Bałwochwalstwo to nie tylko kult bożków, ale wszelkie skrzywienie czci należnej samemu Bogu
Objawienie może nam przeszkadzać, razić nas, ale pierwszym celem Słowa Bożego jest właśnie objawianie, uchylanie zasłony, ukazywanie nam tego, czego nie chcielibyśmy zobaczyć.
Jeśli jesteśmy skłonni do zaliczania ateizmu do nowych zjawisk, zaistniałych w ostatnich stuleciach, to nie tylko dlatego, że z filozoficznego punktu widzenia zrodził się on jako element kultury naukowej i racjonalistycznej, ale także dlatego, że nam, wierzącym, wygodnie jest wyróżniać się na tym ateistycznym tle, wygodnie nam z możliwością wyznaczania linii demarkacyjnej, prawdziwego muru między nami a tymi, którzy nazywają siebie ateistami, czynienia się „deistami” w przeciwieństwie do „bez—bożnych”. Pokusa odczytania tej alternatywy raczej jako alternatywy wiara—ateizm niż wiara—bałwochwalstwo, ukazuje pragnienie samookreślenia się wierzących wobec świata. Stawiając problem w kategoriach wiary-bałwochwalstwa, siłą rzeczy wszyscy jesteśmy weń zaangażowani. Bałwochwalstwo jest bowiem pokusą Kościoła, jego grzechem, tym, który czyni go ladacznicą, oblubienicą nie jednego Pana, ale i innych panów. Chrześcijanin zamiast wznosić mur nieprzyjaźni między wierzącymi a ateistami, powinien przyznać, że podlega powszechnej kondycji grzechu, bałwochwalstwa, uznać, że wezwany jest do wyjścia z niej przez wiarę, prowadząc rzeczywistą i osobistą walkę z wszechobecnymi bożkami, idolami tego świata, które zawsze są także jego własnymi idolami.
Słowo Boże rozstrzyga tu w sposób jasny i wyraźny: nie ma ateistów i ludu Bożego, lecz są bałwochwalcy i wierzący, których również pociąga bałwochwalstwo, a którzy mogą jednak, dzięki potędze Słowa i mocy Zmartwychwstałego, poddawać się każdego dnia zwierzchnictwu Jedynego Boga, rozpoznając i odrzucając coraz nowsze i coraz bardziej kuszące bożki.
Paweł ma odwagę twierdzić, że choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie — jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów — dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy. Lecz nie wszyscy mają wiedzę (1 Kor 8,5—7).
Czy ta „wiedza” o rzeczywistości, która powinna prowadzić nas do odrzucenia uzależnienia człowieka od wielu bogów, fałszywych bożków, wielu panów, panuje jeszcze w sercach chrześcijan, stanowi część ich światopoglądu?
W Kościele powinna trwać nieustanna walka między wiarą a bałwochwalstwem, powinien on dokonywać jasnego rozgraniczenia między obydwoma stanami, nie wolno mu nigdy stać się Izraelem Achaba, do którego prorok Eliasz musiał wołać: Dopókiż będziecie chwiać się na obie nogi? Jeżeli Jahwe jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu! (1 Krl 18,21).
Chrześcijanin walczący, spowiadający się, walczy przede wszystkim z bałwochwalstwem i do niego należeć będzie zwycięstwo na krzyżu, tam, gdzie mocarze i władcy tego świata zostali pokonani i ujarzmieni na zawsze. Wybór między bałwochwalstwem a posłuszeństwem Bogu jest najistotniejszym wymogiem postawionym nam przez Słowo Boże, nigdy nie spełnionym całkowicie, ponieważ bałwochwalstwo jest czymś, co zapuszcza korzenie w naszym ludzkim sercu, w sercu Adama, czyli człowieka, który od początku chciał być jak Bóg, samowystarczalny, poza Jego jedynym i absolutnym panowaniem (por. Rdz 3,5 i nn).
Horyzont dzisiejszego człowieka nadal jest horyzontem takim jak w Biblii: zapełnionym bałwanami, nie zaś — ateistycznym. Baalów, starożytnych bożków, panów Izraela zastąpiły nowe wyobrażenia człowieka na swój własny temat, czynione w prometejskiej próbie zapanowania nad życiem i historią poza planem Bożym. Ubóstwione i zabsolutyzowane ideologie, które ukazują swe trupie oblicza, posługując się fanatyzmem, w tym religijnym, lub terroryzmem, władza polityczna, ustrój państwowy, hegemonia zinstytucjonalizowana w przeciwstawnych blokach, państwo, któremu nadaje się sakralny charakter Molocha, partia, w której człowiek odnajduje całego siebie i czuje się wyzwolony: oto niektóre z nowych bożków, zapewne najbardziej wyraziste.
Nawet chrześcijanin ma skłonność do tworzenia bożków: uważa je za świętsze, tylko dlatego, że należą do niego: panowanie Kościoła — byleby tylko miało charakter religijny — nad światem, instytucja wyjęta spod prymatu Ducha, prawo oderwane od miłosierdzia, są pokusami bałwochwalstwa dla tego, kto, będąc pewnym swej przynależności religijnej i nigdy nie czując się grzesznikiem, powtarza: Świątynia Pańska, świątynia Pańska, świątynia Pańska! (por. Jr 7,4).
Trzeba więc odejść od powszechnej koncepcji bałwochwalstwa jako kultu obrazów lub obcych bogów. Prorocy nazwali bałwochwalstwem również wszelkie sprzeniewierzenie się człowieka człowiekowi, wszelkie ubóstwione ideologie ukute jako osłona dla pewnych ustrojów społecznych, wszelkie pewniki spreparowane przez ludzi dla usprawiedliwienia najstraszniejszych sił niesprawiedliwości i ucisku. Paweł naucza, że trzeba wybrać Chrystusa, rozpoznać Jego Ciało i odrzucić wszystkie bożki, aby mieć udział w Ciele Pańskim i przebywać w Duchu Świętym (por. 1 Kor 10,14 i n; 1 Kor 11,29). W jego pojęciu tymi bożkami są: szukanie własnej korzyści (1 Kor 10,24), fałszywa wolność wszystko mi wolno (1 Kor 6,12nn), chełpienie się posiadaniem własnego ciała (1 Kor 6,19), rozpusta, nieczystość, chciwość (Ef 5,5).
Enzo Bianchi, Radykalizm chrześcijański Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg