Z cyklu "Trud wolności"
Co należy uznać za główne przesłanie encykliki "Fides et ratio"? Najpierw może warto zwrócić uwagę na to, że para pojęć "wiara i rozum" jest to skrót językowy na określenie rozumu oświeconego wiarą oraz tzw. rozumu naturalnego (w każdym razie, w takim właśnie sensie używa tego skrótu Sobór Watykański I [ 1870] , w Konstytucji o wierze katolickiej, rozdz.4).
Otóż Jan Paweł II sądzi, że również samym tylko rozumem da się poznać całkiem niemało prawdy ostatecznej na temat człowieka i świata (w sensie zgodnych z rzeczywistością odpowiedzi na pytania: "Czy życie ma sens? Ku czemu zmierza?", itp.). Stąd jego apel do "filozofów, zarówno chrześcijańskich, jak i innych, aby zachowali ufność w zdolności ludzkiego rozumu i nie stawiali zbyt skromnych celów swojej refleksji filozoficznej". Papież odwołuje się do starego oświeceniowego hasła sapere aude i apeluje do filozofów, "aby idąc śladem zawsze aktualnej tradycji filozoficznej, mieli odwagę przywrócić myśli filozoficznej wymiary autentycznej mądrości i prawdy, także metafizycznej".
Zwątpienie w możliwość poznania prawdy stanowi bowiem, zdaniem Jana Pawła II, podstawowe źródło kryzysu współczesnej kultury. A kryzysem tym Papież niewątpliwie bardzo się przejmuje. Wystarczy przypomnieć, jak często daje wyraz swojemu niepokojowi, że wolność oderwana od prawdy staje się swoim przeciwieństwem, oraz jak często protestuje przeciwko narastającej we współczesnej kulturze aprobacie dla przedmiotowego traktowania człowieka. Zdaniem Jana Pawła II, współczesna kultura, budująca świat tak jakby Boga nie było, coraz wyraźniej ujawnia swoją nieludzkość. To przede wszystkim z tych powodów Papież apeluje - zwłaszcza do filozofów - aby podjęli wysiłki na rzecz przezwyciężenia współczesnego zwątpienia w prawdę.
Filozoficznie najważniejszy - choć, tak jak wszystko w tej encyklice, ledwie zarysowany - wydaje mi się fragment pt. Różne oblicza ludzkiej prawdy (nr 28-35). W poszukiwaniu prawdy - twierdzi Papież - zawiera się również ten wymiar, który "wiąże się z relacją międzyosobową i angażuje nie tylko osobiste zdolności poznawcze, ale także głębiej zakorzenioną zdolność zawierzenia innym ludziom, nawiązania z nimi trwalszej i ściślejszej relacji. (...) Nie należy zapominać, że także rozum potrzebuje oprzeć się w swoich poszukiwaniach na ufnym dialogu i szczerej przyjaźni. Klimat podejrzliwości i nieufności, towarzyszący nieraz poszukiwaniom spekulatywnym, jest niezgodny z nauczaniem starożytnych filozofów, według których przyjaźń to jedna z relacji najbardziej sprzyjających zdrowej refleksji filozoficznej".
Nie do przecenienia wydają mi się również uwagi dotyczące znaczenia świadectwa w naszej drodze do prawdy, jakie znajdują się w tej encyklice.
Jeśli idzie o relację między teologią i filozofią, w tekście słychać wyraźne zniecierpliwienie Papieża obniżeniem zainteresowań filozoficznych u wielu współczesnych teologów. Jakimś testem na autorytet Stolicy Apostolskiej we współczesnym Kościele będzie to, czy w ciągu najbliższych kilkunastu lat rzeczywiście nastąpi ożywienie filozoficzne na wydziałach teologicznych oraz w seminariach duchownych.
Ogromnie ciekawie rysują się przedstawione w encyklice relacje w czworokącie: religia, teologia, filozofia i nauka. Jan Paweł II zdecydowanie podziela pogląd E. Gilsona, że nie widać powodu, dlaczego filozof, który jest chrześcijaninem, miałby odrzucać ze swojej refleksji filozoficznej ten obszar rzeczywistości, który poznaje dzięki swojej wierze. Zresztą historia nie tylko zna filozofów, którzy byli ludźmi głęboko wierzącymi, ale zna również problemy filozoficzne, postawione (a co najmniej ożywione) dzięki wierze chrześcijańskiej. W encyklice podano nawet przykładowo parę takich problemów. "Także koncepcja osoby jako istoty duchowej jest szczególnie oryginalnym wkładem wiary: chrześcijańskie orędzie godności, równości i wolności ludzi bez wątpienia wywarło wpływ na nowożytną refleksję filozoficzną".
Papieżowi na pewno obca jest idea takiej niezależności religii od nauki, wiary od filozofii, i odwrotnie, która prowadziłaby do teorii dwóch prawd. Stąd w tej encyklice mówi się raczej o własnych prawach poznania naturalnego oraz poznania w świetle Objawienia Bożego, i o wynikającym stąd postulacie autonomii obu tych rodzajów poznania. Zarazem Jan Paweł II wyraźnie dystansuje się zarówno wobec fideizmu, czyli niedoceniania przez wiarę znaczenia poznania naturalnego, jak wobec "teorii tak zwanej filozofii <samowystarczalnej>, wyznawanej przez licznych filozofów nowożytnych. Nie głosi ona słusznej autonomii refleksji filozoficznej, ale domaga się raczej uznania samodzielności myślenia, co jest w oczywisty sposób nieuzasadnione: odrzucenie bogactwa prawdy płynącego z Bożego Objawienia oznacza bowiem zamknięcie sobie dostępu do głębszego poznania prawdy, ze szkodą dla samej filozofii".
Spodziewam się, że ten pogląd wywoła sprzeciwy w niektórych środowiskach filozoficznych. Ze swej strony zwrócę tylko uwagę na to, że idea założenia szczelnej kurtyny oddzielającej wiarę od filozofii narzuca filozofom wierzącym przymus wyboru jednej z trzech postaw dyskryminujących ich wiarę: 1) zajmowania się wyłącznie takimi problemami, które w żaden sposób nie łączą się z ich wiarą, 2) albo przyjęcia teorii dwóch prawd, 3) albo wreszcie postawienia swojej wiary poza sferą prawdy i fałszu, czyli faktycznej rezygnacji z wiary i co najwyżej zadowolenia się jej pozorami.
Zwolennicy szczelnej kurtyny między wiarą i filozofią prawdopodobnie będą niezdolni do autentycznej tolerancji wobec swoich kolegów chrześcijan. Na potwierdzenie tej obawy przywołam kogoś tak nieposzlakowanego i otwartego jak prof. Kazimierz Twardowski, w którego Dziennikach znajduje się jednak następujące zdanie (pod datą 22 czerwca 1934): "Kandydaturę [ Stefana] Swieżawskiego do katedry uważam także dlatego za niedopuszczalną, że Swieżawski jest praktykującym katolikiem".
Czy encyklika Fides et ratio rzeczywiście da początek jakiemuś nowemu Oświeceniu w naszej chrześcijańskiej cywilizacji? Oświeceniu, które tym razem nie będzie się dokonywało przeciwko chrześcijaństwu? Moim zdaniem, bardzo to możliwe. Pożyjemy, zobaczymy.
opr. aw/aw