Czy przyszło komuś do głowy, by nakręcić reportaż opisujący moment wcielenia Chrystusa? Z pewnością nie brakuje tam dramatyzmu, a trzeba by go kręcić dwoma kamerami
La Anunciación, by Fra Angelico,
źródło: Wikimedia Commons
„Momentowi” wieczności, w którym Syn Boży wypowiada słowa „aleś Mi utworzył ciało”, odpowiada chwila w czasie: „Oto Ja Służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”.
Można by nakręcić trzymający w napięciu reportaż rekonstruujący fakt Wcielenia. Dokument ten musiałby być kręcony raz tu, na ziemi, a raz tam, w niebie. A potem puszczony jednocześnie na dwóch monitorach, tak żeby widzowie uzyskali obraz tej jedności, jaka zaistniała pomiędzy Bogiem a człowiekiem w wydarzeniu Boga stającego się człowiekiem.
Scena pierwsza rozgrywałaby się w wieczności, w Trójcy Świętej. Rozmowa Ojca, Syna i Ducha Świętego. Przy stole, jak na ikonie Rublowa. Wszyscy Trzej mówią jednocześnie — kamera znajduje się przecież w ponadczasowej rzeczywistości — ale nie powoduje to chaosu znanego z politycznych debat z udziałem Stefana Niesiołowskiego; tu bowiem mówi się jednym głosem. Nie uprawia się tu polityki, ale miłość. Z tego właśnie powodu pada decyzja, że Syn Boży mocą Ducha Świętego (trzecia Osoba Trójcy to miłość osobowa) się „uczłowieczy”.
Odsłona druga przebiega w historii. Chciałoby się napisać, że ziemskiej, gdyby nie to, że do Nazaretu przybywa wysłannik z nieba. Można by powiedzieć, że anioł licytuje się z Maryją na pokorę, tyle że pokorni nie licytują się. Odbywa się krótka i treściwa rozmowa. Bezcielesnymi ustami zostaje złożona niebywała propozycja stania się Matką Boga. Taka obietnica nie mieści się w głowie, ale Maryja to nie Monika Olejnik wychodząca ze studia i rzucająca słuchawkami, zresztą trudno byłoby trzasnąć drzwiami odwróconych pleców, zważywszy że dialog odbywa się prawdopodobnie we wnętrzu Dziewicy, skoro Gabriel, jak pisze Łukasz, „wszedł do Niej” (Łk 1,28).
Migawka z nieba. Autor Listu do Hebrajczyków wkłada w usta Syna Bożego przychodzącego na świat słowa: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało” (Hbr 10,5). Jest to cytat z Psalmu, tyle że genetycznie zmodyfikowany, bo psalmista mówił nie o całym ciele, a tylko o narządzie słuchu: „Nie chciałeś ofiary krwawej ani obiaty, lecz otwarłeś mi uszy” (Ps 40,7). W obu przypadkach chodzi o posłuszeństwo; tyle że Syn Boży okazuje się cały „uchem”; oddany „po uszy” Ojcu w niebie, całym swoim życiem ziemskim da posłuch Jego woli.
Powrót kamery na ziemię. Jeśli Bóg przychodzi na świat ze względu na człowieka, to nie bez zgody tegoż. Nic o nas bez nas, można rzec. „Momentowi”, w którym Syn Boży wypowiada słowa „aleś Mi utworzył ciało” odpowiada zgoda Dziewicy na to, że stanie się Matką Boga: „Oto Ja Służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Spotykają się amen Syna Bożego i amen Maryi; posłuszeństwo za posłuszeństwo, miłość za miłość. Ojcowie Kościoła twierdzili nawet, cytuję Josepha Ratzingera, „że Maryja poczęła za pośrednictwem ucha, czyli przez słuchanie. Przez Jej posłuszeństwo Słowo weszło w Nią i w Niej stało się płodne”. Ale może lepiej byłoby powiedzieć, że wzorem Syna sama staje się całą sobą „uchem” nasłuchującym Bożej woli.
Retrospekcja. Odwieczny Boży plan, w którym Ona ma spełnić misję specjalną. „Niewysłowiony Bóg — według Piusa IX, który ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu — od początku i przed wiekami wybrał matkę dla swego Jednorodzonego Syna i przeznaczył Ją, aby w błogosławionej pełni czasów stał się w Niej ciałem”. Aby plan się powiódł, zostają podjęte stosowne działania zakulisowe, wśród nich właśnie zachowanie od zmazy grzechu pierworodnego kandydatki na Matkę. Bóg odkupia Ją niejako „na kredyt”, zanim Odkupiciel dokona dzieła zbawienia, które z kolei nie byłoby możliwe bez Jej zgody na Wcielenie. Sprawia to wrażenie błędnego koła, ale dobrze wyraża relacje Boga z człowiekiem: zbawienie nie może być narzucone siłą, owszem Bóg zbawia wolę człowieka, by ten mógł w wolności (grzech zniewala) opowiedzieć się za Nim.
Wywiad z filozofem na temat paradoksalności wydarzeń. Jak to możliwe, że z jednej strony Niepokalana korzysta z owoców odkupienia zależnych od tego, co sama uczyni w przyszłości, z drugiej z kolei Jej zgoda na Wcielenie jest możliwa tylko dzięki Chrystusowemu fiat, którego nie byłoby, gdyby nie Jej fiat. Łaska odkupienia — filozofuje, bo taka jego rola, filozof Jean Guitton — „zawsze obecna w Bożej wszechwiedzy, górująca nad wszystkimi czasami, a zatem zdolna do retroaktywnego działania sprawiła, że Maryja była zawsze pełna łaski, a tym samym dopuściła ją do współudziału w przyszłej Męce, której pierwszym owocem była Jej niewinność”.
Przerywnik: sondaż uliczny, z którego wynika, że przeciętnemu zjadaczowi chleba eucharystycznego Niepokalane Poczęcie kojarzy się ze wstrzemięźliwością seksualną Dziewicy, która poczęła Jezusa bez udziału ziemskiego ojca. Głodnemu chleb na myśli. Jezus rzeczywiście został poczęty „z Ducha Świętego, bez nasienia męskiego” (Synod Laterański), ale akurat o tym mówi inny dogmat, o wiecznym dziewictwie Maryi. Dzwoni, ale nie w tym kościele. (W tle dokumentu: odgłos dzwonów, kamera kieruje się najpierw ku kościołowi, po czym celuje w niebo).
Powrót do Boskiego autorytetu. Wieczność nie jest bezczasowością, lecz oznacza, że Bóg w każdej „chwili” ma dostęp do czasu. W takim razie w odwiecznym Bożym planie została przewidziana również Maryjna odpowiedź, z kolei nie byłaby ona możliwa, gdyby Bóg nie odkupił woli Maryi; właśnie Niepokalane Poczęcie to „nic innego, jak konieczny warunek absolutnego charakteru Jej »tak«”, bo „gdyby ono było w jakiś sposób skażone tą pierworodną winą, wtedy nie byłoby możliwe to pełne otwarcie się na Boga i oddanie się Jemu do dyspozycji” (Hans Urs von Balthasar). „Wiedziałem, kogo wybrać na Matkę swojego Syna” — tłumaczy się przed kamerami uśmiechnięty Bóg Ojciec.
W Bożym porządku wartości wyświadczona łaska nie sprzeciwia się ludzkiej wolności, owszem właśnie ją umożliwia. Niepokalana nie zostaje „zaprogramowana” na świętość, lecz uzdolniona do współpracy z Bogiem. By ukazać Jej współdziałanie, operator wraca do rekonstrukcji dramatycznych zdarzeń. Kamera drży, mikrofony łapią miarowy jak mantra oddech Maryi, potem zalega cisza; to cały świat — niebo i ziemia — wstrzymują oddech w oczekiwaniu na Jej odpowiedź, co bodaj najbardziej emocjonalnie przedstawił Bernard z Clairvaux w jednym ze swoich kazań, do którego odwołał się papież Benedykt XVI w książce poświęconej dzieciństwu Jezusa:
„Po upadku pierwszych rodziców cały świat zaległy ciemności, rozpostarło się nad nim panowanie śmierci. Wtedy Bóg szuka nowego sposobu przyjścia na świat. Puka do bramy serca Maryi. Potrzebuje ludzkiej wolności (...) Czy powie „tak”? Ona zwleka z odpowiedzią... Może powstrzymuje ją Jej pokora? Ten jeden raz — tak mówi Jej Bernard — nie bądź pokorna, lecz wielkoduszna! Daj nam swoje „tak”! Jest to moment decydujący, w którym z Jej ust, z Jej serca wychodzi odpowiedź: „Niech mi się stanie według słowa twego””
Duch Święty stwarza ludzką naturę Synowi Bożemu. Jak kiedyś nad wodami (Rdz 1,2), tak teraz unosi się nad wodami płodowymi i sprawia, że „Maryja poczęła wiecznego Syna Ojca w człowieczeństwie, które wziął od Niej” (KKK 485). Od tego, co zewnętrzne, Bóg przechodzi do tego, co wewnętrzne.
A to, co wewnętrzne, nie interesuje świata, więc reportaż z bezprecedensowego wydarzenia nie powstanie. Gdyby jednak ktoś przejął się faktem Wcielenia, dokument nie powstałby z powodów technicznych: nie da się bowiem z kamerą wtargnąć w prywatność niewysłowionego Boga Trójjedynego, czy zmieścić w sercu nie mniej niepojętej Matki Bożej. A gdyby się zresztą dało, i tak w dobie licytacji na najtragiczniejszy news, Dobra Nowina nie miałaby szans.
opr. mg/mg