Słowo stało się ciałem - co z tego wynika i dla kogo?

Prawda o wcieleniu Syna Bożego nie jest tylko teologicznym pustosłowiem - rodzi bardzo konkretne konsekwencje dla wierzących w Syna Bożego

Dzięki Wcieleniu przed człowiekiem otwierają się nowe możliwości — od jego jednak decyzji zależy, czy z nich skorzysta.

Bóg w Jezusie ma dla nas czas

Jeżeli jest prawdą to, co wyznajemy w Credo, że Syn Boży narodził się z Maryi Panny, a więc stał się człowiekiem nie przestając być przecież Synem Boga, wtedy „dokonuje się połączenie Logosu i sarx, Słowa i ciała, wiary i historii, sensu i jednej postaci z historii. Myśl, będąca podstawą wszelkiego bytu, weszła w historię i stała się jedną z jej postaci, jest w tej historii jednym punktem. Sens wszelkiego bytu można dzięki temu odnaleźć w czasie, w obliczu jednego człowieka” [1]. Chrześcijaństwo sprzeciwiło się mitologicznym rozumieniom tego faktu, a także interpretowaniu go jako jedynie idei filozoficznej, za to położyło nacisk na historyczność wyjątkowego wydarzenia, że Bóg stał się człowiekiem, przez co przyjął ograniczenia zarówno ludzkie, jak i wynikające z czasowości ludzkiej historii.

Jezus Chrystus jest więc i Bogiem, i człowiekiem. Sobór Chalcedoński wypowiada się na temat dwóch natur Chrystusa, boskiej i ludzkiej, które zjednoczone nie tracą swoich właściwości, istnieją bez zmieszania czy zmiany, bez podzielenia czy rozłączania:

Jeden i ten sam jest Chrystus, jednorodzony Syn i Pan w dwóch naturach bez zmieszania, niezmienny, nie podzielony i jest poznawany jako niepodzielny, przy czym nie jest podniesiona różnica natur z powodu zjednoczenia, a raczej pozostaje zauważona właściwość każdej z dwóch natur i jednoczy się w jednej osobie i w jednej hipostazie; jednorodzony Syn, Bóg, Słowo, Pan Jezus Chrystus, nie podzielony albo rozdzielony w dwóch osobach, lecz jeden jest i ten sam... [2].

To wkroczenie Boga w ludzką historię i uwarunkowania — jeśli pamiętać o tym, że dwie natury, Boska i ludzka, złączone są w jednej Osobie Syna Bożego, tak więc człowiek Jezus żyjący w czasie i odwieczny Syn Boży przenikają się w jednej Osobie — pozwala na zrealizowanie tego, co do tej pory wydawało się niemożliwe: syntezy wieczności i czasu, połączenia ducha i materii. Bóg chrześcijański okazuje się nie być więźniem wieczności i tego, co duchowe; mimo że jest Bogiem transcendentnym, objawia się również jako Bóg bliski, Emmanuel dostępny w czasie:

Wieczne Słowo w swym wcieleniu wraz z przyjęciem ludzkiej egzystencji wzięło na siebie także czasowość, włączyło czas w przestrzeń wieczności. Tym samym Chrystus staje się mostem pomiędzy czasem a wiecznością tak, że w Nim czas współistnieje z wiecznością. Wieczność Boga nie jest po prostu bezczasowością, negacją czasu, ale jest władzą nad czasem, która urzeczywistnia się jako bycie „z” czasem i bycie „w” czasie [3].

Ma to nie do przecenienia znaczenie dla człowieka — dzięki temu bowiem jest możliwy kontakt hic et nunc z Bogiem, który istnieje w wieczności; a więc w naszej ludzkiej historii — mamy kontakt z wiecznym Bogiem:

W Nim Ten, który jest wieczny, posiada czas. W Jezusie my docześnie możemy rozmawiać z Nim doczesnym, nam współczesnym; w Nim, który wraz z nami jest w czasie, dotykamy jednak zarazem Tego, który jest wieczny, gdyż wraz z nami jest On w czasie, a z Bogiem w wieczności [4].

Człowiek w Jezusie ma nowe życie

Urodzenie się syna Maryi nie jest tylko wydarzeniem dokonującym się w czasie, ale i w wieczności Boga, bowiem to Bóg stoi za poczęciem Jezusa. Oczywiście „poczęcie Jezusa nie znaczy, że powstaje nowy Bóg-Syn, tylko że Bóg jako Syn w człowieku Jezusie przybiera sobie człowieczeństwo, tak iż sam jest człowiekiem” [5]. Odtąd synostwo Boże będzie realizowało się także w ludzkiej naturze, mówiąc obrazowo: synostwo pozostaje w Trójcy (Syn w naturze Boskiej pozostaje w relacji do Ojca), ale zostaje niejako „rozciągnięte” czy też „ogarnia” teraz również naturę ludzką Jezusa (Jezus będzie modlił się do Ojca tak, jak modlić się może jedynie Syn). Oczywiście dopiero zmartwychwstanie i wniebowstąpienie odsłonią w pełni znaczenie sformułowania „stał się człowiekiem”, bowiem upewnią nas, że:

odtąd już wiecznie aktualne będzie zdanie: On jest człowiekiem. Pozostanie nim na zawsze. Człowieczeństwo zostało przezeń wprowadzone we własną istotę Boga: to właśnie jest owocem Jego śmierci. Jesteśmy w Bogu. Bóg jest tym całkiem Innym i zarazem nie-Innym. Kiedy wraz z Nim mówimy: Ojcze, mówimy to w samym Bogu. To właśnie jest nadzieja człowieka, chrześcijańska radość, Ewangelia: również dzisiaj jest On człowiekiem. W Nim Bóg stał się prawdziwie nie-Innym. Człowiek, istota absurdalna, nie jest już absurdalny. Człowiek, istota pozbawiona nadziei, nie jest już bez nadziei; możemy się cieszyć. On nas kocha — Bóg kocha nas tak, że Jego miłość stała się ciałem i pozostaje ciałem [6].

Wiara w Zmartwychwstanie jest „opowiedzeniem się za Jego dziełem stworzenia, za bezwarunkową Bożą akceptacją stworzenia, materii. Boże słowo sięga rzeczywiście aż do ciała. Jego moc nie kończy się na granicy materii. Obejmuje całość” [7]. Zmartwychwstanie i wniebowstąpienie w pełni odsłaniają, że już na zawsze Bóg pozostanie człowiekiem, że człowieczeństwo w Chrystusie zostało wprowadzone w istotę Boga, ale przecież już Wcielenie „zmierza do tego, żeby to »ciało«, ziemska i przemijalna egzystencja, osiągnęło postać nieprzemijającą, to znaczy, dostąpiło paschalnej przemiany” [8]. Można więc powiedzieć, że Chrystus, który narodził się jako człowiek, staje się początkiem nowej ludzkości, nowej formy życia. „Ponieważ w Nim natura ludzka została przyjęta, a nie odrzucona, tym samym także w nas została wyniesiona do wysokiej godności. On sam bowiem, Syn Boży, poprzez wcielenie zjednoczył się w pewien sposób z każdym człowiekiem” [9].

Ta sama miłość, która stoi u podstaw Wcielenia, przejawi się później w oddaniu życia na Krzyżu. Jednak zmartwychwstanie ukazuje, że śmierć nie ma ostatniego zdania, że jest coś większego od śmierci — to miłość okazała się potężniejsza od niej (por. PnP 8,6: „Bo jak śmierć potężna jest miłość”). Jeśli zmartwychwstanie jest prawdą, to znaczy, że „ostatni stopień ewolucji, jaki potrzebny jest światu, by doszedł do swego celu, dokonałby się nie w dziedzinie biologii, tylko w duchu, wolności i miłości. Nie byłoby to już ewolucją, tylko decyzją, a zarazem darem” [10]. Dlatego bez zgody człowieka Bóg nie będzie mógł doprowadzić go do nowego życia — bycia dzieckiem Boga. Od każdego oczekuje on wolnego „tak”, na podobieństwo fiat Maryi, bez którego Bóg nie mógłby stać się człowiekiem. Rozumiemy już, czemu według Ewangelii Janowej tylko ci, którzy przyjęli Logos, który staje się ciałem, otrzymują moc do stania się dziećmi Boga (por. J 1,13).

***

Z kolei nad tym, co znaczy być dzieckiem Boga — zastanawiam się razem z obecnym papieżem w tekście „Być jak Bóg, stać się Bogiem”.

Tekst ukazał się w Bibliotece Kaznodziejskiej nr 6(156)/2012


Przypisy:

[1] F. K. Chodkowski, „Ty jesteś Chrystus Syn Boga żywego”. Zarys chrystologii Josepha Ratzingera, Poznań 2007, s. 29.

[2] Wyznanie wiary Soboru Chalcedońskiego, 451 r., cyt. za: Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, red. I. Bokwa, Poznań 2007, nr 89.

[3] F. K. Chodkowski, dz. cyt., s. 113.

[4] J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012, s. 334.

[5] Tamże, s. 288.

[6] J. Ratzinger, Bóg Jezusa Chrystusa. Medytacje o Bogu Trójjedynym, tłum. J. Zychowicz, Kraków 1995, s. 84-85.

[7] Tamże, s. 100-101.

[8] J, Ratzinger, Duch liturgii, tłum. E. Pieciul, Poznań 2002, s. 97.

[9] Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, nr 22.

[10] J. Ratzinger, Wprowadzenie w..., dz. cyt., s. 320.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama