownym czy nawet wykrzykniętym świadectwem jest reakcja Elżbiety na spotkanie z Nią (por. Łk 1,42-45).
To zjednoczenie między Duchem a Dziewicą jest tak ścisłe, że — według Kolbego — „Duch Święty, przenikając duszę Niepokalanej, wpływa na dusze tylko za Jej pośrednictwem. Dlatego stała się Pośredniczką łask wszelkich”. Jesteśmy u źródła, z którego wypływa całe apostolstwo franciszkanina głoszącego Niepokalaną; kto powie, że ten postawił Ją w miejsce Boga, niechże wróci do początku tekstu i pomedytuje raz jeszcze.
Ponoć krzewiciela dynamicznie się wówczas rozwijającej organizacji Militia Immaculatae z powodu wielkiego zapału, z jakim ją szerzył, epitetowano „pomylonym Maksiem”. A jednak okazał się intelektualnie trzeźwy, choć duchowo pijany Bogiem i Niepokalaną, w swoim odczytaniu Objawienia.
Boska ekonomia zbawienia przerasta ludzkie rozumienie, do którego z kolei próbuje sięgnąć poezja religijna odkrywająca, że „Maryja to misterium tak ściśle zespolone z Jezusem Chrystusem, że trzeba mówić o jedności, niemal na podobieństwo jedności osobowej między człowieczeństwem i bóstwem w Jezusie Chrystusie” (Cz. Bartnik). Aby w słowa ująć szerokość, długość, wysokość i głębokość tajemnicy pokusił się św. Maksymilian o przenośnię miłości, którą jednak oczyszczał, aż przestała gorszyć, ale i straciła swój sens. W każdym razie postawiony na świeczniku świeci jaśniej niż ci spod świecznika próbujący go oceniać, nawet jeśli sam się gasi, żeby nie zostać posądzonym o herezję.
Dla porządku jedynie dodajmy, że jeśli prawdą jest, iż Maryja pozostaje cała odniesiona do Ducha, to również Jej tajemnicę można przenikać jedynie w Duchu Świętym. I oczywiście nie bez poetycko-logicznego polotu.
Tekst ukazał się w „Rycerzu Niepokalanej” (2014) nr 6. Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora
opr. mg/mg